sobota, 19 października 2013

Rozdział I „Widać, że jesteś dziewczyną z poza miasta …”

Wygodne baleriny, są. Ładna, aczkolwiek w granicach przyzwoitości sukienka, jest. Czarna dziura, niezbędnik każdej kobiety aka torebka, jest. Delikatny makijaż i włosy zaplecione w fantazyjny warkocz, gotowe. Czy coś jeszcze? Przejrzałam się w lusterku w moim przedpokoju, a raczej, zwracając uwagę na jego rozmiar, powinnam powiedzieć przedpokoiku. Lepiej nie będzie – pomyślałam i przejechałam czerwoną, matową szminką po moich ustach. Czerwona szminka to jedyny kosmetyk do którego miałam tak wielką słabość. Kojarzył mi się on z silną, pewną siebie i seksowną kobietą, którą nigdy nie byłam chociaż bardzo chciałam.  Zaplanowałam sobie, że jeszcze przed początkiem semestru wyjdę na jakąś imprezę/potańcówkę w mojej okolicy. Po przeprowadzce, która miała miejsce około dwóch tygodni temu, nie miałam chęci i okazji wybrać się na jakiś potocznie zwany ‘melanż’, a czas biegł nieubłaganie – został mi zaledwie tydzień do rozpoczęcia mojej studenckiej kariery. Zawsze realizuje swoje zamierzenia, więc rano, klnąc niemiłosiernie na swoje głupie pomysły i chęć ‘zabawienia się’ w gronie rówieśników, zdecydowałam, że to właśnie dziś wieczorem wpadnę w szał tzw. ‘ clubbingu’ co w moim przypadku oznaczało, że odwiedzę jakiś klub, może wypije jakiś soczek i udam się w drogę powrotną do mojego mieszkanka, zadowolona, że zaliczyłam kolejny punkt na mojej „Liście rzeczy do zrobienia” . Z tą myślą wyszłam z domu i udałam się w stronę jednego z porządnie wyglądających klubów na przedmieściach LA, o którego istnieniu dowiedziałam się podczas jednej z moich wypraw po jedzonko do lokalnego sklepu spożywczego. Zdeterminowana podążałam w znanym mi kierunku, mijając, w większości pijaną i swawolną młodzież, albo raczej ‘młodych dorosłych’. Wzdrygnęłam się mimowolnie, zapach alkoholu bardzo mnie odpychał… Będąc niedaleko mojego celu zauważyłam dość duży tłum napierający na drzwi do jakiegoś, bogato wyglądającego klubu. Z racji tego, że dziś postanowiłam troszkę bardziej niż zwykle się zabawić ( ale oczywiście w granicach rozsądku), udałam się w stronę wejścia do tego strasznie obleganego lokalu. Jakimś cudem wmieszałam się w tłum, który przepychał mnie cały czas do przodu. Nagle znalazłam się przy drzwiach klubu, a jakiś wielki i posępnie wyglądający ochroniarz wpuścił mnie do środka, bez pytania mnie o nazwisko czy coś w tym stylu, w końcu był to VIP Club – musieli mieć jakieś standardy, które widocznie ja, nieświadoma zjadaczka chleba w ich oczach spełniałam . Ciesząc się swoim szczęściem podążyłam  wąskim holem w stronę klubowych świateł.  Od razu uderzył we mnie hałas i jakiś jazgot, bo muzyką to tego nie można nazwać, którego nie było słychać, a przynajmniej nie tak bardzo, na zewnątrz. Szybko wygładziłam moją sukienkę i podeszłam do baru. Nie miałam zamiaru długo tu zabawić. Zamówiłam sobie soczek pomarańczowy i usiadłam na jednym z krzeseł barowych, przyglądając się ‘tańczącym’, a raczej ocierającym się o siebie ludziom. Wbrew temu co myślałam przed wejściem, klub nie był jakoś strasznie zatłoczony. Owszem na parkiecie nie było zbyt dużo miejsca, ale kiedy ktoś chciał usiąść to nie miał z tym problemu. Ta, ludzie ‘bawili się’ na całego. Zupełnie nie rozumiem co jest takiego fajnego w upijaniu się na umór i robieniu różnych głupot? Nazwijcie mnie nudziarą, ale mam swoje zasady. W pewnej chwili poczułam dotyk na moim ramieniu. W pierwszej chwili pomyślałam : A może chcą mnie wyrzucić, bo nie byłam na ekskluzywnej liście? Pełna obaw delikatnie obróciłam i głowę i natrafiłam na intensywnie zielone źrenice, ciemnoskórego, całkiem przystojnego chłopaka.
