środa, 12 lutego 2014

Rozdział XIII ‘Tęsknie za Tobą. Odezwij się do mnie’

Zazwyczaj tego nie robię, ale tym razem muszę to napisać. W rozdziale znajduje się scena +18, która może nie do końca się wszystkim podobać (?). Z góry ostrzegam. Czytasz na własną odpowiedzialność. 

Justin rzucił się na mnie jak dzikie zwierzę rzuca się na swoją ofiarę. Złapał mnie za włosy i odchylił moją głowę do tyłu. Jęknęłam z bólu. Jego druga ręka powędrowała na biodro, w które z całej siły wbił palce. 
- To był zły ruch księżniczko – wyszeptał mi złowrogo do ucha.

Jego słowa mnie sparaliżowały. Nie mogłam drgnąć, nie mówiąc już o wydobyciu z siebie głosu. Widząc moje przerażenie Justin tylko się zaśmiał.
 – Zawsze jesteś taka wygadana. Taka pewna siebie –zanucił cicho i przesunął palcem po moim policzku. – To bardzo podniecające kiedy mi się tak stawiasz, ale bardziej lubię kiedy jesteś taka przestraszona. Taka pokorna.
Otworzyłam usta próbując zaprotestować, zrobić cokolwiek, ale on przyłożył mi palec do rozdygotanych warg skutecznie mnie tym uciszając.
-Cii… -uśmiechnął się przerażająco słodko - Teraz użyjesz swoich słodkich, przemądrzałych usteczek do sprawienia mi przyjemności – powiedział cicho z trudną do zidentyfikowania emocją w oczach. Zaszokowana otworzyłam szerzej oczy.

Zanim się zorientowałam Justin przysunął się do mnie tak, że czułam na brzuchu jego rosnące podniecenie. Jego usta rozbiły się o moje w pełnym dominacji akcie. Byłam tak zdezorientowana, że nawet nie zauważyłam, że wepchnął mi język do gardła. Wiedziałam, że moje szamotanie będzie bezowocne – chłopak był o wiele silniejszy ode mnie, więc oddałam pocałunek.
Justin mruknął z uznaniem kiedy wbiłam mu paznokcie w odkryte barki, chyba myślał, że wreszcie się poddałam. Chciałam uśpić jego czujność, a następnie spróbować jakoś wyrwać się z tej imprezy i zaszyć w swoim domu .

Zdawałam sobie sprawę z tego, że Justin jest bardzo złożoną osobowością i czasem ciężko mu przychodzi panowanie nad sobą. Cholera, ile to  razy czytałam o tym, jak rzucał się z pięściami na paparazzi czy wdawał się w bójki na imprezach? Osiem? Dziewięć? Wiedziałam oczywiście, że do kobiet miał jakiś szacunek i w życiu nie podniósłby na mnie ręki, ale bałam się go. Bałam się, że za sprawą tego co wziął, bo brał coś na pewno, może zrobić mi jakąś krzywdę. A człowiek na prochach nie jest sobą.

W końcu Justin odsunął się ode mnie na tyle, że mogłam spokojnie złapać oddech. Uśmiechnął się cwaniacko i skierował swoje ręce na rozporek. Głośno przełknęłam ślinę kiedy szybkimi i zdecydowanymi ruchami odpinał guziczki swoich szarych, wiszących nisko na biodrach rurek.
Cholera, cholera, cholera – pomyślałam. – On chyba nie będzie mi kazał zrobić tego co myślę…. Boże nie.
Moje modlitwy jednak nie zostały wysłuchane. Zrozumiałam to kiedy tylko na mnie spojrzał.
-Na kolana – rzucił drwiąco Justin.

Popatrzyłam na niego ze strachem. Co robić? Cholera! Jeśli będę się wyrywać on może coś mi zrobić…. Jeśli spełnię jego prośbę, kurwa mać…. Nie jestem jakąś dziwką…. Ale z drugiej strony może dzięki temu zyskam czas i będę miała możliwość ucieczki z tej chorej imprezy…
Toczyłam w głowie bój, rozważając wszystkie za i przeciw. Jezu, w co ja się wplątałam? – zapytałam samą siebie. – Po cholerę przyszłam na tę imprezę?!
Twarz Justina zaczęła ukazywała coraz większe zniecierpliwienie. –Ile jeszcze mam kurwa czekać?! Może ci pomóc, ale uprzedzam to będzie bardziej bolało.
Wzdrygnęłam się na jego słowa. Jak z tak słodkiego i zabawnego chłopaka można zmieniać się w takiego bezuczuciowego chuja?!

