środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział XXV "Lubię na Ciebie patrzeć"

Przez dwa dni dosłownie mieszkałam u Justina. 
Dwudziestego siódmego grudnia, chłopak zarządził, że muszę zabrać swoje rzeczy z mojego mieszkania i wprowadzić się do niego, bo jak twierdzi 'nie chce się ze mną rozstawać nawet na chwilę'. No cóż, to wyznanie sprawiło, że prawie zeszłam na zawał. Byłam strasznie zaskoczona, że moja obecność jest dla niego ważna.
Cholera, czy ten człowiek musi tak uzależniać? Z jednej strony wiem, że jest skończonym skurwielem i dla niego te czułe słówka i gesty, to tylko gra. Chce zasmakować 'życia w związku' czy cholera wie co, i dobrze wiem, że na własne życzenie mogę sobie spieprzyć życie, zgadzając się na te jego gierki. Z drugiej strony to takie cholernie niewiarygodne, że ktoś może być tak uroczy i kochany. Czuję się przy nim jak księżniczka i wpadam coraz głębiej w to chore i destrukcyjne uczucie. 
Bo Justin Bieber i jego urok jest dla kobiet jak Mekka dla muzułmanów, Święty Graal dla chrześcijan czy Wedy dla hindusów. Jest po prostu bóstwem i facetem na którego czeka się całe życie. To on jest utożsamieniem bohatera literackiego z gorącego romansu. Jest drugą połówką jabłka.
Czy muszę dodawać, że jest również Bogiem Seksu? Tak, jakby jego inne nadzwyczajne umiejętności nie wystarczały...
Bo wiecie, zdarzają się faceci, którzy mimo swojego świetnego wyglądu nie pobudzają twoich zmysłów, oraz niekoniecznie przystojni, przy których twoje hormony wariują. On nie ma tego problemu.
Podsumowując, Justin Bieber ma cały pakiet.
Oczywiście jeśli ma dobry humor. A ja właśnie, spędzając z nim czas, na taki trafiłam.
  
***


-Myślałaś o tym skoku? - zapytał Justin podnosząc głowę z mojego brzucha i zwracając zaspany wzrok w moją stronę.
Właśnie urządziliśmy sobie maraton z serialami i całe popołudnie spędziliśmy wylegując się na kanapie w jego niezwykle luksusowym pokoju kinowym.
Odwróciłam uwagę od ogromnego telewizora i Ericka z Czystej krwi, który właśnie pojawił się na ekranie, aby na niego spojrzeć.

-Kiedy miałam o tym pomyśleć? - Podniosłam brwi do góry. - Jesteśmy cały czas razem. Nie mam nawet chwili na myślenie - rzuciłam i wplotłam swoje palce w jego włosy, które, cholera są takie miękkie bez tych wszystkich pianek i lakierów.
Justin zachichotał, a ja wewnętrznie westchnęłam, był taki uroczy... - Właśnie przyznałaś, że nie myślisz - parsknął, a ja wywróciłam oczami na jego infantylność. Czasem tak strasznie mnie irytował...

- O seks się zaczyna! - wykrzyknął zadowolony chłopak, ponownie wracając wzrokiem na ekran.
Pokręciłam głową z politowaniem. Ten osobnik ma 21
czy 11 lat?
Uśmiechnęłam się pod nosem i wróciłam do oglądania Erica, który z niezwykłą szybkością zadowalał stojącą do niego tyłem, jasnowłosą dziewczynę. Zrobiło mi się gorąco. Głupio mi się do tego przyznać, ale jedną z moich erotycznych fantazji był właśnie seks z wampirem, oczywiście nie dosłownie wampirem, ale w stylu wampira. Ta, nieważne...
Zęby wpijające się w szyję i właśnie ta szybkość, która obezwładnia. Samo myślenie o takim stosunku, wzbudzało we mnie dreszcze.

Poczułam jak ręce Justina zaczęły wędrować po moich żebrach. Przymknęłam oczy i poczułam jak oblewa mnie fala gorąca. To niesamowite jak działa na mnie, jego tak niewinny dotyk.
- Zaczerwieniłaś się - szepnął chłopak patrząc na mnie z rozbawieniem, a ja zagryzłam wargę. - Podnieca cię taki seks? - zapytał powoli, wskazując głową na ekran i unosząc się na łokciach, nad moim rozgrzanym ciałem. Zaczęłam ciężej oddychać. - Taki brutalny i zniewalający? - wychrypał tuż przy moim uchu.

