środa, 25 maja 2016

Informacja

Arrangement  będzie kontynuowany na wattpadzie . Jestem w trakcie przebudowy rozdziałów, ale będzie się pojawiał regularnie. 

sobota, 21 lutego 2015

ROZDZIAŁ XXIX "Nie rezygnuj ze mnie, z nas"


To, że kogoś potrzebujemy, zaczyna nas niszczyć. 

— Tess Gerritsen



Nie spędziłam nocy w swojej sypialni. Nie chciałam spać w pobliżu Justina, nie teraz, nie kiedy po prostu się go bałam i nie znałam jego intencji. Co w niego wstąpiło? - pytałam się w myślach.

Kiedy tylko zdołałam się uspokoić i zmyłam makijaż, przygotowałam sobie miejsce na kanapie, co i tak było zbędne, bo przez większość nocy nie spałam próbując jakoś przetrawić sytuację, która między nami zaistniała.

 Dlaczego tak bardzo się zdenerwował? Przecież nie zrobiłam nic złego. A on naskoczył na mnie jakbym popełniła jakąś zbrodnię. Do tego zrobił mi siniaki, które przez jakiś czas będą mi przypominać o jego temperamencie.
Wiedziałam, że Justin jest wybuchowy, a szczególnie pod wpływem alkoholu, ale jego zachowanie strasznie mnie zdziwiło i przestraszyło. Żałowałam, że dałam mi się namówić na tę imprezę i picie – wiedziałam, że będą z tego kłopoty, zbyt długo było dobrze.

 Nawet nie chciałam myśleć o burzy, która zapewne rozpęta, jeśli jeszcze się nie rozpętała, w mediach.  Nie dość, że Justin był ze mną na imprezie, to jeszcze pobił dziennikarza. Dodajmy do tego, że ledwo trzymał się na nogach z powodu upojenia alkoholowego.

Myślenie o tym sprawiało, że czułam się jeszcze gorzej niż wcześniej. Chociaż Justin mnie zranił, nadal chciałam dla niego jak najlepiej i martwiłam się o jego reputację, która kolejny raz została narażona na szwank i w tym przypadku ja też miałam w tym swój udział. Jakby nie było, ten paparazzi sprowokował Justina komentarzem o mnie.

Potarłam zmęczone oczy kiedy szukałam wygodniejszej pozycji na kanapie, aby wreszcie móc zasnąć. Moje życie było takie proste kiedy nie znałam Justina…

***


Obudziły mnie promienie słoneczne wpadające do salonu przez okno. Zamrugałam powiekami próbując zlokalizować gdzie jestem, kiedy wspomnienia z wczoraj zalały mój umysł. Westchnęłam ciężko zastanawiając się czy Justin już wstał i czy cokolwiek pamięta. Byłam niesamowicie zmęczona i zdołowana, ale wiedziałam, że od leżenia na kanapie moje życie się nie zmieni.

Podniosłam się z mojego posłania i udałam się do kuchni. Kątem oka zajrzałam do sypialni, do której drzwi były uchylone. Justina nie było w łóżku, a jedynymi śladami jego obecności było niepościelone łóżko.
Z jednej strony odetchnęłam z ulgą, że nie będę musiała się z nim mierzyć bez żadnego przygotowania, ale z drugiej było mi przykro, że chłopak nie czuł się na tyle winny, by zostać i mnie przeprosić. Westchnęłam zrezygnowana i skierowałam się do kuchni. Może kawa postawi mnie na nogi i wreszcie zacznę normalnie funkcjonować?

***

Bałam się włączyć komputer i wejść na jakąś plotkarską stronkę. A co jeśli Justin będzie o coś oskarżony? Paparazzi to podstępne żmije, zrobią wszystko żeby go pogrążyć. Cholera, przecież to nie był jego pierwszy wyskok. A jeśli trafi do więzienia? Przecież dobrze wiem, że to po części moja wina. Gdyby mnie tam nie było Justin by się tak nie zdenerwował. Cała ta sytuacja to moja, cholerna wina. To ja miałam być za niego odpowiedzialna.

