Będąc już niedaleko klubu zdołałam zauważyć ogromny tłum, który napierał na drzwi wejściowe. Moją pierwszą myślą było ‘Jezu, jak mi się udało tam ostatnio dostać?’. Trochę się martwiłam, że dziś razem z paczką Seana możemy nie wejść do środka. Chociaż w sumie, w LA jest pełno dobrych klubów i jak nie uda nam się w tym to pewnie pójdziemy do innego ‘ mniej elitarnego’.
Zaczęłam się rozglądać i szukać wzrokiem mojego nowego kumpla. Na szczęście udało mi się to w klika sekund – chłopak razem ze swoimi, jak przypuszczam, przyjaciółmi stał przy ścianie, niedaleko bocznego wejścia. Zdenerwowana i lekko skrępowana udałam się w ich stronę. Twarz Seana rozpromieniła się, gdy tylko mnie zauważył. Pomachał do mnie lekko, a ja odwzajemniłam to.
- Hej – powiedziałam nieśmiało i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Cześć Claire! – krzyknął Sean i szybko mnie przytulił. – Panie i panowie oto moja wczoraj poznana przyjaciółka – puścił do mnie oczko i kontynuował. – Claire, to są moi znajomi. To Angie, Lana, Mike, Luke i Alan. – Wskazywał na swoich przyjaciół, a ja tylko się uśmiechałam. Wyglądali całkiem przyjaźnie, może nie będzie tak źle?
- Miło mi was poznać – powiedziałam.
- Nam też miło – odpowiedziała jakaś dziewczyna, Lana bodajże.
- Oj i to nawet bardzo… - rzucił chłopak, całkiem niezły chłopak, chyba Mike albo i nie Mike. Sama nie wiem, nieważne. Później poproszę go o powtórzenie jego imienia.
- No to co ludziki, wchodzimy? – zapytał entuzjastycznie Sean i nie czekając na wiele, pociągnął mnie za rękę do bocznych drzwi .
- Nie wchodzimy głównym wejściem? – zapytałam zdezorientowana.
Sean parsknął śmiechem i popatrzył na mnie jak na kosmitę.
- Claire, mamy znajomości. Nie musimy przepychać się jak tamci zapaleńcy – oznajmił z uśmieszkiem.
Skoro tak to spoko. Sean zapukał trzy razy do drzwi i chwilę potem stanął w nich rosły ochroniarz, który podał chłopakowi rękę jak stary dobry kumpel, no cóż pewnie był jego kumplem.
Sean kurtuazyjnie i jak na dżentelmena przystało przepuścił mnie w drzwiach. Przeszliśmy długim korytarzykiem, muzyka klubowa dudniła w uszach. Wreszcie znaleźliśmy się na parkiecie, ale nie zostaliśmy tam. Sean dalej, gdzieś mnie prowadził. Weszliśmy na schody i dopiero wtedy zrozumiałam, że prawdopodobnie udajemy się do prywatnej loży. Po chwili już byliśmy na miejscu.
- Siadaj mała – powiedział do mnie Sean, a ja posłusznie wykonałam jego polecenie i usiadłam na jednej z czerwonych, skórzanych kanap. Zaraz obok mnie usadził się Sean, a po drugiej stronie prawdopodobnie Luke, ale nie byłam tego pewna.
- Co pijecie? – zapytał wysoki blondyn, chyba Alan.
- Dla mnie to co zwykle, a dla Claire mojito – odpowiedział Sean ignorując moje zdziwione spojrzenie.
Już chciałam powiedzieć, że nie pije alkoholu, ale ugryzłam się w język – niech to będzie ten jeden wieczór , w którym złamie moje dotychczasowe zasady. Gdy Alan oddalił się by zamówić nasze drinki, dziewczyny zaczęły rozmowę.
- Widziałyście tego przystojniaka na bramce ? - zapytała Angie i poruszyła zabawnie brwiami.
