środa, 30 października 2013

Rozdział III „Jeszcze zmienisz zdanie kotku…”

Będąc już niedaleko klubu zdołałam zauważyć ogromny tłum, który napierał na drzwi wejściowe. Moją pierwszą myślą było ‘Jezu, jak mi się udało tam ostatnio dostać?’. Trochę się martwiłam, że dziś razem z paczką Seana możemy nie wejść do środka. Chociaż w sumie,  w LA jest pełno dobrych klubów i jak nie uda nam się w tym to pewnie pójdziemy do innego ‘ mniej elitarnego’. 
Zaczęłam się rozglądać i szukać wzrokiem mojego nowego kumpla. Na szczęście udało mi się to w klika sekund – chłopak razem ze swoimi, jak przypuszczam, przyjaciółmi stał przy ścianie, niedaleko bocznego wejścia.  Zdenerwowana i lekko skrępowana udałam się w ich stronę. Twarz Seana rozpromieniła się, gdy tylko mnie zauważył. Pomachał do mnie lekko, a ja odwzajemniłam to.
- Hej – powiedziałam nieśmiało i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Cześć Claire! – krzyknął Sean i szybko mnie przytulił. – Panie i panowie oto moja wczoraj poznana przyjaciółka – puścił do mnie oczko i kontynuował. – Claire, to są moi znajomi. To Angie, Lana, Mike, Luke i Alan. – Wskazywał na swoich przyjaciół, a ja tylko się uśmiechałam. Wyglądali całkiem przyjaźnie, może nie będzie tak źle?
- Miło mi was poznać – powiedziałam.
- Nam też miło – odpowiedziała jakaś dziewczyna, Lana bodajże.
- Oj i to nawet bardzo… - rzucił chłopak, całkiem niezły chłopak, chyba Mike albo i nie Mike. Sama nie wiem, nieważne. Później poproszę go o powtórzenie jego imienia.
- No to co ludziki, wchodzimy? – zapytał entuzjastycznie Sean i nie czekając na wiele, pociągnął mnie za rękę do bocznych drzwi .
- Nie wchodzimy głównym wejściem? – zapytałam zdezorientowana.
Sean parsknął śmiechem i popatrzył na mnie jak na kosmitę.
- Claire, mamy znajomości. Nie musimy przepychać się jak tamci zapaleńcy – oznajmił z uśmieszkiem.
Skoro tak to spoko. Sean zapukał trzy razy do drzwi i chwilę potem stanął w nich rosły ochroniarz, który podał chłopakowi rękę jak stary dobry kumpel, no cóż pewnie był jego kumplem.
Sean kurtuazyjnie i jak na dżentelmena przystało przepuścił mnie w drzwiach. Przeszliśmy długim korytarzykiem, muzyka klubowa dudniła w uszach. Wreszcie znaleźliśmy się na parkiecie, ale nie zostaliśmy tam. Sean dalej, gdzieś mnie prowadził. Weszliśmy na schody i dopiero wtedy zrozumiałam, że prawdopodobnie udajemy się do prywatnej loży. Po chwili już byliśmy na miejscu. 
- Siadaj mała – powiedział do mnie Sean, a ja posłusznie wykonałam jego polecenie i usiadłam na jednej z czerwonych, skórzanych kanap. Zaraz obok mnie usadził się Sean, a po drugiej stronie prawdopodobnie Luke, ale nie byłam tego pewna.
- Co pijecie? – zapytał wysoki blondyn, chyba Alan. 
- Dla mnie to co zwykle, a dla Claire mojito – odpowiedział Sean ignorując moje zdziwione spojrzenie. 
Już chciałam powiedzieć, że nie pije alkoholu, ale ugryzłam się w język – niech to będzie ten jeden wieczór , w którym złamie moje dotychczasowe zasady. Gdy Alan oddalił się by zamówić nasze drinki, dziewczyny zaczęły rozmowę. 
- Widziałyście tego przystojniaka na bramce ?  - zapytała Angie i poruszyła zabawnie brwiami. 
- Lana nie zaczynaj znowu ! – Ups, więc to jest Angie -  Ten koleś jest z dwa razy starszy od ciebie – zaśmiała się, a ja w głowie powtarzałam : blondynka to Lana, brunetka to Angie. Dobra, pamiętam.
- A ty co o nim myślisz Claire? – zapytał Sean i popatrzył na mnie tak jakby… wyzywająco.
- Uh – zaczęłam niezbyt elokwentnie… weź się za siebie suko ! –pomyślałam – Cóż uważam, że był całkiem przystojny. Może troszkę zbyt napakowany, ale o gustach się nie dyskutuje. 
Lana zadowolona chyba z mojej odpowiedzi uśmiechnęła się do mnie promiennie.
- Widzisz Angie, ktoś się wreszcie ze mną zgadza ! – wykrzyknęła i elegancko zarzuciła włosami. 
- Drinki, drinki ! – krzyknął Alan i podał nam nasze alkoholowe napoje. Jejku jak on tak szybko zdążył się uwinąć do baru… 
Popatrzyłam na swojego drinka z powątpiewaniem. No cóż, czas spróbować co to za cudo. Podniosłam szklankę do ust i delikatnie przechyliłam. Poczułam mocno procentową ciecz na moim języku i podniebieniu, więc mimowolnie skrzywiłam się. Odstawiłam drinka na stolik i od razu poczułam ciepło w moim przełyku. 
- Claire, idziesz z nami tańczyć? – zapytała Lana i napiła się swojego drinka. 
- Dalej, dopij mojito i pędzimy królować na parkiecie ! – ogłosiła Angie i zaczęła tańczyć na kanapie… jakkolwiek dziwnie to brzmi… eh nieważne.
- Jasne, ok – odpowiedziałam i złapałam za szklankę, szybko wzięłam duży łyk i wstałam z miejsca, a zaraz po mnie zrobiły to dziewczyny. Czułam przyjemne ciepło rozchodzące się po moim żołądku. Schodząc po schodkach na parkiet usłyszałam „Sweet Nothing” Calvina Harrisa i Florence Welch. Super, lubię te piosenkę, mimo, że nie jest ona ‘nowością’. Uśmiechnęłam się w duchu. Może właśnie dziś zaprezentuje moje umiejętności taneczne nabyte w wieku lat 16 w szkole tańca…? 
Chyba ta odrobina alkoholu w moich żyłach zrobiła swoje, bo już po chwili kręciłam biodrami w takt muzyki. Angie i Lana również nie próżnowały, tańczyły jakby miało nie być jutra ! To było troszkę śmieszne, biorąc pod uwagę, że wypiłyśmy ledwo pół drinka i dopiero weszłyśmy na parkiet, ale hej! To na pewno wina tego chwytliwego bitu !My wcale nie byłyśmy pijane, powiem więcej, nie byłyśmy nawet wstawione! Zaraz po „Sweet Nothing”, z głośników popłynęło „Something New” Girls Alound. Chyba dziś w H&F był wieczór ‘starszych hitów’. W pewnej chwili poczułam jakieś zabłąkane dłonie na moich biodrach. Lekko odwróciłam głowę i zobaczyłam za sobą Luka, albo Mike, chuj wie który to był. Uśmiechnęłam się lekko i tańczyłam dalej, ale zachowując stosowny odstęp między naszymi rozbujanymi ciałami. Całkiem fajnie się nam tańczyło. Piosenka skończyła się, a ja postanowiłam udać się do stolika żeby zaczerpnąć tchu – rzadko bywałam na imprezach, więc ta chwila na parkiecie trochę mnie zmęczyła. Powiedziałam mojemu tanecznemu partnerowi o moim planie i zostawiłam go samego na parkiecie – cóż, poradzi sobie.
W loży zobaczyłam Seana, który ‘kiwał’ się w rytm muzyki i rozmawiał z prawdopodobnie Alanem. 
- Hej – powiedziałam i usiadłam na swoim poprzednim miejscu. 
- O, już jesteś ?– zapytał Sean i uśmiechnął się do mnie. – Szybko się zmęczyłaś.
- Nie jestem stałą bywalczynią imprez, więc mój organizm nie jest do tego przyzwyczajony – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. – A ty Sean , dlaczego się obijasz i nie tańczysz? – zapytałam i popatrzyłam na niego z zainteresowaniem. 
