Kolejny dzień wlókł się niemiłosiernie. Po krótkim joggingu wzięłam prysznic, a następnie zjadłam śniadanie. Mam świra na punkcie EKO, więc na mój posiłek składał się świeżutki, wypieczony przeze mnie chleb (tak, tak, sama piekę chleb – nazwijcie mnie wariatką), posmarowany cieniutką warstwą masła, sałata itp. warzywa oraz dopiero co wyciśnięty soczek pomarańczowy. Od momentu zjedzenia przeze mnie śniadania czas zaczął wolniej płynąć, dosłownie. Zupełnie nie miałam pomysłu co mogłabym robić przez cały dzień. Przez chwilę pomyślałam czy aby nie zadzwonić do Seana, ale uznałam to za kiepski pomysł. Pomyślałby, że mi się podoba czy coś… Nie, lepiej nie. Znudzona do granic możliwości przebrałam się w wygodne legginsy, szary, długi t-shirt, i krótkie białe converse, a następnie wybrałam się na spacer po okolicy. Nie miałam kieszeni, więc wsunęłam sobie kilka dolarów, na wszelki wypadek, do stanika, a telefon trzymałam w ręce . W trakcie ‘przechadzki’ nabrałam ochoty na kawę, więc ruszyłam w stronę Starbucks’a z zamiarem kupienia sobie gorącego napoju. Grzecznie stanęłam w kolejce i czekałam na swoją kolej. Kiedy w końcu stanęłam przed kasą zobaczyłam znudzoną dziewczynę, która poprosiła o moje zamówienie. Zażyczyłam sobie Caramel Macchiato, które uwielbiałam. Z parującym kubkiem udałam się do wolnego stolika. Chciałam zabić nudę i popatrzeć na ludzi w kawiarni – tak w ramach rozrywki. Co innego mi pozostało? Gapienie się w sufit mojego mieszkania? Eh.. .moje życie jest takie nudne…
Po pewnej chwili ktoś się do mnie dosiadł. Jakiś facet, z ustawionymi do góry włosami, którego twarz zakrywały ciemne okulary. Kurwa, tylko nie Bieber – pomyślałam mimowolnie i westchnęłam. Skąd pomysł, że wielka gwiazdka mogła obok mnie usiąść? Już tłumaczę. Żaden normalny człowiek, nie siedzi w pomieszczeniu w okularach. Ani, żaden przeciętny zjadacz chleba nie może pozwolić sobie na złotego rolexa, który pysznił się na jego lewej ręce – takie tam drobne spostrzeżenie…
- Hej kochanie. Jak miło cię widzieć – powiedział zachrypniętym głosem i uśmiechną się pod nosem. Wow, to Bieber, zgadłam – punkt dla mnie. Jestem pieprzoną wróżką.
- Cóż, ja nie mogę powiedzieć o tobie tego samego – odpowiedziałam z ironicznym uśmiechem. – Czy naprawdę w tym lokalu jest tak mało miejsca? Musiałeś usiąść akurat tutaj? – zapytałam, unosząc jedną brew.
- Skarbie, nie denerwuj się tak – odpowiedział oblizując wargę. – Jesteś strasznie seksowna kiedy się złościsz, ale nie mam dużo czasu, a skoro już cię spotkałem to mam dla ciebie pewną propozycję – oznajmił i wygodnie rozparł się na krześle.
- Ty masz dla mnie propozycję? – zapytałam zdziwiona. - To bardzo ciekawe… – zaczęłam spokojnie i potarłam delikatnie moje wargi. – Poczekaj, niech pomyślę… - udałam, że głęboko się nad czymś zastanawiam. – W tym momencie nie mam czasu, ale wpiszę rozmowę z tobą do terminarza na np. trzydziestego lutego… co o tym sądzisz? – zapytałam ze słodkim uśmieszkiem i upiłam łyk cudownej kawy.
