sobota, 31 maja 2014

Rozdział XIX „W takim razie to ty dostaniesz podwójną karę” Część I

„Houston mamy problem” ta myśl pojawiła mi się w głowie, kiedy Justin z determinacją ruszył w naszym kierunku. Dzielił nas kawałek drogi, poza tym musiał przeciskać się przez tłum pijanych nastolatków, więc miałam kilka sekund przewagi by zastanowić się co mogę zrobić by uniknąć niewątpliwego rozlewu krwi. Popatrzyłam na szeroko uśmiechniętego Seana, który nie był jeszcze świadomy czyhającego na niego niebezpieczeństwa. Ten pocałunek nie powinien mieć miejsca. Szybko się od niego odsunęłam i wymamrotałam ciche ‘to nie powinno się wydarzyć’ nawet nie patrząc mu w oczy. Kolejny raz dałam mu jakąś nadzieję, po raz kolejny się całowaliśmy chociaż nie powinniśmy tego robić. Sean chyba nie był zbyt świadomy tego co dzieje wokoło niego, bo nie odpowiedział mi tylko znów zaczął tańczyć, jakby miało nie być jutra, z idiotycznym uśmiechem na ustach. Alkohol to pieprzona dziwka. Na szczęście kilka sekund później pojawiła się przy nas Lana, która pociągnęła go w głąb parkietu. Miałam głęboką nadzieję, że nie widziała jak się z nim obściskiwałam i że zabrała go z zasięgu wzroku Justina, który właśnie stanął przede mną.
Nie miałam odwagi by spojrzeć na jego twarz, domyślając się co mogę tam zastać. Poczułam mocny ucisk na nadgarstku, który sprawił, że moje serce na sekundę zamarło i już chwilę później byłam ciągnięta do wyjścia. Nie opierałam się, bo zdawałam sobie sprawę, że może być tylko gorzej. Lepiej nie drażnić wściekłego tygrysa.  
Nawet nie przejmowałam się tym, że ktoś mógłby zobaczyć nas razem. Szłam za nim jak wierna suka, która nabroiła i musi zostać ukarana przez swojego Pana. Wiedziałam, że zasługuję na karę. Ta sytuacja nie powinna mieć miejsca i byłam strasznie wdzięczna Lanie, że zabrała gdzieś Seana, bo jego konfrontacja z Justinem mogłaby się skończyć w szpitalu. Nie chciałam wciągać przyjaciół do moich osobistych rozterek sercowych.
Justin nawet na mnie nie spojrzał, trzymał mocno moją rękę prawie zatrzymując mi dopływ krwi do dłoni. Powiedzenie, że byłam przestraszona było niedopowiedzeniem. Czułam przerażenie, bo mimo, iż już kilka razy wcześniej wyprowadziłam go z równowagi, to zawsze był on pod wpływem jakiś używek i jego brak kontroli mógł być tym spowodowany, ale nie tym razem. Był czysty, trzeźwy, wiedziałam o tym, ale przekroczyłam granicę i czułam, że obudziłam w nim tę stronę jego osobowości, której poznać nie chciałam. Po sile uścisku na mojej ręce, przeczuwałam jak bardzo się stara by nie stracić kontroli w środku klubu. Nie chciał robić scen przy ludziach. Modliłam się żeby wystarczyło mu dyscypliny i żeby nic mi nie zrobił.

Droga na zewnątrz trwała zdecydowanie zbyt krótko. Już po kilku chwilach byliśmy na parkingu przy jego wymuskanym Bugatti. Justin puścił moją rękę, a ja zatrzymałam się niepewna co zrobić. Obserwowałam jak chłopak uderza dłońmi w maskę samochodu, a następnie opiera się o nią. Widziałam jak próbuje się kontrolować i zdawałam sobie sprawę, że teraz lepiej się do niego nie zbliżać. Stałam z opuszczoną głową raz po raz na niego zerkając. Po chwili podniósł głowę i skierował wzrok na mnie.
-Jesteś zadowolona? – wysyczał i popatrzył na mnie z chłodem w oczach. Szybko pokręciłam głową, czując łzy pod powiekami. To chyba przez ten alkohol stałam się taka emocjonalna. –Odpowiedz mi! – krzyknął, uderzając ponownie dłońmi w maskę Bogu ducha winnego samochodu. Na jego słowa, aż ścisnęło mi się w brzuchu.
-Nie – odpowiedziałam cicho, niepewna swojego głosu, nadal patrząc w ziemię.
Usłyszałam kroki i chwilę później w zasięgu mojego wzroku pojawiły się czarne supry należące do Justina. Złapał mnie za brodę i pozbawionym delikatności ruchem zwrócił w swoją stronę. Mój przestraszony wzrok spotkał się z jego zimnym i nieobliczalnym.
-Wsiadaj do samochodu, a ja pójdę poszukać tego dupka – oznajmił surowym tonem i odsunął się ode mnie, na co automatycznie się spięłam.
-Nie – wyszeptałam łapiąc go za rękę. Musiałam go powstrzymać! Cholera jeśli zrobiłby coś Seanowi to byłaby tylko i wyłącznie moja cholerna wina. To przecież mój przyjaciel i mimo jego głupiego czynu nie chciałam by coś się między nami zmieniało. Poza tym, Sean był pijany, nie miałby szans z rozwścieczonym Justinem.
-Co?! – zapytał niebezpiecznie cichym głosem i odwrócił się w moją stronę z trudem hamując wściekłość. Mimowolnie cofnęłam się do tyłu i przełknęłam ślinę. – A może coś cię łączy z tym dupkiem, co?
Zaczęłam kręcić głową i się tłumaczyć. – To tylko przyjaciel, on…ja…byliśmy pijani, ale nic więcej…- przerwałam kiedy zbliżył się do mnie. Złapał moje włosy i odchylił moją głowę do tyłu na co jęknęłam z bólu.
-Mam dać spokój temu frajerowi, tak? – wyszeptał mi do ucha pozornie spokojnym głosem, a ja delikatnie kiwnęłam głową, niepewna jego reakcji. – W takim razie to ty dostaniesz podwójną karę – oznajmił, a mi zrobiło się słabo. – Teraz wsiadaj do samochodu – rozkazał i złapał mnie za rękę, a następnie praktycznie wrzucił do auta.