- Co taka piękna kobieta robi tutaj sama? – zagadał z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Owszem, uśmiechał się do mnie, ale w jego oczach widziałam coś dziwnego, jak to się mówi w młodzieżowym slangu?… aaaa, już wiem ! ‘Obczajał mnie’.
- Skąd pewność, że jestem tutaj sama? – zapytałam, delikatnie się uśmiechając. Czyżby ten całkiem przystojny facet, obserwował mnie? W myślach uniosłam jedną brew do góry i uśmiechnęłam się kpiąco. Ta obserwował cię i co jeszcze? Na pewno w świetle tych kolorowych światełek nie zobaczył twojej twarzy…
- Gdybyś była z koleżankami na pewno byś tańczyła, a gdyby był z tobą chłopak to nie oddaliłby się od ciebie na więcej niż długość ramienia – odpowiedział i puścił mi oczko.
Zaraz, zaraz, czy on ze mną…. Flirtuje? W myślach zatańczyłam taniec radości. Skorzystam z sytuacji, a co! Mimo, iż nie mam zbyt dużego doświadczenia w flircikach, zamierzałam co? Oczywiście trochę się zabawić.
- Widzę, że masz wiedzę na temat ludzkich zachowań – zauważyłam i zaśmiałam się – ale masz rację jestem tu sama. Postanowiłam skorzystać z ostatnich chwil wolności.
- Ostatnich dni wolności? Jesteś studentką? – zapytał, siadając na wolnym krzesełku barowym obok mnie.
- Tak. Za tydzień, nie będę miała czasu na zabawę – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do siebie. Uwielbiam zdobywać wiedzę, to jest takie ekscytujące. Jest tyle rzeczy o których człowiek nie ma pojęcia…
- Na zabawę zawsze jest czas – oznajmił z pewną siebie miną. – Przepraszam, nie przedstawiłem się. Jestem Sean. – Wyciągnął do mnie rękę.
- Claire. Miło mi cię poznać. – Uścisnęłam jego dłoń i uśmiechnęłam się niepewnie.
- Claire, bardzo ładne imię. – Puścił mi oczko. – Czym się zajmujesz oprócz studiowania?
Zaskoczył mnie tym pytaniem, nie spodziewałam się normalnej rozmowy, ale to było mi bardzo na rękę. We flirtowaniu jestem naprawdę na poziomie podstawowym i nie chciałabym palnąć gafy przy takim słodkim facecie.
- W tym momencie niczym. Dopiero zaczynam pierwszy rok, nie zdążyłam jeszcze niczego znaleźć – powiedziałam, a Sean pokiwał głową na znak zrozumienia.
- Ach, rozumiem. Masz 19 lat? – zapytał, a ja przytaknęłam. – Zastanawiałem się dlaczego pijesz soczek, a nie zamówiłaś drinka, teraz wszystko jasne. – Uśmiechną się i kolejny raz tego wieczoru puścił mi oczko. – Może ci pomóc? Bardzo chętnie kupię ci jakiegoś drinka. Alkoholowego… – zaproponował i zaśmiał się cicho.
Pokręciłam głową. – Ja nie pije alkoholu. Lubię mieć ‘ trzeźwy umysł’ – oznajmiłam i wzruszyłam delikatnie ramionami.
- Hej, jeden drink jeszcze nikomu nie zaszkodził ! – powiedział, żywo gestykulując rękoma. Widząc jednak moją zdecydowaną minę odparł. – No, ale jak chcesz.
Przez chwilę panowała między nami cisza, nie, nie, nie, cisza to złe słowo, gdy muzyka dudni w uszach, że aż głowa boli. Po prostu nie rozmawialiśmy, a Sean ruszał się na krzesełku w rytm muzyki – jakkolwiek dziwnie to brzmi.
