sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział XXVIII "...co się właściwie stało?"

Poniedziałkowe zajęcia były przykrym powrotem do rzeczywistości i rozbiły cudowną bańkę szczęścia w której się znalazłam.

Pierwszy raz w życiu przyszłam nieprzygotowana na zajęcia i zamiast słuchać oraz udzielać się na wykładzie musiałam robić notatki, aby nie zostać w tyle, czyli coś czego nie robiłam nigdy wcześniej. Błąd, nawet nie myślałam, że będę kiedyś w takiej sytuacji.

Mogłam za to winić jedynie Justina i jego zajmującą osobowość, która przysłaniała mi cały świat i zaburzyła zdolność racjonalnego i przyszłościowego myślenia.
Przysłoniła mi także widok na ekran, w który z zaciekawieniem się wpatrywałam.

-Justin, zabierz swój gruby tyłek z ekranu. Nie jesteś przezroczysty, do cholery! - warknęłam próbując zmienić pozycję i poprawić swoją widoczność.
Chłopak parsknął śmiechem i wskoczył na kanapę na której leżałam.
 
-Justin - pisnęłam, zanosząc się śmiechem kiedy zaczął mnie łaskotać. - Boże, uspokój się! Przestań! - walczyłam z nim próbując zachować powagę.
-Ha! Mam - wykrzyknął zaprzestając swojej czynności i z dumą pokazując pilot, który wyjął z pod moich pleców. Szeroko otworzyłam oczy i rzuciłam się w jego stronę.
-Co?! Oddaj mi go! - wykrzyknęłam próbując dostać się do mojej własności.

Chłopak zrobił unik i robiąc mi na złość wyłączył telewizor. - Nie ma oglądania - skwitował z głupim uśmieszkiem, a ja miałam ochotę wydrapać mu oczy.
- Jak mogłeś?! - zapytałam przejętym głosem i udałam zranienie. - Mario Casas miał właśnie zdjąć koszulkę! - założyłam ręce na piersi robiąc obrażoną minę.

-Ojojoj - zacmokał Justin i wciągnął mnie na swoje kolana. Zaczął muskać mnie wargami po policzku. - Jest sobota, chodźmy do klubu. Potańczymy, wyszalejemy się. Hmm, co ty na to? - zapytał mnie, przesuwając zabłąkany kosmyk włosów z mojej twarzy.
Przygryzłam wargę zastanawiając się nad jego pomysłem. Chłopak przewrócił oczami i bardziej do mnie przywarł.

-Dalej Claire, no nie daj się prosić! - wyszeptał do mojego ucha, lekko gryząc płatek.
-Okej - powiedziałam i zeszłam z jego kolan. - No to w co mam się ubrać? - zapytałam przeczesując włosy. - Co to za klub?

Justin wstał z kanapy i poprawił sobie spodnie w  kroku - rzecz, którą często robi - i ustał przede mną.
-Załóż lepiej coś swobodniejszego, bo wbijemy na parkiet - zarządził i puścił mi oczko. - Ja jadę do domu, bo nie mam tutaj imprezowych ubrań - oznajmił i przycisnął do mnie swoje usta w szybkim pocałunku. - Będę o 9 - rzucił tylko i wyszedł z mojego mieszkania.
Przewróciłam oczami i wyklinałam Justina w drodze do sypialni. Cholerny urokliwy Bieber i jego pomysły. A ja miałam spędzić spokojny wieczór...

***

-Wchodzimy tylnym wejściem, znam właściciela - powiedział Justin, a ja prychnęłam, oczywiście, że zna...
Każdy szanujący się menadżer klubu stawał na głowie, aby go poznać. Przecież Justin Bieber to wspaniała promocja.

Ruszyłam za nim do drzwi, podziwiając jego wygląd i wyrzeźbione plecy.
Chłopak był ubrany w szary podkoszulek w serek i czarne rurki. Żeby nie było nudno odstawił się w neonowo-zielone buty i oczywiście gangsterskie łańcuchy na szyi. Włosy tworzyły standardowy nieład, którego układanie zajmowało około pół godziny.

-Wchodź pierwsza,chce popatrzeć na twój tyłek - zarządził Justin, przepuszczając mnie pierwszą w drzwiach. Typowy Justin - dżentelmen tylko wtedy kiedy widzi swoją korzyść.
-Justin czy ty masz jakiś tyłkowy fetysz? - zapytałam rozbawiona i spojrzałam przez ramię żeby zobaczyć jak Justin pożera wzrokiem moją pupę, oblizując przy tym swoje pulchne wargi.