Potrząsnęłam głową z irytacją. Dlaczego obwiniam o wszystko siebie, do cholery?! Ten facet zupełnie zawrócił mi w głowie, skoro zamiast być zła na niego za głupoty które zrobił, gniew kieruje w swoją stronę.
Przeczesałam dłonią włosy, starając się opanować chwilowe zachwianie emocjonalne. Nikt nie jest bez winy ani ja, ani paparazzi, który go sprowokował, ani on. Tyle lat spędził na świeczniku, w centrum uwagi, a dał tak łatwo się podejść. Alkohol robi swoje. I brak ochroniarzy także. Nigdy więcej nie pokażę się na żadnej imprezie z Justinem bez obstawy. Oczywiście jeśli takowa się odbędzie...

Nie wiem co się teraz z nami stanie. Nie mogę ignorować jego napadów złości, bo to może skończyć się gorzej niż kilkoma siniakami. Ale tęsknie za nim. Wpadłam po uszy, bo nie mogę wytrzymać bez żadnego kontaktu z nim.

W końcu odważyłam się sprawdzić jakiś serwis plotkarski. Z laptopem na kolanach wygodnie umościłam się na kanapie i wpisałam adres jednego z najbardziej znanych portali. Natychmiast powitał mnie jakże uroczy tytuł informacji dnia "Bieber znów atakuje fotografa!". Mimo przygotowania na tę rewelację poczułam ucisk w żołądku. Bałam się treści tego artykułu.

"Weź się w garść!" - rozkazałam sobie i kliknęłam na pogrubiony nagłówek.
Fotorelacja zawierała kilka zdjęć na których widać jak Justin okłada paparazzi oraz ujęcie na którym zgarniam go do taksówki.
Na żadnym nie widać mojej twarzy, ale moja obecność nie została pominięta. W artykule jest wzmianka o mnie, a raczej o "nowej przyjaciółce nerwowego gwiazdora, którą portal postara się jak najszybciej zidentyfikować". Oczywiście nie zapomnieli też wspomnieć o tym, że Justin nie był do końca trzeźwy i że to nie pierwszy jego, tego typu wyskok. O tym czy fotograf ma zamiar wnieść pozew nie napisali.


Zamknęłam laptopa nie patrząc na komentarze. Wolałam się jeszcze bardziej nie dołować.

Położyłam głowę na oparciu kanapy i przeczesałam ręką włosy, czując jak od nadmiaru myśli i emocji zaczyna boleć mnie głowa. Cholerny Justin!

***

Oczywiście nie mogłam spędzić całego dnia na rozpaczaniu nad moim nędznym losem. Musiałam zacząć się uczyć, bo wielkimi krokami zbliżały się egzaminy, które musiałam zaliczyć za pierwszym podejściem.

Siedziałam z nosem w książce kiedy zadzwonił dzwonek. "Justin" to była moja pierwsza myśl. Wstałam z kanapy i udałam się do przedpokoju.
Nie patrząc w domofon otworzyłam drzwi wejściowe, a następnie te od mojego mieszkania. Było to trochę nieodpowiedzialne z mojej strony, bo co jeśli to jakiś morderca? No cóż, wiedziałam, że morderca raczej by nie dzwonił, poza tym to musiał być Justin, bo kto inny miałby mnie odwiedzić?
 
Oczywiście nie pomyliłam się. Kilka minut później, w drzwiach mojego salonu pojawił się ON. Wyglądał mizernie, chyba kac mu nie służył. Zaczerwienione oczy, roztrzepana fryzura i wymięte ubranie. Do tego mina męczennika.
"Dobrze mu tak"- pomyślałam i wróciłam wzrokiem do książki nie mówiąc ani słowa. Nie zamierzałam mu niczego ułatwiać. Jasne, nie byłam na niego jakoś strasznie zła, tylko raczej zraniona, bo to co zrobił było głupie i niepotrzebne. Byłam do tego trochę zawiedziona, bo nie miał ze sobą kwiatów, a ja przecież tak lubię kwiaty... Cholera, od kiedy jestem taka małostkowa?