- Może zatańczymy? – zapytał  i ukazał mi rząd swoich równych zębów. Widząc moje niezdecydowanie, złapał mnie za rękę i powiedział mi do ucha. – No nie daj się prosić! Jesteś w najlepszym klubie w mieście, z najlepszą muzyką i najlepszym DJ-em w okolicy! Nie możesz nie skorzystać z takiej możliwości – wykrzyknął i nie czekając na moją reakcję porwał mnie na parkiet.
Chyba domyślił się, że nie zupełnie odpowiada mi pobudzanie swoich narządów rozrodczych przez ubranie, więc zachował stosowny odstęp. Z Seanem bawiłam się świetnie. Wszystko było bardzo fajne, aż do momentu gdy poczułam na mojej ślicznej, ukochanej i jedynej sukience mokrą, alkoholową ciecz.  Zirytowana odwróciłam głowę i stanęłam twarzą w twarz ze znajomo wyglądającym szatynem, który bynajmniej nie wyglądał na skruszonego.
- Kurde, przepraszam – powiedział nieszczerze i puścił mi oczko. Co oni do cholery mają z tym puszczaniem oczka?!
Moja wspaniała sukienka, bardziej niż zwykle przylegała do ciała i przez delikatny, prześwitujący materiał było widać coś czego żaden mężczyzna nie powinien zobaczyć przed ślubem – moje piersi. Nie no dobra żartuję, nie jestem jakąś mniszką – z moim poprzednim chłopakiem doszliśmy do tego etapu, ale świadomość, że na mój okropny i olbrzymi biust patrzy ktoś niezaufany i zupełnie nieznajomy, nie napawała mnie optymizmem.
Popatrzyłam na niego karcąco. – Nie wyglądasz jakby było ci przykro. Następnym razem uważaj jak chodzisz – doradziłam mu i już chciałam się obrócić, ale złapał mnie za ramię i odwrócił przodem do siebie.
- Jak mogłoby być mi przykro skoro mam przed sobą takie widoki. – Popatrzył znacząco na mój dekolt i oblizał wargi, po chwili patrząc mi w oczy.
Byłam zaskoczona jego słowami, owszem zdarzało mi się spotkać zupełnych chamów – takich jak on, ale zawsze byłam w gronie znajomych, którzy przychodzili mi z pomocą i spławiali delikwenta. Teraz jednak musiałam poradzić sobie sama.
- Zachowaj swoje przemyślenia dla siebie – fuknęłam do niego. – Przez ciebie moja sukienka śmierdzi jakimś bliżej niezidentyfikowanym alkoholem – dodałam i popatrzyłam na niego ze złością.
- Wiesz, zaraz możemy pozbyć się tej sukienki… - zaczął uśmiechając się i przesuwając językiem po górnych zębach.
Tego było dla mnie za wiele. Owszem, może i nie jestem wyluzowana jak inne dziewczyny, ale ten gość przegiął na maksa! Czy nie można już wyjść do klubu w innym celu niż zaspokojenie swojego popędu seksualnego ?!
- Czyżby? Cóż muszę cię zawieść, ale nie zamierzam się niczego pozbywać, a tym bardziej mojej sukienki. Bądź tak miły i zajmij się wylewaniem swoich drinków na inne dziewczyny – powiedziałam mu zdecydowanie i odwróciłam się na pięcie, kierując się w stronę baru. Z daleka zobaczyłam Seana,  więc dołączyłam do niego.
- Claire? Co ty tu robisz? – zapytał zmieszany i przyjrzał mi się dokładnie.
- O co ci chodzi? – zainteresowałam się, bo nie wiedziałam do czego zmierza. – Zostawiłeś mnie samą z tym kolesiem !
Popatrzył na mnie zaintrygowany. – Ty nie wiesz kto to jest? – zadał kolejne pytanie.
- Owszem, wiem. Totalnie arogancki i pewny siebie buc, który wylał na mnie drinka i proponował mi prywatną zabawę – opowiedziałam zupełnie nie wiedząc o co mu chodzi. – Niestety nie przedstawił mi się, więc nie znam jego imienia… Powinnam w ogóle je znać?