Uniosłam głowę do góry by ułatwić mu dostęp do mojej szyi. - Chciałabyś czuć moje zęby na sobie, kiedy bez hamulców bym cię pieprzył? - zadał pytanie i wpił się stanowczo w moją delikatną skórę.
Stłumiłam jęk, bo cholera, to było tak przyjemne. Wygięłam delikatnie plecy, napierając moim biustem na jego umięśnioną, nieosłoniętą żadnym materiałem, klatkę.
- Chcesz tego, prawda? - zachichotał przy mojej szyi i podniósł głowę, by spojrzeć mi w oczy. - Grasz taką ułożoną, ale w rzeczywistości jesteś taką niegrzeczną dziewczynką - wyszeptał i złożył delikatny pocałunek na moich ustach.
Jęknęłam niezadowolona kiedy po sekundzie się ode mnie oderwał. - Chcesz tego, Claire? Chcesz żebym ostro cię pieprzył ? - zapytał z uśmiechem, który obiecywał grzeszne przyjemności, a ja skinęłam głową. - Chcesz tego? No, więc to powiedz - zarządził i ułożył swoje krocze na wprost swojego. Mogłam poczuć jaki jest podniecony.
- Justin - jęknęłam kiedy zaczął się o mnie ocierać. Bawił się mną, jak zwykle wykorzystując swoją oczywistą przewagę.
- Słucham, skarbie. Powiedz czego chcesz - zanucił i jeszcze mocnej do mnie przywarł. Zacisnęłam powieki czując słodkie pulsowanie.
- Proszę - zaskomlałam i wbiłam palce w jego nagie plecy. Poczułam kilka zadrapań, które zostawiłam podczas naszych wcześniejszych zbliżeń i uśmiechnęłam się w duchu. Oznaczyłam go i przez pare cennych dni był tylko mój. To świadomość napawała mnie przeogromnym szczęściem.
Przejechałam dłońmi po jego barkach, kiedy ponownie otarł się o mnie, wysyłając małe wyładowania elektryczne do wszystkich komórek mojego ciała.
-Justin, proszę - ponowiłam prośbę, wijąc się pod nim i przyciskając go swoimi dłońmi do własnego ciała.
- O co prosisz? - zaśmiał się i potarł swoim nosem o mój.

Wręcz perfidnie starał się wyprowadzić mnie z równowagi. Nęcił mnie, aby później zupełnie zniewolić. Wiedziałam, że moja nagroda będzie bardzo przyjemna, więc cicho powiedziałam to czego ode mnie wymagał - Pieprz mnie.
Chłopak zaśmiał się z zadowoleniem. - Już się robi, kochanie.
Justin podniósł się na łokciach i wstał z kanapy. Szybko złapał mnie za ręce i pociągnął do góry. Posłałam mu zdezorientowaną minę. - Chce cię związać - wyjaśnił z samozadowoleniem wypisanym na twarzy.
Przełknęłam ślinę i dałam się mu zaciągnąć do jego sypialni. W centrum stało królewskie łoże, zakryte czarną narzutą.
- Kładź się - usłyszałam i po chwili zawahania, wykonałam polecenie. Położyłam się na plecach i obserwowałam jak Justin szukał czegoś w szufladzie. Po chwili chyba znalazł to czego szukał, bo odwrócił się do mnie z zadowoloną miną.
- Ta dam! - Uśmiechną się i wyjął zza pleców kajdanki. Parsknęłam śmiechem na jego entuzjazm, chociaż w środku poczułam podniecenie. Lubiłam być od niego zależna, oczywiście w granicach rozsądku.
Z każdym kolejnym jego krokiem w moją stronę, robiłam się bardziej mokra. Ten facet potrafił rozpalić mnie samym lubieżnym spojrzeniem. Zacisnęłam biodra kiedy tylko jego kolana znalazły się na łóżku. Kierował się powoli w moją stronę, aby chwilę później usiąść na mnie okrakiem.
Justin bez słowa, ale nadal mając na ustach swój seksowny uśmieszek, złapał moją rękę i z precyzją przytwierdził ją kajdanką do ramy łóżka. Zrobił to samo z drugą, a ja czułam jak metal delikatnie wpija mi się w skórę.
Chłopak popatrzył na mnie z góry oblizując usta. - Nie masz pojęcia jak bardzo jesteś teraz seksowna.
Zagryzłam wargę, czując się niesamowicie dobrze ze świadomością, że jestem pociągająca dla kogoś tak doświadczonego jak Justin. Bądźmy szczerzy, liczba dziewczyn, która przewinęła się przez jego łóżko musi być ogromna.
Czułam jak jego dłonie wędrują w stronę mojej cienkiej koszulki i wczepiają się w jej krańce. - Kupię ci nową. - Puścił mi oczko i mocno pociągnął za materiał. Chwilę później moja klatka była całkiem odkryta dla jego wzroku, a ja otworzyłam usta w szoku.
- Mówiłem już, że uwielbiam twoje cycki? - zapytał jak gdyby nigdy nic i wziął w dłonie moje 'dziewczynki'. Westchnęłam zadowolona, kiedy zaczął je ugniatać. Och tak, to co ten facet robi ze swoimi rękami...