***

Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie ani słowem. Cały dobry humor, który był w nas poprzednio zniknął. Zestresowana patrzyłam w okno i zastanawiałam się  o jaką karę mu chodziło i czy wyjdę z niej w jednym kawałku. Przez alkohol krążący w moich żyłach, nawet nie próbowałam się mu sprzeciwiać – wiedziałam, że zasłużyłam na karę. Nie byliśmy oficjalnie parą, ale łączyły nas jakieś relacje, więc czułam się jakbym go zdradziła. Ktoś dostał coś co należało tylko do niego. A wszyscy wiemy, że Justin nie lubi się dzielić. Byłam tak zestresowana, że nawet nie pomyślałam o tym, że chłopak traktuje mnie jak przedmiot. Bezradną, szmacianą lalkę, którą może się bawić według swoich chorych potrzeb.
Droga nie była długa, więc po chwili już byliśmy na moim osiedlu. Kiedy tylko samochód się zatrzymał, odrobina spokoju, którą poczułam podczas jazdy, wyparowała, tworząc między nami atmosferę tak gęstą i nieprzyjemną jak jeszcze nie była nigdy. Kierunek naszych relacji, który tak skrzętnie staraliśmy się obrać, zupełnie się zmienił po tym fatalnym wieczorze i już w tej chwili można było poczuł chłód między nami. Nie wiem czy mogło być gorzej. Miliony niewypowiedzianych słów i pretensji krążyły wokół nas. Żadne z nas nie było zupełnie bez winy.

-Wysiadaj. – Usłyszałam komendę i bez sprzeciwu ją wypełniłam. Nawet gdybym chciała się przeciwstawić to wiedziałam, że każde moje staranie byłoby bezowocne. Poza tym alkohol robił ze mnie zupełnego mięczaka, pozbawionego własnego zdania.
Stanęłam na chwiejnych nogach i ruszyłam do wejścia. Wiedziałam, że Justin jest kilka kroków za mną, mogłam wyczuć jego obecność, gdzieś za moimi plecami. Sposób w jaki się poruszał był strasznie charakterystyczny. Wyluzowany, pewny siebie i taki…Jego. Chociaż czasem śmiałam się, że ma ruchy podobne do kaczki, która stara się nie trząść kuperkiem, to uwielbiałam tą jego nonszalancję. Idę, spodnie mnie niosą…

Kiedy stanęłam pod drzwiami i wyjęłam klucz z tylnej kieszeni, mogłam poczuć zapach Jego perfum. Był bardzo blisko, nigdzie nie poszedł, kara mnie nie opuści.
Weszłam do mieszkania niepewna co może się stać za zamkniętymi drzwiami. Teraz zostaliśmy tylko ja i on. Sami. Ja – pijana i rozchwiana emocjonalnie, pełna wyrzutów sumienia i On – wściekły i władczy. Wiedziałam, że zrobię dziś wszystko co będzie chciał. Byleby tylko mi wybaczył i bylebyśmy mogli kontynuować ten idiotyczny układ, który z jednej strony był strasznie poniżający, ale z drugiej był spełnieniem marzeń. Nawet jeśli nie powiedziałam tego głośno to oboje dobrze wiedzieliśmy, że się na niego zgodziłam, a mój opór to tylko puste słowa. Byłam Jego, ale On nie był mój.
-Do sypialni – usłyszałam.
Przymknęłam powieki i wzięłam głęboki oddech, a następnie zrobiłam to o co mnie prosił. Nie, przepraszam, to co mi rozkazał.
Stanęłam pośrodku przyciemnionego pokoju niepewna co robić dalej. Bałam się podnieść głowę, nie chciałam spotkać jego zimnego wzroku, który był tak różny od tego który miałam okazję podziwiać przed wejściem do klubu.
-Rozbierz się – zabrzmiał głos gdzieś za mną. Usłyszałam jak Justin siada w moim fotelu, czułam na sobie jego wzrok.
Powoli zaczęłam odpinać guziki mojej jedwabnej koszuli.
Usłyszałam kpiący śmiech. – Ale odwróć się do mnie. Chcę cię widzieć.
Niepewnie odwróciłam się w jego stronę i zaczęłam kontynuować przerwaną przeze mnie czynność. Po chwili moja koszula leżała już przy moich stopach, a ja przeniosłam ręce w stronę rozporka moich skórzanych spodni.
Wzrok Justina niemal palił moją skórę. Zerknęłam na niego i dostrzegłam w jego oczach błysk pożądania pomieszanego ze złością. Podobno zły sex to najlepszy sex, prawda?
-Zatrzymaj się tutaj – powiedział kiedy tylko zsunęłam z siebie spodnie i buty. Stałam przed niem w samej bieliźnie.  Justin wstał z fotela podchodząc do mnie. Nie miałam pojęcia co za chwilę się wydarzy.
Justin ustał przede mną i przejechał koniuszkami palców po moim policzku. – Tak strasznie mnie dzisiaj wkurzyłaś. Ten kutas miał szczęście, że jesteś taką dobrą duszyczką i wzięłaś całą winę na siebie, bo gdybym go znalazł to myślę, że mógłby się nie pozbierać – cicho oznajmił. Odsunął się ode mnie i usiadł na łóżku. – Uklęknij – usłyszałam i momentalnie po moich plecach  przeszedł dreszcz niepokoju. On znowu chce to zrobić! Od razu w mojej głowie pojawiły się sceny z tej nieszczęsnej imprezy u Jacka. Widząc moją przerażoną minę Justin tylko uniósł brwi do góry, jakby nie mógł uwierzyć, że nie wykonałam jego polecenia. W moich oczach zgromadziły się łzy, które desperacko starałam się ukryć. Nie wiedziałam dlaczego zgadzałam się na takie traktowanie. Chciałam zrzucić winę na alkohol, ale to było coś innego. Coś o czym jeszcze nie miałam pojęcia.