- Oj niunia, niunia. Jesteś strasznie trudną osobą… - pokręcił rozbawiony głową. – Chociaż strasznie miło się ciebie słucha to nie mam zbyt wiele czasu – wiesz, wywiady, sesje zdjęciowe – życie gwiazdy – uśmiechnął się dumnie, a ja udałam ziewnięcie. – Jak już mówiłem mam dla ciebie pewną propozycję – zaczął - Chciałbym cię przelecieć i jedyne czego mi brakuje to twoje pozwolenie – powiedział to tak swobodnym tonem, że przez chwilę nie zrozumiałam o co mu chodzi.
Otworzyłam usta w zdziwieniu. Co? Że co on powiedział? Chce mnie co? On kurwa nawet nie zna mojego imienia, a wyskakuje mi z takim tekstem. To są jakieś jaja? Wkręt? Gdzie są pieprzone ukryte kamery?! Zamrugałam oczami.
- Kotku, zamknij usta, bo potraktuję to jako zaproszenie – oznajmił i uśmiechnął się szelmowsko.
Otwierałam i zamykałam usta, ale nie wiedziałam co powiedzieć – nie umiałam wypowiedzieć żadnego zdania. Pewnie wyglądałam jak ryba wyjęta z wody. A najgorsze było to, że swoim chamskim komentarzem i zachowaniem rozpalił we mnie jakieś nieznane wcześniej uczucie. Zignorowałam je jednak.
- Co? – udało mi się wykrztusić. – Czy ciebie pojebało Bieber? Od błysku fleszy straciłeś wszystkie szare komórki? – zapytałam zaszokowana i przejechałam ręką po moich dość długich włosach.
- Nie mów do mnie takim tonem skarbie – powiedział ze zirytowaną miną. – Podobasz mi się, ja podobam się tobie, więc w czym problem?
- Skąd pomysł, że mi się podobasz? – wybuchłam, ale szybko zamilkłam kiedy zorientowałam się, że nie jesteśmy sami w lokalu, a kilka osób patrzy na mnie co najmniej dziwnie. To trochę niezrozumiałe, że nikt nie rozpoznał Biebera, ale nie miałam czasu o tym myśleć. – Serio, twoje ego jest ogromne – dodałam już spokojniejszym tonem i pokręciłam głową z rezygnacją.
-Czy mam ci przypomnieć co się wczoraj zdarzyło? – zapytał z pewnym siebie uśmiechem, a ja mimowolnie się zaczerwieniłam. Wolałabym, aby nikt nigdy nie przypomniał mi to tym nieszczęsnym pocałunku. – Twój pocałunek powiedział mi wszystko, mała. Pragniesz mnie, a ja ciebie. Wydajesz się bardzo niewinna, ale to dla mnie żaden problem – oznajmił i oblizał usta.
Cholera te usta… Zamknij się idiotko! – uciszyłam swoje lubieżne myśli.
- Bardzo mi przykro, że odniosłeś takie wrażenie, ale byłam po prostu w szoku – powiedziałam nie patrząc na niego i zaczęłam się zbierać. – Jestem zaszczycona, że uznałeś mnie za idealną kandydatkę na twoją dmuchaną lalę, ale niestety nie mogę przyjąć twojej propozycji – oznajmiłam z ironicznym uśmiechem i szybko wyszłam na zewnątrz.
Niestety panu szanownemu Bieberowi taka odpowiedź nie wystarczyła, bo wyszedł za mną. Złapał mnie za rękę, a po mnie mimowolnie przeszedł przyjemny dreszcz. Cholera, mimo jego obcesowego tonu, strasznie mnie rozpalał. To bardzo, bardzo niebezpieczne i niestosowne.
- Nie myśl, że tak szybko mi uciekniesz – wyszeptał do mojego ucha i lekko zagryzł płatek.
Szybko wyswobodziłam się z jego uścisku i popatrzyłam na niego ze złością w oczach.