Jeszcze przez chwilę się wahałam, ale kiedy zobaczyłam, że na twarzy Justina zaczyna pojawiać się wściekłość powoli osunęłam się na kolana. Podłoga była cholernie twarda i zimna – pieprzony marmur. Popatrzyłam z dołu na Justina. Na jego twarzy malowała się cholerna satysfakcja. Wiedział, że zdominował mnie zupełnie. Był pewny, że zrobię wszystko co tylko będzie chciał, bo wie, że się go boję.

-Grzeczna dziewczynka – rzucił zaczepnie i pogłaskał mnie po głowie jak cholernego pupila. W tym momencie miałam ochotę odgryźć mu tego pieprzonego kutasa…
Spiorunowałam go wzrokiem. Chciałam się odezwać, zrobić cokolwiek, ale byłam na przegranej pozycji. W ogóle jakim kurwa cudem nikt nie chciał skorzystać z łazienki na imprezie? Wszyscy kurde stalowe pęcherze mają? Kiedy trzeba to nikogo nie ma… Nikt nie przerwał tego chorego zdarzenia.

Justin sięgnął ręką i ściągnął do połowy ud swoje spodnie i bokserki. Przede mną jego przyjaciel stał w pewnej chwale. Głośno przełknęłam ślinę. Poczułam łzy gromadzące się w oczach, ale zrobiłam wszystko by tylko się nie rozpłakać.
-Bierz się do roboty – nakazał chłopak i zdecydowanie złapał mnie za włosy. Szarpnięciem przybliżył moją głowę do swojego członka. Nie miałam innego wyjścia, musiałam wziąć go do ust.
Justin wyrzucił z siebie pełen ulgi odgłos. – O tak kochanie.
Wzięłam go głębiej do ust i zaczęłam delikatnie ssać. Im szybciej skończy, tym szybciej stąd wyjdę – powtarzałam sobie w myślach.

Z racji tego, że robiłam to z nim wcześniej wiedziałam jak go zadowolić, a co za tym idzie przyśpieszyć jego orgazm.  Cholera to zabrzmiało tak źle…
Do jednej ręki wzięłam jego jądra i delikatnie masowałam. Drugą ręką owinęłam jego męskość. Justin wydał z siebie coś na kształt syku. Czyli mu się podobało.
Popatrzyłam na niego z pod powiek. Obserwował mnie z wyrazem błogiej rozkoszy. To dobrze wróżyło. Wzięłam go tak daleko jak mogłam, a następnie wyjęłam. Przez kilka minut stymulowałam go dłonią i tylko delikatnie muskałam językiem jego długość. Czułam, że robi się jeszcze twardszy i sztywnieje w moich rękach.

Po chwili wyjęczał moje imię i doszedł prosto w moim gardle. Przez chwilę myślałam, że się uduszę. Zginę zakrztuszona spermą. Nie dzięki, wolę nie.
Justin z zadowolonym wyrazem twarzy oparł się o umywalkę i powoli dochodził do siebie. Postanowiłam nie marnować czasu. Szybko wstałam z kolan, które bolały mnie niemiłosiernie i ruszyłam w stronę drzwi.