Pełna lęku osunęłam się na kolana obok jego nóg. Justin złapał mnie za ramiona i ułożył mój brzuch na swoich kolanach. – Byłaś niegrzeczną dziewczynką, a niegrzeczne dziewczynki dostają klapsy – poinformował mnie z chłodem w głosie.
Na jego słowa spięłam się jeszcze bardziej. Klapsy? Nigdy w życiu nie dostałam klapsów. Moi rodzice nigdy nie stosowali kar cielesnych, poza tym sado-maso też mnie raczej nie kręciło. Cholera, czy Justin chciał się bawić w pana Greya?


To dopiero pierwsza część. Obiecałam, że dodam dziś rozdział, no więc obietnicy (z wielkim bólem) dotrzymuje. Niestety zabrakło mi czasu i weny na drugą część i gdy tylko ją skończę możecie być pewni, że automatycznie ją dodam. Wiem już co się będzie działo dalej, ale ciężko jest mi to ubrać w słowa (osoby, które piszą własne opowiadania pewnie mnie zrozumieją). Tak bardzo chciałam napisać ten rozdział do końca, ale wiem, że dziś to byłoby raczej niemożliwe, chyba że w nocy, ale wtedy nie mam dostępu do komputera…
+Po lewej stronie pojawiła się ankieta i byłoby fajnie, gdyby każdy kto czyta kliknął ‘tak’. Skoro nie chcecie komentować to chociaż w taki sposób mogę zobaczyć ile osób czyta moje wypociny. Co nie znaczy, że nie chcę abyście komentowali! Naprawdę cieszą mnie i motywują Wasze opinie i nawet, krótkie zdania, słowa.


Dziękuję za 80 tysięcy wyświetleń! Jsdoihfsudihfvsidj dziękuję, dziękuję <3

niedziela, 18 maja 2014

Rozdział XVIII "...hektolitry alkoholu..."

Jak w każdy weekend przed H&F obecne były tłumy. Całe gromady młodych i niemających co robić w domu nastolatków i młodych dorosłych starało się dostać do wejścia. Ludzie tłoczyli się przy bramce, popychani do przodu przez innych, byleby tylko zaznać trochę luksusu i pobawić się w towarzystwie śmietanki towarzyskiej Miasta Aniołów. Poczuć się jak ktoś ważny i ceniony. To przypominało mi trochę ucztę u Zeusa na górze Olimp. Zwykli śmiertelnicy marzyli o tym, by móc spędzić czas z bogami, napić się ambrozji i prowadzić złudnie idealne życie. Jakie to komiczne. Kolejny raz oceniałam innych, a sama robiłam to samo. Sama chciałam poczuć się jak ktoś wyjątkowy.

Czułam jak Justin łapie mnie za rękę i ciągnie w przeciwnym kierunku – prosto do tylnego wejścia. Czułam się trochę jak VIP, chociaż podświadomie wiedziałam, że tu nie pasuje. Moim życiem była nauka, ciche wieczory z dobrą książką i na wpół ostygłą kawą, a nie głośne imprezy w elitarnym klubie w LA. Wiedziałam, że jednym z powodów mojej wewnętrznej zmiany jest ciągnący mnie za rękę, chłopak.  Cały czas po głowie chodziły mi jego słowa. Przyjaciele z korzyściami. To brzmi dziwnie. Chociaż Justin jest irytującym, pyszałkowatym gnojkiem to lubię go. Dobra może coś więcej niż lubię…Słowo ‘przyjaciele’ to jedyne co podoba mi się w tym układzie… Ha! Ktoś tu kłamie! – krzyknęła podświadomość, a ja dałam jej w twarz. Dobra lubię też nasze wspólne ‘korzyści’.