- Popatrz na mnie i powiedz, czy widzisz faceta, który łatwo się poddaje? – zapytał retorycznie i pogłaskał mnie po policzku, szybko zrobiłam krok do tyłu. – Oj niunia… tak dużo z tobą problemów.
- Skoro jestem taka problemowa to może daj sobie lepiej spokój, co? – zapytałam ze złością.
- Wiesz skarbie, lubię wyzwania – oznajmił pewny siebie. – Zostaw mi swój numer to umówimy się i obgadamy całą sprawę na spokojnie. W tym momencie trochę się śpieszę…
- Gówno mnie obchodzi, że się śpieszysz i w dupie mam tę twoją całą propozycję – odpowiedziałam cała czerwona z zażenowania i mocno zacisnęłam telefon w mojej dłoni – czemu nie założyłam spodni z kieszeniami, ani nie wzięłam jebanej torebki żeby schować telefon? – zapytałam się w myślach. Kurde, co we mnie wstąpiło? Nigdy nie odzywałam się tak niegrzecznie. Ten cały Bieber wyzwalał we mnie wszystkie negatywne cechy i emocje – palant.
- Och uwielbiam kiedy mi się tak stawiasz, ale jeszcze bardziej lubię… - złapał mnie za rękę i szybko pociągnął do jakiejś pustej uliczki – kiedy całkiem mi się oddajesz – wyszeptał i złapał mnie za biodra.
Próbowałam mu się wyrwać. Co on kurwa mać robił?! Chciał mnie zgwałcić, czy coś?
Przyparł mnie z całej siły do ściany, złapał moje dłonie w jedną swoją i przycisnął je nad moją głową. Swoją drugą ręką złapał mnie mocno za tyłek. Lekko ugiął kolana i na swoim kroczu poczułam jego nabrzmiałą męskość. Mój opór automatycznie osłabł kiedy zaczął delikatnie się o mnie ocierać.
Zaczął składać mokre pocałunki na mojej szyi.
- Widzisz skarbie.. – mówił pomiędzy nimi. – Kiedy tylko przejmuję kontrolę w pełni mi się oddajesz. Pomyśl o tych wszystkich możliwościach, które stoją przed nami otworem… - szeptał.
Myślałam, że moje biedne serce wyrwie mi się z piersi, a pieprzone motylki w moim brzuchu zaraz przebiją skórę i wylecą na zewnątrz. To było tak cholernie przyjemne. Niewłaściwe, ale tak cudowne, że mimowolnie jęknęłam.
Korzystając z mojej chwilowej niedyspozycji, Bieber wyrwał mi telefon z rąk i odsunął się ode mnie. Zaszokowana próbowałam złapać oddech i odzyskać moje szare komórki, które chyba mi się usmażyły. Przez chwilę Justin robił coś z moim telefonem, a sekundę później usłyszałam dźwięk dochodzący z jego kieszeni.
- Teraz ja mam twój numer, a ty masz mój – oznajmił zupełnie spokojnie i podał mi moją komórkę, którą szybko chwyciłam i przycisnęłam do piersi. Byłam totalnie zażenowana. Jak mogłam znów dać mu się omamić? No kurde mać, jak mogłam?! – Zadzwonię do ciebie niedługo. Mam nadzieję, że do tego czasu przemyślisz sprawę i odpowiedź na moją propozycję będzie pozytywna – dodał i dotknął palcami mojego policzka, po czym odwrócił się na pięcie i po prostu sobie poszedł.
