wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział X „Jesteś taka urocza kiedy się złościsz”

Kolejny dzień przywitał mnie lekkim pulsowaniem skroni. No cóż, niecodziennie wypijam pół butelki wina, sama… Zignorowałam ból wiedząc, że jest on moją karą za naiwność i nazwijmy rzeczy po imieniu – puszczanie się. No dobrze, może przesadziłam...ale zdecydowanie byłam sobą rozczarowana. Jak mogłam się z nim przespać? Do tego dwukrotnie. Cholera, on mnie na własnym blacie kuchennym tentego…  Z drugiej strony, pan B. był uosobieniem seksu, więc nie wiem czy któraś laska mogłaby się mu oprzeć. Z tego co wiem to same wskakiwały mu do łóżka. Biorąc to pod uwagę myślę, że długo się powstrzymywałam. Wręcz sobie kurde, za to medal, latawico -  odzywa się podświadomość, ale ja pokazuje jej środkowy palec i grzecznie każe się jej schować. W głębi duszy jednak, wiem że ona ma rację. Nie powinnam ulegać Justinowi.
Ignorując swoje myśli wychodzę z łóżka i kieruje się do łazienki w celu porannej toalety. Około pół godziny później siedzę w kuchni i popijam herbatę. Dopiero w tym momencie postanawiam sprawdzić swój telefon, który po smsie Justina wyciszyłam. Dostrzegam dwie nowe wiadomości i jedno nieodebrane połączenie. Jedna wiadomość jest od Seana, który pyta czy wszystko u mnie w porządku i czy dojechałam bezpiecznie. Jest taki kochany…. Druga wiadomość i połączenie są od Justina. Kasuje połączenie i przez chwilę waham się czy aby nie zrobić tego z smsem, ale ciekawość jest silniejsza. Drżącym palcem klikam ‘otwórz’. 
Śpisz już?! No nie żartuj Claire! W sumie to korzystaj ze snu, bo kiedy do ciebie wpadnę niewiele będziesz go miała :P  
Czuję nadchodzący atak furii. Powoli odkładam telefon na stolik i biorę uspokajające wdechy i wydechy. Wdech i wydech, wdech i wydech. Oddychaj jak w szkole rodzenia… Po chwili czuje się już lepiej, ale nadal czuje gniew. Tak, gniew jest lepszy niż rozczarowanie. Ten facet to totalny cham i prostak. Nie żebym nie wiedziała tego wcześniej, no ale… jejku, ciężko mi zebrać myśli. Nie zamierzam mu odpisywać, o nie. 
Szybko piszę do Seana, że wszystko było w porządku i dziękuję za troskę, a następnie zbieram się na uniwersytet. Staram wyprzeć z myśli Justina, ale to okazuje się naprawdę trudne. Kurde, dla tego faceta jestem tylko rzeczą. Mam dla niego wartość taką jak dmuchana lala, z tą różnicą, że ja mogę krzyczeć jego imię. Dlaczego, nie mogę o nim zapomnieć? Może to przez jego hipnotyzujący wzrok, który przeszywa mnie i rozpala do czerwoności, albo to wina jego grzesznych ust, które wyginają  się w seksownym uśmieszku i zapraszają do nieprzyzwoitej zabawy.. Może to jego głos, albo niegrzeczne słowa, które wyrzuca z siebie. Nie wiem. Jedyne czego jestem pewna, to to, że nie potrafię o nim zapomnieć. O nim i intymnych, gorących chwilach które razem dzieliliśmy. Przeczesuje włosy w geście irytacji. Nie myśl o nim. Musisz skupić się na nauce i swoim wykształceniu, a nie na cielesnych igraszkach – gdera podświadomość, a ja pierwszy raz przyznaję jej rację. 
***
Czas na uniwersytecie szybko mi minął. Zanim zdążyłam się zorientować byłam już na lunchu z nowopoznaną dziewczyną z literatury, Jasmine. Opowiedziała mi trochę o sobie i poplotkowałyśmy o ludziach na uniwersytecie. W sumie to ona plotkowała, ja tylko słuchałam – przecież nie znałam nikogo. Wbrew pozorom spędziłam miło czas i nie myślałam o moich dziwnych, miłosnych problemach. Później, zanim się obejrzałam byłam już w moim mieszkaniu. Zajrzałam do lodówki w której standardowo świeciło pustkami i postanowiłam wybrać się na jakieś zakupy. Zanim zdążyłam wyjść zadzwonił mój telefon. 
-No hej mamo – powiedziałam po odebraniu. 
- Cześć kochanie. Jesteś po zajęciach? – zapytała moja rodzicielka. 
- Tak mamo. Właśnie jadę na zakupy, kupiłam samochód – mówię i otwieram drzwi. Trzymam telefon między uchem, a ramieniem i zabezpieczam mieszkanie. 