Z uśmiechem na twarzy, przeniósł się niżej.
Poczułam jak moje legginsy zostają ściągnięte z mojego ciała, razem z bielizną.
Leżałam pod nim naga i rozpalona, czekając na przyjemność, którą miał mi zafundować.
Chłopak popatrzył na mnie  z przymkniętymi powiekami. - Lubię na ciebie patrzeć - powiedział, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. - Dość gadania. Ktoś tu zamawiał wampiryczny seks? - zapytał, a ja parsknęłam śmiechem. Justin przejechał językiem po górnych zębach i rzucił się w moją stronę. Pisnęłam kiedy wpił się w moją szyję.
Wiłam się pod nim, niezdolna do żadnego innego ruchu. Przeklinałam Justina i jego pomysł z wiązaniem.
Jego usta z mojej szyi kierowały się coraz niżej. Poczułam zęby wbijające się w skórę na mojej piersi i krzyknęłam zaskoczona. Justin zaczął chuchać na bolące miejsce co dało mi ulgę. Wiedziałam, że zostanie mi malinka.
Oznaczał mnie. Z jednego miejsca przenosił się w drugie. Ból mieszał się z przyjemnością, a ja mogłam tylko leżeć i jęczeć. Było mi tak dobrze.
Justin uniósł głowę i z zadowolonym uśmieszkiem zaczął się ze mnie podnosić.
Stanął przy rogu łóżka cały czas na mnie patrząc. Złapał za swoje dresowe spodnie i ściągnął je z siebie, ani na chwilę nie spuszczając ze mnie wzroku. Już sobie wyobrażałam jak muszę wyglądać. Dysząca i spragniona, oznaczona przez niego.
Chłopak wszedł na łóżko i jak drapieżnik, który czyha na swoją ofiarę zaczął się do mnie zbliżać. Widziałam jak bardzo był podniecony.
Nie czekając na nic delikatnie złapał mnie za kolana i rozszerzył moje nogi wchodząc we mnie z całej siły. Wygięłam się czując jego niespodziewany ruch. Zabolało, ale chwilę później zupełnie zapomniałam o bólu. Justin zaczął niestrudzenie pracować swoimi biodrami, kierując nas w stronę spełnienia. Jego usta weszły ponownie w kontakt z moją skórą, a ja odchyliłam głowę by ułatwić mu do siebie dostęp.
W pokoju było słychać odgłosy zderzających się ze sobą ciał i moich jęków. Chwała Bogu, że każde pomieszczenie w willi Justina było wyciszone. W innym wypadku zrobiłabym niesamowity koncert dla jego sąsiadów.

***

Wyczerpana leżałam na klatce Justina wsłuchując się w jego równy oddech. Kiedy tylko spektakularnie zakończyliśmy swój bieg ku spełnieniu, chłopak uwolnił mnie z kajdanek. Na nadgarstkach miałam siniaki, ale zupełnie się nimi nie przejęłam.
- Jestem cała w malinkach - wymruczałam, kiedy spojrzałam na swój dekolt. - Wyglądam jak ofiara wypadku - dodałam marszcząc nos.
Justin zaśmiał się pod nosem i jeszcze bardziej mnie do siebie przysunął. - Przynajmniej każdy będzie wiedział, że jesteś tylko moja - powiedział całując mnie w skroń. Poczułam motylki w moim brzuchu i uśmiechnęłam się, czując erupcję szczęścia.
Czy to oznacza, że on też coś do mnie czuje?
_____________________________________________________________
Na osłodę pierwszego września. Podziękujcie Beyonce, bo jej piosenki były dla mnie inspiracją :D
Przepraszam za zwłokę, ale tak po prostu wyszło. Mogą zdarzyć się błędy, bo nawet dokładnie go nie sprawdzałam. Scena +18 nie do końca jest taka jaką chciałam, ale nic więcej dziś bym nie wymyśliła.
Trzymam za Was kciuki w roku szkolnym i mam nadzieję, że te dziesięć miesięcy minie nam tak szybko jak wakacje ;)
Zaznaczam, że na kolejny rozdział będziecie musieli trochę poczekać. Mam rozszerzoną historię i wos, więc będę miała niezły zapierdol, ale postaram się Was nie zaniedbać. 
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem i proszę o powtórkę! :D

*scena inspirowana (bardzo) opowiadaniem Million Dollar Baby

niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział XXIV "Skoczymy razem"

Świąteczny okres minął mi zaskakująco szybko i zanim się obejrzałam już wracałam z deszczowego Seattle do słonecznego Miasta Aniołów. Zmiana klimatu była trochę szokująca, pierwszy raz miałam spędzić koniec roku ze słoneczną pogodą, ale nie narzekałam. Byłam naładowana pozytywną energią i nie mogłam doczekać się spędzenia Sylwestra z Justinem, który codziennie zalewał mnie falą najróżniejszych fotografii. A to zrobił zdjęcie swojego świątecznego posiłku (który jadł tylko w towarzystwie swojego kota), a to wysłał mi swoje selfie w stroju Mikołaja, tysiąc pięćset zdjęć swojej gołej klaty oraz oczywiście Jerry’ego uwięzionego w materiałowym więzieniu.