Justin był chyba zbyt nieprzytomny by zauważyć moją nieobecność, bo nie rzucił się za mną w pogoń czy coś w tym stylu. Wolałam jednak się pośpieszyć i zniknąć z tej imprezy.
Miałam nadzieję, że nie mam na twarzy jakiś śladów wcześniejszej sytuacji. Byłoby niezręcznie gdybym pokazała się ludziom z nasieniem na policzku czy ustach. Totalnie poniżenie. Jeszcze gorsze niż przed chwilą. Wzrokiem odnalazłam Jasmine. Bawiła się w najlepsze z jakimś kolesiem, którego imienia nie znałam lub nie pamiętałam. Podeszłam do niej szybkim krokiem.
- Jass, nie czuję się najlepiej. Wracam do domu – powiedziałam jej i uśmiechnęłam się przepraszająco.
- Claire, a już miałam cię szukać – krzyknęła z przejętą miną. – Coś się stało? Może zjadłaś coś niestrawnego? Zawieźć cię do szpitala?– paplała.
- Nie Jasmine, wszystko jest okej, po prostu trochę boli mnie głowa – skłamałam. – Zamówię taksówkę. Nie martw się.
- Nie ma mowy! Muszę cię odwieźć! – oznajmiła z poważną miną.
- Jasmine, serio nie rób sobie kłopotu. Zostań i zabaw się – odpowiedziałam. – Ten przystojniak nie może oderwać od ciebie wzroku. Korzystaj – rzuciłam teatralnym szeptem i puściłam do niej oczko.
Dziewczyna lekko się zaczerwieniła i delikatnie uśmiechnęła. Czyli koleś też jej się podobał. Wyczuwam wspólne śnadanie…
- Dobrze, ale napisz mi jak będziesz w domu, bo zacznę się martwić – zarządziła.
-Jasne. Trzymaj się – rzuciłam i krótko ją przytuliłam.

Zauważyłam Jacka i pomachałam do niego na pożegnanie, a następnie skierowałam się w stronę drzwi. Po wyjściu szybko wyjęłam telefon i zadzwoniłam po taksówkę.
Postanowiłam poczekać na chodniku przed willą. Kiedy stałam tak w samotności uderzyło mnie to co właśnie zrobiłam. Poczułam się zbrukana i kompletnie poniżona. Przyjechałam do LA, aby coś osiągnąć, a jedyne co udało mi się zrobić to lód w łazience. Cholera, wszystko szło nie po mojej myśli. W oczach zapiekły mnie łzy. Dlaczego ja? Dlaczego to właśnie mnie musiał wziąć sobie na celownik Justin? Może i był totalnie odurzony, ale to zdecydowanie go nie tłumaczy.

Kiedy przyjechała taksówka cała moja twarz była mokra od łez. Próbowałam osuszyć ją odrobinę nadgarstkiem, ale skończyło się to tylko rozmazaniem makijażu. W tamtym momencie mnie to jednak nie obchodziło. Podałam kierowcy adres i skuliłam się na tylnym siedzeniu auta.
Taksówkarz, chyba zauważył mój podły nastrój, bo wręczył mi chusteczkę. Nie zadawał pytań. Nie próbował mnie zagadywać. Po prostu oferował mi milczące pocieszenie. Za co byłam mu bardzo wdzięczna.

Do domu dotarłam chwilę po drugiej w nocy. Wyczerpana i pogrążona w rozpaczy rzuciłam się na łóżko nawet się nie rozbierając. Męczyło mnie ogromne poczucie winy. Jak mogłam to zrobić?
Przypomniałam sobie, że miałam napisać Jasmine, kiedy wrócę już do domu. Dziewczyna była dobrą przyjaciółką, więc nie chciałam jej martwić. Ostatkiem sił sięgnęłam na nocny stolik gdzie  leżał mój telefon. Okazało się, że nie na nowej karcie nie mam zapisanego numeru Jass, więc chcąc, nie chcąc musiałam odpalić starą kartę. Bałam się co tam zastanę. Specjalnie zmieniłam numer, aby nie kontaktować się z Justinem. Po włączeniu telefonu, powitało mnie 28 nieodebranych połączeń od Justina, 4 od Archera, 1 od mamy oraz 34 smsów od Justina i jeden z sieci. Targana niesamowitą ciekawością otworzyłam jedną z wiadomości. ‘Tęsknie za Tobą. Odezwij się do mnie’ – głosiła. Znów zaszkliły mi się oczy. Pieprzony kłamca. Usunęłam resztę smsów bez czytania ich. Miałam dosyć tego zakłamanego gwiazdorka. Szybko wystukałam wiadomość do Jasmine i przeniosłam jej numer na telefon. Upewniłam się, że wszystkie numery – z wyjątkiem Justina – są już bezpiecznie przeniesione na pamięć telefonu i wyjęłam kartę sim. Popatrzyłam na nią ze złością i bez skrupułów przełamałam na pół. W wyobraźni nie była kawałkiem plastiku, tylko chłopakiem z brązowymi oczami, który złamał mi serce i zatańczył na nim wesoło macarene.
___________________________________________________________________________
Cześć, cześć! Na wstępie chciałam Wam podziękować za ponad 30 tys. Wyświetleń. WOW ! Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy! Jesteście wspaniali! Dziękuję jeszcze raz!
Jak Wam się podoba szablon? Jest przeuroczy  Troszkę nie pasuje do klimatu opowiadania, ale wydaje mi się, że jest lepiej niż poprzednio xD
Kolejny rozdział postaram się dodać do urodzin Justina, które tak szczęśliwie (lub nieszczęśliwie) się złożyło są w tym samym dniu co moje. Więc pierwszego marca mam podwójne święto :D
Liczę na wasze komentarze. Dajcie mi znać czy chcecie, aby w opowiadaniu pojawiały się sceny +18. Oczywiście będą takie sceny, ale to od was zależy czy będą one opisane itp.
Trzymajcie się
Klaudia

sobota, 1 lutego 2014

Rozdział XII „To był zły ruch księżniczko”

Sobota była dla mnie jak wybawienie, jak kropla wody dla spragnionego na pustyni. To śmieszne, ale nawet studenci interesują się życiem prywatnym celebrytów, a w tym przypadku niejakiego Justina Bieber’a. Gdziekolwiek się znalazłam ktoś poruszał ten, niezbyt przyjemny dla mnie, temat. Czy były to dwie plotkujące dziewczyny w zabawnych, staromodnych sweterkach, popijające pomarańczową lemoniadę w uniwersyteckiej kawiarence. Czy nawet jakieś laski w supermarkecie w moim ukochanym dziale ze słodyczami. Nawet Jasmine poruszyła ten temat w przerwie między zajęciami, ale widząc moją niechęć do rozmowy zaczęła trajkotać o butach, które ostatnio udało jej się znaleźć w sieci. Chwała jej za to! Zaczęłam podejrzewać, że cały pieprzony świat sprzymierzył się przeciwko mnie. Nie ma to jak kopać leżącego…

Przez cały ten czas nie włączyłam telefonu. Bałam się co mogę w nim zastać. Nie miałam ochoty na jałowe rozmowy. Justin nie pojawił się również w moich drzwiach, więc przypuszczałam, że nadal był w Londynie. Miałam też drugą teorię,  a mianowicie, że zrozumiał moją aluzję i po prostu się odwalił. Była też trzecia propozycja, chyba najbardziej prawdopodobna, a więc ma mnie w dupie i zabawia się ze swoją narzeczoną. Na samą myśl o tym otwierał mi się nóż w kieszeni. Irracjonalna zazdrość – jedna z moich licznych wad. Wiedziałam, że zadręczanie się takimi myślami może mnie jedynie doprowadzić do obłędu. Od tych niedorzecznych wizji zaczynała boleć mnie głowa. Czułam, że jeszcze chwila i zwariuję. Dlatego tak bardzo potrzebowałam tej soboty.

Postanowiłam, że dzisiejszej nocy, na imprezie, na którą idę z Jass będę się dobrze bawić. Bez ograniczeń i jakichkolwiek zobowiązań. Łatwe do realizacji? No cóż, nie dla mnie. Oczywiście, nie jestem jakąś dewotką, ze średniowiecznymi poglądami, ale mam jakieś zasady. Jedną i najważniejszą z nich : Nie spać z przypadkowym kolesiem (a w tym przypadku panem Justinem B.), już złamałam. Nie mogłam zawieść sama siebie i złamać kolejnych. Chciałam dobrze się bawić, ale nie ‘za dobrze’. Co wyjdzie z moich jakże wspaniałych planów? Tego nie wiedziałam.

Jasmine została moją ‘imprezową stylistką’. Nie miała czasu do mnie wpaść, bo szukała ‘modowych inspiracji’ w necie, więc przez skype’a doradziła mi co powinnam ubrać. Stąpałam po cienkim lodzie i poddałam testowi moją silną wolę – używałam Internetu, ale nie zajrzałam na żadną plotkarską stronkę, żadnego kundelka, tmz czy innego gówna. Nie weszłam nawet na twittera. Bałam się, że niektóre tweety lub artykuły mogłyby, lekko mówiąc, wytrącić mnie z równowagi. Jeszcze przeczytałabym tam coś o jakże popularnym panie B. i zrobiła cos głupiego. Nie, nie, nie.


Niezwykły szósty zmysł Jass nie zawiódł i tym razem. Nieskromnie powiem, że w prawie purpurowej, dość krótkiej sukience (podobnej do tej którą miała laska w teledysku Lawson „Juliet”) i wysokich czarnych szpilkach wyglądałam całkiem dobrze. Kogo ja oszukuję? Cholera, wyglądałam gorąco.  Nawet moje krótkie nóżki nie wyglądały jak u świnki Peppy, a to duży postęp. Sukienka opinała się tam gdzie trzeba i uwydatniła wszystkie moje ‘wado-zalety’. Postanowiłam nie szaleć z makijażem, więc postawiłam na tradycyjną kreskę w stylu pin-up girls, a w akcie niezwykłej odwagi pomalowałam usta krwistoczerwoną szminką.
Można by pomyśleć, że to połączenie sprawi, że zacznę wyglądać jak pospolita sucz, ale za sprawą dodatków, skromnych, czarnych rajstop, które ‘ukryły’ moje nogi i nie wyglądałam tak ‘ nago’ oraz delikatnego naszyjnika, dało się ‘przełknąć’ moją stylizację. Włosy rozpuściłam, ale na wszelki wypadek schowałam w staniku gumkę do włosów. Nigdy nie wiadomo kiedy może się przydać.

***

-Cholera, jestem genialna – zawołała Jasmine, gdy tylko mnie zobaczyła.
Sama również wyglądała zjawiskowo. Chociaż założyła tylko małą czarną, to za sprawą dodatków jej stylizacja nabrała rumieńców. Z przydymionymi oczami i związanymi włosami, Jamine wyglądała jak jedna z celebrytek.
- No cóż, muszę się z tobą zgodzić Jass – powiedziałam i przytuliłam ją na powitanie. – Wyglądasz świetnie.
-Tak, wiem – odpowiedziała z pewnym siebie uśmiechem, ale zaraz potem się roześmiała. – Miałam straszny problem z dobraniem odpowiednich butów, ale chyba udało mi się nie przegiąć.
-Jeśli chodzi o wygląd ty nigdy nie przeginasz – oznajmiłam. Mówiłam prawdę, ta dziewczyna zawsze wyglądała dobrze.
-Claire, jesteś taka kochana. – Rozpromieniła się. – Dobra, dość tych pogaduszek, musimy jechać.
Wsiadłyśmy do srebrnego BMW Jasmine i ruszyłyśmy w drogę.

-Ok, co to za koleś do którego jedziemy na imprezę? – zapytałam szczerze zaciekawiona. Nie znałam zbyt wielu osób w LA, już nie mówiąc o przyjaciołach Jess.
- Jack? Ciężko mi powiedzieć – odpowiedziała i uśmiechnęła się do mnie. – Poznaliśmy się na sesji zdjęciowej. Jack był fotografem, a ja stylistką jednej z modelek. Rozmawialiśmy i jakoś tak się polubiliśmy. Jest naprawdę w porządku.
- Kręcicie ze sobą? – zapytałam z cwanym uśmieszkiem i poruszyłam brwiami, kiedy Jass na mnie spojrzała.
- Ja i Jack?! – roześmiała się. – Nie, no co ty! Koleś jest w porządku, ale zupełnie nie w moim typie. Jest zbyt… kurde, nawet nie wiem jak to opisać. Jest strasznie intensywny i hmm…dominujący? Tak, to chyba dobre określenie – oznajmiła i puściła do mnie oczko. – Jest przystojny, ale nie w oczywisty sposób. Aktualnie jest chyba w związku, ale wiesz, wagonik zawsze można odczepić – dodała sugestywnym tonem.
- Że co? – zapytałam szczerze rozbawiona. – Jaki wagonik? Jasmine, ja nie szukam faceta, więc spoko. Chcę się po prostu dobrze bawić na tej imprezie, bo miałam ciężki tydzień.
- Jeśli chcesz się dobrze bawić to ta impreza to strzał w dziesiątkę. Poza tym nie mów, że nie szukasz faceta. Każda kobieta go szuka – powiedziała z pewnością siebie.

***

Dom Jacka był ogromny. To jedno z tych miejsc, po których musisz chodzić z mapą, bo inaczej się zgubisz. Facet musiał mieć wielu nadzianych znajomych, bo cały podjazd zastawiony był drogimi autami.
- Wszyscy twoi znajomi mają takie domy? – zapytałam Jasmine, kiedy wyszłyśmy z samochodu i ruszyłyśmy do wejścia.
- Nie, no co ty – oznajmiła i puściła oczko do jakiegoś kolesia, który ją obczajał. Koleś trochę się speszył i chyba zaczerwienił. – Większość moich znajomych to początkujące modelki czy stylistki. Mieszkają w kawalerkach, albo w akademikach.

Bez pukania weszłyśmy przez wielkie drzwi. Z głośników wydobywał się rap lub hip-hop, ale nie był na tyle głośno by uszkodzić bębenki w uszach.
W środku dominowała biel. Praktycznie na każdej ścianie wisiały jakieś zdjęcia. Od oszałamiających widoków, przez panoramy miasta do portretów. Widziałam nawet kilka aktów. Korytarz wyglądał jak swojego rodzaju galeria sztuki i bardzo mi się to podobało.
- Zaraz przedstawię ci Jacka – powiedziała Jass i złapała mnie za rękę ciągnąc przez korytarz. Znalazłyśmy się w przestronnym, jak podejrzewam salonie, w którym bawiło się już wiele osób. Na początku myślałam, że mój strój jest zbyt oficjalny jak na domówkę, ale szybko przekonałam się, że każdy tutaj tak wygląda. Trafiłam na imprezę dla śmietanki towarzyskiej Los Angeles.
- Jack stoi tam. – Wskazała na dość wysokiego bruneta stojącego przy barze. Był przystojny i bardzo dobrze ubrany. Jego jedyną wadą było to, że wyglądał na kolesia po 30-stce. Nic dziwnego, że Jass z nim nie jest. Lubię starszych od siebie facetów, ale bez przesady.
Szybko przedarłyśmy się przez tłum i podeszłyśmy do mężczyzny.
- Jasmine! – powiedział zadowolony gdy tylko ją zobaczył. Przytulił ją i odwrócił się do mnie. – Kim jest ta piękność? – zapytał wyraźnie zaciekawiony i podał mi rękę.
- Jack, to jest Claire, moja przyjaciółka. Studiujemy razem – oznajmiła Jasmine.
-Miło mi cię poznać – powiedziałam z uśmiechem.
- Nie jesteś z Los Angeles, prawda? Gdyby tak było pamiętałbym twoją twarz – powiedział i posłał mi oszałamiający uśmiech.
- Nie, jestem z Chicago – powiadomiłam go i delikatnie się uśmiechnęłam.
- Chicago… rozumiem. – puścił mi oczko. - Chodź, zrobię ci drinka.

Jack okazał się bardzo sympatycznym facetem i świetnym barmanem. On chyba też musiał mnie polubić, bo przedstawił mnie większości swoich znajomych. O dziwo, wszyscy byli bardzo mili i pokojowo nastawieni. Określenie ‘śmietanka towarzyska Los Angeles’ było bardzo trafne, gdyż miałam możliwość spotkania tu różnych celebrytów. Cholera, miałam nawet okazję porozmawiać z Miley Cyrus!

- Cholera Jasmine, naprawdę się wyluzowałam – powiedziałam kiedy usiadłyśmy po wyczerpującym tańcu. – Skąd Jack zna tych wszystkich ludzi?
- Pracuje z nimi. Jack jest szanowanym fotografem w LA. Jego imprezy są zawsze dobre, nigdy nie było na nich jakiś wpadek, więc stąd tu takie tłumy – oznajmiła mi. – Cieszę się, że wychillowałaś. Przez ostatnie dni, serio nie wyglądałaś najlepiej.
Uśmiechnęłam się do niej. – Dzięki za komplement.
Jasmine uderzyła mnie w ramię. – Wiesz o co mi chodzi. Byłaś taka zmęczona i smutna.
- Tak, tak wiem. – zgodziłam się. – Gdzie tu jest łazienka? – zapytałam. Musiałam iść związać włosy, bo było mi niemiłosiernie gorąco.
- Musisz iść tym korytarzem prosto – wskazała mi drogę i uśmiechnęła się. – Na pewno trafisz.
-Ok. Zaraz wracam.