- O to cudownie, kiedy? – pyta z umiarkowanym zainteresowaniem. Wiem, że zależy jej na mnie, ale nie wykazuje zbytniego zainteresowania moim życiem. Dużo pracuje. Kiedyś mi to przeszkadzało, ale teraz jestem z tego zadowolona. Mama wychowała mnie sama. Poznała ojca na jakiejś imprezie firmowej. Ona – zgrabna i urocza sekretarka, on – przystojny i bogaty prezes jakiejś współpracującej firmy. Historia jak z filmu, nic dziwnego, że byli sobą zainteresowani. Przez jakiś czas spotykali się potajemnie, ale ojciec w końcu stwierdził, że potrzebuje kobiety z ‘wyższych sfer’. Dowiedział się, że mama jest w ciąży i obiecał, że pomoże w moim wychowaniu. Nigdy nie ukrywał tego, że ma córkę, ale też otwarcie tego nie przyznawał i nie ‘chełpił’ się tym. No cóż, jego problem. 
- Wczoraj. Wyślę ci zdjęcie, albo wejdź na instagrama, to będziesz mogła je zobaczyć – odpowiadam i wychodzę na zewnątrz. 
- Dobrze Claire. Podoba ci się uniwersytet? 
- Tak mamo. Zajęcia są ciekawe, ludzie mili, nie jest źle. A co u ciebie? – pytam i wsiadam do samochodu kontynuując rozmowę. 
***
Zakupy udaje mi się skończyć w rekordowym czasie 15 minut. Wzięłam tylko najpotrzebniejsze produkty i wróciłam do swojego mieszkania. Po rozmowie z mamą postanowiłam zadzwonić do moich przyjaciół z rodzinnego Chicago. Tęskniłam za nimi. Byliśmy zgraną paczką, ale każdy poszedł w swoją stronę wybierając uniwersytet w innej części kontynentu. Po krótkim namyśle wybrałam numer Archera. 
- Claire ! – krzyknął do słuchawki kiedy odebrał. – Dlaczego się nie odzywałaś frajerko? – zapytał z wyrzutem w głosie. Archer był najwspanialszym facetem na świecie. Zabawny, inteligentny, uroczy i oczywiście gorący. Niestety, jak to zwykle bywa z takimi wspaniałymi kąskami, był gejem. Kobiety mogły obejść się smakiem. 
- Przepraszam Archie, ale wiesz jak to jest, przeprowadzka, nowej miejsce, milion spraw – odpowiedziałam. – Poza tym, ty też nie zadzwoniłeś. 
- Wiem skarbie, przepraszam, ale jak mówiłaś, przeprowadzka i te inne gówna. Uniwersytet i tak dalej. No, ale opowiadaj. Co u ciebie?
Oczywiście powiedziałam mu o wszystkim co działo się u mnie w tym czasie. Pominęłam tylko sprawę z Justinem – to nie była rozmowa na telefon. Przed rozłączeniem się ustaliliśmy, że spotkamy się w święta w Chicago i narobimy stracony czas. 
***
Oglądałam właśnie nowy odcinek „Czystej krwi”, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Odrobinę zmieszana spojrzałam na zegarek 21.15. Trochę późno na wizyty. Nagle mnie oświeciło – to mógł być Justin. Przez chwilę myślałam czyby nie udawać, że nikogo nie ma w domu, ale stwierdziłam, że to zły pomysł. Musiałam zakończyć to raz na zawsze i to był najlepszy moment. Zdeterminowana podeszłam do drzwi i otworzyłam je na szerz. Na chwilę mnie zamurowało. Przede mną stał Justin z bukietem czerwonych róż w rękach. Zamrugałam zdziwiona oczami. Justin Bieber stoi przed moimi drzwiami z kretyńskim uśmiechem na twarzy i bukietem róż w rękach, przecież to absurd!
- Hej skarbie, wpuścisz mnie? – zapytał rozbawiony i bez mojego pozwolenia wszedł do środka zatrzaskując za sobą drzwi. Odłożył kwiaty na komodę i łapiąc mnie za biodra przyciągnął do siebie. 
Szybko wyrwałam się z jego uścisku i spojrzałam na niego gniewnie. – Co ty tu robisz? 
-Nie odpisałaś mi, więc postanowiłem wpaść i sprawdzić co się dzieje – odpowiedział gładko i szeroko się uśmiechnął. – No dalej Claire, nie mów, że się za mną nie stęskniłaś – wyszeptał i znów próbował mnie do siebie przyciągnąć. 
Zirytowana przewróciłam oczami. – Justin, daj mi spokój. Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. 
- Wcale nie musimy rozmawiać – powiedział, sugestywnie unosząc brwi i przejeżdżając językiem po górnych zębach. 