Umówiliśmy się z Justinem że się zastanowię i dam mu odpowiedź po imprezie. W klubie miał trzymać się ode mnie z daleka, ale obiecał, że odwiezie mnie do domu. Co równało się z tym, że tego wieczoru nie może pić, ani ćpać. Byłam wręcz wzruszona, że jest gotowy tak się dla mnie poświęcić i nie imprezować tak jak zawsze. To chyba znaczyło, że zależy mu na tym układzie..
-Co tam Bob? – usłyszałam głos Justina, który wyrwał mnie z zamyślenia.
Ochroniarz rzucił tylko krótkie „Cześć dzieciaku” i wpuścił nas do środka. Justin, jak dżentelmen, którym nie jest, puścił mnie przodem. W jego spontanicznym napadzie kultury dostrzegłam niezbyt dżentelmeński cel – chciał mi popatrzeć na tyłek. Odwróciłam się w jego stronę i ha! Patrzył mi na tyłek. Jak ja go znam…

Pokręciłam głową i ruszyłam do bardziej ‘ zamkniętej’ części klubu, którą zazwyczaj zajmował Justin i inni ‘elitarni’ goście. Muzyka nie dudniła tutaj tak bardzo jak na głównej sali, więc można było normalnie rozmawiać, ale nadal było ją słychać. Ponad to  były tu lustra weneckie, więc każdy z obecnych w tym ‘VIP Roomie’ mógł widzieć co dzieje się na parkiecie obleganym przez tłumy.
Udaliśmy się do jednej z loży, która wedle życzenia Justina była pusta.
-Czyli idziesz do swoich znajomych, tak? – zaczął Justin, a ja przytaknęłam. Byłam już nieźle spóźniona przez te nasze ‘pogaduszki’. – Dobra, to około pierwszej czekaj na mnie na parkingu.
- A jak nie będzie twojego samochodu to mam jechać do domu, tak? – zapytałam by się upewnić. Nigdy nie wiadomo co strzeli do głowy temu chłopakowi. Może zapomni, że miał nie pić, albo weźmie jakąś laskę na jedną noc i o mnie oleje, a ja będę stała na tym parkingu jak idiotka i czekała, aż się łaskawie pojawi…
-Będę na pewno – odpowiedział pewnym głosem i puścił mi oczko. – Dobra, teraz idź do tych swoich dziwnych znajomych, skoro nie chcesz spędzać ze mną czasu. Zaraz przyjdą moi kumple.
- O boże, Justin. Chcę spędzać z tobą czas jako przyjaciele – dałam nacisk na ‘przyjaciele’ – ale moi znajomi byli pierwsi i wcale  nie są dziwni – dokończyłam i wstałam z miejsca by zejść wreszcie na dół.
Justin przewrócił oczami. – Cokolwiek powiesz, kochanie.
Uśmiechnęłam się jak małe dziecko w sklepie ze słodyczami i już miałam wychodzić kiedy chłopak złapał mnie za rękę. Odwróciłam się do niego zaciekawiona.

-Lepiej żebym nie zauważył żadnego frajera obok ciebie, bo nie ręczę za siebie. Pamiętaj o tym, mała – powiedział z błyskiem zaborczości w oczach, a ja poczułam skurcz w brzuchu.
Cholera, jego słowa były gorące. Czyżby był zazdrosny? Ta ‘mała’ na końcu. Hmm….’mała to jest twoja…’, a dobra nie będę kończyć, bo to kłamstwo, bo nie jest mała. Kopnęłam w twarz moją podświadomość by zakończyła swoje, niepokojące dla mojego zdrowia psychicznego, wywody.
– Takie zachowanie działa w dwie strony, skarbie – odpowiedziałam ze słodkim uśmiechem na ustach i puściłam do niego oczko, a następnie udałam się w stronę wyjścia ze ‘strefy VIP’.

***

Znalezienie mojej ‘paczki’ okazało się niezłym wyzwaniem. Musiałam przeciskać się przez spoconych ludzi, którzy bawili się w najlepsze na parkiecie, aby dostać się do loży w której liczyłam znaleźć moich przyjaciół. Nie pomyliłam się. Sean, Lana, Angie, Mike i Alan siedzieli przy jednym ze stolików, śmiejąc się w najlepsze.
-Kogóż moje piękne oczy widzą? – zapytała Lana kiedy tylko podeszłam do ich stolika.
-Nie dość, że nie dawałaś znaku życia przez tyle czasu, to jeszcze się spóźniłaś! – dodała Angie z udaną naganą w głosie i puściła do mnie oczko.
Przewróciłam oczami uśmiechając się.
-Chciałam zrobić wielkie wejście – odpowiedziałam i zajęłam miejsce obok Alana, który właśnie popijał jakiegoś zielonego drinka.
 -No więc opowiadaj co robiłaś w tygodniu, że wytrzymałaś bez naszego doborowego towarzystwa – zarządził Sean i popatrzył na mnie z uśmiechem.
Popatrzyłam na niego z rozbawieniem. – Uczyłam się. Wykładowcy mają jakiegoś świra na punkcie dodatkowych pracy.
Wszyscy przy stoliku zaśmiali się, a ja spojrzałam na nich jak na idiotów. – No co? – zapytałam zdziwiona ich reakcją. To chyba normalne, że przykładam się do nauki.
- Jesteś takim kujonem – powiedziała Lana, a ja przewróciłam oczami i pokazałam jej język.
-Spadaj. Po prostu bardzo zależy mi na mojej edukacji. Nie chcę być od nikogo zależna – próbowałam się bronić, ale moi znajomi kiwali tylko głowami i mówili ‘tak, tak’ próbując się nie roześmiać.
- Czyli jesteś kujonem – skwitował, krótko Mike i puścił mi oczko.