Kiedy tylko zobaczyłam to intymne ujęcie jego nierozłącznego przyjaciela, natychmiast wybuchłam śmiechem, co było odrobinę nie na miejscu, ponieważ właśnie jadłam obiad z mamą oraz jej wspólniczką. Wytłumacz dwóm wpatrującym się w ciebie, jak w nadprzyrodzone zjawisko, kobietom, że twój chłopak-nie chłopak, właśnie wysłał ci zdjęcie swojego napęczniałego fiutka i podpisał 'Jerry tęskni'. Trudne zadanie. Nawciskałam im, że Archie wstawił zdjęcie z dzieciństwa na którym wyszedł jak lemur. Uwierzyły.

Z jednej strony byłam szczęśliwa, że Justin zwraca na mnie uwagę. Niesamowicie mi pochlebiało, to że nie zapominał o mnie. Codziennie wysyłał mi jakieś urocze wiadomości, albo fotorelacje ze swojego dnia. To było miłe, tak jakby mu na mnie zależało, jakbym była kimś znaczącym.
Z drugiej strony nie byłam pewna czy jestem jedynym odbiorcą jego zainteresowania. Przecież Justin mógł mieć jeszcze kogoś z kim miał podobne relacjach, co ze mną. Niezobowiązujący seks. Ta myśl była dla mnie tak destrukcyjna, że nawet nie miałam ochoty o niej myśleć. 

Poza tym było mi go szkoda. Spędzał święta sam. Jego przyjaciele wrócili do rodzinnych domów, zupełnie go olewając. A jego rodzina? Z tego co udało mi się od niego wyciągnąć, wiedziałam, że pokłócił się z matką, o jej nowego faceta, a ojca nie było w Stanach. Wyjechał na wycieczkę do Europy. Jedynym kompanem jego doli był jego uroczy kociak, którego już zdążyłam pokochać. Był tak strasznie uroczy. Niemal jak sam właściciel...
Justin niby nie narzekał na samotne święta, tylko na to, że mu się nudzi, ale mogłam sobie wyobrazić, że nie czuje się z tym dobrze. Namawiał mnie do wcześniejszego powrotu, a ja oczywiście nie mogłam mu odmówić.

Dlatego też, skróciłam o jeden dzień mój pobyt w Seattle i zaprosiłam go do siebie.

***

-Tak mamo, jestem już na miejscu. Nie musisz się martwić - powiedziałam z westchnieniem, kiedy tylko przekroczyłam próg swojego mieszkania.

Moja matka wymusiła na mnie obietnicę, abym gdy tylko dostanę się do domu zadzwoniła do niej i potwierdziła, że wszystko jest w porządku. Zaskakujące jak bardzo zbliżyłyśmy się do siebie przez te kilka dni. Mama specjalnie zostawiła wszystko na głowie swojej wspólniczki Arabell, by móc spędzić ze mną trochę czasu w święta. Jednym z powodów jej zainteresowania moim życiem była oczywiście chęć ‘przebicia’ mojego ojca, który zaprosił mnie do siebie i przy kolacji oznajmił, że musimy wyjechać gdzieś wspólnie na wakacje. Nawet zamówił już jacht i załatwił sobie zastępstwo w firmie. Odmowa nie wchodziła w grę. Tato, tłumaczył, że chce lepiej poznać swoją jedyną córkę i naprawić nasze relacje. Razem z jego nową partnerką Marią byłyśmy nieco zdziwione jego entuzjazmem, ale nie skomentowałyśmy tego.

Gdy tylko moja mama dowiedziała się o tej rewelacji, natychmiast wzięła urlop i starała się sprawić, aby tytuł ‘Rodzica Roku’ przypadł do niej. Zabierała mnie na zakupy do SPA i obiecała, że wygospodaruje tydzień w wakacje, abyśmy mogły wylecieć razem do Europy. Rywalizacja, o uwagę dziecka, to takie typowe.
Oczywiście zgodziłam się na to, bo  nie chciałam robić jej przykrości, poza tym, kto nie lubi być rozpieszczany?