Przewróciłam oczami na jego brak subtelności, ale nie skomentowałam tego, zdążyłam się przyzwyczaić. Chłopak oderwał wzrok od mojej tylnej części i spojrzał z zadowoleniem na moją twarz.
-Przecież wiesz, że tak - odpowiedział posyłając mi jednoznaczne spojrzenie, a ja pokręciłam głową.
Co ja z nim mam...

***

Już po pierwszych dwóch godzinach wiedziałam, że nie zabawimy tu długo. Justin rzucił się w wir zabawy, zamawiając coraz to nowe kolejki i pochłaniając alkohol w zawrotnym tempie. Ja trochę oszukiwałam, wypiłam dwa drinki, bo wiedziałam, że muszę zachować trzeźwy umysł, by jakoś przetransportować kompletnie pijanego Justina do mieszkania.

- Claire, kochanie, jesteś kurwa, taka seksowna - powiedział chłopak ocierając się o mnie w rytm brudnego bitu jednej z piosenek.
Parsknęłam śmiechem, bo przez alkohol tak zabawnie plątał mu się język. Wiedziałam, że trochę przesadził z procentami, ale zdawałam sobie sprawę, że to sposób na odreagowanie.

Za miesiąc zaczynał trasę koncertową i ciężko pracował, aby wszystko było dopięte na ostatni guzik, dlatego pozwoliłam mu na szaleństwo i starałam się nie dopuścić do tego by wylądował nosem na parkiecie.

-Mam ochotę cię przelecieć, tutaj, teraz, przy tych wszystkich ludziach - szeptał mi do ucha, wędrując swoimi dłońmi po moim ciele. - Oni mogliby tylko patrzeć kiedy wbijam się w ciebie z całej siły, a ty mogłabyś tylko krzyczeć moje imię, bo byłoby ci tak dobrze. - Składał pocałunki na mojej szyi.

Klimat klubu pobudził moje zmysły i czułam jak roztapiam się pod jego dłońmi i słowami. Próbowałam to sobie wyobrazić i czułam podniecenie budujące się gdzieś w moim ciele.

Powrót do domu może być ciekawy...

***

-Justin do cholery, idź prosto - krzyknęłam kiedy tylko zdołałam wyciągnąć go z klubu. Chłopak tylko głupkowato zachichotał nadal trzymając się mojego ramienia. - Boże, Justin, opanuj się! - powiedziałam kiedy przytulił się do mnie prawie mnie zgniatając i przewracając.

Szybko wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam po taksówkę, która miała przyjechać za 10 min. Przewróciłam oczami zirytowana. Jeszcze przez cholerne 10 min będę musiała męczyć się z tym nietrzeźwym idiotą.


-Czy to Justin Bieber? - usłyszałam z boku i zamarłam. Na chodniku stało dwóch paparazzich z aparatami w ręku.
Jeden z nich uśmiechnął się cwanie i z pewnością siebie podszedł do nas i podniósł aparat. - Pan Bieber, jak miło - powiedział z ironią, na co Justin podniósł na niego zamglony wzrok.

-Spierdalaj - rzucił krótko i czułam jak zaczął się spinać.Złapałam go za rękę starając się trochę uspokoić.

Mężczyzna tylko parsknął śmiechem i podniósł aparat. -Grzeczniej panie Bieber, chyba nie chcesz żeby twoje cudowne fanki zobaczyły jutro zdjęcia na których jesteś zupełnie schlany - powiedział z sugestywnym uśmiechem.

Drgnęłam niespokojnie, w myślach błagając aby taksówka przyjechała szybciej i wyklinając głupi pomysł Justina.

- Daj mi kurwa spokój - rzucił chłopak i wziął głęboki oddech próbując się jakoś uspokoić i zapanować nad gniewem.

Na szczęście paparazzi nie zdążył mu odpowiedzieć, bo zauważyłam podjeżdżającą taksówkę.
Odetchnęłam z ulgą i ścisnęłam rękę Justina. - Chodź, jest już taksówka, jedziemy - oznajmiłam mu i pociągnęłam za jego dłoń, ciesząc się, że jakoś wykręciliśmy się z tej rozmowy. Niestety byłam w błędzie.

-Tak Bieber, wracaj do domu, ze swoją kolejną dziwką - rzucił na odchodne fotograf, a ja poczułam tylko jak ręka Justina wyrywa się z mojej.