- Nie miałem żadnej pięknej partnerki, więc zrezygnowałem z tańca, ale chyba widzę już moją potencjalną ofiarę – kokietował i popatrzył na mnie znacząco. – Napij się drinka i chodź ze mną tańczyć.
- Ok – powiedziałam puszczając do niego oczko i biorąc łyka moijto, które nie było już tak okropne i mocne jak na początku. Pierwszy łyk najgorszy, nie?
Sean wstał z miejsca i podał mi rękę, którą z chęcią przyjęłam i ruszyliśmy na parkiet. 
Zaczęliśmy tańczyć w rytmie piosenki „Crazy Kids” Ke$hy i will.i.am’a. Sean udawał robota, więc śmiała się z jego niezdarnych ruchów. 
- Dalej Claire, tańcz ze mną! – krzyczał do mnie ze śmiechem.
- Nawet na to nie licz – odpowiedziałam i pokazałam mu język. Sean śmiał się dalej i cały czas tańczył swój ‘dziwny taniec’. Przestań koleś, bo robisz mi wstyd! 
Przetańczyliśmy jeszcze kilka piosenek robiąc sobie z siebie nawzajem żarty. 
- Musze skoczyć do łazienki – powiedziałam Seanowi i ruszyłam w stronę toalet. 
Będąc już w środku pomieszczenia, poczułam wibrację w kieszeni. Toalety musiały być wyciszone, bo nie było w nich słychać tego pstrego bitu. Szybko odblokowałam komórkę i zerknęłam na nadawcę połączenia. ‘Narcyz’. Czego on kurwa mać chce?! Kultura osobista nie pozwoliła mi odrzucić połączenia, więc po kilku głębokich oddechach, kliknęłam ‘odbierz’.
- Co tak długo ? – To było pierwsze pytanie, które usłyszałam od bardzo miłego i sympatycznego pana B.
- Cześć. U mnie w porządku, a co tam u ciebie? – odpowiedziałam sarkastycznie i przewróciłam oczami. 
- Nie irytuj mnie – usłyszałam jego zimny głos po drugiej stronie. – Dzwonię, bo chciałem zapytać czy przemyślałaś moją propozycję.
W myślach policzyłam do dziesięciu. Co za kompletny palant i ignorant ! 
- A co skończyły ci się pozycje na liście twoich wyselekcjonowanych i chętnych panienek do ruchania? – zapytałam przesadnie słodkim głosem i prychnęłam pod nosem. 
-Nie jestem w nastroju do żartów skarbie, więc radzę ci oszczędzić sobie kpin i nieprzyjemnych komentarzy – warknął. – Zapytam jeszcze raz i tym razem liczę na satysfakcjonującą mnie odpowiedź. Czy przemyślałaś moją propozycję?
- Owszem, przemyślałam, twoją nieprzyzwoitą, chamską i zupełnie nie na miejscu propozycję, a twoją satysfakcjonującą i odpowiedzią jest piękne, bezdyskusyjne NIE – powiedziałam z triumfem w głosie. 
- Jeszcze zmienisz zdanie kotku – usłyszałam zanim się rozłączył. Co za kutas. Zawsze musi mieć ostatnie słowo. Ja mu dam ‘zmienisz zdanie’, dupa, a nie zmienię zdanie. Niech się wypcha, burak jeden. 
Lekko wytrącona z równowagi i zirytowana udałam się w stronę loży dla Vipów. Przy stoliku siedzieli moi wszyscy nowi znajomi z Seanem na czele. Chyba też musieli trochę się zmęczyć tym skakaniem na parkiecie. Mój dobry humor gdzieś się ulotnił, więc postanowiłam spasować i udać się do mojej małej twierdzy.
- Hej, nie chcę was zostawiać, ale nie za dobrze się czuję i chciałabym już wrócić do domu – zaczęłam i popatrzyłam na moich nowych znajomych, niepewnie. W rzeczywistości, fizycznie czułam się dobrze, ale ten pieprzony, cholernie podniecający Bieber musiał mnie zdenerwować i popsuć mi wieczór. – Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko?
- Jejku Claire, może cię podwieźć? – zapytała Lana, ale ja pokręciłam głową.
- Nie rób sobie kłopotu. Mieszkam naprawdę niedaleko – oznajmiłam i puściłam do niej oczko. 
Po pożegnaniu się ze wszystkimi krótkim przytuleniem ruszyłam w stronę wyjścia z klubu. Sean chciał mnie odprowadzić, ale wolałam nie psuć mu wieczoru. Przechodząc przez bramkę, szybko obczaiłam kolesia, który był ochroniarzem i który tak bardzo podobał się Lanie. Całkiem niezły, ale serio trochę za stary. 
Ruszyłam powoli w stronę mojego mieszkanka i rozkoszowałam się dość wysoką temperaturą, która utrzymała się mimo późnych godzin nocnych. 
Niestety, odkąd przeprowadziłam się do LA, chyba zaczęłam mieć pecha, bo obok mnie zatrzymało się pomarańczowe Ferrari. Kierowca opuścił szybę i jak na złość, tym kierowcą musiał być Bieber.
- Cóż za spotkanie skarbie – powiedział z leniwym uśmieszkiem. – To chyba przeznaczenie, że tak ciągle na siebie wpadamy.
- Nie wpadamy na siebie, tylko ty mnie prześladujesz Bieber – powiedziałam pewnie i  przyśpieszyłam kroku. 
- Oj Claire, Claire… - pokręcił rozbawiony głową, jadąc powoli za mną, swoim wymuskanym sportowym autkiem. – Nie rób problemów tylko wsiadaj, bo inaczej wrzucę cię do tego pieprzonego samochodu siłą – oznajmił , a w jego głosie wyczułam irytację.
Wiedziałam, że ten pieprzony gwiazdor jest zdolny do takiego czynu, więc biorąc bardzo głęboki wdech odwróciłam się na pięcie i niechętnie weszłam do jego głupiego samochodu. 
- Jedziemy do mnie czy do ciebie? – zapytał spokojnie, a mnie na moment zatkało… co ten idiota sobie myślał?
- Nie myśl sobie za dużo. Zmusiłeś mnie do skorzystania z twojej propozycji podwiezienia mnie do domu, więc teraz grzecznie pojedziesz we wskazanym przeze mnie kierunku, wysadzisz mnie pod moim mieszkankiem, które jest dwie przecznice stąd,  a następnie udasz się w swoją stronę i wszyscy będą zadowoleni  - oznajmiłam i uśmiechnęłam się przesadnie słodko.
On parsknął śmiechem i popatrzył na mnie kontem oka. – Jak sobie życzysz kochanie… - powiedział i pokręcił głową.
Nie wiem co go tak cały czas śmieszy, albo irytuje w moim zachowaniu, ale w sumie mało mnie to interesuje. Ten koleś zdecydowanie jest dziwny i zdecydowanie zbyt dobrze pachnie i wygląda, ale to takie małe spostrzeżenie. ..
Po chwili i kilku moich ‘ skręć w prawo, o teraz prosto i za tym skrzyżowaniem w lewo, o to tutaj’ byliśmy pod moim mieszkaniem.
- Moje dobre maniery nie pozwalają mi postąpić inaczej i niestety muszę cię zapytać czy chcesz wejść do środka, ale mam nadzieję, że jednak jesteś tak zajęty i nie skorzystasz z zaproszenia – powiedziałam Justinowi i modliłam się w duchu żeby był zajęty. 
- Wiesz kochanie, ale bardzo chętnie skorzystam z twojego zaproszenia – odpowiedział z bardzo sugestywnym uśmiechem i oblizał swoje pełne wargi. 
Przewróciłam oczami i szybko wyszłam z samochodu, a on, niestety zrobił to samo i podążył za mną. Weszliśmy do mojej klatki. W mojej głowie cały czas pojawiało się zdanie „ Po co go zaprosiłam? Po co go zaprosiłam, kurwa do mojego mieszkanka?”Wyjęłam klucze, otworzyłam drzwi mieszkania, zapaliłam światło i gestem zaprosiłam go do środka, a następnie sama zrobiłam to samo. Nie zdążyłam nawet dobrze zamknąć drzwi kiedy zostałam do nich przyciśnięta przez sporo wyższego ode mnie Biebera. W mojej głowie pojawiło się rozpaczliwe pytanie ‘Po co byłam taka miła i zaprosiłam go do środka?! Pieprzyć moje pierdolone maniery!’oraz ciche 'omg jakie ten idiota ma zajebiste perfumy'. ..