***

- Claire, mała zmiana planów. – Usłyszałam, gdy tylko odebrałam przychodzące połączenie od Justina. Zdezorientowana zmarszczyłam brwi. Mieliśmy się spotkać za półtorej godziny u mnie.
- Cześć, Justin. Miło, że pytasz. U mnie w porządku, a jak u ciebie? – rzuciłam sarkastycznie na co chłopak tylko prychnął.
- Nie mam czasu na takie pierdoły – oznajmił, na co przewróciłam oczami. – Nie przyjadę do ciebie – powiedział.
- Uff to dobrze – odpowiedziałam ironicznie, chociaż zrobiło mi się trochę przykro. Ja dla niego wracam wcześniej, a on ma mnie w dupie. Typowy Justin.
-HA HA – usłyszałam. – Claire, ja nie przyjadę do ciebie, ale za to ty przyjedziesz do mnie! – Wyczułam w jego głosie samozadowolenie.
Przez chwilę nic nie mówiłam. On mnie zaprasza do siebie? Yay! Cóż za ogromne wyróżnienie.
-Dlaczego? – zapytałam niepewnie. Zupełnie nie nadążałam za tym człowiekiem i zmiennością jego decyzji.
Chłopak teatralnie westchnął. – Bo po prostu plany się zmieniły. Poza tym nigdy u mnie nie byłaś, a ja byłem u ciebie…- zaczął się jąkać, a ja parsknęłam śmiechem.
-Dobra, dobra. Podaj mi adres – zarządziłam z uśmiechem.

***

-Cholera, może też zostanę gwiazdą pop, to całkiem opłacalne – rzuciłam, kiedy tylko Justin otworzył mi drzwi do swojej wypasionej willi.
Chłopak zaśmiał się pod nosem i teatralnym gestem zaprosił mnie do środka. – Jeszcze nie widziałaś najlepszego – oznajmił.
-Pokoju zabaw? – poruszyłam zabawnie brwiami, nawiązując do bestseleru pani James.
Justin tylko pokręcił głową rozbawiony. – I kto tu jest niewyżyty seksualnie, ja czy ty? – zapytał z irytującym uśmieszkiem.
Popatrzyłam na niego bez emocji. – Skąd wiedziałeś o jakim pokoju zabaw mówię? Czyżbyś był fanem literatury erotycznej?

Usłyszałam jego głośny śmiech i kąciki moich warg automatycznie wygięły się ku górze. – Zaraz przełożę cię przez kolano, Claire – zażartował, a ja pacnęłam go w ramię chichocząc.
-Już raz to zrobiłeś – przypomniałam mu rozbawiona. – Nie dziękuję, nie chcę więcej. 
-Jak to było? Klapsy za karę, bolą bardziej niż te zmysłowe? – zapytał unosząc brwi.
-Nie wiedziałam, że taki z ciebie Greyomaniak, Justin. To coś nowego. Justin Bieber lubi literaturę dla gospodyń domowych – oznajmiłam z bezczelnym uśmiechem.
Chłopak popatrzył na mnie bez emocji i uraczył klapsem w tyłek, na co zrobiłam krok do przodu. – Ał, to bolało – krzyknęłam patrząc na niego groźnie i pocierając obolałe miejsce.
- Bo miało – rzucił i ruszył w kierunku jakiegoś pokoju.
Nie chciałam się zgubić, więc automatycznie ruszyłam za nim.

Justin zaprowadził mnie do swojego salonu, jak mniemam. W rogu stała duża choinka, pod którą leżał samotny prezent, obłożony czerwonym papierem. Chłopak wskazał mi kanapę na której usiadłam, a sam podniósł pudełko, a następnie zajął miejsce obok mnie. Tak, to jest prezentowy moment, którego tak bardzo się obawiałam.
-To dla ciebie – powiedział Justin i wyciągnął w moją stronę rękę.
-Poczekaj – rzuciłam szybko i sięgnęłam do mojej torebki, próbując zlokalizować mój podarunek. Gdy tylko mi się to udało podałam mu fioletowe pudełko i zagryzłam wargę. Nie wiedziałam czy będzie się mu podobać.
Chłopak podał mi prezent i puścił oczko. – Ty pierwszy – zarządziłam i wstrzymałam oddech kiedy Justin powoli odwijał papier.

W środku była książka ‘Sekrety 50 Twarzy Greya dla Prawdziwego Faceta’ taki mój mały żarcik. Chłopak popatrzył na mnie z dezaprobatą i prychnął pod nosem, ale widziałam iskierki rozbawienia w jego oczach. To jednak nie było wszystko. Pod książką, znajdowało  się pudełko zawierające jeden z najtrudniejszych do zdobycia miniaturowy model samochodu. Był wyjątkowy, ponieważ konstruktor zadbał o każdy, nawet najmniejszy detal. Sama nie znałam się na autach i pewnie nie wpadłabym na to by kupić go Justinowi, ale powiedział w jednym z wywiadów, że kolekcjonuje modele samochodów. Byłam pewna, że tego jeszcze nie ma w swojej kolekcji, gdyż każdy z nich miał przypisanego właściciela i numer seryjny. A tak się składa, że mój tata miał znajomego, który zajmuje się sprzedawaniem takich małych cudeniek.