-Jeśli chcesz seksu to przykro mi, ale  musisz sobie znaleźć inną naiwną. Założę się, że cała lista uroczych panienek chętnie spełni twoje potrzeby – syknęłam. – Teraz wyjdź, bo nie mam ochoty spędzać z tobą czasu. 
- Od kiedy Claire? – zapytał z rozbawieniem w głosie – Jakoś ostatnio nie protestowałaś przed spędzaniem ze mną czasu. 
- Justin, daj sobie spokój – odpowiedziałam z rezygnacją w głosie. – Czego ty ode mnie chcesz? Na świecie jest tyle dziewczyn, znajdź sobie inną osobę do nękania. 
- Claire – powiedział i przysunął się do mnie. Znów byłam w potrzasku. Za sobą miałam ścianę, przed sobą jego. Justin podniósł rękę i delikatnie dotknął dłonią mojego policzka. Może to idiotyczne, ale brakowało mi jego dotyku. – Nie chcę innych, chce ciebie – wyszeptał i przycisnął swoje usta do zgięcia mojej szyi. 
- Justin, nie – powiedziałam pewnie. – Wcale mnie nie chcesz. Znajdź sobie kogoś innego do zaspokajania swoich potrzeb. 
Chłopak odsunął się, ze zirytowaniem przeczesał swoje włosy palcami i popatrzył na mnie z gniewem w oczach. – Gdybym cię nie chciał to nie biegał bym za tobą jak jakiś szczeniak, tylko od razu bym sobie odpuścił i znalazł sobie kogoś innego. – krzyknął. Przez moje ciało przeszedł dreszcz. Rany, on naprawdę był wściekły. Ale cholernie seksowny. 
Znów zbliżył się do mnie i złapał za moje nadgarstki przyciskając je do ściany. – Chce cię i kurwa będę cię miał – powiedział groźnie. 
Próbowałam się mu wyrwać, zyskać trochę dystansu, ale nic nie mogłam poradzić na dreszczyk podniecenia który czułam. 
Chwilę później usta Justina znalazły się na moich. Nawet nie próbowałam się mu przeciwstawiać – to i tak nic by nie dało. Ten chłopak robił ze mną to co chciał. Brał moje ciało w zupełne posiadanie. Pocałunek był agresywny i namiętny. Włożyłam w niego całą złość, którą czułam. Justin puścił moje nadgarstki, złapał mnie za biodra i oderwał ode mnie usta. – Też za tobą tęskniłem Claire – wyszeptał mi do ucha, a następnie uniósł do góry. Oplotłam nogami jego biodra, a dłonie wplątałam w jego włosy. Justin ruszył do sypialni. Wiedziałam co za chwilę się zdarzy, ale nie protestowałam. Przez chwilę moje myśli były zamroczone przez podniecenie. 
***
- Uznaj to za pożegnalny seks – powiedziałam zmęczonym głosem kiedy skończyliśmy. Leżałam na brzuchu wykończona i bądźmy szczerzy, obolała. 
Usłyszałam kpiący śmiech Justina za sobą, a chwilę później jego ręka znalazła się na mojej tali. – Nie wydaje mi się – odpowiedział z rozbawieniem w głosie. – Jest tyle rzeczy, które chciałbym z tobą zrobić – zanucił i pocałował mnie w ramię. 
Przewróciłam oczami, ale nie skomentowałam jego wypowiedzi. Głupi, seksowny idiota. 
- Nie wychodzisz? – zapytałam.
- Wyrzucasz mnie? – odpowiedział pytaniem na pytanie i odwrócił mnie w swoją stronę. Na jego twarzy malował się kpiący uśmiech. 
- Po prostu pytam. Gdybym cię wyrzuciła…bądźmy szczerzy i tak byś nie wyszedł – stwierdziłam na niego z udawanym uśmiechem. 
- Trafna uwaga Claire. Nie, nie wychodzę. Lubię z tobą spać jesteś taka mięciutka – oznajmił z rozbawieniem w głosie i uszczypnął mnie w pupę. 
- Według ciebie jestem gruba? – zapytałam urażona i popatrzyłam na niego z mordem w oczach. 
- Gruba nie, ale taka pulchniutka – odpowiedział jeszcze bardziej rozbawiony. 
Wściekła usiadłam na łóżku i szybko zakryłam się kołdrą, kiedy tylko zauważyłam, że jego wzrok kieruje się na mój odsłonięty biust. – Pulchniutka ? – on sobie żartuje? Teraz ten idiota przegiął. 
- Claire, nie denerwuj się – zaśmiał się widząc moją minę. 
Uderzyłam go pięścią w klatkę. – Jesteś takim idiotą Bieber! – krzyknęłam i jeszcze raz go uderzyłam. 
- Ał, ał – zrobił minę dziecka i potarł ‘bolące’ miejsce. Taa, pewnie nawet tego nie poczuł, idiota jeden. Chciałam uderzyć go jeszcze raz, ale złapał mój nadgarstek i przycisnął do łóżka. 
- Jesteś taka urocza kiedy się złościsz – oznajmił i przycisnął swoje usta do moich. 