Chłopak zrobił kilka kroków w moją stronę i zajął miejsce w fotelu naprzeciw mnie.
-Hej - szepnął zachrypniętym głosem, a ja zerknęłam na niego bez słowa.
Między nami zapadła cisza. Chyba zrozumiał, że nie pójdzie mu tak łatwo, bo ciężko westchnął i poprawił się na miejscu.
- Wiem, że jesteś zła - powiedział cicho na co prychnęłam. Normalnie wróżbita Maciej! - Nie powinienem był tego robić i zrozumiem jeśli nie będziesz chciała ze mną gadać, ale byłem taki wkurwiony! - Wstał z miejsca i podszedł do mnie. - Popatrz na mnie - zarządził, a ja z westchnieniem podniosłam na niego wzrok.

Klęcząc przede mną na dywanie, złapał za mój podbródek, abym nie mogła przestać na niego patrzeć.
- Jest mi naprawdę przykro i gdybym mógł cofnąć czas na pewno nie wyżywałbym się na tobie - oznajmił patrząc mi prosto w oczy.

Wiedziałam, że nie kłamie, ale nie mogłam mu się poddać tak łatwo. Jego ego wzrosłoby jeszcze bardziej i miałby nade mną jeszcze większą kontrolę. A już i tak miał mnie ciasno owiniętą wokół jego małego palca. (Czemu pomyślałam o jego penisie?)

- Niestety nie posiadasz takiej magicznej mocy - odpowiedziałam i odsunęłam się od niego. Staraj się kochanie.
Przewrócił oczami i zajął miejsce obok mnie.
 
- Kurwa, Claire... - zaczął i zacisnął dłonie w pięści. Przez chwilę panowała między nami cisza, a z twarzy Justina można było wyczytać, że mocno się nad czymś zastanawia. Wow myśli. Cóż za niespodzianka - moja wredna strona charakteru dała o sobie znać. Uciszyłam ją, bo wolałam nie rozdmuchiwać naszej kłótni jeszcze bardziej...

W końcu kiedy zaczęłam zastanawiać się czy może nie powinnam dźgnąć go palcem i przywrócić do świata żywych, chłopak wreszcie drgnął i zwrócił w moją stronę z determinacją na twarzy. Okej, to było dziwne. Nigdy nie spotkałam się z nikim, kto miałby takie stany zawieszenia.

Justin wziął głęboki oddech, jakby przygotowywał się na jakąś trudną rozmowę. O cholera, ale chyba mi się teraz nie oświadczy? Nie jestem jeszcze na to gotowa!
I kiedy już miałam powiedzieć, chłopie, to nie najlepszy moment na małżeństwo, ja muszę studia skończyć, Justin zaczął mówić.

-Jestem kutasem, wiem. Przestraszyłem cię i jest mi cholernie głupio. Może trudno mnie zrozumieć, ale jestem cholernie zmęczony i czasem robię rzeczy, których nie chcę. Do tego nieustannie tracę kontrolę - westchnął i pokręcił głową. Przygryzłam wargę, czując, że wymiękam. Nie mogłam być zła kiedy mówił do mnie z miną smutnego szczeniaka.

Złapałam go za rękę, w geście pocieszenia. Chłopak mocno ją uścisnął i przyłożył do ust, składając na niej delikatny pocałunek, który rozłożył mnie na łopatki. Następnie posłał mi smutny uśmiech, który sprawił, że miałam ochotę go przytulić. Byłam stracona!

-Wiem, ze cały czas wszystko pieprze - zaczął znów i popatrzył mi prosto w oczy -  ale nie chce stracić jedynej dobrej rzeczy która pojawiła się ostatnio w moim życiu - wyszeptał, a ja poczułam jak moje serce topnieje.

-Jak ty to robisz? - zapytałam cicho, poprawiając zabłąkany kosmyk włosów.
-Co robię? - Popatrzył na mnie z dezorientacją na twarzy.

Westchnęłam ciężko i poprawiłam się na miejscu. - Sprawiasz, że chcę ci wybaczyć - odpowiedziałam patrząc na niego ze smutkiem.
-To dobrze - stwierdził z wyrazem niezrozumienia na twarzy.

Pokręciłam głową. - Nie dla mnie - oznajmiłam. - To co zdarzyło się wczoraj nigdy nie powinno mieć miejsca. Bałam się ciebie Justin! Nie wiedziałam do czego będziesz zdolny - wyznałam, czując łzy pod powiekami. Zamknęłam oczy i odgoniłam od siebie uczucie słabości - Dzisiaj przychodzisz, mówisz mi kilka słodkich słów, a ja jestem gotowa ci wybaczyć.