________________________________________________________________________________

Wiecie, im więcej komentarzy tym częściej rozdział. To naprawdę sprawia, że mam wielką ochotę go wstawić dla Was :) Zdradzę Wam, że w kolejnym wreszcie zacznie się akcja, ostra akcja xD

PS. Jeśli chcecie zostawić linki do swoich blogów to zapraszam do odpowiedniej zakładki :) Oczywiście przeczytam/skomentuje wszystko co tam dodacie (czyt. wasze opowiadania). 

Informuję o nowych rozdziałach ! 


Eminem & Rihanna - The Monster awww zakochałam się <333333

piątek, 25 października 2013

Rozdział II „… powiedz, czy widzisz faceta który łatwo się poddaje?”

Kolejny dzień wlókł się niemiłosiernie. Po krótkim joggingu wzięłam prysznic, a następnie zjadłam śniadanie. Mam świra na punkcie EKO, więc na mój posiłek składał się świeżutki, wypieczony przeze mnie chleb (tak, tak, sama piekę chleb – nazwijcie mnie wariatką),  posmarowany cieniutką warstwą masła, sałata itp. warzywa oraz dopiero co wyciśnięty soczek pomarańczowy. Od  momentu zjedzenia przeze mnie śniadania czas zaczął wolniej płynąć, dosłownie. Zupełnie nie miałam pomysłu co mogłabym robić przez cały dzień. Przez chwilę pomyślałam czy aby nie zadzwonić do Seana, ale uznałam to za kiepski pomysł. Pomyślałby, że mi się podoba czy coś… Nie, lepiej nie. Znudzona do granic możliwości przebrałam się w wygodne legginsy, szary, długi t-shirt, i krótkie białe converse, a następnie wybrałam się na spacer po okolicy. Nie miałam kieszeni, więc wsunęłam sobie kilka dolarów, na wszelki wypadek, do stanika, a telefon trzymałam w ręce . W trakcie ‘przechadzki’ nabrałam ochoty na kawę, więc ruszyłam w stronę Starbucks’a z zamiarem kupienia sobie gorącego napoju. Grzecznie stanęłam w kolejce i czekałam na swoją kolej. Kiedy w końcu stanęłam przed kasą zobaczyłam znudzoną dziewczynę, która poprosiła o moje zamówienie. Zażyczyłam sobie Caramel Macchiato, które uwielbiałam. Z parującym kubkiem udałam się do wolnego stolika. Chciałam zabić nudę i popatrzeć na ludzi w kawiarni – tak w ramach rozrywki. Co innego mi pozostało? Gapienie się w sufit mojego mieszkania? Eh.. .moje życie jest takie nudne…
Po pewnej chwili ktoś się do mnie dosiadł. Jakiś facet, z ustawionymi do góry włosami, którego twarz zakrywały ciemne okulary. Kurwa, tylko nie Bieber – pomyślałam mimowolnie i westchnęłam. Skąd pomysł, że wielka gwiazdka mogła obok mnie usiąść? Już tłumaczę. Żaden normalny człowiek, nie siedzi w pomieszczeniu w okularach. Ani, żaden przeciętny zjadacz chleba nie może pozwolić sobie na złotego rolexa, który pysznił się na jego lewej ręce – takie tam drobne spostrzeżenie… 
- Hej kochanie. Jak miło cię widzieć – powiedział zachrypniętym głosem i uśmiechną się pod nosem. Wow, to Bieber, zgadłam – punkt dla mnie. Jestem pieprzoną wróżką.
- Cóż, ja nie mogę powiedzieć o tobie tego samego – odpowiedziałam z ironicznym uśmiechem. – Czy naprawdę w tym lokalu jest tak mało miejsca? Musiałeś usiąść akurat tutaj? – zapytałam, unosząc jedną brew.
- Skarbie, nie denerwuj się tak – odpowiedział oblizując wargę. – Jesteś strasznie seksowna kiedy się złościsz, ale nie mam dużo czasu, a skoro już cię spotkałem to mam dla ciebie pewną propozycję – oznajmił i wygodnie rozparł się na krześle.
- Ty masz dla mnie propozycję? – zapytałam zdziwiona. - To bardzo ciekawe… – zaczęłam spokojnie i potarłam delikatnie moje wargi. – Poczekaj, niech pomyślę… - udałam, że głęboko się nad czymś zastanawiam. – W tym momencie nie mam czasu, ale wpiszę rozmowę z tobą do terminarza na np. trzydziestego lutego… co o tym sądzisz? – zapytałam ze słodkim uśmieszkiem i upiłam łyk cudownej kawy.
- Oj niunia, niunia. Jesteś strasznie trudną osobą… - pokręcił rozbawiony głową. – Chociaż strasznie miło się ciebie słucha to nie mam zbyt wiele czasu – wiesz, wywiady, sesje zdjęciowe – życie gwiazdy – uśmiechnął się dumnie, a ja udałam ziewnięcie. – Jak już mówiłem mam dla ciebie pewną propozycję – zaczął - Chciałbym cię przelecieć i jedyne czego mi brakuje to twoje pozwolenie – powiedział to tak swobodnym tonem, że przez chwilę nie zrozumiałam o co mu chodzi. 
Otworzyłam usta w zdziwieniu. Co? Że co on powiedział? Chce mnie co? On kurwa nawet nie zna mojego imienia, a wyskakuje mi z takim tekstem. To są jakieś jaja? Wkręt? Gdzie są pieprzone ukryte kamery?! Zamrugałam oczami. 
- Kotku, zamknij usta, bo potraktuję to jako zaproszenie – oznajmił i uśmiechnął się szelmowsko. 
Otwierałam i zamykałam usta, ale nie wiedziałam co powiedzieć – nie umiałam wypowiedzieć żadnego zdania. Pewnie wyglądałam jak ryba wyjęta z wody. A najgorsze było to, że swoim chamskim komentarzem i zachowaniem rozpalił we mnie jakieś nieznane wcześniej uczucie. Zignorowałam je jednak. 
- Co? – udało mi się wykrztusić. – Czy ciebie pojebało Bieber? Od błysku fleszy straciłeś wszystkie szare komórki? – zapytałam zaszokowana i przejechałam ręką po moich dość długich włosach.
- Nie mów do mnie takim tonem skarbie – powiedział ze zirytowaną miną. – Podobasz mi się, ja podobam się tobie, więc w czym problem? 
- Skąd pomysł, że mi się podobasz? – wybuchłam, ale szybko zamilkłam kiedy zorientowałam się, że nie jesteśmy sami w lokalu, a kilka osób patrzy na mnie co najmniej dziwnie. To trochę niezrozumiałe, że nikt nie rozpoznał Biebera, ale nie miałam czasu o tym myśleć. – Serio, twoje ego jest ogromne – dodałam już spokojniejszym tonem i pokręciłam głową z rezygnacją.
-Czy mam ci przypomnieć co się wczoraj zdarzyło? – zapytał z pewnym siebie uśmiechem, a ja mimowolnie się zaczerwieniłam. Wolałabym, aby nikt nigdy nie przypomniał mi to tym nieszczęsnym pocałunku. – Twój pocałunek powiedział mi wszystko, mała. Pragniesz mnie, a ja ciebie. Wydajesz się bardzo niewinna, ale to dla mnie żaden problem – oznajmił i oblizał usta.
Cholera te usta…  Zamknij się idiotko! – uciszyłam swoje lubieżne myśli. 
- Bardzo mi przykro, że odniosłeś takie wrażenie, ale byłam po prostu w szoku – powiedziałam nie patrząc na niego i zaczęłam się zbierać. – Jestem zaszczycona, że uznałeś mnie za idealną kandydatkę na twoją dmuchaną lalę, ale niestety nie mogę przyjąć twojej propozycji – oznajmiłam z ironicznym uśmiechem i szybko wyszłam na zewnątrz. 
Niestety panu szanownemu Bieberowi taka odpowiedź nie wystarczyła, bo wyszedł za mną. Złapał mnie za rękę, a po mnie mimowolnie przeszedł przyjemny dreszcz. Cholera, mimo jego obcesowego tonu, strasznie mnie rozpalał. To bardzo, bardzo niebezpieczne i niestosowne.
- Nie myśl, że tak szybko mi uciekniesz – wyszeptał do mojego ucha i lekko zagryzł płatek. 
Szybko wyswobodziłam się z jego uścisku i popatrzyłam na niego ze złością w oczach. 
- Popatrz na mnie i powiedz, czy widzisz faceta, który łatwo się poddaje? – zapytał retorycznie i pogłaskał mnie po policzku, szybko zrobiłam krok do tyłu. – Oj niunia… tak dużo z tobą problemów.
- Skoro jestem taka problemowa to może daj sobie lepiej spokój, co? – zapytałam ze złością.
- Wiesz skarbie, lubię wyzwania – oznajmił pewny siebie. – Zostaw mi swój numer to umówimy się i obgadamy całą sprawę na spokojnie. W tym momencie trochę się śpieszę… 
- Gówno mnie obchodzi, że się śpieszysz i w dupie mam tę twoją całą propozycję – odpowiedziałam cała czerwona z zażenowania i mocno zacisnęłam telefon w mojej dłoni – czemu nie założyłam spodni z kieszeniami, ani nie wzięłam jebanej torebki żeby schować telefon? – zapytałam się w myślach. Kurde, co we mnie wstąpiło? Nigdy nie odzywałam się tak niegrzecznie. Ten cały Bieber wyzwalał we mnie wszystkie negatywne cechy i emocje – palant. 
- Och uwielbiam kiedy mi się tak stawiasz, ale jeszcze bardziej lubię… - złapał mnie za rękę i szybko pociągnął do jakiejś pustej uliczki – kiedy całkiem mi się oddajesz – wyszeptał i złapał mnie za biodra.
 Próbowałam mu się wyrwać. Co on kurwa mać robił?! Chciał mnie zgwałcić, czy coś? 
Przyparł mnie z całej siły do ściany, złapał moje dłonie w jedną swoją i przycisnął je nad moją głową. Swoją drugą ręką złapał mnie mocno za tyłek. Lekko ugiął kolana i na swoim kroczu poczułam jego nabrzmiałą męskość. Mój opór automatycznie osłabł kiedy zaczął delikatnie się o mnie ocierać.
Zaczął składać mokre pocałunki na mojej szyi. 
- Widzisz skarbie.. – mówił pomiędzy nimi. – Kiedy tylko przejmuję kontrolę w pełni mi się oddajesz. Pomyśl o tych wszystkich możliwościach, które stoją przed nami otworem… - szeptał.
Myślałam, że moje biedne serce wyrwie mi się z piersi, a pieprzone motylki w moim brzuchu zaraz przebiją skórę i wylecą na zewnątrz. To było tak cholernie przyjemne. Niewłaściwe, ale tak cudowne, że mimowolnie jęknęłam. 
Korzystając z mojej chwilowej niedyspozycji, Bieber wyrwał mi telefon z rąk i odsunął się ode mnie. Zaszokowana próbowałam złapać oddech i odzyskać moje szare komórki, które chyba mi się usmażyły. Przez chwilę Justin robił coś z moim telefonem, a sekundę później usłyszałam dźwięk dochodzący z jego kieszeni. 
- Teraz ja mam twój numer, a ty masz mój – oznajmił zupełnie spokojnie i podał mi moją komórkę, którą szybko chwyciłam i przycisnęłam do piersi. Byłam totalnie zażenowana. Jak mogłam znów dać mu się omamić? No kurde mać, jak mogłam?! – Zadzwonię do ciebie niedługo. Mam nadzieję, że do tego czasu przemyślisz sprawę i odpowiedź na moją propozycję będzie pozytywna – dodał i dotknął palcami mojego policzka, po czym odwrócił się na pięcie i po prostu sobie poszedł. 
Przez chwilę stałam w zupełnym bezruchu, nie mogąc uwierzyć w to co się właśnie stało. Ta cała sytuacja była co najmniej chora. A najgorsze było to, że nie mogłam pozbyć się tego pieprzonego uczucia podniecenia w moim ciele. Jak on mógł doprowadzić mnie do takiego stanu i… i sobie kurde pójść… tak po prostu. Miałam ochotę krzyczeć z frustracji. Co za skończony cham, kretyn, kutas, dupek… eh… zacisnęłam pięść. Podskoczyłam przestraszona, kiedy rozległ się mój dźwięk wiadomości. Z tego roztargnienia prawie upuściłam telefon, ale na szczęście mojemu maleństwu nic się nie stało. Szybko odblokowałam komórkę i sprawdziłam nadawcę SMSa. Nieznany. Momentalnie zrobiłam się blada. To pewnie Bieber, czego on kurde chce?! – zapytałam przestraszona.