- O kurwa – powiedział chłopak, kiedy tylko uświadomił sobie co to jest i popatrzył na mnie zaszokowany. – Gdzie ty go znalazłaś? – zapytał, a oczy świeciły mu, jak dziecku w sklepie ze słodyczami.
Parsknęłam śmiechem, rozbawiona jego entuzjazmem. – Ma się te znajomości – rzuciłam i strzepnęłam niewidzialny pyłek z ramienia.
Justin pokręcił głową, z uśmiechem na ustach. – Jest idealny. Skąd wiedziałaś, że kolekcjonuję modele?
-Wspominałeś o tym, w jednym z wywiadów – odpowiedziałam, zgodnie z prawdą.
Chłopak poruszył brwiami. – Jesteś ukrytą belieberką? – zapytał z pewnym siebie uśmiechem, a ja pokręciłam głową.
- Znam twoje dwie piosenki, więc nie, nie jestem – oznajmiłam i pokazałam mu język.
Justin wzruszył ramionami i ponownie zaczął oglądać swój nowy, kolekcjonerski nabytek.
Kamień spadł mi z serca, już się bałam, że prezent może się mu nie spodobać.

-Otwórz swój – rzucił Justin i uśmiechnął się wskazując na czerwoną paczkę leżącą na moich kolanach.
Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam otwierać pudełko. Co ten człowiek, znów wymyślił?
- Ojej – udało mi się wykrztusić kiedy zobaczyłam co jest w środku. Srebrna bransoletka z kilkoma zawieszkami. Parsknęłam śmiechem kiedy zobaczyłam, że jedną z nich są maleńkie naleśniki i popatrzyłam na Justina.
-No co? – zapytał zdziwiony. – Robisz najlepsze naleśniki – oznajmił, a ja poczułam rozchodzące się po moim wnętrzu ciepło. – Zobacz dalej.
Zaintrygowana jego poleceniem rzuciłam okiem w stronę pudełka i rzeczywiście, było coś jeszcze. Jakaś koperta.
- Co to? – Popatrzyłam na Justina z pytaniem w oczach i wzięłam papier do ręki.
Chłopak uśmiechnął się tajemniczo. – Otwórz i sama sprawdź.

Nie zwlekając rozdarłam kopertę. W środku zobaczyłam bilet na skok ze spadochronem. Z otwartymi ustami popatrzyłam na roześmianą twarz Justina.
-Skoczymy razem – powiedział niemożliwie z siebie zadowolony, a ja ponownie zwróciłam wzrok na bilet. Byłam przerażona!
-Justin, ale ja się boję! – wykrzyknęłam.
Chłopak wzruszył ramionami. – No i co? Przecież będziesz ze mną.
Parsknęłam śmiechem. Gdyby to było takie proste. Przez chwilę między nami panowała cisza.
-No weź Claire, chociaż się nad tym zastanów – usłyszałam nagle.
Poczułam jak chłopak zbliżył się do mnie i przełożył moje włosy na jedną stronę. Przymknęłam powieki, gdy zaczął składać delikatne pocałunki na moim odkrytym ramieniu.
-Pomyśl o tym – wyszeptał i zbliżył usta do mojej szyi.
Pokiwałam delikatnie głową.

-Tak sobie myślę, nawet się dzisiaj porządnie nie przywitaliśmy – stwierdził chłopak i złapał za mój podbródek, kierując go w swoją stronę.
Musnął moje usta i zjechał swoimi rękami na moje biodra. – Tęskniłem za tobą – powiedział przesuwając swoje wargi na mój policzek i delikatnie sadzając mnie na swoich kolanach.
Przeniosłam dłonie na jego twarz i spojrzałam mu w oczy. – Jak mógłbyś nie tęsknić? Przecież jestem taka cudowna – odpowiedziałam z rozbawieniem. Chłopak parsknął śmiechem i przyciągnął mnie do pocałunku.

A później się witaliśmy. Długo i namiętnie. 
____________________________________________________________________________

Yeeeeah udało mi się skończyć rozdział! Miał być wcześniej, ale wiecie jak to jest - w wakacje człowiek jest mniej zorganizowany niż w roku szkolnym. Co do następnego to nie wiem kiedy się pojawi, ale mam już na niego pewien pomysł. Chcecie scenę +18 czy nie? To zależy od Was. 
Jeśli macie jakieś pytania to piszcie ask i twitter jest do Waszej dyspozycji :)
Prosiłabym, aby każdy kto czyta ten rozdział skomentował go. Chociażby słowem 'czytam' - chce wiedzieć ile Was jest, bo opowiadanie jest już praktycznie w końcowym etapie. 
Pracuję nad nowym projektem, ale do jego publikacji jeszcze daleko. Może niedługo zdradzę Wam fabułę? ;) 
Dziękuję Wam za wszystkie komentarze i wyświetlenia - to naprawdę budujące :) 

Wygraliśmy w konkursie na blog miesiąca na http://spisfanfiction.blogspot.com/ !!! 
Dziękuję, dziękuję, dziękuję!!! <3

PS. Panno sekjut. z bloga http://love-is-hard-baby.blogspot.com/ , kiedy będzie rozdział?! Ja tu usycham! :D

niedziela, 3 sierpnia 2014

Rozdział XXIII "Co dać człowiekowi, który ma wszystko?"