-Cieszę się - powiedział cicho, ale przerwałam mu.
- A nie powinieneś - oznajmiłam. - Ta sytuacja nie jest dobra dla żadnego z nas. To szalone! I niedorzeczne!

Wstałam z miejsca i zaczęłam chodzić w kółko, aby się trochę uspokoić. Justin przez chwilę mnie obserwował, ale w końcu podszedł do mnie i złapał za ramiona, uniemożliwiając dalszą wędrówkę. A potem powiedział słowa, które na zawsze zmieniły naszą relację.

-Claire, jesteś jedna z najważniejszych osób w moim życiu i wiem ze spieprzyłem i pewnie zrobię to ponownie, ale zależy mi. Naprawdę. Nie rezygnuj ze mnie, z nas. Jestem egoistą tak, ale nie chcę cię stracić! - Chłopak wziął głęboki oddech, a ja patrzyłam na niego jak zaczarowana. - Wiem, że jeśli będziemy razem twoje życie się zmieni. Media są bezlitosne, a ja nie mam zamiaru cię ukrywać. Chcę pokazać światu jaka jesteś wspaniała i jak bardzo zależy mi aby to wszystko wyszło - wyznał.

Nie czekając na nic więcej złączyłam nasze usta w pocałunku, który miał przekazać wszystkie nasze uczucia. Co mogłam zrobić więcej? Przecież miłość wybaczy wszystko.

_________________________________________________________________________
Jestem wreszcie. Możecie mnie pobić, bo przychodzę do was po tak długiej przerwie z tak chujowym rozdziałem, ale na nic więcej mnie po prostu nie stać. Po drodze zgubiłam gdzieś cały sens tej historii i teraz jakoś muszę ją skończyć. Bo nie chce zostawiać was praktycznie na samym końcu. Dokończę co zaczęłam, a później zobaczymy... Dobra, nieważne.
Właśnie minął mi pierwszy tydzień ferii i mam trochę czasu, więc jeśli chcecie następny rozdział np w następną sobotę/niedzielę to piszcie :)
Nie rozpisuje się.
Nara, szpara i wgl.


JUSTIN TAKI SŁODKI U ELLEN <333





TO MNIE ROZWALIŁO XDDDD

piątek, 9 stycznia 2015

Zawieszenie

Głupio mi Was tak trzymać w niepewności, więc nie będę czarować i wymyślać jakiś historii, napiszę po prostu, że przez pewien czas rozdziału nie będzie. Miałam problem z laptopem podczas świąt dlatego rozdział się nie pojawił, a teraz zaczęła się szkoła, a co za tym idzie nauka, bo zbliża się koniec semestru. Obiecuję, że rozdział pojawi się w ferie, bo jest już zaczęty :) Dodam tylko, że mam już mniej więcej zaplanowaną akcję na kolejne rozdziały, więc pójdzie mi szybciej.
Nie obrażajcie się na mnie i proszę bądźcie powściągliwi z ocenianiem mnie - bardzo chciałam napisać rozdział, ale czasem same chęci nie wystarczają :)
Życzę udanego weekendu! Bądźcie wyrozumiali :)




Pojarajmy się razem *.* Jestem z niego strasznie dumna :D

sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział XXVIII "...co się właściwie stało?"

Poniedziałkowe zajęcia były przykrym powrotem do rzeczywistości i rozbiły cudowną bańkę szczęścia w której się znalazłam.

Pierwszy raz w życiu przyszłam nieprzygotowana na zajęcia i zamiast słuchać oraz udzielać się na wykładzie musiałam robić notatki, aby nie zostać w tyle, czyli coś czego nie robiłam nigdy wcześniej. Błąd, nawet nie myślałam, że będę kiedyś w takiej sytuacji.

Mogłam za to winić jedynie Justina i jego zajmującą osobowość, która przysłaniała mi cały świat i zaburzyła zdolność racjonalnego i przyszłościowego myślenia.
Przysłoniła mi także widok na ekran, w który z zaciekawieniem się wpatrywałam.