Od: nieznany
Przez to wszystko zapomniałem zapytać jak masz na imię kotku? Mam nadzieję, że poradzisz sobie sama ze swoim podnieceniem, ale naprawdę musiałem już iść. Następnym razem dokończę to co zacząłem ;) 

Miałam ochotę rzucić moim telefonem o ścianę. Zamiast tego jednak, kopnęłam w kontener na śmieci i wykrzywiłam twarz z bólu. Za kogo ten kutas się uważał?! Dokończy to co zaczął… tak, kurde, po moim trupie dokończy. Miałam ogromną ochotę uderzać głową o ścianę żeby wybić z niej moją głupotę, bo jak inaczej nazwać moją reakcję na niego i jego gierki? Znów bez przeszkód mu się poddałam. Chyba brak kontaktu płciowego tak na mnie działał. Związek z moim jedynym partnerem seksualnym skończył się już pół roku temu, a ja od tego czasu nawet nie myślałam o seksie – no dobrze, myślałam, ale nie tak intensywnie jak teraz przez tego idiotę i aroganta. Jasne, oczywiście, Justin był niesamowicie przystojny i zapewne nieźle doświadczony, ale na Boga ja nawet go nie znam. A on nie zna mnie i mojego pieprzonego imienia! Jak wytłumaczyć mój pociąg seksualny do niego? Czy seks to tak ważna sfera życia? Otrząsnęłam się ze swoich niewesołych myśli i spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Nie wiedziałam, jak mu odpisać i czy w ogóle to robić. Po dłuższej chwili postanowiłam jednak, że napiszę jak mam na imię. Nie wiem dlaczego, ale czułam, że on tak łatwo nie odpuści, a wolę żeby mówił do mnie ‘Claire’, a nie jak dotychczas, kotku, skarbie itd. Szybko wystukałam odpowiedź i zdenerwowana ruszyłam w drogę powrotną do domu. Po drodze prawiłam sobie kazanie, na temat mojej głupoty i braku asertywności i silnej woli w stosunku do Justina. Przebierałam moimi nóżkami jak najszybciej mogłam, by natychmiast znaleźć się w domu, ale biorąc pod uwagę, że miałam ledwie 160 to było ciężkie zadanie. Nienawidziłam mojego ciała. Nie dość, że Bóg poskąpił mi wzrostu to do tego, chyba w ramach rekompensaty (ta, dobre sobie) obdarzył mnie wielką pupą i ogromnym biustem. Jedynym plusem mojej sylwetki była szczupła talia, ale to nic nie znaczyło przy moich potężnych udach. Eh… co za niesprawiedliwość… Kiedy byłam młodsza, miałam jakieś 11-12 lat marzyłam o karierze modelki (haha, dobre sobie), ale Bóg postanowił pokrzyżować mi plany i mój wzrost zatrzymał się na tym nędznym 160. Skupiając się na tych ponurych myślach nawet nie zauważyłam, że znalazłam się na moim osiedlu. Weszłam do mojej klatki i podeszłam do drzwi. Hurra! Mieszkam na parterze. 
Przechodząc przez przedpokój zdjęłam buty i rzuciłam je niedbale pod ścianą – później je ułożę. Weszłam do kuchni i postanowiłam zrobić sobie coś do jedzenia – żeby odwrócić swoje myśli, które natarczywie kierowały się w stronę Justina B. i które błagały mnie na kolanach, abym przyjęła jego niemoralną i chamską propozycję. Popukałam się w czoło, a mój rozsądek skwitował moje myśli jednym zdaniem ‘chyba cię pojebało, nauką się zajmij, a nie o seksie myślisz dzieciaku’. Cóż, mój rozsądek do miłych nie należy. Kurde, gadam do siebie – to bardzo dziwne. 
Po krótkim zastanowieniu postanowiłam, że zrobię spaghetti. Tak, spaghetti to dobry pomysł. Zanim jednak zdążyłam zająć się gotowaniem, usłyszałam dźwięk wiadomości, dochodzący ze stolika kuchennego. Zesztywniałam. A co jeśli to Justin? Nie jestem gotowa na jakikolwiek kontakt z nim, czy to telefoniczny czy oko w oko. Z wahaniem podniosłam telefon, z ociąganiem go odblokowałam i niechętnie spojrzałam na nadawcę wiadomości. Moje ciało się rozluźniło. To tylko Sean. Spokojnie otworzyłam wiadomość. 