- Dziewczyno, czy ty żyjesz na innej planecie?! – zapytał zaszokowany. – To Justin, kurwa Bieber, pieprzona gwiazda pop’u! Facet od kilku lat jest numerem jeden jeśli chodzi o muzykę rozrywkową i ty nie wiesz kto to jest?!
W tym momencie zorientowałam się dlaczego kogoś mi przypominał.
- Wiesz Sean, ja nie interesuję się muzyką komercyjną, więc  nie wiem do końca jak wyglądają celebryci – zaczęłam niepewnie. – Ale wiem kto to Justin Bieber, parę lat temu słuchałam jakiegoś jego kawałka „As long as you love me” czy cośtam. Wiesz, wyglądał wtedy trochę inaczej….
Sean popatrzył na mnie sceptycznie. – To trochę dziwne, że dziewczyna w twoim wieku nie słucha popu, ale szanuje to – oznajmił i uśmiechnął się do mnie ciepło.
- Dlaczego zapytałeś mnie, co tu robię? Miałam rzucić się mu na szyje i błagać o autograf? – Zaśmiałam się cicho i popatrzyłam z zainteresowaniem na mojego rozmówce.
- Wiesz Claire, nie zrozum mnie źle, ale Justin tak wyrywa praktycznie wszystkie panny. Oblewa je drinkiem, a później proponuje małe co nieco, a one kiedy tylko orientują się kim jest od razu na to przystają – wytłumaczył. Otworzyłam szerzej oczy.
- Sean, czy ja wyglądam na łatwą pannę? – zapytałam nieco urażona. – Zresztą nie ważne, muszę wracać do domu i zdjąć tą sukienkę. Nienawidzę zapachu alkoholu, a przez tego pustego dupka chyba nigdy się go nie pozbędę.
- Hej Claire, przepraszam…. Oczywiście, że nie wyglądasz na łatwą laskę, ale wiesz, to Justin Bieber. On ma swoje sposoby na panny – próbował tłumaczyć się Sean. Widać było, że jest bardzo zmieszany.
- Sorry Sean, ale serio muszę wracać – odpowiedziałam z nieco łagodniejszą miną i wstałam z miejsca. Zerknęłam na zegarek. – Jest już późno, a ja mam zamiar się wyspać – niedługo zaczynam studia.
- Może dasz mi swój numer? – zapytał nieśmiało, co było całkiem zabawne, bo Sean wydawał się bardzo pewny siebie. – Gdy będziesz chciała się rozerwać i wyjść do klubu, zawsze możesz na mnie liczyć – dodał niepewnie.
Zastanowiłam się przez chwilę. Co mi szkodzi? – pomyślałam. Dobrze jest mieć kogoś znajomego w obcym  mieście, a przecież to tylko numer telefonu – nie podaje mu mojego numeru konta czy coś…
- Jasne – uśmiechnęłam się, a on zadowolony wręczył mi swój telefon w który wpisałam rząd cyferek.
- Mam nadzieję, że niedługo się spotkamy, poznam cię z moimi znajomymi, to naprawdę fajni ludzie – oznajmił i lekko mnie przytulił.
- Nie wątpię w to – odpowiedziałam. – Teraz naprawdę muszę już iść. Do zobaczenia. – Lekko musnęłam jego policzek i ruszyłam w stronę drzwi. Nie dane  było mi jednak wyjść z klubu, gdyż ktoś wciągną mnie do jakiegoś pomieszczenia. Zaskoczona i lekko przestraszona odwróciłam się w stronę napastnika i zobaczyłam kogoś, kogo wolałabym nigdy więcej nie zobaczyć. Justin Bieber patrzył na mnie z góry, z błyskiem w oku.
- Już wychodzisz skarbie? – zapytał słodko i umieścił ręce na mojej tali.
Zirytowana, złapałam za jego dłonie i odsunęłam od siebie.
- Owszem, ale ciebie to nie powinno interesować – warknęłam i popatrzyłam na niego wyzywająco.
- No, no, no kotku, nie tak ostro – zaśmiał się. – Widać, że jesteś dziewczyną z poza miasta – powiedział i nagle wyraz jego twarzy stał się ostrzejszy. – Teraz posłuchaj, kiedy ja czegoś chcę to to dostaję, bez wzglądu na okoliczności, rozumiesz? – zapytał przez zaciśnięte zęby.