Zrezygnowana pokręciłam głową i postanowiłam tego nie komentować. Może i byłam kujonem, ale co z tego? To chyba nie zbrodnia.
- Okej, koniec tych pogaduszek. Kto co pije? Ja dziś stawiam – zapytał Sean, a wszyscy przy naszym stoliku zaczęli wiwatować.
- Czy to ma coś wspólnego z tym nowym projektem? – zaczęła Lana i poruszyła śmiesznie brwiami patrząc na chłopaka.
-Jaki projekt? – zainteresowałam się. Byłam strasznie ciekawa, co takiego robi Sean w swoim życiu, bo nigdy tak właściwie o nim nie opowiadał.
-Jak wrócę to ci powiem – obiecał chłopak i dał mi pstryczka w nos, a ja sapnęłam z udawanym oburzeniem, chociaż to było słodkie. – To co pijecie.
- Sex on the beach! – wykrzyknęła Angie, a wszyscy popatrzyliśmy na nią ze śmiechem, a ona wzruszyła tylko ramionami i mruknęła pod nosem ‘no co, jest bardzo dobry’.
-Dobra, to ja chcę to samo – powiedziałam.
Kiedy Sean zebrał już nasze ‘ zamówienia’ i razem z Alanem i Mikiem poszli po nasze drinki mogłam wreszcie wyciągnąć od dziewczyn o co chodzi w tym tajemniczym ‘projekcie’ mojego przyjaciela.
-Przecież powiedział ci, że wszystko ci opowie kiedy tylko przyjdzie – zauważyła Lana i wyjęła z torebki komórkę.
Wypięłam jej język i popatrzyłam na Angie. – Czym zajmuje się Sean?
-Nie powiedział ci? – zapytała ze zdziwieniem w głosie. – Jest fotografem i to całkiem niezłym.
-Naprawdę? A co fotografuje? – próbowałam się dowiedzieć.
-Skupia się na krajobrazach z tego co wiem, ale ten nowy projekt ma być jakiś inny – zdradziła mi. –Sama nie wiem dokładnie o co w nim chodzi i czego będzie dotyczył, bo Sean nic nie chciał mówić, dopóki go nie dostanie. Nie chciał zapeszyć czy coś tam.
Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się do niej. Sean fotografem. Nigdy bym na to nie wpadła. Prędzej powiedziałabym, że jest modelem czy coś…Bo jest tak fajnie zbudowany i w ogóle…

 Chwile siedziałyśmy w ciszy patrząc na wyginających się w rytm muzyki ludzi.
-Drinki! – krzyknął Sean kiedy razem z chłopakami wrócił z naszym zamówieniem.
Wzięłam od niego kolorową ciecz i uśmiechnęłam się z wdzięcznością.
-Dobra, opowiadaj o co chodzi z tym projektem – zarządziła Lana.
Wszyscy popatrzyliśmy na chłopaka z zainteresowaniem wymalowanym na twarzy.
Sean wziął głęboki oddech. – Okej. Wziąłem udział w konkursie dla fotografów i wygrałem – powiedział, a my wszyscy uśmiechnęliśmy się do niego, a Angie dała znak rękę by kontynuował. – Nagrodą jest wyjazd do Europy! – wykrzyknął, a my wszyscy zaczęliśmy mu gratulować i wiwatować. Sean jednak dał nam znak, abyśmy jeszcze się powstrzymali, bo chce coś dodać.
-To nie wszystko. Mam robić zdjęcia najlepszym europejskim krajobrazom i to wszystko trafi do jakiejś gazety zajmującej się właśnie widokami! Cholera nigdy nie byłem w Europie, a teraz mam tam pracować – oznajmił strasznie podekscytowany.  To było takie urocze. Oczywiste było to, że ta praca sprawia mu wielką przyjemność. Alan wstał i zaczął bić brawo, a my przyłączyliśmy się do niego, na co ludzie obecni blisko naszej loży posyłali nam zdziwione spojrzenia. To nas jednak nie powstrzymało – musieliśmy nagrodzić naszego przyjaciela.

Oczywiście, musieliśmy również, należycie opić jego niebywały sukces. Wlewaliśmy w siebie coraz to więcej alkoholu i bawiliśmy się w najlepsze na parkiecie. Zupełnie zapomniałam o tym, że niedługo mam się spotkać z Justinem. Jego propozycja zupełnie wyleciała mi z głowy. Wywijałam na parkiecie jak nie ja, do tego stopnia, że zaczęły boleć mnie stopy, ale nie przestawałam. Czułam się żywa i pełna energii. No i pijana, ale kto by zwracał na to uwagę?