- Lana nie zaczynaj znowu ! – Ups, więc to jest Angie - Ten koleś jest z dwa razy starszy od ciebie – zaśmiała się, a ja w głowie powtarzałam : blondynka to Lana, brunetka to Angie. Dobra, pamiętam.
- A ty co o nim myślisz Claire? – zapytał Sean i popatrzył na mnie tak jakby… wyzywająco.
- Uh – zaczęłam niezbyt elokwentnie… weź się za siebie suko ! –pomyślałam – Cóż uważam, że był całkiem przystojny. Może troszkę zbyt napakowany, ale o gustach się nie dyskutuje.
Lana zadowolona chyba z mojej odpowiedzi uśmiechnęła się do mnie promiennie.
- Widzisz Angie, ktoś się wreszcie ze mną zgadza ! – wykrzyknęła i elegancko zarzuciła włosami.
- Drinki, drinki ! – krzyknął Alan i podał nam nasze alkoholowe napoje. Jejku jak on tak szybko zdążył się uwinąć do baru…
Popatrzyłam na swojego drinka z powątpiewaniem. No cóż, czas spróbować co to za cudo. Podniosłam szklankę do ust i delikatnie przechyliłam. Poczułam mocno procentową ciecz na moim języku i podniebieniu, więc mimowolnie skrzywiłam się. Odstawiłam drinka na stolik i od razu poczułam ciepło w moim przełyku.
- Claire, idziesz z nami tańczyć? – zapytała Lana i napiła się swojego drinka.
- Dalej, dopij mojito i pędzimy królować na parkiecie ! – ogłosiła Angie i zaczęła tańczyć na kanapie… jakkolwiek dziwnie to brzmi… eh nieważne.
- Jasne, ok – odpowiedziałam i złapałam za szklankę, szybko wzięłam duży łyk i wstałam z miejsca, a zaraz po mnie zrobiły to dziewczyny. Czułam przyjemne ciepło rozchodzące się po moim żołądku. Schodząc po schodkach na parkiet usłyszałam „Sweet Nothing” Calvina Harrisa i Florence Welch. Super, lubię te piosenkę, mimo, że nie jest ona ‘nowością’. Uśmiechnęłam się w duchu. Może właśnie dziś zaprezentuje moje umiejętności taneczne nabyte w wieku lat 16 w szkole tańca…?
Chyba ta odrobina alkoholu w moich żyłach zrobiła swoje, bo już po chwili kręciłam biodrami w takt muzyki. Angie i Lana również nie próżnowały, tańczyły jakby miało nie być jutra ! To było troszkę śmieszne, biorąc pod uwagę, że wypiłyśmy ledwo pół drinka i dopiero weszłyśmy na parkiet, ale hej! To na pewno wina tego chwytliwego bitu !My wcale nie byłyśmy pijane, powiem więcej, nie byłyśmy nawet wstawione! Zaraz po „Sweet Nothing”, z głośników popłynęło „Something New” Girls Alound. Chyba dziś w H&F był wieczór ‘starszych hitów’. W pewnej chwili poczułam jakieś zabłąkane dłonie na moich biodrach. Lekko odwróciłam głowę i zobaczyłam za sobą Luka, albo Mike, chuj wie który to był. Uśmiechnęłam się lekko i tańczyłam dalej, ale zachowując stosowny odstęp między naszymi rozbujanymi ciałami. Całkiem fajnie się nam tańczyło. Piosenka skończyła się, a ja postanowiłam udać się do stolika żeby zaczerpnąć tchu – rzadko bywałam na imprezach, więc ta chwila na parkiecie trochę mnie zmęczyła. Powiedziałam mojemu tanecznemu partnerowi o moim planie i zostawiłam go samego na parkiecie – cóż, poradzi sobie.
W loży zobaczyłam Seana, który ‘kiwał’ się w rytm muzyki i rozmawiał z prawdopodobnie Alanem.
- Hej – powiedziałam i usiadłam na swoim poprzednim miejscu.