- Myślałaś, że się kurwa nie dowiem?! – krzyknął
Justin, a ja podskoczyłam, nieprzygotowana na atak z jego strony. – Co to jest za kutas?!
Przymknęłam oczy i z jękiem rzuciłam się na łóżko.
Znowu mnie kontroluje i bezpodstawnie oskarża. W co ja się wplątałam?
-Gdybym nie była zmęczona zaczęłabym się śmiać – powiedziałam zrezygnowana i opadłam na poduszki.Zachowanie Justina dawno przekroczyło granicę ‘kumpli do pieprzenia’. Jego wieczne wyrzuty zaczynały mnie irytować. Niby jest zazdrosny, ale nie wiem czy to z powodu tego, że zależy mu na mnie, czy po prostu nie lubi się dzielić i znając moje szczęście odpowiedź numer dwa jest bliższa prawdzie.
-Claire, daje słowo, że za chwilę wsiądę w samolot i znajdę cię w tym pieprzonym Seattle, jeśli nie powiesz mi co to za frajer na tym zdjęciu? – usłyszałam.
Był zły, ale to żadna nowość. Lata obcowania w półświatku showbiznesu, mogły nadszarpnąć jego psychikę.
Ziewnęłam i podrapałam się po głowie próbując wymyślić najprostsze wyjście z sytuacji. Mogłabym po prostu powiedzieć mu prawdę, ale znając jego charakter mógł mi nie uwierzyć i zrobić coś głupszego niż zazwyczaj.
-Wejdź w osoby, które obserwuje na insta i znajdź Archera – w końcu powiedziałam i przymknęłam powieki, rozkoszując się chwilową ciszą.
-Po co? – zapytał zdezorientowany, a ja głęboko westchnęłam.
-Po prostu to zrób, Justin. A teraz, przepraszam, ale idę spać – oznajmiłam i rozłączyłam się.
Położyłam telefon na szafce nocnej, a następnie wygodnie ułożyłam na poduszce.
Pięć minut później, kiedy byłam już w półśnie, usłyszałam wibrację. Z jękiem podniosłam telefon i
odebrałam wiadomość od Justina. 
                                   Przepraszam ;(
                                   Wybaczysz mi?
                                       (załącznik)
Uśmiechnęłam się pod nosem i ponownie rzuciłam na poduszki. Problem rozwiązany.
                                         ***
-No pomóż mi do cholery – powiedziałam maksymalnie zirytowana.
Od dwóch godzin chodziliśmy po galerii próbując znaleźć jakiś prezent dla Justina. Zdradziłam Archerowi, że mój kumpel jest obrzydliwie bogaty, więc prezent nie może być banalny.
-Może po prostu wskocz w jakąś seksowną bieliznę, owiń się kokardką i pozwól mu decydować – rzucił spokojnie Archer przeglądając jakieś idiotyczne koszulki. Na jego słowa przewróciłam oczami i prychnęłam<i>. O tak, jemu to by się spodobało.</i>
- Archer, to nie może być nic banalnego, mówiłam ci już. – Wzięłam głęboki wdech i próbowałam coś wymyślić, ale nic nie przychodziło mi do głowy. <i>Co dać człowiekowi, który ma wszystko? </i>Pokręciłam głową, zupełnie zrezygnowana. Nagle pomysł Archiego przestał być taki głupi.
- Nie możesz kupić mu czegoś, nie wiem, zabawnego? – zapytał w końcu Archer i podrapał się po głowie. – Ile w ogóle ten koleś ma lat?
- Dwadzieścia dwa - powiedziałam, nie do końca pewna swojej odpowiedzi.
Archer przewrócił oczami. – Kumple od pieprzenia – wymamrotał pod nosem i zaczął przyglądać się
jedwabnemu sweterkowi, który prawdopodobnie przypadł mu do gustu, bo jego oczy przybrały radosny wyraz.
- Ten zabawny prezent to może być całkiem niezły pomysł – wymamrotałam i mimochodem przygryzłam wargę. – Justin , jest jak duży dzieciak, więc jakaś głupota może się mu spodobać – oznajmiłam.
-A więc ma na imię Justin, tak? – Archer spojrzał na mnie unosząc brwi, a ja mentalnie uderzyłam się w twarz. Pokiwałam głową i poprawiłam włosy.
-Chodź, kupię sobie to cudo i wejdziemy obok – zarządził chłopak i nie czekając na mnie popędził do
kasy z zielonym sweterkiem na ramieniu. Pokręciłam tylko głową i udałam się do wyjścia.
                                          ***
-Naprawdę myślisz, że kupiłabym mu coś takiego? - zapytałam rozbawiona.
Archer trzymał w rękach zielone...kąpielówko-szelki?  - Co to w ogóle jest? - zaśmiałam się kiedy Archer pokazał mi tył tego cudeńka i poruszył zabawnie brwiami. - O Boże, czy to stringi?
Popatrzyliśmy na siebie z Archerem i wybuchneliśmy śmiechem.
- Dobra, to chyba przesada - powiedział chłopak i odłożył ten dziwny gadżet, nadal trzęsąc się ze śmiechu. W mojej głowie pojawiła się wizja Justina w tym uroczym wdzianku przez co ponownie zaczęłam się śmiać. Archer popatrzył na mnie z uśmiechem.
- Dobra Claire, idziemy stąd. Znajdziemy coś w internecie - rzucił i złapał mnie za rękę.
- Archie, ale ja nawet nie mam pomysłu. - Pokręciłam głową i ruszyłam za nim. - Mamy mało czasu, a ja jestem w ciemnej dupie.
- Zostaw to mnie mała. Archer, król zakupów coś znajdzie dla twojego kochanka - usłyszałam od mojego przyjaciela.
Popatrzyłam na niego morderczym wzrokiem. - Zamknij się - rzuciłam, a on parsknął śmiechem.
- Claire ma kochanka - naśmiewał się ze mnie, a ja zmroziłam go spojrzeniem. - No co, może nie mówię prawdy? - zapytał z irytującym uśmieszkiem na ustach.  Uderzyłam go w ramię i ruszyłam przed siebie.
- Zaczekaj kochanie - powiedział rozbawiony Archer i zrównał ze mną tempo.
Przewróciłam oczami i razem udaliśmy się do domu mojej matki.
                                           ***
- Tak, mamo - odpowiedziałam znudzona na pytanie o treści "Masz jakiś kontakt ze swoim ojcem" i obserwowałam jak mama chodzi w dwunastocentymetrowych szpilkach po kuchni. "Robiła" kolację, co w jej świecie znaczyło, że wykładała kupione wcześniej jedzenie na talerz. Przewróciłam oczami na jej lenistwo. To nie tak, że nie umie gotować. Po prostu uważa się za zbyt ważną, by wykonywać tak przyziemną czynność jak gotowanie.
- Masz dla niego jakiś prezent? - zapytała pozornie niezainteresowana, ale wiedziałam, że umiera z ciekawości. Była zazdrosna. Chciała wiedzieć czy prezent , który dostanie ojciec jest bardziej wartościowy niż jej.
- Ponownie tak, mamo - powiedziałam i ziewnęłam, czekając na posiłek.
Kobieta posłała mi ponaglające spojrzenie, a ja westchnęłam.  - Tato dostanie złoty zegarek. Wiesz jak uwielbia zegarki - oznajmiłam i zajęłam się jedzeniem mojego posiłku.
Mama usiadła przede mną, chyba zadowolona z odpowiedzi. Zegarek był wygodną i całkiem bezpieczną alternatywą. Tato ma w swojej kolekcji całe mnóstwo Rolexów i innych drogocennych świecidełek, ale lubi dostawać nowe. Jest zupełnym materialistą.
Natomiast moja mama sprawia tylko wrażenie osoby dla której liczą się tylko pieniądze. W rzeczywistości jest kochaną i wrażliwą kobietą, która była beznadziejnie zakochana i straciła wiarę w miłość.
Całe życie modliłam się, aby nie być w takiej samej sytuacji jak ona i popatrzcie na mnie. Facet, którego kocham chce mnie tylko pieprzyć. Nic dla niego nie znaczę. Przypadek? Nie sądzę.