W pewnym momencie poczułam gorący oddech na moim karku i duże dłonie na biodrach. Odwróciłam się i zobaczyłam, nieźle wstawionego Seana, który szeroko się do mnie uśmiechał.
-Siema – powiedział mi do ucha i przyciągnął bliżej do siebie. Nie protestowałam, przecież to mój przyjaciel.
-Strasznie ci gratuluje jeszcze raz – odpowiedziałam mu z uśmiechem. Byłam pod wielkim wrażeniem, chociaż nigdy nie widziałam jego prac…
-Dzięki, to naprawdę wiele dla mnie znaczy – wyszeptał i popatrzył mi prosto w oczy.

Czułam, że coś jest nie tak kiedy przybliżył swoją twarz do mojej, ale nie reagowałam na ostrzegawcze dzwony, które biły w mojej głowie. Sekundę później usta Seana znalazły się na moich wargach. Myślę, że ze względu na to, że w moich żyłach płynęły hektolitry alkoholu nie odsunęłam się. Powiem więcej, oddałam pocałunek. Kiedy tylko oderwaliśmy się od siebie i spojrzałam przez ramię mojego partnera wiedziałam, że był to zły pomysł, cholera nawet bardzo zły. Na pierwszym stopniu schodów prowadzących do sekcji VIPów stał Justin, a po jego minie wnioskowałam, że nie jest zadowolony zastałym widokiem. Zaciskał pięści, a jego szczęka był zaciśnięta. Powiedziałabym, że wygląda cholernie seksownie, ale kiedy tylko spojrzałam w jego oczy zmieniłam zdanie. Dosłownie widziałam iskry wściekłości w jego spojrzeniu. Mogłam jedynie się modlić, że ochrona w tym klubie jest dobrze wyszkolona i nie da mu mnie zabić.
___________________________________________________________________
Siema. Komentujcie. Nie zabijajcie. Jak macie pytania (np. do bohaterów) to ask wita. Papa kocham was.

sobota, 3 maja 2014

Rozdział XVII „Przyjaciele z korzyściami, słyszałaś o tym?”

Podśpiewując sobie pod nosem bliżej niezidentyfikowaną piosenkę, nakładałam przed lustrem drugą warstwę tuszu do rzęs. Byłam już w pełnym makijażu i ubraniu, gotowa do wyjścia i podboju parkietu dzisiejszej nocy. Poprawiłam moje wyprostowane włosy i przejechałam bezbarwnym, optycznie powiększającym usta błyszczykiem po wargach. Jeszcze raz zerknęłam na swoje odbicie próbując znaleźć jakieś niedopatrzenie w moim make-upie lub stylizacji.

-Dobra, może być – powiedziałam do siebie i udałam się do przedpokoju. Z szafki na buty wyjęłam czarne, sznurowane lity i założyłam je na stopy. Zerknęłam na srebrny zegarek, który pysznił się na moim przegubie, w celu sprawdzenia godziny. 20:14. Miałam jeszcze trochę czasu, więc postanowiłam coś szybko zjeść, bo picie na pusty żołądek to zło.

***

Byłam w trakcie wgryzania się w smakowicie wyglądające, idealnie czerwone jabłko, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Zmarszczyłam brwi w konsternacji. Kto o tej porze?  Lekko zirytowana udałam się do źródła dźwięku. Może to Sean? Przecież umowa była, że spotkamy się w klubie…

-Tęskniłaś za mną? – usłyszałam kiedy tylko otworzyłam drzwi. Przewróciłam oczami próbując powstrzymać niezrozumiałe poczucie szczęścia, które wzbudził we mnie mój gość. Oczywiście musiałam zachowywać pozory zupełnie niewzruszonej jego niezapowiedzianym najściem. Szybko zmierzyłam go wzrokiem.

Przede mną stał, jak zwykle perfekcyjnie wyglądający Bieber, z irytującym uśmieszkiem na ustach. Cholera, dlaczego ten koleś zawsze wygląda tak dobrze?

 Nie zdążyłam mu odpowiedzieć, bo bez zaproszenia wparował do mojego mieszkania. Przewróciłam oczami i zatrzasnęłam za nim drzwi. Odwróciłam się w jego stronę z założonymi rękoma.
-Wybierasz się gdzieś? – zapytał przyglądając się mojemu strojowi.
-Tak – odpowiedziałam pewnie – dlatego bardzo mi miło, że mnie odwiedziłeś, ale to już koniec twojej wizyty – dodałam, poprawiając włosy i patrząc dyskretnie na zegarek.
Justin parsknął śmiechem i przybliżył się do mnie. – Claire, Claire, Claire…oboje dobrze wiemy, że tylko czekałaś, aż do ciebie przyjdę. – Puścił mi oczko z pewną siebie miną, a ja pokręciłam głową zirytowana jego narcyzmem. – Tęskniłem za tobą – wyszeptał i złapał mnie za biodra przyciągając do siebie. Wciągnęłam gwałtownie powietrze. Nie spodziewałam się tego.