- O, już jesteś ?– zapytał Sean i uśmiechnął się do mnie. – Szybko się zmęczyłaś.
- Nie jestem stałą bywalczynią imprez, więc mój organizm nie jest do tego przyzwyczajony – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. – A ty Sean , dlaczego się obijasz i nie tańczysz? – zapytałam i popatrzyłam na niego z zainteresowaniem.
- Nie miałem żadnej pięknej partnerki, więc zrezygnowałem z tańca, ale chyba widzę już moją potencjalną ofiarę – kokietował i popatrzył na mnie znacząco. – Napij się drinka i chodź ze mną tańczyć.
- Ok – powiedziałam puszczając do niego oczko i biorąc łyka moijto, które nie było już tak okropne i mocne jak na początku. Pierwszy łyk najgorszy, nie?
Sean wstał z miejsca i podał mi rękę, którą z chęcią przyjęłam i ruszyliśmy na parkiet.
Zaczęliśmy tańczyć w rytmie piosenki „Crazy Kids” Ke$hy i will.i.am’a. Sean udawał robota, więc śmiała się z jego niezdarnych ruchów.
- Dalej Claire, tańcz ze mną! – krzyczał do mnie ze śmiechem.
- Nawet na to nie licz – odpowiedziałam i pokazałam mu język. Sean śmiał się dalej i cały czas tańczył swój ‘dziwny taniec’. Przestań koleś, bo robisz mi wstyd!
Przetańczyliśmy jeszcze kilka piosenek robiąc sobie z siebie nawzajem żarty.
- Musze skoczyć do łazienki – powiedziałam Seanowi i ruszyłam w stronę toalet.
Będąc już w środku pomieszczenia, poczułam wibrację w kieszeni. Toalety musiały być wyciszone, bo nie było w nich słychać tego pstrego bitu. Szybko odblokowałam komórkę i zerknęłam na nadawcę połączenia. ‘Narcyz’. Czego on kurwa mać chce?! Kultura osobista nie pozwoliła mi odrzucić połączenia, więc po kilku głębokich oddechach, kliknęłam ‘odbierz’.
- Co tak długo ? – To było pierwsze pytanie, które usłyszałam od bardzo miłego i sympatycznego pana B.
- Cześć. U mnie w porządku, a co tam u ciebie? – odpowiedziałam sarkastycznie i przewróciłam oczami.
- Nie irytuj mnie – usłyszałam jego zimny głos po drugiej stronie. – Dzwonię, bo chciałem zapytać czy przemyślałaś moją propozycję.
W myślach policzyłam do dziesięciu. Co za kompletny palant i ignorant !
- A co skończyły ci się pozycje na liście twoich wyselekcjonowanych i chętnych panienek do ruchania? – zapytałam przesadnie słodkim głosem i prychnęłam pod nosem.
-Nie jestem w nastroju do żartów skarbie, więc radzę ci oszczędzić sobie kpin i nieprzyjemnych komentarzy – warknął. – Zapytam jeszcze raz i tym razem liczę na satysfakcjonującą mnie odpowiedź. Czy przemyślałaś moją propozycję?
- Owszem, przemyślałam, twoją nieprzyzwoitą, chamską i zupełnie nie na miejscu propozycję, a twoją satysfakcjonującą i odpowiedzią jest piękne, bezdyskusyjne NIE – powiedziałam z triumfem w głosie.
- Jeszcze zmienisz zdanie kotku – usłyszałam zanim się rozłączył. Co za kutas. Zawsze musi mieć ostatnie słowo. Ja mu dam ‘zmienisz zdanie’, dupa, a nie zmienię zdanie. Niech się wypcha, burak jeden.
Lekko wytrącona z równowagi i zirytowana udałam się w stronę loży dla Vipów. Przy stoliku siedzieli moi wszyscy nowi znajomi z Seanem na czele. Chyba też musieli trochę się zmęczyć tym skakaniem na parkiecie. Mój dobry humor gdzieś się ulotnił, więc postanowiłam spasować i udać się do mojej małej twierdzy.