 ***

- Justin, nie wiem kiedy przylecę - powiedziałam do monitora i zrobiłam smutną minkę.
Od dwóch godzin rozmawiam z Justinem na skypie. Najpierw zachciało mu się jakiś sex-telefonów (co nie powiem, było przyjemne), a później tak się napalił, że kazał mi wracać. Próbowałam tłumaczyć mu, że są święta i to czas spędzania czasu z rodziną, ale on oczywiście nie chciał przyjąć tego do wiadomości.
- Claire, kochanie, nie siedź tam tak długo. Przyjedź w pierwszy dzień świąt - prosił. Westchnęłam.
Ponownie zachowywał się jak dziecko.
- Przyjadę zaraz po świętach - oznajmiłam pewnym głosem, a on przeklną pod nosem. Parsknęłam śmiechem, patrząc na jego niezadowoloną minę. - dlaczego w ogóle chcesz żebym tak szybko przyjechała? Nie wyjechałeś do domu? - zapytałam autentycznie zaciekawiona. Podobno Justin ma wspaniałe kontakty z rodziną.
- Nie, nie wyjechałem - rzucił ze zirytowaną miną, a następnie wziął głęboki wdech. - Brakuje mi Ciebie, Claire - oznajmił i popatrzył na mnie tymi swoimi cudownymi oczami, a ja poczułam jak moje serce zaczyna morderczy bieg.
______________________________________________________________
Przepraszam, że taki krótki.
Przepraszam, że tak późno.
Przepraszam, że nie informuję. (Jak tylko będę w domu to to zrobię)
Przepraszam, że są błędy.