Przez chwilę stałam w zupełnym bezruchu, nie mogąc uwierzyć w to co się właśnie stało. Ta cała sytuacja była co najmniej chora. A najgorsze było to, że nie mogłam pozbyć się tego pieprzonego uczucia podniecenia w moim ciele. Jak on mógł doprowadzić mnie do takiego stanu i… i sobie kurde pójść… tak po prostu. Miałam ochotę krzyczeć z frustracji. Co za skończony cham, kretyn, kutas, dupek… eh… zacisnęłam pięść. Podskoczyłam przestraszona, kiedy rozległ się mój dźwięk wiadomości. Z tego roztargnienia prawie upuściłam telefon, ale na szczęście mojemu maleństwu nic się nie stało. Szybko odblokowałam komórkę i sprawdziłam nadawcę SMSa. Nieznany. Momentalnie zrobiłam się blada. To pewnie Bieber, czego on kurde chce?! – zapytałam przestraszona.
Od: nieznany
Przez to wszystko zapomniałem zapytać jak masz na imię kotku? Mam nadzieję, że poradzisz sobie sama ze swoim podnieceniem, ale naprawdę musiałem już iść. Następnym razem dokończę to co zacząłem ;)
Miałam ochotę rzucić moim telefonem o ścianę. Zamiast tego jednak, kopnęłam w kontener na śmieci i wykrzywiłam twarz z bólu. Za kogo ten kutas się uważał?! Dokończy to co zaczął… tak, kurde, po moim trupie dokończy. Miałam ogromną ochotę uderzać głową o ścianę żeby wybić z niej moją głupotę, bo jak inaczej nazwać moją reakcję na niego i jego gierki? Znów bez przeszkód mu się poddałam. Chyba brak kontaktu płciowego tak na mnie działał. Związek z moim jedynym partnerem seksualnym skończył się już pół roku temu, a ja od tego czasu nawet nie myślałam o seksie – no dobrze, myślałam, ale nie tak intensywnie jak teraz przez tego idiotę i aroganta. Jasne, oczywiście, Justin był niesamowicie przystojny i zapewne nieźle doświadczony, ale na Boga ja nawet go nie znam. A on nie zna mnie i mojego pieprzonego imienia! Jak wytłumaczyć mój pociąg seksualny do niego? Czy seks to tak ważna sfera życia? Otrząsnęłam się ze swoich niewesołych myśli i spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Nie wiedziałam, jak mu odpisać i czy w ogóle to robić. Po dłuższej chwili postanowiłam jednak, że napiszę jak mam na imię. Nie wiem dlaczego, ale czułam, że on tak łatwo nie odpuści, a wolę żeby mówił do mnie ‘Claire’, a nie jak dotychczas, kotku, skarbie itd. Szybko wystukałam odpowiedź i zdenerwowana ruszyłam w drogę powrotną do domu. Po drodze prawiłam sobie kazanie, na temat mojej głupoty i braku asertywności i silnej woli w stosunku do Justina. Przebierałam moimi nóżkami jak najszybciej mogłam, by natychmiast znaleźć się w domu, ale biorąc pod uwagę, że miałam ledwie 160 to było ciężkie zadanie. Nienawidziłam mojego ciała. Nie dość, że Bóg poskąpił mi wzrostu to do tego, chyba w ramach rekompensaty (ta, dobre sobie) obdarzył mnie wielką pupą i ogromnym biustem. Jedynym plusem mojej sylwetki była szczupła talia, ale to nic nie znaczyło przy moich potężnych udach. Eh… co za niesprawiedliwość… Kiedy byłam młodsza, miałam jakieś 11-12 lat marzyłam o karierze modelki (haha, dobre sobie), ale Bóg postanowił pokrzyżować mi plany i mój wzrost zatrzymał się na tym nędznym 160. Skupiając się na tych ponurych myślach nawet nie zauważyłam, że znalazłam się na moim osiedlu. Weszłam do mojej klatki i podeszłam do drzwi. Hurra! Mieszkam na parterze.
Przechodząc przez przedpokój zdjęłam buty i rzuciłam je niedbale pod ścianą – później je ułożę. Weszłam do kuchni i postanowiłam zrobić sobie coś do jedzenia – żeby odwrócić swoje myśli, które natarczywie kierowały się w stronę Justina B. i które błagały mnie na kolanach, abym przyjęła jego niemoralną i chamską propozycję. Popukałam się w czoło, a mój rozsądek skwitował moje myśli jednym zdaniem ‘chyba cię pojebało, nauką się zajmij, a nie o seksie myślisz dzieciaku’. Cóż, mój rozsądek do miłych nie należy. Kurde, gadam do siebie – to bardzo dziwne.
Po krótkim zastanowieniu postanowiłam, że zrobię spaghetti. Tak, spaghetti to dobry pomysł. Zanim jednak zdążyłam zająć się gotowaniem, usłyszałam dźwięk wiadomości, dochodzący ze stolika kuchennego. Zesztywniałam. A co jeśli to Justin? Nie jestem gotowa na jakikolwiek kontakt z nim, czy to telefoniczny czy oko w oko. Z wahaniem podniosłam telefon, z ociąganiem go odblokowałam i niechętnie spojrzałam na nadawcę wiadomości. Moje ciało się rozluźniło. To tylko Sean. Spokojnie otworzyłam wiadomość.
Od : Sean
Hej Claire! Co u Ciebie? Co robisz dziś wieczorem? ;* Sean
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Chyba Sean mnie podrywa. To całkiem miłe…
Do : Sean
Cześć kolego ! :D W porządku, a co u Ciebie? Dziś wieczorem… Chyba nic ciekawego. Kanapa, miękkie, kapcie, popcorn i telewizja, a co? ;) Claire
Odłożyłam telefon na blat kuchenny i otworzyłam lodówkę zastanawiając się czy naprawdę chce mi się robić spaghetti. Po głębszym przemyśleniu sprawy doszłam do wniosku, że nie, więc wyjęłam sobie jogurt z kawałkami owoców i zaczęłam szukać łyżeczki w szufladzie. Kiedy ją znalazłam usłyszałam dźwięk nadchodzącego SMSa. Pewnie odpowiedź od Seana. Oczywiście, nie myliłam się.
Od : Sean
Nie trać czasu na nudne spędzanie wieczoru. Jest impreza, chodź ze mną. Poznasz moich znajomych. Będzie fajnie, obiecuję. Sean.
Chwilę się zastanowiłam. Czemu nie? Może być całkiem fajnie. Poznam nowych ludzi, spędzę miło czas… Trochę martwiła mnie myśl, że wczoraj również byłam na imprezie i nie skończyła się ona dla mnie dobrze – poznałam irytującego gwiazdora, który pragnie mnie przelecieć – a ty jego – usłyszałam w myślach, ale zignorowałam to. Justin mówił jednak, że dziś jest zajęty, więc są duże szanse, że nawet go nie spotkam. Z tą budującą myślą sięgnęłam po telefon i odpisałam Seanowi, że to świetny pomysł i że chętnie poznam jego znajomych. Na jego SMSa nie musiałam długo czekać. Ostatecznie umówiliśmy się na 8:30 pm. pod H&F, klubie w którym się poznaliśmy, co dawało mi około 6 godzin na przygotowanie się. Postanowiłam poczytać jakąś fajną książkę, aby zabić czas. Nie dane mi było jednak nawet jej otworzyć, bo usłyszałam kolejnego SMSa. Byłam pewna, że to Sean, więc nawet nie patrząc na nadawcę otworzyłam z rozpędu wiadomość.
Claire, Claire, Claire, ładnie. Mam nadzieję, że poradziłaś sobie beze mnie skarbie. xoxox
Przełknęłam ślinę i spojrzałam na nadawcę ‘Narcyz’ – prawda, że cudownie go zapisałam? To określenie idealnie do niego pasuje. Postanowiłam zignorować jego wiadomość i gotując się w cichym gniewie zabrałam się za czytanie książki.
Nie mogłam się na niej skupić, więc zaczęłam, z czystej głupoty, myśleć o plusach i minusach tego całego ‘układu’. Plusem był kontakt seksualny i odrobina rozrywki z boskim osobnikiem jakim był Justin B. Dodatkowo trochę ruchu na pewno mi nie zaszkodzi. Minusów jednak, było więcej. Po pierwsze, nie znam go, po drugie, jest chamski i arogancki, po trzecie, nie mam dużego doświadczenia i nie sprostałabym raczej jego wymaganiom. Po czwarte, moje ciało nie jest idealne, a zdążyłam się zorientować, że pan B. ma ciało bliskie perfekcji. Co ja w ogóle robię? Serio o tym myślę? Czy tak bardzo potrzebuję bliskości z drugą osobą, że myślę o tym poważnie? Mój ostatni kontakt seksualny miał miejsce około pół roku temu. Liam, mój były, to cudowny facet, ale jeśli chodzi o sprawy łóżkowe był strasznym egoistą… Między innymi dlatego nasz związek się zakończył. Zerknęłam na zegarek i zamrugałam zdziwiona. Już 5:30 pm.? Cholera, jak to możliwe?! Eh, nie ważne. Szybko odłożyłam książkę na stolik i udałam się do mojego pokoju po jakieś ubrania na imprezę. Z racji tego, że nie zdążyłam wyprać sukienki postanowiłam założyć krótkie jeansowe szorty i luźną koszulkę. Wyciągnęłam z szuflady czystą bieliznę i udałam się do łazienki. Wzięłam długi, gorący prysznic, a następnie wmasowałam w moją skórę kokosowy balsam. Następnie szybko się ubrałam i wysuszyłam włosy. Nałożyłam makijaż, ale troszkę inny niż zwykle. Postanowiłam odrobinkę bardziej zaszaleć i zamiast standardowej cieniutkiej kreski na powiece, pomalowałam się w stylu smokey-eyes. Zadowolona z efektu, wyszłam do przedpokoju po torebkę. Weszłam do salonu i zabrałam swój telefon ze stolika. Sprawdziłam godzinę. 7:48 pm. Postanowiłam nie czekać dłużej i po zamknięciu drzwi na klucz, udałam się wolnym krokiem w stronę klubu H&F. W moich myślach pojawiło się zdanie ‘ Imprezo przybywam!’
_________________________________________________________________________________
Opowiadanie powoli się rozkręca. Już w kolejnym zdecydowanie zacznie się coś dziać. Bardzo dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem - to naprawdę miłe. Znacie może jakieś interesujące strony z szablonami na zamówienie? Jeśli tak to proszę podeślijcie mi jakiś kontakt!
Dziękuję za uwagę i pozdrawiam.
Bootylicious
Robi się coraz goręcej! Justin to rzeczywiście arogancki i zapatrzony w siebie dupek. Ciekawa jestem, czy Claire się zgodzi na tą całą "umowę". A co do twojego pytania, to niestety nie znam żadnej takiej strony, więc niestety ci nie pomogę. :/ Czekam na następny rozdział. :)
OdpowiedzUsuńPS. Czy mogłabyś włączyć dodawanie anonimowych komentarzy? Wtedy więcej osób będzie komentować. :)
Cały czas byłam przekonana, że ta opcja jest włączona - dzięki za oświecenie mnie, zaraz umożliwie komentowanie anonimowo :) Justin jeszcze pokaże swoją ciemną stronę, oj pokaże xD
UsuńRozdział świetny! Czekam na następny i już wiem że zostanę z tobą do Końca!! buziaki Klaudia xoxo
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. Czekam na next <3
OdpowiedzUsuńWciągam się <33!
OdpowiedzUsuńJuż nie moge doczekać się co będzie w nastepnych KC
OdpowiedzUsuńŚwieeetny :)
OdpowiedzUsuńWow to opowiadanie to cudo jest :D
OdpowiedzUsuń