- Hej, nie chcę was zostawiać, ale nie za dobrze się czuję i chciałabym już wrócić do domu – zaczęłam i popatrzyłam na moich nowych znajomych, niepewnie. W rzeczywistości, fizycznie czułam się dobrze, ale ten pieprzony, cholernie podniecający Bieber musiał mnie zdenerwować i popsuć mi wieczór. – Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko?
- Jejku Claire, może cię podwieźć? – zapytała Lana, ale ja pokręciłam głową.
- Nie rób sobie kłopotu. Mieszkam naprawdę niedaleko – oznajmiłam i puściłam do niej oczko.
Po pożegnaniu się ze wszystkimi krótkim przytuleniem ruszyłam w stronę wyjścia z klubu. Sean chciał mnie odprowadzić, ale wolałam nie psuć mu wieczoru. Przechodząc przez bramkę, szybko obczaiłam kolesia, który był ochroniarzem i który tak bardzo podobał się Lanie. Całkiem niezły, ale serio trochę za stary.
Ruszyłam powoli w stronę mojego mieszkanka i rozkoszowałam się dość wysoką temperaturą, która utrzymała się mimo późnych godzin nocnych.
Niestety, odkąd przeprowadziłam się do LA, chyba zaczęłam mieć pecha, bo obok mnie zatrzymało się pomarańczowe Ferrari. Kierowca opuścił szybę i jak na złość, tym kierowcą musiał być Bieber.
- Cóż za spotkanie skarbie – powiedział z leniwym uśmieszkiem. – To chyba przeznaczenie, że tak ciągle na siebie wpadamy.
- Nie wpadamy na siebie, tylko ty mnie prześladujesz Bieber – powiedziałam pewnie i przyśpieszyłam kroku.
- Oj Claire, Claire… - pokręcił rozbawiony głową, jadąc powoli za mną, swoim wymuskanym sportowym autkiem. – Nie rób problemów tylko wsiadaj, bo inaczej wrzucę cię do tego pieprzonego samochodu siłą – oznajmił , a w jego głosie wyczułam irytację.
Wiedziałam, że ten pieprzony gwiazdor jest zdolny do takiego czynu, więc biorąc bardzo głęboki wdech odwróciłam się na pięcie i niechętnie weszłam do jego głupiego samochodu.
- Jedziemy do mnie czy do ciebie? – zapytał spokojnie, a mnie na moment zatkało… co ten idiota sobie myślał?
- Nie myśl sobie za dużo. Zmusiłeś mnie do skorzystania z twojej propozycji podwiezienia mnie do domu, więc teraz grzecznie pojedziesz we wskazanym przeze mnie kierunku, wysadzisz mnie pod moim mieszkankiem, które jest dwie przecznice stąd, a następnie udasz się w swoją stronę i wszyscy będą zadowoleni - oznajmiłam i uśmiechnęłam się przesadnie słodko.
On parsknął śmiechem i popatrzył na mnie kontem oka. – Jak sobie życzysz kochanie… - powiedział i pokręcił głową.
Nie wiem co go tak cały czas śmieszy, albo irytuje w moim zachowaniu, ale w sumie mało mnie to interesuje. Ten koleś zdecydowanie jest dziwny i zdecydowanie zbyt dobrze pachnie i wygląda, ale to takie małe spostrzeżenie. ..
Po chwili i kilku moich ‘ skręć w prawo, o teraz prosto i za tym skrzyżowaniem w lewo, o to tutaj’ byliśmy pod moim mieszkaniem.
- Moje dobre maniery nie pozwalają mi postąpić inaczej i niestety muszę cię zapytać czy chcesz wejść do środka, ale mam nadzieję, że jednak jesteś tak zajęty i nie skorzystasz z zaproszenia – powiedziałam Justinowi i modliłam się w duchu żeby był zajęty.
- Wiesz kochanie, ale bardzo chętnie skorzystam z twojego zaproszenia – odpowiedział z bardzo sugestywnym uśmiechem i oblizał swoje pełne wargi.