-Justin, zabierz swój gruby tyłek z ekranu. Nie jesteś przezroczysty, do cholery! - warknęłam próbując zmienić pozycję i poprawić swoją widoczność.
Chłopak parsknął śmiechem i wskoczył na kanapę na której leżałam.
 
-Justin - pisnęłam, zanosząc się śmiechem kiedy zaczął mnie łaskotać. - Boże, uspokój się! Przestań! - walczyłam z nim próbując zachować powagę.
-Ha! Mam - wykrzyknął zaprzestając swojej czynności i z dumą pokazując pilot, który wyjął z pod moich pleców. Szeroko otworzyłam oczy i rzuciłam się w jego stronę.
-Co?! Oddaj mi go! - wykrzyknęłam próbując dostać się do mojej własności.

Chłopak zrobił unik i robiąc mi na złość wyłączył telewizor. - Nie ma oglądania - skwitował z głupim uśmieszkiem, a ja miałam ochotę wydrapać mu oczy.
- Jak mogłeś?! - zapytałam przejętym głosem i udałam zranienie. - Mario Casas miał właśnie zdjąć koszulkę! - założyłam ręce na piersi robiąc obrażoną minę.

-Ojojoj - zacmokał Justin i wciągnął mnie na swoje kolana. Zaczął muskać mnie wargami po policzku. - Jest sobota, chodźmy do klubu. Potańczymy, wyszalejemy się. Hmm, co ty na to? - zapytał mnie, przesuwając zabłąkany kosmyk włosów z mojej twarzy.
Przygryzłam wargę zastanawiając się nad jego pomysłem. Chłopak przewrócił oczami i bardziej do mnie przywarł.

-Dalej Claire, no nie daj się prosić! - wyszeptał do mojego ucha, lekko gryząc płatek.
-Okej - powiedziałam i zeszłam z jego kolan. - No to w co mam się ubrać? - zapytałam przeczesując włosy. - Co to za klub?

Justin wstał z kanapy i poprawił sobie spodnie w  kroku - rzecz, którą często robi - i ustał przede mną.
-Załóż lepiej coś swobodniejszego, bo wbijemy na parkiet - zarządził i puścił mi oczko. - Ja jadę do domu, bo nie mam tutaj imprezowych ubrań - oznajmił i przycisnął do mnie swoje usta w szybkim pocałunku. - Będę o 9 - rzucił tylko i wyszedł z mojego mieszkania.
Przewróciłam oczami i wyklinałam Justina w drodze do sypialni. Cholerny urokliwy Bieber i jego pomysły. A ja miałam spędzić spokojny wieczór...

***

-Wchodzimy tylnym wejściem, znam właściciela - powiedział Justin, a ja prychnęłam, oczywiście, że zna...
Każdy szanujący się menadżer klubu stawał na głowie, aby go poznać. Przecież Justin Bieber to wspaniała promocja.

Ruszyłam za nim do drzwi, podziwiając jego wygląd i wyrzeźbione plecy.
Chłopak był ubrany w szary podkoszulek w serek i czarne rurki. Żeby nie było nudno odstawił się w neonowo-zielone buty i oczywiście gangsterskie łańcuchy na szyi. Włosy tworzyły standardowy nieład, którego układanie zajmowało około pół godziny.

-Wchodź pierwsza,chce popatrzeć na twój tyłek - zarządził Justin, przepuszczając mnie pierwszą w drzwiach. Typowy Justin - dżentelmen tylko wtedy kiedy widzi swoją korzyść.
-Justin czy ty masz jakiś tyłkowy fetysz? - zapytałam rozbawiona i spojrzałam przez ramię żeby zobaczyć jak Justin pożera wzrokiem moją pupę, oblizując przy tym swoje pulchne wargi.

Przewróciłam oczami na jego brak subtelności, ale nie skomentowałam tego, zdążyłam się przyzwyczaić. Chłopak oderwał wzrok od mojej tylnej części i spojrzał z zadowoleniem na moją twarz.
-Przecież wiesz, że tak - odpowiedział posyłając mi jednoznaczne spojrzenie, a ja pokręciłam głową.
Co ja z nim mam...