Ruszyłam we wskazanym kierunku. Droga nie była jakość szczególnie skomplikowana, więc po chwili stałam już pod drzwiami jak mniemam łazienki. Na szczęście nikogo w niej nie zastałam, więc weszłam do środka. Chciałam zamknąć drzwi, ale ktoś szybko za nie pociągnął i wszedł za mną do środka. Nie jakiś przypadkowy ‘ktoś’, tylko osoba, której nie chciałam widzieć nigdy więcej.
- Dlaczego kurwa się do mnie nie odzywasz? – zapytał Justin i zamkną drzwi na klucz.
- Justin, wyjdź stąd. Nie zrozumiałeś aluzji? – popatrzył na mnie z pytaniem w oczach i zbliżył się do mnie.
- Jakiej aluzji? O co ci kurwa chodzi?
- Nie chcę cię więcej widzieć. Daj mi spokój – powiedziałam spokojnie i próbowałam go wyminąć. On miał jednak inny plan. Złapał mnie za nadgarstki i przygwoździł do ściany.
- Mówiłem ci, że nie dam ci spokoju – wyszeptał mi do ucha. – Jesteś moja Claire i gówno mnie obchodzi twoje zdanie.
- Ty coś brałeś Justin? – zapytałam odrobinę za głośno i zaczęłam się wyrywać. – Nie jestem twoją własnością. Jeśli nie chcę cię więcej spotykać to tak będzie.
Justin roześmiał się i ‘wbił’ mnie bardziej w ścianę.
- A właśnie, że jesteś moją własnością. Moją prywatną suczką – oznajmił z obrzydliwie pewnym siebie uśmiechem i popatrzył na mnie z wyższością.
Jego słowa podziałały na mnie jak płachta na byka. Pod wpływam adrenaliny, która pojawiła się w moich żyłach zdołałam wyszarpnąć rękę z jego stalowego uścisku i zamachnąć się z całej siły. Po chwili na idealnie gładkim policzku Justina pojawił się czerwony, pulsujący ślad po mojej dłoni. Siła uderzenia była tak wielka, że aż się obrócił.
Zrozumiałam, że to nie był najlepszy ruch, kiedy tylko jego twarz znów odwróciła się w moją stronę. Jego oczy, były po prostu czarne. Czułam jak z każdej części jego ciała bucha wściekłość. Moja pewność siebie zniknęła. Byłam przerażona.
Justin rzucił się na mnie jak dzikie zwierzę rzuca się na swoją ofiarę. Złapał mnie za włosy i odchylił moją głowę do tyłu. Jęknęłam z bólu. Jego druga ręka powędrowała na biodro, w które z całej siły wbił palce.
- To był zły ruch księżniczko – wyszeptał mi złowrogo do ucha.

__________________________________________________________________________
Ding, dong to znowu ja! Tęskniliście?! Oczywiście, że TAK! xD Dobra nieważne. Mam za dużo energii. Także ten…
Przybywam z nowym rozdziałem. Dawno mnie tu nie było, za co strasznie przepraszam. Wiecie jak to jest…szkoła koniec semestru, sratatata i inne gówna, więc nie miałam za bardzo czasu, ani bądźmy szczerzy, ochoty na pisanie. Teraz jednak nastał jakże szczęśliwy dla mnie czas, a mianowicie ferie! Będę miała więcej czasu na pisanie, więc kolejny rozdział pojawi się raczej szybciej niż później.
Szukam kogoś kto potrafi robić szablony! Szata graficzna tego bloga mnie przeraża i myślę, że to jeden z powodów tak małego zainteresowania nim.
Nie chcę wyjść na niewdzięczną sukę, albo jakąś zrzędę, ale proszę wszystkich czytelników o jakiś komentarz. Dajcie znać, że nie piszę dla siebie, że doceniacie to co robię. Każdy komentarz bardzo mnie motywuje i sprawia, że siadam przed komputerem z myślą, że ktoś na ten rozdział czeka i muszę spiąć pośladki i coś napisać.
Chętnie nawiążę z kimś współpracę na zasadzie ‘ ty polecasz mój blog u siebie, a ja twój u mnie’.  Wszystkich chętnych zapraszam na twitter’a, albo aska, ewentualnie tutaj w komentarzu, ale wolałabym nie spamować pod rozdziałem xD
+nowy teledysk Justina <33 Kocham jego uśmiech i to ‘i’m Justin’ jsdhvusjdvskjd ok
Trzymajcie się
Klaudia