Wszystko działo się tak szybko. Zdążyłam tylko zauważyć lecącą pięść Justina, a między nimi już toczyła się regularna szarpanina.
-Ona nie jest dziwką, kutasie! - krzyknął Justin kopiąc go.

Nie wiedziałam co mam zrobić, popatrzyłam błagalnie na taksówkarza, który pośpieszył mi z pomocą i w jakiś sposób ich rozdzielił. Oczywiście drugi z fotografów nie stracił okazji do zrobienia "dobrego" zdjęcia. Naciskał migawkę tak szybko, że myślałam, że zaraz pójdzie z niej ogień.

Złapałam Justina za bark, jedną ręką szukając w torebce chusteczek, które zatamowałyby krwawienie z jego łuku brwiowego.
-Wsiadaj do taksówki - rzuciłam szybko i nakazałam ruszyć taksówkarzowi.

 Wiedziałam, że Justin będzie miał problemy, a zdjęcia obiegną cały internet, ale wolałam zacząć myśleć o tym jutro.

***

Całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. Byłam zła na Justina i jego lekkomyślność, powinien być przyzwyczajony do takich sytuacji i zignorować tego kretyna, a nie wdawać się w bójkę!

Kiedy podjechaliśmy pod moje mieszkanie chłopak szybko wyszedł z taksówki nawet na mnie nie patrząc. Westchnęłam i zapłaciłam kierowcy, dając mu hojny napiwek i gorąco dziękując za pomoc - nie wiem co bym bez niego zrobiła...

Justin stał na klatce pod moimi drzwiami i czekał, aż je otworzę. Kiedy tylko to zrobiłam wparował do środka, mocno przyciskając chusteczkę do swojej rany.

-Nie powinieneś tego robić. Będziesz miał kłopoty - powiedziałam spokojnie i złapałam go za ramię. Chłopak odwrócił się do mnie z furią w oczach, a ja mimowolnie zrobiłam krok w tył. Coś w jego spojrzeniu sprawiało, że przestałam czuć się pewnie.

-Co ty powiedziałaś? - zapytał niebezpiecznie cicho i ruszył w moją stronę, a ja konsekwentnie posuwałam się w tył do momentu, kiedy poczułam za plecami zimną ścianę. Bałam się go w tym momencie.

-Nie powinieneś tego robić - powtórzyłam cicho, nie wiedząc czy odnoszę się do bójki z paparazzi czy do obecnej sytuacji.

-Nie będziesz mi mówić co mam robić! - krzyknął chłopak łapiąc mnie za ramiona i przyciskając do ściany. Poczułam ból w plecach kiedy zetknęły się one z twardą powierzchnią. - Zrozumiałaś?! - zapytał ze złością.

- Justin, zostaw mnie! - Próbowałam się wyrwać, ale on jeszcze mocnej na mnie napierał i ponownie odbił od ściany. Nawet pijany miał więcej siły ode mnie. - To boli! - krzyknęłam ze strachem w głosie, nie wiedząc do czego może być zdolny w takim stanie.

-Zapytałem czy zrozumiałaś! - warknął ponownie uderzając moim ciałem o ścianę i nieświadomie jeszcze bardziej zacieśniając uścisk na moich ramionach.

-Tak - pisnęłam słabo, nie wiedząc jak się bronić i poczułam łzy pojawiające się pod moimi powiekami. Jak z żartobliwego i czułego faceta mógł tak szybko zmienić swoje postępowanie?
Chłopak gwałtownie mnie puścił, a ja natychmiast zaczęłam rozcierać bolące miejsce. Byłam przerażona i zdezorientowana jego zachowaniem.

Pokonał w kilku krokach drogę do sypialni, a ja stałam pod ścianą ze łzami w oczach, zastanawiając się co się właściwie stało?

__________________________________________________________________________

Mikołajkowo jest! Po raz kolejny przepraszam za tak długi odstęp między rozdziałami, ale szkoła nieźle daje w kość. Poza tym jest on dość krótki, ale nie mam głowy do szczegółów. Jesteśmy już w strefie końcowej opowiadania, zostały może 3-5 do epilogu. Nie wiem kiedy będzie kolejny, niedługo święta, więc postaram się spiąć :)
Wesołych Mikołajek(?)!


PS. Co sądzicie o nowym kolorze włosów Justina? Czy tylko ja jestem nim załamana?

Polecam na życzenie! http://just-believe-in-your-dream.blogspot.com/