__________________________________

Hej, hej, hej ! Dziękuję za wszystkie wyświetlenia i komentarze! Nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział, ale postaram się do końca roku go dodać :)
Korzystając z okazji życzę Wam wszystkiego najlepszego z okazji świąt Bożego Narodzenia ! :)
Trzymajcie się ciepło :) 
Bootylicious 
PS. Nowa płyta Jusa jdfsdhbvkd <3 ;) 
PS2. Przepraszam za błędy - rozdział niesprawdzony !


sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział IX "Dobranoc kochanie"

Reszta weekendu minęła mi na czytaniu i powtarzaniu materiału, który już zdążyliśmy przerobić na zajęciach. Z racji tego, że nie było go wiele, szybko się z tym uporałam. Wymieniłam kilka smsów z Justinem i dowiedziałam się, że zaczyna pracę nad nową płytą. Pisał, że będzie miał strasznie mało czasu, ale że wpadnie do mnie niedługo. Może i byłam idiotką, ale strasznie się ucieszyłam. Mimo, że był skończonym palantem, lubiłam spędzać z nim czas. 
Poniedziałek nadszedł zdecydowanie za szybko. Po wypiciu mocnej herbaty popędziłam na przystanek by móc dostać się na uniwersytet. Moje wykłady zaczynały się od 10.30, ale chciałam jeszcze wpaść do biblioteki. 

Zdecydowanie podróże publicznymi środkami transportu nie należały do przyjemnych. Autobusy były pełne hałaśliwych studentów, którzy zupełnie z nieznanych dla mnie powodów postanowili iść na uniwersytet. Siedząc w fotelu obok chłopaka z nastroszonymi, farbowanymi na niebiesko włosami i słuchającym muzyki na słuchawkach, tak głośno, że miałam możliwość dowiedzieć się, że jest fanem black metalu, postanowiłam, że kupie sobie samochód. To byłoby najlepsze wyjście z tej sytuacji. Myślałam o tym wcześniej, ale nigdy nie mogłam się zdecydować. Miałam pieniądze, tzn. mój ojciec je miał i co miesiąc wpłacał mi „kieszonkowe” na konto. Chyba myślał, że dzięki temu nadrobi stracony czas i może zacznę z nim normalnie rozmawiać, bez grymasu na twarzy. Tak jakby drogie prezenty i pieniądze miały mi zastąpić ojcowską miłość i zainteresowanie w czasie kiedy byłam dzieckiem. Niedoczekanie jego. Postanowiłam o tym nie rozmyślać i skupić się na wyobrażeniu wymarzonego samochodu. Miałam kilka wizji jego idealnego wyglądu, ale wiedziałam, że jestem niedoświadczona w tych sprawach i pewnie jakiś sprytny sprzedawca wciśnie mi jakiś bubel. 