Od : Sean
Hej Claire! Co u Ciebie? Co robisz dziś wieczorem? ;* Sean

Uśmiechnęłam się sama do siebie. Chyba Sean mnie podrywa. To całkiem miłe… 

Do : Sean
Cześć kolego ! :D W porządku, a co u Ciebie? Dziś wieczorem… Chyba nic ciekawego. Kanapa, miękkie, kapcie, popcorn i telewizja, a co? ;) Claire

Odłożyłam telefon na blat kuchenny i otworzyłam lodówkę zastanawiając się czy naprawdę chce mi się robić spaghetti. Po głębszym przemyśleniu sprawy doszłam do wniosku, że nie, więc wyjęłam sobie jogurt z kawałkami owoców i zaczęłam szukać łyżeczki w szufladzie. Kiedy ją znalazłam usłyszałam dźwięk nadchodzącego SMSa. Pewnie odpowiedź od Seana. Oczywiście, nie myliłam się.

Od : Sean
Nie trać czasu na nudne spędzanie wieczoru. Jest impreza, chodź ze mną. Poznasz moich znajomych. Będzie fajnie, obiecuję. Sean.

Chwilę się zastanowiłam. Czemu nie? Może być całkiem fajnie. Poznam nowych ludzi, spędzę miło czas… Trochę martwiła mnie myśl, że wczoraj również byłam na imprezie i nie skończyła się ona dla mnie dobrze – poznałam irytującego gwiazdora, który pragnie mnie przelecieć – a ty jego – usłyszałam w myślach, ale zignorowałam to. Justin mówił jednak, że dziś jest zajęty, więc są duże szanse, że nawet go nie spotkam. Z tą budującą myślą sięgnęłam po telefon i odpisałam Seanowi, że to świetny pomysł i że chętnie poznam jego znajomych. Na jego SMSa nie musiałam długo czekać. Ostatecznie umówiliśmy się na 8:30 pm. pod H&F, klubie w którym się poznaliśmy, co dawało mi około 6 godzin na przygotowanie się. Postanowiłam poczytać jakąś fajną książkę, aby zabić czas. Nie dane mi było jednak nawet jej otworzyć, bo usłyszałam kolejnego SMSa. Byłam pewna, że to Sean, więc nawet nie patrząc na nadawcę otworzyłam z rozpędu wiadomość.

Claire, Claire, Claire, ładnie. Mam nadzieję, że poradziłaś sobie beze mnie skarbie. xoxox

Przełknęłam ślinę i spojrzałam na nadawcę ‘Narcyz’ – prawda, że cudownie go zapisałam? To określenie idealnie do niego pasuje. Postanowiłam zignorować jego wiadomość i gotując się w cichym gniewie zabrałam się za czytanie książki. 
Nie mogłam się na niej skupić, więc zaczęłam, z czystej głupoty, myśleć o plusach i minusach tego całego ‘układu’. Plusem był kontakt seksualny i odrobina rozrywki z boskim osobnikiem jakim był Justin B. Dodatkowo trochę ruchu na pewno mi nie zaszkodzi. Minusów jednak, było więcej. Po pierwsze, nie znam go, po drugie, jest chamski i arogancki, po trzecie, nie mam dużego doświadczenia i nie sprostałabym raczej jego wymaganiom. Po czwarte, moje ciało nie jest idealne, a zdążyłam się zorientować, że pan B. ma ciało bliskie perfekcji. Co ja w ogóle robię? Serio o tym myślę? Czy tak bardzo potrzebuję bliskości z drugą osobą, że myślę o tym poważnie? Mój ostatni kontakt seksualny miał miejsce około pół roku temu. Liam, mój były, to cudowny facet, ale jeśli chodzi o sprawy łóżkowe był strasznym egoistą… Między innymi dlatego nasz związek się zakończył. Zerknęłam na zegarek i zamrugałam zdziwiona. Już 5:30 pm.? Cholera, jak to możliwe?! Eh, nie ważne. Szybko odłożyłam książkę na stolik i udałam się do mojego pokoju po jakieś ubrania na imprezę. Z racji tego, że nie zdążyłam wyprać sukienki postanowiłam założyć krótkie jeansowe szorty i luźną koszulkę. Wyciągnęłam z szuflady czystą bieliznę i udałam się do łazienki. Wzięłam długi, gorący prysznic, a następnie wmasowałam w moją skórę kokosowy balsam. Następnie szybko się ubrałam i wysuszyłam włosy. Nałożyłam makijaż, ale troszkę inny niż zwykle. Postanowiłam odrobinkę bardziej zaszaleć i zamiast standardowej cieniutkiej kreski na powiece, pomalowałam się w stylu smokey-eyes. Zadowolona z efektu, wyszłam do przedpokoju po torebkę. Weszłam do salonu i zabrałam swój telefon ze stolika. Sprawdziłam godzinę. 7:48 pm. Postanowiłam nie czekać dłużej i po zamknięciu drzwi na klucz, udałam się wolnym krokiem w stronę klubu H&F. W moich myślach pojawiło się zdanie ‘ Imprezo przybywam!’




_________________________________________________________________________________

Opowiadanie powoli się rozkręca. Już w kolejnym zdecydowanie zacznie się coś dziać. Bardzo dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem - to naprawdę miłe. Znacie może jakieś interesujące strony z szablonami na zamówienie? Jeśli tak to proszę podeślijcie mi jakiś kontakt!
Dziękuję za uwagę i pozdrawiam.
Bootylicious

sobota, 19 października 2013

Rozdział I „Widać, że jesteś dziewczyną z poza miasta …”