Przygryzłam wargę i popatrzyłam na niego niepewna co zrobić. Na szczęście nie musiałam sama o tym decydować, bo chłopak pochylił się i delikatnie dotknął swoimi ustami moich.
-Zmieniłaś numer, a ja chciałem usłyszeć twój głos. – Znów musnął swoimi wargami moje, tym razem zostawiając je tam trochę dłużej. – Zarumieniłaś się  - powiedział cicho i z usatysfakcjonowaną miną przejechał palcem po moim policzku. Nie wiem jak on to robił, ale po każdym jego słowie, mój mózg konsekwentnie zamieniał się w papkę. Miał mnie pod kontrolą. Kolejny raz.

Pokręciłam głową i oderwałam się od niego, aby zachować odrobinę zdrowego rozsądku. – Justin, naprawdę cieszę się, że mnie odwiedziłeś, ale umówiłam się ze znajomymi…- nie wiedzieć czemu próbowałam się tłumaczyć.

-Idę z tobą – powiedział od razu z irytującym uśmieszkiem, a ja popatrzyłam na niego jak na wariata.
-Co? Nie – rzuciłam szybko lekko spanikowana. Nikt nie może zobaczyć nas razem. To byłoby…złe. I dla mnie i dla niego.
Zrobił urażoną minę.
- Dlaczego nie? – zapytał jak małe dziecko i złapał mnie za rękę.
- Bo nie! – krzyknęłam i wyrwałam rękę z jego uścisku.

Justin zmarszczył brwi jakby zastanawiając się co jest powodem mojej odmowy. Ja w tym czasie chodziłam w kółko starając się znaleźć jakieś rozwiązanie z tej dziwnej sytuacji. Chciałam spotkać się ze znajomymi, ale z drugiej strony przebywanie z Justinem było bardzo kuszącą opcją…

-Masz kogoś. – Usłyszałam zachrypnięty szept.
Zdziwiona odwróciłam się do Justina i zobaczyłam jak ze złości napina mięśnie. Miałam przeogromną ochotę trochę się z nim podroczyć, ale nie chciałam psuć sobie tego wieczoru jego fochami, więc przewróciłam oczami.
-Nie, nie mam. Umówiłam się ze znajomymi na imprezę – oznajmiłam.
Justin popatrzył na mnie podejrzliwie. – No, więc dlaczego nie możemy iść razem?
Przeczesałam ręką włosy. Jak wytłumaczyć, że nie chce z nim iść, bo moi znajomi myślą, że jako jedna z nielicznych lasek mu nie uległam. Nie chciałam żeby mnie oceniali po tym jak dowiedzą się, że prawda jest zupełnie inna.
Przygryzłam wargę zastanawiając się nad odpowiedzią.
-Widzisz? Nie możesz znaleźć żadnych przeciwwskazań. Możemy iść na imprezę razem – powiedział zadowolony z siebie Justin i ponownie złapał mnie za rękę.
-Spoko, możemy iść razem, ale po wejściu do klubu się nie znamy i masz trzymać się dziesięć metrów ode mnie – powiadomiłam go z uśmiechem i złapałam za skórzaną kurteczkę.

Chłopak popatrzył na mnie z wyrazem zaskoczenia na twarzy i podszedł do wyjścia.
-Bardzo śmieszne – rzucił i otworzył drzwi. – Panie przodem. – Wskazał na wyjście.
Złapałam za klucze leżące na komodzie i wyszłam na klatkę. Po zamknięciu drzwi Justin ponownie wskazał żebym szła przodem.
-Chcesz żebym szła pierwsza, po to by popatrzeć na mój tyłek, co nie Bieber? – zapytałam odwracając do niego głowę.
Justin wyszczerzył się z pyszałkowatym uśmieszku. – Jak ty mnie znasz, kochanie.
Zrezygnowana pokręciłam głową i ruszyłam przed siebie. To może być ciekawy wieczór.

***

Chwilę przed 21 byliśmy pod, jak zwykle obleganym, klubem. Podróż samochodem minęła mi zaskakująco przyjemnie. Justin chciał włączyć jakieś swoje piosenki, ale po zobaczeniu mojej miny i usłyszeniu komentarza pt. „Słuchanie własnych piosenek, jest jak lizanie własnego tyłka”, przełączył na stację z hitami wszechczasów. Z racji tego, że droga z mojego domu do H&F była krótka, zdążyliśmy zaśpiewać tylko stare, dobre „Nothing Else Matters” jednego z moich ulubionych, bardziej rockowych niż metalowych, zespołów aka Metallica. Byłam zdziwiona, że taki ‘white nigga’ na jakiego nadal kreuje się Justin zna takie klasyczne rockowe ballady. Nigdy nawet przez myśli mi nie przyszło, że możemy spędzić razem czas, po prostu śpiewając piosenki usłyszane w radio. Bez seksu, dotykania i innych. To uświadomiło mi, że nie znam Justina w ogóle. Oraz to, że nie jest tak płytki i zapatrzony w siebie jak zawsze myślałam.