***

Już po pierwszych dwóch godzinach wiedziałam, że nie zabawimy tu długo. Justin rzucił się w wir zabawy, zamawiając coraz to nowe kolejki i pochłaniając alkohol w zawrotnym tempie. Ja trochę oszukiwałam, wypiłam dwa drinki, bo wiedziałam, że muszę zachować trzeźwy umysł, by jakoś przetransportować kompletnie pijanego Justina do mieszkania.

- Claire, kochanie, jesteś kurwa, taka seksowna - powiedział chłopak ocierając się o mnie w rytm brudnego bitu jednej z piosenek.
Parsknęłam śmiechem, bo przez alkohol tak zabawnie plątał mu się język. Wiedziałam, że trochę przesadził z procentami, ale zdawałam sobie sprawę, że to sposób na odreagowanie.

Za miesiąc zaczynał trasę koncertową i ciężko pracował, aby wszystko było dopięte na ostatni guzik, dlatego pozwoliłam mu na szaleństwo i starałam się nie dopuścić do tego by wylądował nosem na parkiecie.

-Mam ochotę cię przelecieć, tutaj, teraz, przy tych wszystkich ludziach - szeptał mi do ucha, wędrując swoimi dłońmi po moim ciele. - Oni mogliby tylko patrzeć kiedy wbijam się w ciebie z całej siły, a ty mogłabyś tylko krzyczeć moje imię, bo byłoby ci tak dobrze. - Składał pocałunki na mojej szyi.

Klimat klubu pobudził moje zmysły i czułam jak roztapiam się pod jego dłońmi i słowami. Próbowałam to sobie wyobrazić i czułam podniecenie budujące się gdzieś w moim ciele.

Powrót do domu może być ciekawy...

***

-Justin do cholery, idź prosto - krzyknęłam kiedy tylko zdołałam wyciągnąć go z klubu. Chłopak tylko głupkowato zachichotał nadal trzymając się mojego ramienia. - Boże, Justin, opanuj się! - powiedziałam kiedy przytulił się do mnie prawie mnie zgniatając i przewracając.

Szybko wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam po taksówkę, która miała przyjechać za 10 min. Przewróciłam oczami zirytowana. Jeszcze przez cholerne 10 min będę musiała męczyć się z tym nietrzeźwym idiotą.


-Czy to Justin Bieber? - usłyszałam z boku i zamarłam. Na chodniku stało dwóch paparazzich z aparatami w ręku.
Jeden z nich uśmiechnął się cwanie i z pewnością siebie podszedł do nas i podniósł aparat. - Pan Bieber, jak miło - powiedział z ironią, na co Justin podniósł na niego zamglony wzrok.

-Spierdalaj - rzucił krótko i czułam jak zaczął się spinać.Złapałam go za rękę starając się trochę uspokoić.

Mężczyzna tylko parsknął śmiechem i podniósł aparat. -Grzeczniej panie Bieber, chyba nie chcesz żeby twoje cudowne fanki zobaczyły jutro zdjęcia na których jesteś zupełnie schlany - powiedział z sugestywnym uśmiechem.

Drgnęłam niespokojnie, w myślach błagając aby taksówka przyjechała szybciej i wyklinając głupi pomysł Justina.

- Daj mi kurwa spokój - rzucił chłopak i wziął głęboki oddech próbując się jakoś uspokoić i zapanować nad gniewem.

Na szczęście paparazzi nie zdążył mu odpowiedzieć, bo zauważyłam podjeżdżającą taksówkę.
Odetchnęłam z ulgą i ścisnęłam rękę Justina. - Chodź, jest już taksówka, jedziemy - oznajmiłam mu i pociągnęłam za jego dłoń, ciesząc się, że jakoś wykręciliśmy się z tej rozmowy. Niestety byłam w błędzie.

-Tak Bieber, wracaj do domu, ze swoją kolejną dziwką - rzucił na odchodne fotograf, a ja poczułam tylko jak ręka Justina wyrywa się z mojej.

Wszystko działo się tak szybko. Zdążyłam tylko zauważyć lecącą pięść Justina, a między nimi już toczyła się regularna szarpanina.
-Ona nie jest dziwką, kutasie! - krzyknął Justin kopiąc go.

Nie wiedziałam co mam zrobić, popatrzyłam błagalnie na taksówkarza, który pośpieszył mi z pomocą i w jakiś sposób ich rozdzielił. Oczywiście drugi z fotografów nie stracił okazji do zrobienia "dobrego" zdjęcia. Naciskał migawkę tak szybko, że myślałam, że zaraz pójdzie z niej ogień.

Złapałam Justina za bark, jedną ręką szukając w torebce chusteczek, które zatamowałyby krwawienie z jego łuku brwiowego.
-Wsiadaj do taksówki - rzuciłam szybko i nakazałam ruszyć taksówkarzowi.

 Wiedziałam, że Justin będzie miał problemy, a zdjęcia obiegną cały internet, ale wolałam zacząć myśleć o tym jutro.

***

Całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. Byłam zła na Justina i jego lekkomyślność, powinien być przyzwyczajony do takich sytuacji i zignorować tego kretyna, a nie wdawać się w bójkę!

Kiedy podjechaliśmy pod moje mieszkanie chłopak szybko wyszedł z taksówki nawet na mnie nie patrząc. Westchnęłam i zapłaciłam kierowcy, dając mu hojny napiwek i gorąco dziękując za pomoc - nie wiem co bym bez niego zrobiła...

Justin stał na klatce pod moimi drzwiami i czekał, aż je otworzę. Kiedy tylko to zrobiłam wparował do środka, mocno przyciskając chusteczkę do swojej rany.

-Nie powinieneś tego robić. Będziesz miał kłopoty - powiedziałam spokojnie i złapałam go za ramię. Chłopak odwrócił się do mnie z furią w oczach, a ja mimowolnie zrobiłam krok w tył. Coś w jego spojrzeniu sprawiało, że przestałam czuć się pewnie.

-Co ty powiedziałaś? - zapytał niebezpiecznie cicho i ruszył w moją stronę, a ja konsekwentnie posuwałam się w tył do momentu, kiedy poczułam za plecami zimną ścianę. Bałam się go w tym momencie.

-Nie powinieneś tego robić - powtórzyłam cicho, nie wiedząc czy odnoszę się do bójki z paparazzi czy do obecnej sytuacji.

-Nie będziesz mi mówić co mam robić! - krzyknął chłopak łapiąc mnie za ramiona i przyciskając do ściany. Poczułam ból w plecach kiedy zetknęły się one z twardą powierzchnią. - Zrozumiałaś?! - zapytał ze złością.

- Justin, zostaw mnie! - Próbowałam się wyrwać, ale on jeszcze mocnej na mnie napierał i ponownie odbił od ściany. Nawet pijany miał więcej siły ode mnie. - To boli! - krzyknęłam ze strachem w głosie, nie wiedząc do czego może być zdolny w takim stanie.

-Zapytałem czy zrozumiałaś! - warknął ponownie uderzając moim ciałem o ścianę i nieświadomie jeszcze bardziej zacieśniając uścisk na moich ramionach.

-Tak - pisnęłam słabo, nie wiedząc jak się bronić i poczułam łzy pojawiające się pod moimi powiekami. Jak z żartobliwego i czułego faceta mógł tak szybko zmienić swoje postępowanie?
Chłopak gwałtownie mnie puścił, a ja natychmiast zaczęłam rozcierać bolące miejsce. Byłam przerażona i zdezorientowana jego zachowaniem.

Pokonał w kilku krokach drogę do sypialni, a ja stałam pod ścianą ze łzami w oczach, zastanawiając się co się właściwie stało?

__________________________________________________________________________

Mikołajkowo jest! Po raz kolejny przepraszam za tak długi odstęp między rozdziałami, ale szkoła nieźle daje w kość. Poza tym jest on dość krótki, ale nie mam głowy do szczegółów. Jesteśmy już w strefie końcowej opowiadania, zostały może 3-5 do epilogu. Nie wiem kiedy będzie kolejny, niedługo święta, więc postaram się spiąć :)
Wesołych Mikołajek(?)!


PS. Co sądzicie o nowym kolorze włosów Justina? Czy tylko ja jestem nim załamana?

Polecam na życzenie! http://just-believe-in-your-dream.blogspot.com/