Wygodne baleriny, są. Ładna, aczkolwiek w granicach przyzwoitości sukienka, jest. Czarna dziura, niezbędnik każdej kobiety aka torebka, jest. Delikatny makijaż i włosy zaplecione w fantazyjny warkocz, gotowe. Czy coś jeszcze? Przejrzałam się w lusterku w moim przedpokoju, a raczej, zwracając uwagę na jego rozmiar, powinnam powiedzieć przedpokoiku. Lepiej nie będzie – pomyślałam i przejechałam czerwoną, matową szminką po moich ustach. Czerwona szminka to jedyny kosmetyk do którego miałam tak wielką słabość. Kojarzył mi się on z silną, pewną siebie i seksowną kobietą, którą nigdy nie byłam chociaż bardzo chciałam.  Zaplanowałam sobie, że jeszcze przed początkiem semestru wyjdę na jakąś imprezę/potańcówkę w mojej okolicy. Po przeprowadzce, która miała miejsce około dwóch tygodni temu, nie miałam chęci i okazji wybrać się na jakiś potocznie zwany ‘melanż’, a czas biegł nieubłaganie – został mi zaledwie tydzień do rozpoczęcia mojej studenckiej kariery. Zawsze realizuje swoje zamierzenia, więc rano, klnąc niemiłosiernie na swoje głupie pomysły i chęć ‘zabawienia się’ w gronie rówieśników, zdecydowałam, że to właśnie dziś wieczorem wpadnę w szał tzw. ‘ clubbingu’ co w moim przypadku oznaczało, że odwiedzę jakiś klub, może wypije jakiś soczek i udam się w drogę powrotną do mojego mieszkanka, zadowolona, że zaliczyłam kolejny punkt na mojej „Liście rzeczy do zrobienia” . Z tą myślą wyszłam z domu i udałam się w stronę jednego z porządnie wyglądających klubów na przedmieściach LA, o którego istnieniu dowiedziałam się podczas jednej z moich wypraw po jedzonko do lokalnego sklepu spożywczego. Zdeterminowana podążałam w znanym mi kierunku, mijając, w większości pijaną i swawolną młodzież, albo raczej ‘młodych dorosłych’. Wzdrygnęłam się mimowolnie, zapach alkoholu bardzo mnie odpychał… Będąc niedaleko mojego celu zauważyłam dość duży tłum napierający na drzwi do jakiegoś, bogato wyglądającego klubu. Z racji tego, że dziś postanowiłam troszkę bardziej niż zwykle się zabawić ( ale oczywiście w granicach rozsądku), udałam się w stronę wejścia do tego strasznie obleganego lokalu. Jakimś cudem wmieszałam się w tłum, który przepychał mnie cały czas do przodu. Nagle znalazłam się przy drzwiach klubu, a jakiś wielki i posępnie wyglądający ochroniarz wpuścił mnie do środka, bez pytania mnie o nazwisko czy coś w tym stylu, w końcu był to VIP Club – musieli mieć jakieś standardy, które widocznie ja, nieświadoma zjadaczka chleba w ich oczach spełniałam . Ciesząc się swoim szczęściem podążyłam  wąskim holem w stronę klubowych świateł.  Od razu uderzył we mnie hałas i jakiś jazgot, bo muzyką to tego nie można nazwać, którego nie było słychać, a przynajmniej nie tak bardzo, na zewnątrz. Szybko wygładziłam moją sukienkę i podeszłam do baru. Nie miałam zamiaru długo tu zabawić. Zamówiłam sobie soczek pomarańczowy i usiadłam na jednym z krzeseł barowych, przyglądając się ‘tańczącym’, a raczej ocierającym się o siebie ludziom. Wbrew temu co myślałam przed wejściem, klub nie był jakoś strasznie zatłoczony. Owszem na parkiecie nie było zbyt dużo miejsca, ale kiedy ktoś chciał usiąść to nie miał z tym problemu. Ta, ludzie ‘bawili się’ na całego. Zupełnie nie rozumiem co jest takiego fajnego w upijaniu się na umór i robieniu różnych głupot? Nazwijcie mnie nudziarą, ale mam swoje zasady. W pewnej chwili poczułam dotyk na moim ramieniu. W pierwszej chwili pomyślałam : A może chcą mnie wyrzucić, bo nie byłam na ekskluzywnej liście? Pełna obaw delikatnie obróciłam i głowę i natrafiłam na intensywnie zielone źrenice, ciemnoskórego, całkiem przystojnego chłopaka.
- Co taka piękna kobieta robi tutaj sama? – zagadał z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Owszem, uśmiechał się do mnie, ale w jego oczach widziałam coś dziwnego, jak to się mówi w młodzieżowym slangu?… aaaa, już wiem ! ‘Obczajał mnie’.
- Skąd pewność, że jestem tutaj sama? – zapytałam, delikatnie się uśmiechając. Czyżby ten całkiem przystojny facet, obserwował mnie? W myślach uniosłam jedną brew do góry i uśmiechnęłam się kpiąco. Ta obserwował cię i co jeszcze? Na pewno w świetle tych kolorowych światełek nie zobaczył twojej twarzy…
- Gdybyś była z koleżankami na pewno byś tańczyła, a gdyby był z tobą chłopak to nie oddaliłby się od ciebie na więcej niż długość ramienia – odpowiedział i puścił mi oczko.
Zaraz, zaraz, czy on ze mną…. Flirtuje? W myślach zatańczyłam taniec radości. Skorzystam z sytuacji, a co! Mimo, iż nie mam zbyt dużego doświadczenia w flircikach, zamierzałam co? Oczywiście trochę się zabawić.
- Widzę, że masz wiedzę na temat ludzkich zachowań – zauważyłam i zaśmiałam się – ale masz rację jestem tu sama. Postanowiłam skorzystać z ostatnich chwil wolności.
- Ostatnich dni wolności? Jesteś studentką? – zapytał, siadając na wolnym krzesełku barowym obok mnie.
- Tak. Za tydzień, nie będę miała czasu na zabawę – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do siebie. Uwielbiam zdobywać wiedzę, to jest takie ekscytujące. Jest tyle rzeczy o których człowiek nie ma pojęcia…
- Na zabawę zawsze jest czas – oznajmił z pewną siebie miną. – Przepraszam, nie przedstawiłem się. Jestem Sean. – Wyciągnął do mnie rękę.
- Claire. Miło mi cię poznać. – Uścisnęłam jego dłoń i uśmiechnęłam się niepewnie.
- Claire, bardzo ładne imię. – Puścił mi oczko. – Czym się zajmujesz oprócz studiowania?
Zaskoczył mnie tym pytaniem, nie spodziewałam się normalnej rozmowy, ale to było mi bardzo na rękę. We flirtowaniu jestem naprawdę na poziomie podstawowym i nie chciałabym palnąć gafy przy takim słodkim facecie.
- W tym momencie niczym. Dopiero zaczynam pierwszy rok, nie zdążyłam jeszcze niczego znaleźć – powiedziałam, a Sean pokiwał głową na znak zrozumienia.
- Ach, rozumiem. Masz 19 lat? – zapytał, a ja przytaknęłam. – Zastanawiałem się dlaczego pijesz soczek, a nie zamówiłaś drinka, teraz wszystko jasne. – Uśmiechną się i kolejny raz tego wieczoru puścił mi oczko. – Może ci pomóc? Bardzo chętnie kupię ci jakiegoś drinka. Alkoholowego… – zaproponował i zaśmiał się cicho.
Pokręciłam głową. – Ja nie pije alkoholu. Lubię mieć ‘ trzeźwy umysł’ – oznajmiłam i wzruszyłam delikatnie ramionami.
- Hej, jeden drink jeszcze nikomu nie zaszkodził ! – powiedział, żywo gestykulując rękoma. Widząc jednak moją zdecydowaną minę odparł. – No, ale jak chcesz.
Przez chwilę panowała między nami cisza, nie, nie, nie, cisza to złe słowo, gdy muzyka dudni w uszach, że aż głowa boli. Po prostu nie rozmawialiśmy, a Sean ruszał się na krzesełku w rytm muzyki – jakkolwiek dziwnie to brzmi.
- Może zatańczymy? – zapytał  i ukazał mi rząd swoich równych zębów. Widząc moje niezdecydowanie, złapał mnie za rękę i powiedział mi do ucha. – No nie daj się prosić! Jesteś w najlepszym klubie w mieście, z najlepszą muzyką i najlepszym DJ-em w okolicy! Nie możesz nie skorzystać z takiej możliwości – wykrzyknął i nie czekając na moją reakcję porwał mnie na parkiet.
Chyba domyślił się, że nie zupełnie odpowiada mi pobudzanie swoich narządów rozrodczych przez ubranie, więc zachował stosowny odstęp. Z Seanem bawiłam się świetnie. Wszystko było bardzo fajne, aż do momentu gdy poczułam na mojej ślicznej, ukochanej i jedynej sukience mokrą, alkoholową ciecz.  Zirytowana odwróciłam głowę i stanęłam twarzą w twarz ze znajomo wyglądającym szatynem, który bynajmniej nie wyglądał na skruszonego.
- Kurde, przepraszam – powiedział nieszczerze i puścił mi oczko. Co oni do cholery mają z tym puszczaniem oczka?!
Moja wspaniała sukienka, bardziej niż zwykle przylegała do ciała i przez delikatny, prześwitujący materiał było widać coś czego żaden mężczyzna nie powinien zobaczyć przed ślubem – moje piersi. Nie no dobra żartuję, nie jestem jakąś mniszką – z moim poprzednim chłopakiem doszliśmy do tego etapu, ale świadomość, że na mój okropny i olbrzymi biust patrzy ktoś niezaufany i zupełnie nieznajomy, nie napawała mnie optymizmem.
Popatrzyłam na niego karcąco. – Nie wyglądasz jakby było ci przykro. Następnym razem uważaj jak chodzisz – doradziłam mu i już chciałam się obrócić, ale złapał mnie za ramię i odwrócił przodem do siebie.
- Jak mogłoby być mi przykro skoro mam przed sobą takie widoki. – Popatrzył znacząco na mój dekolt i oblizał wargi, po chwili patrząc mi w oczy.
Byłam zaskoczona jego słowami, owszem zdarzało mi się spotkać zupełnych chamów – takich jak on, ale zawsze byłam w gronie znajomych, którzy przychodzili mi z pomocą i spławiali delikwenta. Teraz jednak musiałam poradzić sobie sama.
- Zachowaj swoje przemyślenia dla siebie – fuknęłam do niego. – Przez ciebie moja sukienka śmierdzi jakimś bliżej niezidentyfikowanym alkoholem – dodałam i popatrzyłam na niego ze złością.
- Wiesz, zaraz możemy pozbyć się tej sukienki… - zaczął uśmiechając się i przesuwając językiem po górnych zębach.
Tego było dla mnie za wiele. Owszem, może i nie jestem wyluzowana jak inne dziewczyny, ale ten gość przegiął na maksa! Czy nie można już wyjść do klubu w innym celu niż zaspokojenie swojego popędu seksualnego ?!
- Czyżby? Cóż muszę cię zawieść, ale nie zamierzam się niczego pozbywać, a tym bardziej mojej sukienki. Bądź tak miły i zajmij się wylewaniem swoich drinków na inne dziewczyny – powiedziałam mu zdecydowanie i odwróciłam się na pięcie, kierując się w stronę baru. Z daleka zobaczyłam Seana,  więc dołączyłam do niego.
- Claire? Co ty tu robisz? – zapytał zmieszany i przyjrzał mi się dokładnie.
- O co ci chodzi? – zainteresowałam się, bo nie wiedziałam do czego zmierza. – Zostawiłeś mnie samą z tym kolesiem !
Popatrzył na mnie zaintrygowany. – Ty nie wiesz kto to jest? – zadał kolejne pytanie.
- Owszem, wiem. Totalnie arogancki i pewny siebie buc, który wylał na mnie drinka i proponował mi prywatną zabawę – opowiedziałam zupełnie nie wiedząc o co mu chodzi. – Niestety nie przedstawił mi się, więc nie znam jego imienia… Powinnam w ogóle je znać?
- Dziewczyno, czy ty żyjesz na innej planecie?! – zapytał zaszokowany. – To Justin, kurwa Bieber, pieprzona gwiazda pop’u! Facet od kilku lat jest numerem jeden jeśli chodzi o muzykę rozrywkową i ty nie wiesz kto to jest?!
W tym momencie zorientowałam się dlaczego kogoś mi przypominał.
- Wiesz Sean, ja nie interesuję się muzyką komercyjną, więc  nie wiem do końca jak wyglądają celebryci – zaczęłam niepewnie. – Ale wiem kto to Justin Bieber, parę lat temu słuchałam jakiegoś jego kawałka „As long as you love me” czy cośtam. Wiesz, wyglądał wtedy trochę inaczej….
Sean popatrzył na mnie sceptycznie. – To trochę dziwne, że dziewczyna w twoim wieku nie słucha popu, ale szanuje to – oznajmił i uśmiechnął się do mnie ciepło.
- Dlaczego zapytałeś mnie, co tu robię? Miałam rzucić się mu na szyje i błagać o autograf? – Zaśmiałam się cicho i popatrzyłam z zainteresowaniem na mojego rozmówce.
- Wiesz Claire, nie zrozum mnie źle, ale Justin tak wyrywa praktycznie wszystkie panny. Oblewa je drinkiem, a później proponuje małe co nieco, a one kiedy tylko orientują się kim jest od razu na to przystają – wytłumaczył. Otworzyłam szerzej oczy.
- Sean, czy ja wyglądam na łatwą pannę? – zapytałam nieco urażona. – Zresztą nie ważne, muszę wracać do domu i zdjąć tą sukienkę. Nienawidzę zapachu alkoholu, a przez tego pustego dupka chyba nigdy się go nie pozbędę.
- Hej Claire, przepraszam…. Oczywiście, że nie wyglądasz na łatwą laskę, ale wiesz, to Justin Bieber. On ma swoje sposoby na panny – próbował tłumaczyć się Sean. Widać było, że jest bardzo zmieszany.
- Sorry Sean, ale serio muszę wracać – odpowiedziałam z nieco łagodniejszą miną i wstałam z miejsca. Zerknęłam na zegarek. – Jest już późno, a ja mam zamiar się wyspać – niedługo zaczynam studia.
- Może dasz mi swój numer? – zapytał nieśmiało, co było całkiem zabawne, bo Sean wydawał się bardzo pewny siebie. – Gdy będziesz chciała się rozerwać i wyjść do klubu, zawsze możesz na mnie liczyć – dodał niepewnie.
Zastanowiłam się przez chwilę. Co mi szkodzi? – pomyślałam. Dobrze jest mieć kogoś znajomego w obcym  mieście, a przecież to tylko numer telefonu – nie podaje mu mojego numeru konta czy coś…
- Jasne – uśmiechnęłam się, a on zadowolony wręczył mi swój telefon w który wpisałam rząd cyferek.
- Mam nadzieję, że niedługo się spotkamy, poznam cię z moimi znajomymi, to naprawdę fajni ludzie – oznajmił i lekko mnie przytulił.
- Nie wątpię w to – odpowiedziałam. – Teraz naprawdę muszę już iść. Do zobaczenia. – Lekko musnęłam jego policzek i ruszyłam w stronę drzwi. Nie dane  było mi jednak wyjść z klubu, gdyż ktoś wciągną mnie do jakiegoś pomieszczenia. Zaskoczona i lekko przestraszona odwróciłam się w stronę napastnika i zobaczyłam kogoś, kogo wolałabym nigdy więcej nie zobaczyć. Justin Bieber patrzył na mnie z góry, z błyskiem w oku.
- Już wychodzisz skarbie? – zapytał słodko i umieścił ręce na mojej tali.
Zirytowana, złapałam za jego dłonie i odsunęłam od siebie.
- Owszem, ale ciebie to nie powinno interesować – warknęłam i popatrzyłam na niego wyzywająco.
- No, no, no kotku, nie tak ostro – zaśmiał się. – Widać, że jesteś dziewczyną z poza miasta – powiedział i nagle wyraz jego twarzy stał się ostrzejszy. – Teraz posłuchaj, kiedy ja czegoś chcę to to dostaję, bez wzglądu na okoliczności, rozumiesz? – zapytał przez zaciśnięte zęby.
Chciał mnie przestraszyć? Jeśli tak to niezbyt się mu to udało. Zmierzyłam go od góry do dołu i odpowiedziałam, równie nieprzyjemnym tonem.
- Poluzuj majtki Bieber, bo chyba za mocno cię cisną. Mało mnie obchodzi kim jesteś i czego chcesz, dlatego daj mi spokój i zajmij się swoimi sprawami – fuknęłam i już chciałam się odwrócić, ale on był szybszy. Złapał mnie za ramiona i przycisną do ściany. Widziałam w jego oczach złość i coś jeszcze, jakby… podekscytowanie?
- Licz się ze słowami niunia – wyszeptał mi zachrypniętym głosem prosto do ucha, a potem po prostu mnie pocałował.
Byłam w takim szoku, że w pierwszej chwili nie wiedziałam co się dzieje. Kiedy tylko poczułam jego język , który delikatnie dotykał moich warg, mimowolnie je rozchyliłam, a on skorzystał z okazji i pogłębił pocałunek. Moje ciało, jakby bez udziału świadomości, dobrowolnie się mu poddało… Jak ten facet całował. O słodki Jezusku! Nic dziwnego, że dziewczyny mu nie odmawiały. Samym pocałunkiem strasznie mnie rozpalił. Po chwili jednak dotarło do mnie co się dzieje. Spanikowana szybko odepchnęłam go od siebie i nawet na niego nie patrząc wybiegłam z pokoju. Usłyszałam tylko jak parskną śmiechem i krzyknął za mną, że jeszcze się zobaczymy.
Wypadłam na oświetloną ulicę i szybkim krokiem ruszyłam w stronę mojego domu. Kurwa, kurwa, kurwa. – ganiłam siebie w myślach. – Jak mogłaś być tak głupia i mu na to pozwolić?! To tylko podbudowało jest pieprzone ego, które pewnie i tak miało wielkość wieży Eiffla! Jesteś taka sama jak te wszystkie głupiutkie laski. Dobrze, że obudziłaś się w porę, bo zamiast ust, niedługo rozchyliłabyś przed nim swoje nogi !
Ze zdenerwowania gryzłam swoją wargę. Takie zachowanie było do mnie nie podobne. Jak ja mogłam. Mimo wszystko nie mogłam wyrzucić jednej myśli z głowy. Kurwa,  jak ten koleś całuje…. Jejku… Rozmarzyłam się i delikatnie dotknęłam moich ust. Zdecydowanie musi być dobry w te klocki… Zganiłam się za kierunek jaki obrały moje krnąbrne myśli. Opanuj się dziewczyno! Może jeszcze wrócisz tam i mu to powiesz, huh?!
Cała droga do domu upłynęła mi na podobnych rozmyślaniach, otwierając drzwi od mojego mieszkania uświadomiłam sobie, że dziś naprawdę się zabawiłam, nawet trochę za bardzo. Wchodząc do przedpokoju zapaliłam światło, zdjęłam buty i odwiesiłam torebkę. Udałam się prosto do swojego pokoju i zabrałam piżamę i bieliznę, a następnie udałam się do łazienki, wziąć krótki orzeźwiający prysznic. Po piętnastu minutach byłam już gotowa do snu. Idąc do sypialni, wyjęłam swój telefon z torebki i sprawdziłam godzinę. 1:38 AM. Zauważyłam nieodebraną wiadomość od numeru nieznanego. A któż to taki? Zaintrygowana kliknęłam na ‘wyświetl’.
Od :nieznany
Mam nadzieję, że bezpiecznie dotarłaś do domu Claire. Liczę na nasze kolejne spotkanie. Sean.
Ojejku jakie to słodkie – pomyślałam rozczulona. Ten chłopak zna mnie od kilku godzin i martwi się o mnie. Pewnie chce cię przelecieć… - szepnął mój rozsądek. Och, zamknij się. – zganiłam go w myślach. Oczywiście nie zamierzam na razie zbytnio się z Seanem spoufalać – nie znam jego intencji. A co jeśli on serio chce mi się tylko dobrać do majtek, huh? Zdecydowanie jednak mogę troszkę z nim popisać.
Do: Sean
Dziękuję za troskę Sean. Tak dotarłam bezpiecznie, nikt mnie nie porwał, nie okradł i nie zgwałcił … ;) Na pewno jeszcze kiedyś się spotkamy xoxox.
Uśmiechnęłam się do siebie i położyłam swój telefon na szafce nocnej. Ułożyłam się w łóżku i wyłączyłam lampkę. Kiedy tylko przymknęłam powieki, w moich myślach pojawił się obraz Justina. Zirytowana otworzyłam oczy i parsknęłam śmiechem. Wystarczył jeden głupi pocałunek, a ja już nie mogę przestać o nim myśleć. Co on w sobie ma?  Nie imponuje mi jego sława i pieniądze. Owszem jest bardzo przystojny, ale nigdy nie przykładałam większej wagi do wyglądu. Dlaczego moje ciało tak łatwo się mu poddało? – pomyślałam  i westchnęłam. Nie czas na takie rozważania. To tylko głupi, niewychowany, arogancki, pewny siebie, chamski i zadzierający nosa dupek, który zniszczył moją kochaną sukienkę. Tak, zdecydowanie nie jest wart mojej uwagi. Niech sobie podrywa inne dziewczyny. Nie rozumiem czemu ‘wytypował’ mnie na swoją ofiarę. Lepszy towar mu się skończył… Przez chwilę leżałam bez ruchu, ale wpadłam na szatański pomysł. Z nocnego stolika wzięłam swój laptop i włączyłam go. Chciałam poznać jakieś cenne informacje na temat Justina Biebera. Po odpaleniu sprzętu, szybko otworzyłam wyszukiwarkę i wpisałam Justin Bieber z dziewczyną. Od razu wyświetliło mi się pełno artykułów. Weszłam w pierwszy i dosłownie zamurowało mnie. Na zdjęciu Justin obejmował jakąś laskę, bodajże aktorkę, której nazwisko nic mi nie mówiło. Z artykułu dowiedziałam się, że od pół roku jest to jego dziewczyna. Dziennikarze sugerowali, że to może być bardzo poważny związek. Sprawdziłam datę i okazało się, że artykuł jest stosunkowo świeży. Pokręciłam głową. A więc Justin Bieber jest w oficjalnym związku, a pieprzy panienki na lewo i prawo. O tak, to idealny wzór cnót i wartości moralnych. Wzdrygnęłam się mimowolnie. Kurde, całowałam się z zajętym facetem, to okropne ! Jestem bardzo ciekawa czy ta aktoreczka, wie o jego wyskokach. Strasznie było mi jej żal. Chociaż z drugiej strony może to tylko chwyt marketingowy. Z całej siły uderzyłam się z ręki w czoło. O czym ty myślisz idiotko! Jest prawie druga w nocy, a ty szukasz w necie informacji na temat jakiejś tam gwiazdki i zastanawiasz się czy jego związek to tylko chwyt marketingowy! – krzyczałam na siebie w myślach. Chyba naprawdę muszę być zmęczona – pomyślałam i nie czekając na nic więcej wyłączyłam laptopa i odłożyłam go na stolik. Wygodnie ułożyłam się w łóżku i zamknęłam oczy. Starając się nie myśleć o najsłodszym pocałunku w moim życiu, odpłynęłam do krainy snów.

PROLOG

Pierwszy rok studiów miał być wspaniałym czasem. Maleńkie, ale własne mieszkanie na obrzeżach Los Angeles, zdobywanie wiedzy, nowi znajomi, usamodzielnienie się, być może znalezienie jakiejś pracy dorywczej. Tak, to cudowny czas. Pewnie dla mnie też byłby taki ‘super’ gdybym nie poznała JEGO. Połączyło nas nieposkromione pożądanie. Nasze spotkanie było czystym przypadkiem. W ramach rekonesansu wybrałam się do okolicznego klubu, który jak się okazało, cieszył się całkiem dużym prestiżem. Miałam wielkie szczęście, że udało mi się do niego w ogóle dostać bez znajomości kogoś z ochrony czy kierownictwa. To miejsce w stylu VIP club – tylko dla starannie wyselekcjonowanej elity. Oczywiście czasem zdarzają się wyjątki, a w tym przypadku byłam to ja - szara, niczym nie wyróżniająca się osóbka. Nie wiem dlaczego wpuszczono akurat mnie do środka. Może dlatego, że nie wrzeszczałam jak opętana i nie przepychałam się? Do dziś tego nie rozumiem…. To jednak nie jest ważne w tym momencie. Istotne jest to, że przez wejście do tego klubu zmieniło się całe moje, dotychczas starannie zaplanowane, przekalkulowane, spokojne i stateczne życie. Czasem zastanawiam się czy nie lepiej było wtedy zostać w domu i poczytać jakąś dobrą książkę… Chyba nigdy nie znajdę satysfakcjonującej mnie odpowiedzi na to pytanie...

Hej, hej !

Witajcie. Nie będę się zbytnio rozwodzić i przejdę od razu do rzeczy. Postanowiłam pisać opowiadanie/fanfiction o Justinie Bieberze. Akcja jest nieco przesunięta w czasie, o około trzy lata do przodu. Justin jest wielką osobistością w świecie rozrywki, ale jak każdy młody dorosły korzysta z życia… pełnymi garściami. Nie będę zdradzać fabuły, napiszę tylko, że zainspirowałam się trylogią ‘Crossfire’ oraz odrobinę ’50 twarzami Greya’. W opowiadaniu pojawią się sceny erotyczne, można powiedzieć, że to fanfiction jest oparte głównie na seksie. Historia składać się będzie z około 10 może 15 rozdziałów +prolog i epilog. Możliwe (ale nie pewne), że powstanie część druga, wszystko zależy od was i od mojej weny oraz czasu. Rozdziały będą pojawiać się regularnie co 10 może 14 dni. Mam nadzieję, że spodoba Wam się moja ‘radosna twórczość’ i że nie będę musiała zamknąć bloga po pierwszych dwóch rozdziałach. Prolog  i pierwszy rozdział dodaję już dziś. Kolejny za tydzień. Byłoby mi bardzo miło gdybyście zostawili po sobie ślad – swoją opinię/odczucia, czy co tam jeszcze chcecie. 
Kiss & Hugs
Bootylicious