Przewróciłam oczami i szybko wyszłam z samochodu, a on, niestety zrobił to samo i podążył za mną. Weszliśmy do mojej klatki. W mojej głowie cały czas pojawiało się zdanie „ Po co go zaprosiłam? Po co go zaprosiłam, kurwa do mojego mieszkanka?”Wyjęłam klucze, otworzyłam drzwi mieszkania, zapaliłam światło i gestem zaprosiłam go do środka, a następnie sama zrobiłam to samo. Nie zdążyłam nawet dobrze zamknąć drzwi kiedy zostałam do nich przyciśnięta przez sporo wyższego ode mnie Biebera. W mojej głowie pojawiło się rozpaczliwe pytanie ‘Po co byłam taka miła i zaprosiłam go do środka?! Pieprzyć moje pierdolone maniery!’oraz ciche 'omg jakie ten idiota ma zajebiste perfumy'. ..
________________________________________________________________________________
Wiecie, im więcej komentarzy tym częściej rozdział. To naprawdę sprawia, że mam wielką ochotę go wstawić dla Was :) Zdradzę Wam, że w kolejnym wreszcie zacznie się akcja, ostra akcja xD
PS. Jeśli chcecie zostawić linki do swoich blogów to zapraszam do odpowiedniej zakładki :) Oczywiście przeczytam/skomentuje wszystko co tam dodacie (czyt. wasze opowiadania).
Informuję o nowych rozdziałach !
Eminem & Rihanna - The Monster awww zakochałam się <333333
Jezu genialny <3
OdpowiedzUsuńJuż nie moge doczekać sie następnego KC ♥
OdpowiedzUsuńkjhuewnhejuq <-- tyle na temat bo rozdział cudowny <33!
OdpowiedzUsuńKurde jak można odrzucić Biebera hahaha <33 Nie moge świetne opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńJuż jest akcja to już czekam na następny :D ♥
OdpowiedzUsuńUWIELBIAM TO <3
OdpowiedzUsuńAaaa jaki super no :D ♥♥♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z grobu *_* CUDO :)
OdpowiedzUsuńJejku ja chce następny haha Bardzo spodobało mi się to opowiadanie i ten link pod spodem KOCHAM
OdpowiedzUsuńUwielbiam to! Jest niesamowite!*.*
OdpowiedzUsuńJesteś genialna!;*
Nie mogę sie doczekać nexta!<33
Wow, akcja już się rozkręca. Ale naprawdę musiałaś przerwać w takim momencie? Jesteś okropna. :D Widać, że Seanowi Clarie wpadła w oko, z resztą tak samo jest z Justinem. Ale ta Clarie ma powodzenie. Chociaż, przyznam, że Biebs jest dość dziwny, ponieważ raz się śmieje, a za chwilę się irytuje, ale taki najwidoczniej ma charakter. No cóż, czekam na następny rozdział i na tą ostrą akcje, którą zapowiedziałaś. :D
OdpowiedzUsuńAfghtgjjddfhh boskie ♥
OdpowiedzUsuńOmomom zakochałam się, suuper! *.* możesz mnie informować o kolejnych rozdziałach? <3 @daruux3
OdpowiedzUsuńdawaj, jak najszybciej nowy rozdział <3 to jest genialne vb cnjvgbfdnjvgbfdnjg rhf
OdpowiedzUsuńCHCE NOWY ROZDZIAL ! CUDOWNE <3
OdpowiedzUsuńJeeeej cudny blog. Coś czuję, że będzie on inny od wszystkich, wyjątkowy <3
OdpowiedzUsuńDziewczyno masz ogromny talent i bardzo się cieszę, że postanowiłaś go rozwijać na tym blogu. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
Pozdrawiam i życzę weny
SS.
Ps: http://your-love-heals-my-scars.blogspot.com/ <------ ZAPRASZAM NA MÓJ BLOG.