- Dobra, ja wejdę pierwsza, a ty za parę minut, żeby nikt nie pomyślał, że jesteśmy tutaj razem – powiedziałam poważnie kiedy zatrzymał samochód i obserwowałam jego reakcję.
Justin popatrzył na mnie morderczym wzrokiem.
-Haha, nie śmieszne – rzucił i odpiął pas. – Dlaczego do cholery nikt nie może zobaczyć nas razem? Wstydzisz się mnie? – zapytał jakby...urażony?
Popatrzyłam na niego unosząc brwi, odrobię zaskoczona jego wybuchem. Ktoś tu jest nerwowy…
-Szczerze chcesz wiedzieć czy się ciebie wstydzę? – Próbowałam ukryć rozbawienie, żeby jeszcze bardziej go zirytować.
Justin przewrócił oczami i złapał za klamkę, ewidentnie obrażony. Westchnęłam cicho. Trudno, powiem mu, najwyżej mnie wyśmieje czy coś.
-Hej, poczekaj – powiedziałam delikatnie, na co on odwrócił się do mnie z miną bez wyrazu. – Dobrze wiesz dlaczego nie chce się pokazywać w twoim towarzystwie.
-No właśnie, kurwa tego nie rozumiem! – krzyknął i uderzył ręką w kierownicę, na co podskoczyłam.
-Uspokój się, Justin. Dobrze wiesz jak wygląda nasz układ, na który notabene się nigdy nie zgodziłam  - zaczęłam zdenerwowana i zerknęłam na niego. Siedział bez ruchu patrząc w dal. – Tylko sex, zero zobowiązań, pamiętasz? Poza tym każdy cię tutaj zna i wie jaki jesteś.  Ludzie widzą cię z jakąś laską i od razu , wiedzą co jest między wami, dziewczyna automatycznie trafia do szufladki ‘dziwka’ a ja nie chce być oficjalnie zaklasyfikowana jako twoja dziwka, nie rozumiesz? Wystarczy, że sama mam wyrzuty sumienia…-zakończyłam, masując skronie, bo nagle zaczęła boleć mnie głowa. Mogłam oszukiwać siebie, że coś nas łączy i nie jesteśmy tylko ‘nieznajomymi z łóżkowym bonusem’.

-Nigdy, z własnej woli, nie wychodziłem nigdzie z żadną laską, zawsze spotykałem jakąś w klubie i jechaliśmy do niej – oznajmił Justin bezbarwnym głosem, nadal na mnie nie patrząc.
Wystukiwał palcami jakiś rytm na kierownicy, jakby był zdenerwowany.

-No więc dlaczego ze mną jest inaczej? – zapytałam nie rozumiejąc go.
Justin wziął głęboki oddech i przeczesał palcami włosy.
-Lubię cię, jesteś inna niż te laski, które tylko czekają żeby dobrać mi się do rozporka. Łatwe cele szybko się nudzą…- odpowiedział i wreszcie na mnie popatrzył.
Pokręciłam głową, zmęczona jego zachowaniem.
-Cholera Claire, nie mogę obiecać ci Bóg wie czego, ale lubię cię. Kurwa, mam do ciebie słabość – oznajmił z poważnym wyrazem twarzy. – Lubię spędzać z tobą czas, nawet bez jakiś fizycznych zbliżeń. Jesteś w porządku.
Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem. O co mu cholera chodzi?
- Czego ode mnie oczekujesz? – zapytałam pozornie spokojnym głosem. Czułam jak moje serce bije w nienaturalnym rytmie.
Na chwilę w samochodzie zapanowała cisza, podczas której Justin wyglądał jakby mocno się nad czymś zastanawiał. Marszczył czoło i zagryzał wargę.
- Mam pewien pomysł, koncepcję naszej znajomości – powiedział wreszcie po chwili ciszy.
Podniosłam brwi i gestem kazałam mu kontynuować to co ma do powiedzenia.

Wziął głęboki wdech i zaczął. – Na początku zaproponowałem ci tylko sex i żadnych zobowiązań, ale coś się zmieniło i lubię spędzać z tobą czas. Nie jestem typem faceta, który pakuje się w związki, więc to nawet nie wchodzi w grę. – Przeczesał palcami włosy. – Jest jednak, jeszcze jedno rozwiązanie. Przyjaciele z korzyściami, słyszałaś o tym? – zapytał patrząc na mnie wyczekująco.

Otworzyłam szeroko oczy zdziwiona jego propozycją. Oczywiście, że o tym słyszałam, ale czy ja się nadaję do takich relacji. Zagryzłam wargę zastanawiając się co zrobić.
-Możemy, albo skończyć to co jest, albo zacząć się przyjaźnić i mieć bonusowo całkiem przyjemny sex. Będziemy zachowywać się jak przyjaciele, wychodzić na imprezy, nie wiem do kina czy coś, a czasem po prostu się zabawiać – oznajmił z poważną miną. – Decyzja należy do ciebie.

I co ja mam teraz zrobić?
______________________________________________________________________________

Elo to ja. Wiem, że rozdział powinien pojawić się wcześniej, ale cóż... Nie będę was okłamywać i mówić, że nie miałam czasu czy coś, bo czas miałam. Jedyne czego mi brakowało to chęci. Rozdział nie jest szczytem marzeń, bo miałam na niego inny pomysł, który konsekwentnie zmieniałam. Przepraszam, że nie udało mi się napisać czegoś innego, ale mam dużo pomysłów i ciężko jest mi się zdecydować, który zacząć realizować. Dziękuję Wam, za każdy komentarz oraz za ilość odwiedzin - to naprawdę dużo dla mnie znaczy.
+nie sprawdzałam błędów!

+ zerknijcie na to opowiadanie (LUST), naprawdę polecam!