Chciał mnie przestraszyć? Jeśli tak to niezbyt się mu to udało. Zmierzyłam go od góry do dołu i odpowiedziałam, równie nieprzyjemnym tonem.
- Poluzuj majtki Bieber, bo chyba za mocno cię cisną. Mało mnie obchodzi kim jesteś i czego chcesz, dlatego daj mi spokój i zajmij się swoimi sprawami – fuknęłam i już chciałam się odwrócić, ale on był szybszy. Złapał mnie za ramiona i przycisną do ściany. Widziałam w jego oczach złość i coś jeszcze, jakby… podekscytowanie?
- Licz się ze słowami niunia – wyszeptał mi zachrypniętym głosem prosto do ucha, a potem po prostu mnie pocałował.
Byłam w takim szoku, że w pierwszej chwili nie wiedziałam co się dzieje. Kiedy tylko poczułam jego język , który delikatnie dotykał moich warg, mimowolnie je rozchyliłam, a on skorzystał z okazji i pogłębił pocałunek. Moje ciało, jakby bez udziału świadomości, dobrowolnie się mu poddało… Jak ten facet całował. O słodki Jezusku! Nic dziwnego, że dziewczyny mu nie odmawiały. Samym pocałunkiem strasznie mnie rozpalił. Po chwili jednak dotarło do mnie co się dzieje. Spanikowana szybko odepchnęłam go od siebie i nawet na niego nie patrząc wybiegłam z pokoju. Usłyszałam tylko jak parskną śmiechem i krzyknął za mną, że jeszcze się zobaczymy.
Wypadłam na oświetloną ulicę i szybkim krokiem ruszyłam w stronę mojego domu. Kurwa, kurwa, kurwa. – ganiłam siebie w myślach. – Jak mogłaś być tak głupia i mu na to pozwolić?! To tylko podbudowało jest pieprzone ego, które pewnie i tak miało wielkość wieży Eiffla! Jesteś taka sama jak te wszystkie głupiutkie laski. Dobrze, że obudziłaś się w porę, bo zamiast ust, niedługo rozchyliłabyś przed nim swoje nogi !
Ze zdenerwowania gryzłam swoją wargę. Takie zachowanie było do mnie nie podobne. Jak ja mogłam. Mimo wszystko nie mogłam wyrzucić jednej myśli z głowy. Kurwa,  jak ten koleś całuje…. Jejku… Rozmarzyłam się i delikatnie dotknęłam moich ust. Zdecydowanie musi być dobry w te klocki… Zganiłam się za kierunek jaki obrały moje krnąbrne myśli. Opanuj się dziewczyno! Może jeszcze wrócisz tam i mu to powiesz, huh?!
Cała droga do domu upłynęła mi na podobnych rozmyślaniach, otwierając drzwi od mojego mieszkania uświadomiłam sobie, że dziś naprawdę się zabawiłam, nawet trochę za bardzo. Wchodząc do przedpokoju zapaliłam światło, zdjęłam buty i odwiesiłam torebkę. Udałam się prosto do swojego pokoju i zabrałam piżamę i bieliznę, a następnie udałam się do łazienki, wziąć krótki orzeźwiający prysznic. Po piętnastu minutach byłam już gotowa do snu. Idąc do sypialni, wyjęłam swój telefon z torebki i sprawdziłam godzinę. 1:38 AM. Zauważyłam nieodebraną wiadomość od numeru nieznanego. A któż to taki? Zaintrygowana kliknęłam na ‘wyświetl’.
Od :nieznany
Mam nadzieję, że bezpiecznie dotarłaś do domu Claire. Liczę na nasze kolejne spotkanie. Sean.
Ojejku jakie to słodkie – pomyślałam rozczulona. Ten chłopak zna mnie od kilku godzin i martwi się o mnie. Pewnie chce cię przelecieć… - szepnął mój rozsądek. Och, zamknij się. – zganiłam go w myślach. Oczywiście nie zamierzam na razie zbytnio się z Seanem spoufalać – nie znam jego intencji. A co jeśli on serio chce mi się tylko dobrać do majtek, huh? Zdecydowanie jednak mogę troszkę z nim popisać.