Wysiadając z autobusu poczułam jak jakiś koleś klepie mnie w tyłek i to przelało czarę goryczy. Postanowiłam, że zaraz po zajęciach udam się do jakiegoś komisu samochodowego. 

***
Nie uśmiechało mi się samej wybierać auta. Na szczęście na pomoc przyszedł mi Sean. Powiedział, że chętnie doradzi mi w sprawie modelu itp. gdy do niego napisałam. Umówiliśmy się, że zaraz po wykładach Sean po mnie przyjedzie i tak też zrobił. 
Podczas podróży czułam dystans między nami. Może Seanowi było głupio przez ten pocałunek? Nie żartował, nie pytał o nic…
-Sean. – zwróciłam jego uwagę, a on zerknął na mnie. – Jeśli chodzi o to..
- Claire, spoko – przerwał mi i lekko się uśmiechnął. – Jesteśmy przyjaciółmi, tylko. Rozumiem. Wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- Naprawdę? – zapytałam. Czułam się odrobinę winna. Bardzo lubiłam Seana, ale nie chciałam tworzyć z nim związku. Oczywiście, skoro w twojej głowie jest cały czas boski Justin – szepnęła podświadomość.  Pokręciłam głową, próbując wyrzucić z głowy tę myśl. Tu nie chodziło o niego. A może jednak chodziło? – Naprawdę bardzo sobie cenię twoją przyjaźń – wyszeptałam i uśmiechnęłam się nieśmiało. 
- Ja też cenie sobie twoją. – uśmiechnął się. – Jak na studentkę prawa jesteś całkiem spoko – oznajmił i puścił mi oczko. 
- Całkiem spoko? – zapytałam rozbawiona, a on przytaknął. 
Reszta podróży nie była już tak niezręczna. Sean opowiadał mi różne śmieszne historyjki ze swojego życia. Zdecydowanie był szaloną osobą – średnio co trzydzieści sekund wybuchałam śmiechem. Przez chwilę zupełnie zapomniałam o Justinie. 
***
Po odwiedzeniu kilku auto-komisów i obejrzeniu masy zupełnie nietrafionych w mój gust modeli samochodów znalazłam perełkę. Cudownego, turkusowego garbusa. Sean otaksował go wzrokiem i stwierdził, że „szału nie ma, ale może być”. Ja uważałam, że jest przepiękny, idealny, super, ekstra, retro itp. itd. Zapłaciłam należne pieniądze nieco dziwnemu sprzedawcy, który bez przerwy patrzyła na mój biust i wreszcie obracałam w dłoni kluczyki do mojego pierwszego, własnego samochodu. Byłam niesamowicie zadowolona. 
- Trzeba to opić! – wykrzyknął Sean, kiedy wyszliśmy na zewnątrz i z uśmiechem na ustach zaproponował, abyśmy wybrali się do jakiegoś pubu. Byłam odrobinę sceptyczna, ale Sean potrafił być bardzo przekonujący.

Umówiliśmy się, że o 20.00 spotkamy się w H&F. Sean miał zadzwonić do Lany, Angie i chłopaków z zapytaniem czy nie chcieliby pobalować z nami. Nie byłam pewna co do ich decyzji, (na Boga, był dopiero poniedziałek!) ale cała ekipa odpowiedziała z wielkim entuzjazmem na nasze zaproszenie. Podjechałam moim uroczym, słodkim autkiem pod moje mieszkanie. Wyszłam na zewnątrz i przez chwilę podziwiałam to cudo. Kochałam klasyczne samochody. Do tego ten kolor, który błyszczał w wieczornym słońcu. Byłam totalnie oczarowana moim nowym nabytkiem. Z samozadowoleniem wpadłam na szatański plan. Wyjęłam mój telefon i zrobiłam zdjęcie, a następnie wstawiłam je na instagrama. A co, lansik musi być. Jejku, czasem zaskakiwała mnie moja głupota i pustota. Spojrzałam na zegarek i otworzyłam szerzej oczy. 18.54. Kurde muszę biec do domu i się przygotować. 
***
W różowych szpilkach, szarej koszulce, skórzanej kurtce i spodniach wysiadłam z mojego pięknego, turkusowego autka. Pod klubem było nieco mniej tłoczno niż w weekend, ale nadal przy oficjalnym wejściu tłoczył się spory tłum. Ci ludzie nie mają co robić w domu? – zapytałam siebie w myślach i potrząsnęłam głową. Sama tu jesteś, frajerko – odpowiedziałam sobie. Nieważne. 
Lana i Angie stały przy tylnym wejściu i zaczęły machać i szczerzyć się kiedy tylko mnie zobaczyły.
- No i gdzie to cudo? – zapytała roześmiana Lana i przytuliła mnie na powitanie.     
-Stoi na parkingu. Musiałam je zostawić, niestety – odpowiedziałam ze smutną minką. 
Angie roześmiała się i przyciągnęła mnie do uścisku. – Hej Pinky! Świetnie wyglądasz.
- Pinky? – zapytałam z uśmiechem. – Dlaczego Pinky? 
- No przez buty, laska! – oznajmiła z miną znawcy. – Są tak neonowe, że widziałam je z daleka. 
- Ej nie śmiej się. One są urocze – powiedziałam lekko obrażona. Po chwili jednak parsknęłam śmiechem.  Miała rację – buty było widać z daleka, ale co mogłam na to poradzić? Kochałam neonki!
-Wchodzimy? – zapytała Lana. Angie i ja, zgodnie przytaknęłyśmy głowami.
***
Standardowo zajęłyśmy miejsca w loży. Chłopaków jeszcze nie było, co odrobinę mnie zdziwiło – to przecież kobiety zawsze się spóźniają… 
- Co pijecie? – zapytałam dziewczyn wstając z miejsca. – Dzisiaj ja stawiam. 
- To co zawsze – oznajmiła Lana i uśmiechnęła się do mnie. 
Udałam się do baru. Czułam jak ciężki bit przenika do mojego ciała. Zamówiłam dwa mojito i soczek pomarańczowy dla mnie (byłam kierowcą, nie mogłam pić) . Kiwałam się jak pingwin w rytm muzyki i obserwowałam tłum. To co zawsze – napruci ludzie, ocierający się o siebie, ewentualnie liżący się lub coś podobnego, standard w klubie. Zapłaciłam barmanowi i nie bez problemu zabrałam nasze zamówienie. Cały czas bałam się, że ktoś mnie popchnie i trunki się wyleją. Na szczęście dotarłam do dziewczyn bez przykrych przygód. 
- Soczek? – zapytała zaszokowana Lana i wskazała na moją szklankę. – Żartujesz sobie?
- Lana, ja prowadzę, nie mogę pić – odpowiedziałam. 
Lana podniosła brwi do góry i popatrzyła na mnie z miną ‘ serio?’, ale nie powiedziała już nic więcej.
- Dobra Pinky, pij ten swój soczek i idziemy na parkiet – oznajmiła Angie. – Czas pokazać które dziunie są królowymi parkietu i kręcą najlepiej swoimi boskimi tyłeczkami!
Popatrzyłyśmy na siebie z Laną i parsknęłyśmy śmiechem – Angie była czasem taka dziwna. 
- Z czego się śmiejecie? – zapytał Sean przysiadając się do nas. – Mike nie mógł przyjść, ale Alan powiedział, że może wpadnie później – oznajmił. 
- Pewnie Mike spędza czas ze swoją lady – powiedziała Angie z grymasem na twarzy. 
- Ta dziewczyna to totalna porażka – westchnęła Lana. 
- Dlaczego? – zapytałam lekko zdezorientowana. Zupełnie nie wiedziałam o co im chodzi. 
- Mike ma dziewczynę, ale ona jest z nim tylko dlatego żeby zrobić na złość Bieberowi – oznajmiła, a ja poczułam nieprzyjemny skurcz w brzuchu. Co?
- Idiotka – stwierdziła Lana. – Liczy na to, że on jeszcze zwróci na nią uwagę. 
- Byli razem? – zapytałam słabym głosem. 
- Nieoficjalnie. – powiadomiła mnie Angie. – To był tylko sex, spotkania w domu i tak dalej. Oficjalnie cudowny Justinek jest w związku z tą całą gwiazdką Gomez czy jakoś tam jej było, są idealną, szczęśliwą parą. W rzeczywistości Bieber śpi z kim popadnie, czasem „wiąże się” z jakąś laską na dłużej, ale zwykle nie trwa to więcej niż miesiąc. 
Poczułam jak robi mi się słabo, ale musiałam wiedzieć coś jeszcze. – Skąd to wiecie? 
Angie i Lana parsknęły śmiechem. 
- Mieszkamy tutaj nie od dziś. Znamy ludzi. Poza tym Justin często tu bywa, zazwyczaj z inną laską – oznajmił Sean. – Dobrze, że wtedy go olałaś. – złapał mnie za rękę i lekko uścisnął. 
Taa olałam go, pewnie…. 
- Uderzał do ciebie? – zapytała Lana i puściła do mnie oczko. – To dziwne, że mu odmówiłaś, chyba byłaś pierwsza – zaśmiała się. 
- Nie wiem – odpowiedziałam. Nagle zrobiło mi się duszno i muzyka stała się zdecydowanie za głośna. – Bardzo was przepraszam, ale muszę już wracać. 
- Co? Już? Dlaczego? – zapytał zmartwiony Sean. – Dobrze się czujesz?
- Tak Sean jest super. – wymusiłam uśmiech. – Jutro mam zajęcia od rana. 
- Aha, ok – zaśmiał się chłopak. – To jedź do domu kujonie. Spotkamy się w sobotę. 
- Tak jasne – szybko powiedziałam. Pożegnałam się z wszystkimi uściskiem i udałam się w stronę wyjścia. Chciałam jak najszybciej wyjść z tej ciasnej przestrzeni i znaleźć się w domowym zaciszu. 
Znalazłam swoje auto na parkingu i ruszyłam w kierunku mieszkania. Starałam się powstrzymać łzy podczas podróży, bo nie chciałam spowodować wypadku. 
Będąc już w domu szybko zdjęłam z siebie ubrania i udałam się pod prysznic. Pod ciepłymi strumieniami wody wreszcie dałam ujście emocjom. Łzy popłynęły kaskadami i mieszały się z kroplami wody. Po chwili wyszłam spod prysznica i wytarłam się z miękki ręcznik wiszący na wieszaku. Zmyłam rozmazany makijaż i nago ruszyłam do sypialni po bieliznę i piżamę, idealną na takie sytuacje. Już ubrana udałam się do kuchni i z szafki wyjęłam czerwone wino. Nie trudniłam się szukaniem kieliszka – i tak nie był mi potrzebny. Zerknęłam na zegarek, dziesięć po dziesiątej. Mam jeszcze czas na zapijanie smutków. 
Usiadłam na kanapie, a w mojej głowie pojawiły się tysiące myśli. Jak mogłam być taką idiotką? To było zbyt piękne, aby być prawdziwe. Skąd w ogóle pomysł, że mogłabym być dla niego kimś wyjątkowym? Jestem taka naiwna. Wierzyłam, że chociaż trochę mu zależy. Łzy ponownie popłynęły z moich oczu, a ja nie zatrzymywałam ich. Popijałam wino prosto z butelki, siedząc na czerwonej kanapie w moim salonie. Musiałam wyglądać żałośnie. Sama, ze złamanym sercem. A może po prostu byłam rozczarowana? Przecież to niemożliwe żebym zakochała się tak łatwo… 

Usłyszałam dźwięk SMS’a i niechętnie ruszyłam do przedpokoju gdzie zostawiłam kurtkę. Z kieszeni wyjęłam telefon i odblokowałam go. Chociaż nie wiedziałam, że to możliwe, ale zaczęłam płakać jeszcze bardziej kiedy zobaczyłam treść wiadomości. 

Od: Justin 
Dobranoc kochanie ;**

_____________________________________________________

Na początek przepraszam. Wiem miałam dodać rozdział tydzień temu, później mówiłam o środzie, a dodałam dopiero dziś. Nie mam nic na swoją obronę - no może tylko to, że nie miałam ochoty, ani pomysły żeby coś napisać. Rozdział to taki 'zapychacz'. Nienajlepszy, ale po prostu brakuje mi weny. Dziękuję za wszystkie wejścia i komentarze. Mamy prawie dziesięć tysięcy odwiedzin!! aaaaa! <3 Kocham was wszystkich! <33
Trzymajcie się, 
Bootylicious