Do: Sean
Dziękuję za troskę Sean. Tak dotarłam bezpiecznie, nikt mnie nie porwał, nie okradł i nie zgwałcił … ;) Na pewno jeszcze kiedyś się spotkamy xoxox.
Uśmiechnęłam się do siebie i położyłam swój telefon na szafce nocnej. Ułożyłam się w łóżku i wyłączyłam lampkę. Kiedy tylko przymknęłam powieki, w moich myślach pojawił się obraz Justina. Zirytowana otworzyłam oczy i parsknęłam śmiechem. Wystarczył jeden głupi pocałunek, a ja już nie mogę przestać o nim myśleć. Co on w sobie ma?  Nie imponuje mi jego sława i pieniądze. Owszem jest bardzo przystojny, ale nigdy nie przykładałam większej wagi do wyglądu. Dlaczego moje ciało tak łatwo się mu poddało? – pomyślałam  i westchnęłam. Nie czas na takie rozważania. To tylko głupi, niewychowany, arogancki, pewny siebie, chamski i zadzierający nosa dupek, który zniszczył moją kochaną sukienkę. Tak, zdecydowanie nie jest wart mojej uwagi. Niech sobie podrywa inne dziewczyny. Nie rozumiem czemu ‘wytypował’ mnie na swoją ofiarę. Lepszy towar mu się skończył… Przez chwilę leżałam bez ruchu, ale wpadłam na szatański pomysł. Z nocnego stolika wzięłam swój laptop i włączyłam go. Chciałam poznać jakieś cenne informacje na temat Justina Biebera. Po odpaleniu sprzętu, szybko otworzyłam wyszukiwarkę i wpisałam Justin Bieber z dziewczyną. Od razu wyświetliło mi się pełno artykułów. Weszłam w pierwszy i dosłownie zamurowało mnie. Na zdjęciu Justin obejmował jakąś laskę, bodajże aktorkę, której nazwisko nic mi nie mówiło. Z artykułu dowiedziałam się, że od pół roku jest to jego dziewczyna. Dziennikarze sugerowali, że to może być bardzo poważny związek. Sprawdziłam datę i okazało się, że artykuł jest stosunkowo świeży. Pokręciłam głową. A więc Justin Bieber jest w oficjalnym związku, a pieprzy panienki na lewo i prawo. O tak, to idealny wzór cnót i wartości moralnych. Wzdrygnęłam się mimowolnie. Kurde, całowałam się z zajętym facetem, to okropne ! Jestem bardzo ciekawa czy ta aktoreczka, wie o jego wyskokach. Strasznie było mi jej żal. Chociaż z drugiej strony może to tylko chwyt marketingowy. Z całej siły uderzyłam się z ręki w czoło. O czym ty myślisz idiotko! Jest prawie druga w nocy, a ty szukasz w necie informacji na temat jakiejś tam gwiazdki i zastanawiasz się czy jego związek to tylko chwyt marketingowy! – krzyczałam na siebie w myślach. Chyba naprawdę muszę być zmęczona – pomyślałam i nie czekając na nic więcej wyłączyłam laptopa i odłożyłam go na stolik. Wygodnie ułożyłam się w łóżku i zamknęłam oczy. Starając się nie myśleć o najsłodszym pocałunku w moim życiu, odpłynęłam do krainy snów.

3 komentarze:

  1. hm, będę tu zaglądać i świetny nagłówek.. tak wakacyjnie ;)

    ZAPRASZAM:

    http://love-is-hard-baby.blogspot.com/

    "Warto jest kochać zakazany owoc, dla samego choć posmaku miłości.

    Nie żałuje."

    Głowni bohaterowie: Miley Jones & Justin Bieber.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawie się rozkręca. Fajnie piszesz, będę tu zaglądać. Pozdrawiam i życzę weny. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jestem fanką Bie... btw nie wiem jak się to pisze, więc po prostu nie jestem fanką Justina, ale opowiadanie wydaje się być dobre. Życzę, więc sporo weny i wielu czytelników.

    Pozdrawiam.
    http://wanna-be-your-destiny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń