wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział X „Jesteś taka urocza kiedy się złościsz”

Kolejny dzień przywitał mnie lekkim pulsowaniem skroni. No cóż, niecodziennie wypijam pół butelki wina, sama… Zignorowałam ból wiedząc, że jest on moją karą za naiwność i nazwijmy rzeczy po imieniu – puszczanie się. No dobrze, może przesadziłam...ale zdecydowanie byłam sobą rozczarowana. Jak mogłam się z nim przespać? Do tego dwukrotnie. Cholera, on mnie na własnym blacie kuchennym tentego…  Z drugiej strony, pan B. był uosobieniem seksu, więc nie wiem czy któraś laska mogłaby się mu oprzeć. Z tego co wiem to same wskakiwały mu do łóżka. Biorąc to pod uwagę myślę, że długo się powstrzymywałam. Wręcz sobie kurde, za to medal, latawico -  odzywa się podświadomość, ale ja pokazuje jej środkowy palec i grzecznie każe się jej schować. W głębi duszy jednak, wiem że ona ma rację. Nie powinnam ulegać Justinowi.
Ignorując swoje myśli wychodzę z łóżka i kieruje się do łazienki w celu porannej toalety. Około pół godziny później siedzę w kuchni i popijam herbatę. Dopiero w tym momencie postanawiam sprawdzić swój telefon, który po smsie Justina wyciszyłam. Dostrzegam dwie nowe wiadomości i jedno nieodebrane połączenie. Jedna wiadomość jest od Seana, który pyta czy wszystko u mnie w porządku i czy dojechałam bezpiecznie. Jest taki kochany…. Druga wiadomość i połączenie są od Justina. Kasuje połączenie i przez chwilę waham się czy aby nie zrobić tego z smsem, ale ciekawość jest silniejsza. Drżącym palcem klikam ‘otwórz’. 
Śpisz już?! No nie żartuj Claire! W sumie to korzystaj ze snu, bo kiedy do ciebie wpadnę niewiele będziesz go miała :P  
Czuję nadchodzący atak furii. Powoli odkładam telefon na stolik i biorę uspokajające wdechy i wydechy. Wdech i wydech, wdech i wydech. Oddychaj jak w szkole rodzenia… Po chwili czuje się już lepiej, ale nadal czuje gniew. Tak, gniew jest lepszy niż rozczarowanie. Ten facet to totalny cham i prostak. Nie żebym nie wiedziała tego wcześniej, no ale… jejku, ciężko mi zebrać myśli. Nie zamierzam mu odpisywać, o nie. 
Szybko piszę do Seana, że wszystko było w porządku i dziękuję za troskę, a następnie zbieram się na uniwersytet. Staram wyprzeć z myśli Justina, ale to okazuje się naprawdę trudne. Kurde, dla tego faceta jestem tylko rzeczą. Mam dla niego wartość taką jak dmuchana lala, z tą różnicą, że ja mogę krzyczeć jego imię. Dlaczego, nie mogę o nim zapomnieć? Może to przez jego hipnotyzujący wzrok, który przeszywa mnie i rozpala do czerwoności, albo to wina jego grzesznych ust, które wyginają  się w seksownym uśmieszku i zapraszają do nieprzyzwoitej zabawy.. Może to jego głos, albo niegrzeczne słowa, które wyrzuca z siebie. Nie wiem. Jedyne czego jestem pewna, to to, że nie potrafię o nim zapomnieć. O nim i intymnych, gorących chwilach które razem dzieliliśmy. Przeczesuje włosy w geście irytacji. Nie myśl o nim. Musisz skupić się na nauce i swoim wykształceniu, a nie na cielesnych igraszkach – gdera podświadomość, a ja pierwszy raz przyznaję jej rację. 
***
Czas na uniwersytecie szybko mi minął. Zanim zdążyłam się zorientować byłam już na lunchu z nowopoznaną dziewczyną z literatury, Jasmine. Opowiedziała mi trochę o sobie i poplotkowałyśmy o ludziach na uniwersytecie. W sumie to ona plotkowała, ja tylko słuchałam – przecież nie znałam nikogo. Wbrew pozorom spędziłam miło czas i nie myślałam o moich dziwnych, miłosnych problemach. Później, zanim się obejrzałam byłam już w moim mieszkaniu. Zajrzałam do lodówki w której standardowo świeciło pustkami i postanowiłam wybrać się na jakieś zakupy. Zanim zdążyłam wyjść zadzwonił mój telefon. 
-No hej mamo – powiedziałam po odebraniu. 
- Cześć kochanie. Jesteś po zajęciach? – zapytała moja rodzicielka. 
- Tak mamo. Właśnie jadę na zakupy, kupiłam samochód – mówię i otwieram drzwi. Trzymam telefon między uchem, a ramieniem i zabezpieczam mieszkanie. 
- O to cudownie, kiedy? – pyta z umiarkowanym zainteresowaniem. Wiem, że zależy jej na mnie, ale nie wykazuje zbytniego zainteresowania moim życiem. Dużo pracuje. Kiedyś mi to przeszkadzało, ale teraz jestem z tego zadowolona. Mama wychowała mnie sama. Poznała ojca na jakiejś imprezie firmowej. Ona – zgrabna i urocza sekretarka, on – przystojny i bogaty prezes jakiejś współpracującej firmy. Historia jak z filmu, nic dziwnego, że byli sobą zainteresowani. Przez jakiś czas spotykali się potajemnie, ale ojciec w końcu stwierdził, że potrzebuje kobiety z ‘wyższych sfer’. Dowiedział się, że mama jest w ciąży i obiecał, że pomoże w moim wychowaniu. Nigdy nie ukrywał tego, że ma córkę, ale też otwarcie tego nie przyznawał i nie ‘chełpił’ się tym. No cóż, jego problem. 
- Wczoraj. Wyślę ci zdjęcie, albo wejdź na instagrama, to będziesz mogła je zobaczyć – odpowiadam i wychodzę na zewnątrz. 
- Dobrze Claire. Podoba ci się uniwersytet? 
- Tak mamo. Zajęcia są ciekawe, ludzie mili, nie jest źle. A co u ciebie? – pytam i wsiadam do samochodu kontynuując rozmowę. 
***
Zakupy udaje mi się skończyć w rekordowym czasie 15 minut. Wzięłam tylko najpotrzebniejsze produkty i wróciłam do swojego mieszkania. Po rozmowie z mamą postanowiłam zadzwonić do moich przyjaciół z rodzinnego Chicago. Tęskniłam za nimi. Byliśmy zgraną paczką, ale każdy poszedł w swoją stronę wybierając uniwersytet w innej części kontynentu. Po krótkim namyśle wybrałam numer Archera. 
- Claire ! – krzyknął do słuchawki kiedy odebrał. – Dlaczego się nie odzywałaś frajerko? – zapytał z wyrzutem w głosie. Archer był najwspanialszym facetem na świecie. Zabawny, inteligentny, uroczy i oczywiście gorący. Niestety, jak to zwykle bywa z takimi wspaniałymi kąskami, był gejem. Kobiety mogły obejść się smakiem. 
- Przepraszam Archie, ale wiesz jak to jest, przeprowadzka, nowej miejsce, milion spraw – odpowiedziałam. – Poza tym, ty też nie zadzwoniłeś. 
- Wiem skarbie, przepraszam, ale jak mówiłaś, przeprowadzka i te inne gówna. Uniwersytet i tak dalej. No, ale opowiadaj. Co u ciebie?
Oczywiście powiedziałam mu o wszystkim co działo się u mnie w tym czasie. Pominęłam tylko sprawę z Justinem – to nie była rozmowa na telefon. Przed rozłączeniem się ustaliliśmy, że spotkamy się w święta w Chicago i narobimy stracony czas. 
***
Oglądałam właśnie nowy odcinek „Czystej krwi”, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Odrobinę zmieszana spojrzałam na zegarek 21.15. Trochę późno na wizyty. Nagle mnie oświeciło – to mógł być Justin. Przez chwilę myślałam czyby nie udawać, że nikogo nie ma w domu, ale stwierdziłam, że to zły pomysł. Musiałam zakończyć to raz na zawsze i to był najlepszy moment. Zdeterminowana podeszłam do drzwi i otworzyłam je na szerz. Na chwilę mnie zamurowało. Przede mną stał Justin z bukietem czerwonych róż w rękach. Zamrugałam zdziwiona oczami. Justin Bieber stoi przed moimi drzwiami z kretyńskim uśmiechem na twarzy i bukietem róż w rękach, przecież to absurd!
- Hej skarbie, wpuścisz mnie? – zapytał rozbawiony i bez mojego pozwolenia wszedł do środka zatrzaskując za sobą drzwi. Odłożył kwiaty na komodę i łapiąc mnie za biodra przyciągnął do siebie. 
Szybko wyrwałam się z jego uścisku i spojrzałam na niego gniewnie. – Co ty tu robisz? 
-Nie odpisałaś mi, więc postanowiłem wpaść i sprawdzić co się dzieje – odpowiedział gładko i szeroko się uśmiechnął. – No dalej Claire, nie mów, że się za mną nie stęskniłaś – wyszeptał i znów próbował mnie do siebie przyciągnąć. 
Zirytowana przewróciłam oczami. – Justin, daj mi spokój. Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. 
- Wcale nie musimy rozmawiać – powiedział, sugestywnie unosząc brwi i przejeżdżając językiem po górnych zębach. 
-Jeśli chcesz seksu to przykro mi, ale  musisz sobie znaleźć inną naiwną. Założę się, że cała lista uroczych panienek chętnie spełni twoje potrzeby – syknęłam. – Teraz wyjdź, bo nie mam ochoty spędzać z tobą czasu. 
- Od kiedy Claire? – zapytał z rozbawieniem w głosie – Jakoś ostatnio nie protestowałaś przed spędzaniem ze mną czasu. 
- Justin, daj sobie spokój – odpowiedziałam z rezygnacją w głosie. – Czego ty ode mnie chcesz? Na świecie jest tyle dziewczyn, znajdź sobie inną osobę do nękania. 
- Claire – powiedział i przysunął się do mnie. Znów byłam w potrzasku. Za sobą miałam ścianę, przed sobą jego. Justin podniósł rękę i delikatnie dotknął dłonią mojego policzka. Może to idiotyczne, ale brakowało mi jego dotyku. – Nie chcę innych, chce ciebie – wyszeptał i przycisnął swoje usta do zgięcia mojej szyi. 
- Justin, nie – powiedziałam pewnie. – Wcale mnie nie chcesz. Znajdź sobie kogoś innego do zaspokajania swoich potrzeb. 
Chłopak odsunął się, ze zirytowaniem przeczesał swoje włosy palcami i popatrzył na mnie z gniewem w oczach. – Gdybym cię nie chciał to nie biegał bym za tobą jak jakiś szczeniak, tylko od razu bym sobie odpuścił i znalazł sobie kogoś innego. – krzyknął. Przez moje ciało przeszedł dreszcz. Rany, on naprawdę był wściekły. Ale cholernie seksowny. 
Znów zbliżył się do mnie i złapał za moje nadgarstki przyciskając je do ściany. – Chce cię i kurwa będę cię miał – powiedział groźnie. 
Próbowałam się mu wyrwać, zyskać trochę dystansu, ale nic nie mogłam poradzić na dreszczyk podniecenia który czułam. 
Chwilę później usta Justina znalazły się na moich. Nawet nie próbowałam się mu przeciwstawiać – to i tak nic by nie dało. Ten chłopak robił ze mną to co chciał. Brał moje ciało w zupełne posiadanie. Pocałunek był agresywny i namiętny. Włożyłam w niego całą złość, którą czułam. Justin puścił moje nadgarstki, złapał mnie za biodra i oderwał ode mnie usta. – Też za tobą tęskniłem Claire – wyszeptał mi do ucha, a następnie uniósł do góry. Oplotłam nogami jego biodra, a dłonie wplątałam w jego włosy. Justin ruszył do sypialni. Wiedziałam co za chwilę się zdarzy, ale nie protestowałam. Przez chwilę moje myśli były zamroczone przez podniecenie. 
***
- Uznaj to za pożegnalny seks – powiedziałam zmęczonym głosem kiedy skończyliśmy. Leżałam na brzuchu wykończona i bądźmy szczerzy, obolała. 
Usłyszałam kpiący śmiech Justina za sobą, a chwilę później jego ręka znalazła się na mojej tali. – Nie wydaje mi się – odpowiedział z rozbawieniem w głosie. – Jest tyle rzeczy, które chciałbym z tobą zrobić – zanucił i pocałował mnie w ramię. 
Przewróciłam oczami, ale nie skomentowałam jego wypowiedzi. Głupi, seksowny idiota. 
- Nie wychodzisz? – zapytałam.
- Wyrzucasz mnie? – odpowiedział pytaniem na pytanie i odwrócił mnie w swoją stronę. Na jego twarzy malował się kpiący uśmiech. 
- Po prostu pytam. Gdybym cię wyrzuciła…bądźmy szczerzy i tak byś nie wyszedł – stwierdziłam na niego z udawanym uśmiechem. 
- Trafna uwaga Claire. Nie, nie wychodzę. Lubię z tobą spać jesteś taka mięciutka – oznajmił z rozbawieniem w głosie i uszczypnął mnie w pupę. 
- Według ciebie jestem gruba? – zapytałam urażona i popatrzyłam na niego z mordem w oczach. 
- Gruba nie, ale taka pulchniutka – odpowiedział jeszcze bardziej rozbawiony. 
Wściekła usiadłam na łóżku i szybko zakryłam się kołdrą, kiedy tylko zauważyłam, że jego wzrok kieruje się na mój odsłonięty biust. – Pulchniutka ? – on sobie żartuje? Teraz ten idiota przegiął. 
- Claire, nie denerwuj się – zaśmiał się widząc moją minę. 
Uderzyłam go pięścią w klatkę. – Jesteś takim idiotą Bieber! – krzyknęłam i jeszcze raz go uderzyłam. 
- Ał, ał – zrobił minę dziecka i potarł ‘bolące’ miejsce. Taa, pewnie nawet tego nie poczuł, idiota jeden. Chciałam uderzyć go jeszcze raz, ale złapał mój nadgarstek i przycisnął do łóżka. 
- Jesteś taka urocza kiedy się złościsz – oznajmił i przycisnął swoje usta do moich. 

__________________________________

Hej, hej, hej ! Dziękuję za wszystkie wyświetlenia i komentarze! Nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział, ale postaram się do końca roku go dodać :)
Korzystając z okazji życzę Wam wszystkiego najlepszego z okazji świąt Bożego Narodzenia ! :)
Trzymajcie się ciepło :) 
Bootylicious 
PS. Nowa płyta Jusa jdfsdhbvkd <3 ;) 
PS2. Przepraszam za błędy - rozdział niesprawdzony !


sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział IX "Dobranoc kochanie"

Reszta weekendu minęła mi na czytaniu i powtarzaniu materiału, który już zdążyliśmy przerobić na zajęciach. Z racji tego, że nie było go wiele, szybko się z tym uporałam. Wymieniłam kilka smsów z Justinem i dowiedziałam się, że zaczyna pracę nad nową płytą. Pisał, że będzie miał strasznie mało czasu, ale że wpadnie do mnie niedługo. Może i byłam idiotką, ale strasznie się ucieszyłam. Mimo, że był skończonym palantem, lubiłam spędzać z nim czas. 
Poniedziałek nadszedł zdecydowanie za szybko. Po wypiciu mocnej herbaty popędziłam na przystanek by móc dostać się na uniwersytet. Moje wykłady zaczynały się od 10.30, ale chciałam jeszcze wpaść do biblioteki. 

Zdecydowanie podróże publicznymi środkami transportu nie należały do przyjemnych. Autobusy były pełne hałaśliwych studentów, którzy zupełnie z nieznanych dla mnie powodów postanowili iść na uniwersytet. Siedząc w fotelu obok chłopaka z nastroszonymi, farbowanymi na niebiesko włosami i słuchającym muzyki na słuchawkach, tak głośno, że miałam możliwość dowiedzieć się, że jest fanem black metalu, postanowiłam, że kupie sobie samochód. To byłoby najlepsze wyjście z tej sytuacji. Myślałam o tym wcześniej, ale nigdy nie mogłam się zdecydować. Miałam pieniądze, tzn. mój ojciec je miał i co miesiąc wpłacał mi „kieszonkowe” na konto. Chyba myślał, że dzięki temu nadrobi stracony czas i może zacznę z nim normalnie rozmawiać, bez grymasu na twarzy. Tak jakby drogie prezenty i pieniądze miały mi zastąpić ojcowską miłość i zainteresowanie w czasie kiedy byłam dzieckiem. Niedoczekanie jego. Postanowiłam o tym nie rozmyślać i skupić się na wyobrażeniu wymarzonego samochodu. Miałam kilka wizji jego idealnego wyglądu, ale wiedziałam, że jestem niedoświadczona w tych sprawach i pewnie jakiś sprytny sprzedawca wciśnie mi jakiś bubel. 

Wysiadając z autobusu poczułam jak jakiś koleś klepie mnie w tyłek i to przelało czarę goryczy. Postanowiłam, że zaraz po zajęciach udam się do jakiegoś komisu samochodowego. 

***
Nie uśmiechało mi się samej wybierać auta. Na szczęście na pomoc przyszedł mi Sean. Powiedział, że chętnie doradzi mi w sprawie modelu itp. gdy do niego napisałam. Umówiliśmy się, że zaraz po wykładach Sean po mnie przyjedzie i tak też zrobił. 
Podczas podróży czułam dystans między nami. Może Seanowi było głupio przez ten pocałunek? Nie żartował, nie pytał o nic…
-Sean. – zwróciłam jego uwagę, a on zerknął na mnie. – Jeśli chodzi o to..
- Claire, spoko – przerwał mi i lekko się uśmiechnął. – Jesteśmy przyjaciółmi, tylko. Rozumiem. Wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- Naprawdę? – zapytałam. Czułam się odrobinę winna. Bardzo lubiłam Seana, ale nie chciałam tworzyć z nim związku. Oczywiście, skoro w twojej głowie jest cały czas boski Justin – szepnęła podświadomość.  Pokręciłam głową, próbując wyrzucić z głowy tę myśl. Tu nie chodziło o niego. A może jednak chodziło? – Naprawdę bardzo sobie cenię twoją przyjaźń – wyszeptałam i uśmiechnęłam się nieśmiało. 
- Ja też cenie sobie twoją. – uśmiechnął się. – Jak na studentkę prawa jesteś całkiem spoko – oznajmił i puścił mi oczko. 
- Całkiem spoko? – zapytałam rozbawiona, a on przytaknął. 
Reszta podróży nie była już tak niezręczna. Sean opowiadał mi różne śmieszne historyjki ze swojego życia. Zdecydowanie był szaloną osobą – średnio co trzydzieści sekund wybuchałam śmiechem. Przez chwilę zupełnie zapomniałam o Justinie. 
***
Po odwiedzeniu kilku auto-komisów i obejrzeniu masy zupełnie nietrafionych w mój gust modeli samochodów znalazłam perełkę. Cudownego, turkusowego garbusa. Sean otaksował go wzrokiem i stwierdził, że „szału nie ma, ale może być”. Ja uważałam, że jest przepiękny, idealny, super, ekstra, retro itp. itd. Zapłaciłam należne pieniądze nieco dziwnemu sprzedawcy, który bez przerwy patrzyła na mój biust i wreszcie obracałam w dłoni kluczyki do mojego pierwszego, własnego samochodu. Byłam niesamowicie zadowolona. 
- Trzeba to opić! – wykrzyknął Sean, kiedy wyszliśmy na zewnątrz i z uśmiechem na ustach zaproponował, abyśmy wybrali się do jakiegoś pubu. Byłam odrobinę sceptyczna, ale Sean potrafił być bardzo przekonujący.

Umówiliśmy się, że o 20.00 spotkamy się w H&F. Sean miał zadzwonić do Lany, Angie i chłopaków z zapytaniem czy nie chcieliby pobalować z nami. Nie byłam pewna co do ich decyzji, (na Boga, był dopiero poniedziałek!) ale cała ekipa odpowiedziała z wielkim entuzjazmem na nasze zaproszenie. Podjechałam moim uroczym, słodkim autkiem pod moje mieszkanie. Wyszłam na zewnątrz i przez chwilę podziwiałam to cudo. Kochałam klasyczne samochody. Do tego ten kolor, który błyszczał w wieczornym słońcu. Byłam totalnie oczarowana moim nowym nabytkiem. Z samozadowoleniem wpadłam na szatański plan. Wyjęłam mój telefon i zrobiłam zdjęcie, a następnie wstawiłam je na instagrama. A co, lansik musi być. Jejku, czasem zaskakiwała mnie moja głupota i pustota. Spojrzałam na zegarek i otworzyłam szerzej oczy. 18.54. Kurde muszę biec do domu i się przygotować. 
***
W różowych szpilkach, szarej koszulce, skórzanej kurtce i spodniach wysiadłam z mojego pięknego, turkusowego autka. Pod klubem było nieco mniej tłoczno niż w weekend, ale nadal przy oficjalnym wejściu tłoczył się spory tłum. Ci ludzie nie mają co robić w domu? – zapytałam siebie w myślach i potrząsnęłam głową. Sama tu jesteś, frajerko – odpowiedziałam sobie. Nieważne. 
Lana i Angie stały przy tylnym wejściu i zaczęły machać i szczerzyć się kiedy tylko mnie zobaczyły.
- No i gdzie to cudo? – zapytała roześmiana Lana i przytuliła mnie na powitanie.     
-Stoi na parkingu. Musiałam je zostawić, niestety – odpowiedziałam ze smutną minką. 
Angie roześmiała się i przyciągnęła mnie do uścisku. – Hej Pinky! Świetnie wyglądasz.
- Pinky? – zapytałam z uśmiechem. – Dlaczego Pinky? 
- No przez buty, laska! – oznajmiła z miną znawcy. – Są tak neonowe, że widziałam je z daleka. 
- Ej nie śmiej się. One są urocze – powiedziałam lekko obrażona. Po chwili jednak parsknęłam śmiechem.  Miała rację – buty było widać z daleka, ale co mogłam na to poradzić? Kochałam neonki!
-Wchodzimy? – zapytała Lana. Angie i ja, zgodnie przytaknęłyśmy głowami.
***
Standardowo zajęłyśmy miejsca w loży. Chłopaków jeszcze nie było, co odrobinę mnie zdziwiło – to przecież kobiety zawsze się spóźniają… 
- Co pijecie? – zapytałam dziewczyn wstając z miejsca. – Dzisiaj ja stawiam. 
- To co zawsze – oznajmiła Lana i uśmiechnęła się do mnie. 
Udałam się do baru. Czułam jak ciężki bit przenika do mojego ciała. Zamówiłam dwa mojito i soczek pomarańczowy dla mnie (byłam kierowcą, nie mogłam pić) . Kiwałam się jak pingwin w rytm muzyki i obserwowałam tłum. To co zawsze – napruci ludzie, ocierający się o siebie, ewentualnie liżący się lub coś podobnego, standard w klubie. Zapłaciłam barmanowi i nie bez problemu zabrałam nasze zamówienie. Cały czas bałam się, że ktoś mnie popchnie i trunki się wyleją. Na szczęście dotarłam do dziewczyn bez przykrych przygód. 
- Soczek? – zapytała zaszokowana Lana i wskazała na moją szklankę. – Żartujesz sobie?
- Lana, ja prowadzę, nie mogę pić – odpowiedziałam. 
Lana podniosła brwi do góry i popatrzyła na mnie z miną ‘ serio?’, ale nie powiedziała już nic więcej.
- Dobra Pinky, pij ten swój soczek i idziemy na parkiet – oznajmiła Angie. – Czas pokazać które dziunie są królowymi parkietu i kręcą najlepiej swoimi boskimi tyłeczkami!
Popatrzyłyśmy na siebie z Laną i parsknęłyśmy śmiechem – Angie była czasem taka dziwna. 
- Z czego się śmiejecie? – zapytał Sean przysiadając się do nas. – Mike nie mógł przyjść, ale Alan powiedział, że może wpadnie później – oznajmił. 
- Pewnie Mike spędza czas ze swoją lady – powiedziała Angie z grymasem na twarzy. 
- Ta dziewczyna to totalna porażka – westchnęła Lana. 
- Dlaczego? – zapytałam lekko zdezorientowana. Zupełnie nie wiedziałam o co im chodzi. 
- Mike ma dziewczynę, ale ona jest z nim tylko dlatego żeby zrobić na złość Bieberowi – oznajmiła, a ja poczułam nieprzyjemny skurcz w brzuchu. Co?
- Idiotka – stwierdziła Lana. – Liczy na to, że on jeszcze zwróci na nią uwagę. 
- Byli razem? – zapytałam słabym głosem. 
- Nieoficjalnie. – powiadomiła mnie Angie. – To był tylko sex, spotkania w domu i tak dalej. Oficjalnie cudowny Justinek jest w związku z tą całą gwiazdką Gomez czy jakoś tam jej było, są idealną, szczęśliwą parą. W rzeczywistości Bieber śpi z kim popadnie, czasem „wiąże się” z jakąś laską na dłużej, ale zwykle nie trwa to więcej niż miesiąc. 
Poczułam jak robi mi się słabo, ale musiałam wiedzieć coś jeszcze. – Skąd to wiecie? 
Angie i Lana parsknęły śmiechem. 
- Mieszkamy tutaj nie od dziś. Znamy ludzi. Poza tym Justin często tu bywa, zazwyczaj z inną laską – oznajmił Sean. – Dobrze, że wtedy go olałaś. – złapał mnie za rękę i lekko uścisnął. 
Taa olałam go, pewnie…. 
- Uderzał do ciebie? – zapytała Lana i puściła do mnie oczko. – To dziwne, że mu odmówiłaś, chyba byłaś pierwsza – zaśmiała się. 
- Nie wiem – odpowiedziałam. Nagle zrobiło mi się duszno i muzyka stała się zdecydowanie za głośna. – Bardzo was przepraszam, ale muszę już wracać. 
- Co? Już? Dlaczego? – zapytał zmartwiony Sean. – Dobrze się czujesz?
- Tak Sean jest super. – wymusiłam uśmiech. – Jutro mam zajęcia od rana. 
- Aha, ok – zaśmiał się chłopak. – To jedź do domu kujonie. Spotkamy się w sobotę. 
- Tak jasne – szybko powiedziałam. Pożegnałam się z wszystkimi uściskiem i udałam się w stronę wyjścia. Chciałam jak najszybciej wyjść z tej ciasnej przestrzeni i znaleźć się w domowym zaciszu. 
Znalazłam swoje auto na parkingu i ruszyłam w kierunku mieszkania. Starałam się powstrzymać łzy podczas podróży, bo nie chciałam spowodować wypadku. 
Będąc już w domu szybko zdjęłam z siebie ubrania i udałam się pod prysznic. Pod ciepłymi strumieniami wody wreszcie dałam ujście emocjom. Łzy popłynęły kaskadami i mieszały się z kroplami wody. Po chwili wyszłam spod prysznica i wytarłam się z miękki ręcznik wiszący na wieszaku. Zmyłam rozmazany makijaż i nago ruszyłam do sypialni po bieliznę i piżamę, idealną na takie sytuacje. Już ubrana udałam się do kuchni i z szafki wyjęłam czerwone wino. Nie trudniłam się szukaniem kieliszka – i tak nie był mi potrzebny. Zerknęłam na zegarek, dziesięć po dziesiątej. Mam jeszcze czas na zapijanie smutków. 
Usiadłam na kanapie, a w mojej głowie pojawiły się tysiące myśli. Jak mogłam być taką idiotką? To było zbyt piękne, aby być prawdziwe. Skąd w ogóle pomysł, że mogłabym być dla niego kimś wyjątkowym? Jestem taka naiwna. Wierzyłam, że chociaż trochę mu zależy. Łzy ponownie popłynęły z moich oczu, a ja nie zatrzymywałam ich. Popijałam wino prosto z butelki, siedząc na czerwonej kanapie w moim salonie. Musiałam wyglądać żałośnie. Sama, ze złamanym sercem. A może po prostu byłam rozczarowana? Przecież to niemożliwe żebym zakochała się tak łatwo… 

Usłyszałam dźwięk SMS’a i niechętnie ruszyłam do przedpokoju gdzie zostawiłam kurtkę. Z kieszeni wyjęłam telefon i odblokowałam go. Chociaż nie wiedziałam, że to możliwe, ale zaczęłam płakać jeszcze bardziej kiedy zobaczyłam treść wiadomości. 

Od: Justin 
Dobranoc kochanie ;**

_____________________________________________________

Na początek przepraszam. Wiem miałam dodać rozdział tydzień temu, później mówiłam o środzie, a dodałam dopiero dziś. Nie mam nic na swoją obronę - no może tylko to, że nie miałam ochoty, ani pomysły żeby coś napisać. Rozdział to taki 'zapychacz'. Nienajlepszy, ale po prostu brakuje mi weny. Dziękuję za wszystkie wejścia i komentarze. Mamy prawie dziesięć tysięcy odwiedzin!! aaaaa! <3 Kocham was wszystkich! <33
Trzymajcie się, 
Bootylicious 

sobota, 30 listopada 2013

Rozdział VIII „Mam takie drobne pytanie…”

- Kochanie, nie gniewaj się – wyszeptał mi do ucha. – To był tylko żart, skarbie.
Popatrzyłam na niego i już miałam mu powiedzieć, żeby wypierdalał stąd i nigdy nie wracał, ale on standardowo, aby mnie uciszyć przycisnął swoje usta do moich. To był gwałtowny i przepełniony namiętnością pocałunek. A ja… znów nie potrafiłam się mu oprzeć.

Po chwili przyszło jednak otrzeźwienie. Cała namiętność, którą czułam przed sekundą wyparowała kiedy pomyślałam o tym jak Justin mnie potraktował. Położyłam swoje ręce na jego klatce i z całej siły go odepchnęłam. 
- Nie mam zamiaru być twoją zabawką Justin – powiedziałam lekko drżącym głosem. – Wyjdź stąd, proszę.
Justin przewrócił oczami i wyszedł z pokoju. Myślałam, że posłuchał mojej prośby i sobie poszedł, ale chwilę później usłyszałam jak wchodzi do sypialni.  Zupełnie wyczerpana ruszyłam w ślad za nim. Co ten dzieciak znów wymyślił?
 Chłopak zdjął już koszulkę i był  w trakcie pozbywania się spodni. Jego nagi tors zdecydowanie wytrącił mnie z równowagi. Patrzyłam jak urzeczona kiedy odkrywał przede mną tajemnice swojego  perfekcyjnego ciała. Idealne mięśnie brzucha, seksowne tatuaże, grzeszne usta na których właśnie pojawił się szelmowski uśmiech.
- Zrób zdjęcie skarbie, zostanie ci na dłużej – rzucił i puścił mi oczko. Automatycznie przestałam patrzeć na niego jak na coś do zjedzenia. Zrobić zdjęcie? Ok Justin. Wyjęłam z kieszeni swojego iPhona i włączyłam aparat.
- Popatrz tutaj – powiedziałam i zrobiłam mu zdjęcie. Jedno, drugie, trzecie… 
Justin popatrzył na mnie jak na idiotkę. – Co ty robisz? – zapytał zdezorientowany. 
Stał przede mną w samych skąpych bokserkach. Aww…smakowity widok. Emm… nieważne.
- Miałam zrobić ci zdjęcie – powiedziałam jakby to było oczywiste. – Teraz sprzedam je jakiejś stronie plotkarskiej, zarobię dużo pieniędzy, a ty będziesz na mnie wściekły i dasz mi spokój. Dlaczego ja na to nie wpadłam wcześniej? Dzięki Bieber – oznajmiłam z uroczym uśmiechem.
Justin popatrzył na mnie sceptycznie i szybko wyrwał mi mój telefon. 
- Ej! – krzyknęłam wściekła. Jak ten burak, mógł odebrać mi go aż tak łatwo?! Jestem taką idiotką… – Oddawaj to złodzieju. 
- Oj niunia – Justin zaśmiał się i podniósł rękę z moją własnością do góry. – Jesteś za niska. Ojej malutka Claire, nie może dosięgnąć do swojego telefonu – nabijał się ze mnie.
Skakałam wokół niego jak idiotka próbując odebrać to co moje. Po chwili jednak się poddałam. Zirytowana wyszłam z sypialni i udałam się do łazienki. Zostawiłam go samego z moim telefonem zdanym na jego łaskę.  Pewnie teraz usunie te urocze zdjęcia. Co za pech. Nie będzie kasy i nienawiści…
 Zmyłam swój makijaż i związałam włosy w niedbały koczek na czubku głowy, a następnie umyłam zęby. Postanowiłam, że prysznic wezmę rano. Zerknęłam na zegarek wiszący na ścianie w łazience. 3:43. Ja pierdole - pomyślałam entuzjastycznie. Na szczęście moje pranie wisiało na suszarce, wzięłam więc jakiś t-shirt i poszłam do sypialni, zupełnie nie wiedząc czego się mogę tam spodziewać. W mieszkaniu było cicho. Może Justin sobie poszedł? Phi, nadzieje matką głupich. Bieber leżał sobie na moim łóżku, w samych bokserkach, z rękami pod głową. Kiedy tylko weszłam do pomieszczenia na jego ustach pojawił się zadowolony uśmieszek. 
- Nareszcie – powiedział i zmierzył mnie wzrokiem. Zatrzymał się dłużej na moim biuście. Z racji tego, że moje ‘dziewczynki’ do małych nie należą, bardzo wyraźnie było widać, że nie założyłam stanika. No hej w końcu szłam spać! 
- Mam takie drobne pytanie. – Podeszłam do końca mojego łóżka. – Co ty tutaj jeszcze robisz? 
Justin oblizał wargi i popatrzył na mnie głodnym wzrokiem. Już sobie wyobrażam co się dzieje w jego głowie. Sex, sex, sex…pff.
- Nie wiem na co liczysz Justin, ale ja mam zamiar iść spać. Jestem strasznie zmęczona, więc nie zamierzam z tobą walczyć o to żebyś wyszedł. – Wzięłam głęboki wdech. - Nie dotykaj mnie, nie mów do mnie, daj mi spokój. 
- Niunia… - zaczął. – Będę grzeczny. Nie chce mi się wracać do domu, więc dostąpisz zaszczytu spania w mojej obecności. Wiem, że tego chcesz – powiedział z pewnym siebie uśmieszkiem. 
Phi, jasne. No dobra chce tego, ale nigdy nie powiem tego głośno…
Położyłam się po swojej stronie łóżka i przykryłam  kołdrą. 
-Dobranoc skarbie. – Justin wyłączył lampkę i sam ułożył się pod przykryciem. Przez chwilę nic się nie działo.  Klika minut później poczułam jak Bieber przesuwa się w moją stronę. Położył rękę na mojej tali i przytulił się do mnie na ‘łyżeczkę’.
- Justin… – szepnęłam ostrzegawczo. 
- Przecież nic nie robię – odszepnął. – Tak nam będzie wygodniej. 
Byłam tak zmęczona, że nawet nie miałam ochoty się mu sprzeciwiać. W sumie w takiej pozycji było mi dobrze. Chociaż to zupełnie irracjonalne i głupie, ale przez chwilę czułam, że wszystko jest na swoim miejscu. Ja i On. Razem. Wtuleni w siebie.  Szybko odgoniłam od siebie tę myśl. On ma cię za swoją sukę. Nic dla niego nie znaczysz – gderała podświadomość. Wiedziałam, że miała rację. Ale w środku mojego serca zaczęło dziać się coś niebezpiecznego. Zaczynałam się zakochiwać w tym aroganckim, chamskim, kochającym tylko siebie dupku. 

***

-Księżniczko – usłyszałam szept przy swoim uchu, ale zignorowałam to. – Hej kochanie, wstawaj. 
-Zamknij się – oznajmiłam i jeszcze szczelniej owinęłam się kołdrą. Przez chwilę mogłam znów rozkoszować się moim ciepłym i wygodnym łóżeczkiem. Niestety nie potrwało to długo…
-Kurwa, Claire rusz swój smakowity tyłek, jestem cholernie głodny! – usłyszałam. 
Otworzyłam jedno oko i obróciłam się na plecy. Zobaczyłam Biebera ze sterczącymi zupełnie we wszystkie strony włosami, który patrzył na mnie ze zdenerwowaną miną. 
- Jesteś głodny? – zapytałam słodkim głosem, a on przytaknął. – To wspaniale ! Ja też chętnie coś zjem. Idź i to przygotuj – zarządziłam i ponownie zamknęłam oczy. 
Cisza. Ach jak słodko. 
- Co ty robisz idioto?! – krzyknęłam kiedy Justin chamsko zdarł ze mnie moją ciepłą kołderkę i przerzucił mnie sobie przez ramię. 
- Potrzebujesz pobudki skarbie – oznajmił i dziarskim krokiem ruszył w stronę…łazienki.
- Nie zrobisz tego Bieber! Postaw mnie głupku! – wrzeszczałam i próbowałam jakoś wyrwać się z jego uścisku, niestety bezskutecznie, ten głupi troll był ode mnie silniejszy…. Z drugiej strony, z tej perspektywy miałam świetny widok. Mmm…witam, panie tyłeczku. Kurde, nie, zapomnijcie o tym. Tego nie było. Wcale nie zachwycałam się tyłkiem tego głupka…
Głupi troll śmiał się jak nienormalny.  Po wejściu do łazienki od razu skierował się do kabiny prysznicowej. Odkręcił wodę i na nasze ciała spadły pierwsze krople lodowatej wody. 
- Bieber ty durniu! – krzyczałam, a on zupełnie się tym nie przejmując postawił mnie i przycisnął do ściany. 
-Obudziłaś się księżniczko ? – zapytał uroczym głosem. 
- Nienawidzę cię – oznajmiłam i wyrwałam się z jego uścisku. 
- Wcale tak nie myślisz skarbie. Uwielbiasz mnie – powiedział pewny siebie.
Przewróciłam oczami i cała mokra wyszłam z pod prysznica. Wzięłam suchy ręcznik z szafki i wytarłam swoją twarz i włosy. Justin w tym czasie, zupełnie nie przejmując się moją obecnością zdjął swoje bokserki i zaczął brać prysznic. Moim oczom ukazała się jego imponujące uzbrojenie. Przełknęłam ślinę i zasunęłam drzwi od kabiny prysznicowej, tym samym zdystansowałam się od jego gorącego ciała na które miałam wielką ochotę się rzucić. Co ten facet ze mną robi? Czuję się taka zgorszona. To zupełnie do mnie nie podobne…
Korzystając z nieuwagi Justina szybko zdjęłam swoje przemoczone ubrania i owinęłam się ręcznikiem. Wyślizgnęłam się z łazienki i udałam do mojej sypialni, w której założyłam bieliznę, jeansy i kolorową koszulkę. Zastanawiałam się co takiego założy Justin, przecież jego bokserki były mokre… W sumie, to nie mój problem. 
Postanowiłam być dobrą gospodynią i zrobić nam jednak coś na śniadanie, oczywiście pod warunkiem, że Justin znów mnie nie zostawi bez pożegnania. Weszłam do kuchni i od razu skierowałam się do lodówki w celu wyjęcia z niej mleka i jajek na naleśniki – nie miałam ochoty i pomysłu na nic innego. 
Byłam w trakcie smażenia drugiego naleśnika kiedy poczułam dłonie na moich biodrach. Skoczyłam zaskoczona. – Justin nie skradaj się tak – rzuciłam do niego i przełożyłam naleśnika na talerz. 
-Jesteś taka seksowna, skarbie – wyszeptał mi do ucha i lekko klepnął mnie w tyłek odsuwając się i siadając przy stoliku. 
Pokręciłam głową i postanowiłam nie skomentować jego wątpliwego komplementu. 
Skończyłam przygotowywać nasze śniadanie i ułożyłam talerz z naleśnikami i różnymi dodatkami na stole. Justin cały czas obserwował mnie z lekkim uśmiechem błąkającym się na jego pełnych ustach. 
-Smacznego – powiedziałam cicho i napiłam się mojej ziołowej herbatki. Zawsze zaczynałam dzień od napicia się czegoś - taki mój dziwny nawyk. 
- Na pewno będzie, skarbie. – Justin zajął się jedzeniem. 
Z pewnym rozbawieniem obserwowałam jak polewa swojego naleśnika syropem klonowym – robił to z takim skupieniem. Widziałam jak marszczy brwi, kiedy delikatnie przechylał naczynie by wydobyć tylko odrobinę słodkiego syropu. Był taki uroczy. Mimo iż nie spędziliśmy ze sobą zbyt wiele czasu zdołałam zauważyć jego pewne odruchy. Marszczenie brwi i czoła, zagryzanie i oblizywanie dolnej wargi, puszczanie oczka, jego szelmowski uśmiech – bezkonkurencyjny wabik na kobiety w każdym wieku. Mimo jego oczywistych wad  było w nim coś z wrażliwego człowieka, chociaż nie znaliśmy się długo to widziałam, że nie jest do końca taki na jakiego się kreuje.
- Gapisz się na mnie – powiedział i wyszczerzył swoje zęby. Widziałam jednak, że patrzy na mnie odrobinę badawczo.
Otrząsnęłam się z chwilowej zadumy – rzeczywiście, od kilku chwil siedziałam ze wzrokiem wbitym prosto w niego z kubkiem herbaty przy ustach. Odstawiłam moje ziółka na stolik i również zabrałam się za jedzenie. 
- Dzięki, że mnie nie wyrzuciłaś wczoraj – zaśmiał się Justin i włożył do ust kolejny kawałek naleśnika.
- Nie żebym miała wybór. – Wywróciłam oczami i zaśmiałam się lekko. – Poza tym mam zbyt dobre serce żeby po prostu wyrzucić cię w środku nocy z domu. 
- A do tego jesteś taka skromna – skomentował i popatrzył na mnie z zaciekawieniem. – Lubię cię, wiesz? 
Popatrzyłam na niego odrobinę zaskoczona. Swoim stwierdzeniem trochę wytrącił mnie z równowagi. Lubi mnie? Jejku…
- A czego tu nie lubić – zażartowałam, aby się trochę rozluźnić. 
Justin zaśmiał się głośno i popatrzył na mnie rozbawiony. – Właśnie o tym mówię! Jesteś strasznie urocza. Do tego tak słodko się czerwienisz. 
Spuściłam głowę zawstydzona. Tak wiem, czerwienie się cały czas.
- Studiujesz ? – zapytał w pewnym momencie chłopak.
Pokiwałam głową zaskoczona – to pierwszy raz kiedy pyta mnie o coś tak banalnego. 
- Jesteś na pierwszym roku prawda? Na jakim kierunku? – dopytywał i włożył do ust kawałek naleśnika.
- Tak, na pierwszym. A odpowiadając na twoje drugie pytanie, studiuje prawo – odpowiedziałam i wzięłam łyka herbaty, patrząc na niego z zaciekawieniem. 
- Prawo wow – zagwizdał z uznaniem. – Seksowna pani adwokat, podoba mi się to. – Puścił mi oczko.
- W zasadzie to myślałam raczej o aplikacji w prokuraturze, więc powinieneś powiedzieć pani prokurator – oznajmiłam z dumą.
Justin otworzył usta ze zdziwienia. – Prokurator? Kurde skarbie, ale nie wniesiesz oskarżenia za to, że palę sobie trawkę? – popatrzył na mnie poważnie.
Zaśmiałam się. – No nie wiem Justin, muszę się nad tym zastanowić… - droczyłam się z nim. Wywrócił oczami i pokazał mi język. Nastąpiła krótka chwila ciszy.
- Wiem, że tego nie zrobisz, bo uwielbiasz spędzać ze mną czas. Tęskniłabyś. Wnoszę odrobinę radości i zabawy do twojego kujońskiego życia – powiedział w końcu z poważną miną, ale zauważyłam iskierki rozbawienia w jego oczach. 
- Nie pochlebiaj sobie – ucięłam odrobinę wkurzona. – Wcale nie jestem kujonem. Czy widzisz żebym chodziła w sweterkach w serek i okularkach? – zapytałam retorycznie.
Justin uśmiechną się do mnie słodko i znów zabrał się za jedzenie. Miałam właśnie zapytać czy spakują mu moje naleśniki, ale coś mi przeszkodziło.  
W tym momencie zadzwonił jego telefon. Justin spojrzał na wyświetlacz i jęknął. Odłożył sztućce i wziął ostatniego łyka herbaty. Pośpiesznie wstał ze swojego miejsca.
- Przepraszam skarbie, ale muszę się zbierać. Dzięki za przenocowanie i śniadanie. Jesteś aniołem – powiedział i obdarował mnie krótkim buziakiem w usta. 
Zarumieniłam się i odprowadziłam go wzrokiem, aż nie usłyszałam zatrzaskujących się drzwi. 
Kiedy wyszedł uświadomiłam sobie, że to pierwszy raz kiedy spędziliśmy ze sobą czas i nie doszło między nami do stosunku. Uśmiechnęłam się na tę myśl. Może jednak nie jestem mu do końca obojętna… Wyprosiłam tą myśl z mojego umysłu – lepiej nie robić sobie nadziei. Justin to Justin, może dla niego to część gry? 
Wypuściłam powietrze z płuc i zajęłam się sprzątaniem po śniadaniu. Kiedy myłam naczynia usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Wytarłam ręce w ściereczkę leżącą na blacie i udałam się do sypialni w której zostawiłam telefon.

Od: Narcyz
Już za tobą tęsknie Claire x

Moje serce zabiło tysiąc razy szybciej kiedy przeczytałam co mi napisał. Jejku, on naprawdę wie jak sprawić żeby dziewczyna myślała o nim 24/7. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Kiedy chce potrafi być taki uroczy i kochany… Nie wiedziałam co mogłabym mu odpisać, więc nie zrobiłam tego – niech pożyje sobie w niepewności. Wyłączyłam wiadomość i to co zobaczyłam sprawiło, że otworzyłam szerzej oczy w zdumieniu, a następnie parsknęłam śmiechem. Na tapecie widniało zdjęcie Justina. Bez koszulki, na moim łóżku. Miał seksownie wzburzoną fryzurę i szelmowski uśmiech na ustach. Pokręciłam głową z rozbawieniem. Musiał zrobić to zdjęcie kiedy byłam w łazience i brałam prysznic, nie rozumiem jak wcześniej mogłam go nie zauważyć? W ramach rekonesansu weszłam w galerię i czekał tam na mnie cały zestaw nowych, seksownych zdjęć Biebera. Podarował mi pełną, intymną sesję zdjęciową przeznaczoną tylko dla moich chciwych oczu. Oglądałam jego zdjęcia i byłam coraz bardziej urzeczona tym chłopakiem. Przez chwilę czułam się wyjątkowa. To tak jakby zostawił jakąś część siebie, abym o nim nie zapomniała kiedy nie jesteśmy razem. Jedyne co mnie zaskoczyło to ostatnie zdjęcie w galerii. Byłam na nim ja, podczas snu. Nie umiałam wytłumaczyć sobie dlaczego je zrobił. Dlaczego uwiecznił mnie akurat wtedy kiedy spałam? Może za dużo gadam, albo coś? Pokręciłam głową na swoją głupotę – nie czas się nad tym zastanawiać. Postanowiłam zapytać go o to przy najbliższym spotkaniu. Jeśli to takiego dojdzie, oczywiście.

___________________________________________________________________
I'm so sorry! Rozdział jest zły, okropny itp. Jestem w kropce, dopadła mnie niemoc twórcza itp. itd. Przepraszam. Postaram się żeby kolejny rozdział był lepszy. 
Dziękuję za wszystkie wyświetlenia i komentarze - to bardzo miłe i motywujące. Jesteście kochani ! <3
Jeśli macie jakieś pytania zapraszam na ask'a. 
+może chcielibyście abym dodawała jakieś spojlery rozdziału na tt? Cytat czy coś? Decyzja należy do Was. 
++ aww już w poniedziałek teledysk do ATM ajjj jaram się jaram się <3 
Ok koniec mojego biadolenia. 
Trzymajcie się 
Bootylicious 

sobota, 23 listopada 2013

Rozdział VII „To był tylko żart, skarbie”

W poniedziałek zaczęłam swoje w pełni studenckie życie. Po krótkim, joggingu, lekkim śniadaniu, prysznicu i ubraniu się ruszyłam na przystanek autobusowy, z którego miałam dostać się do szkoły. Uniwersytet bardzo mi się spodobał. Wielki gmach z ciemno-czerwonej cegły z szeregiem okien, miał oryginalny charakter. Z zewnątrz wydawał się miejscem trochę podstarzałym, ale w środku… cholera, technologia na pierwszym miejscu. Jeśli chodzi o nowoczesność to mieli pełen pakiet. 
Studenci wydawali się hmm… mili? Dobra cofam to. Większość z nich to totalni kujoni i nerdy. Z tymi okularkami-kujonkami, koszulami w kratkę, sweterkami w serek i oksfordami prezentowali dość komiczny widok. Hej ludzie jesteśmy na uniwersytecie! Wyluzujcie trochę! Jasne ja też kocham zdobywać wiedzę i poszerzać swoje horyzonty, ale to nie znaczy, że muszę wyglądać jak totalne bezguście. W moich łososiowych rurkach, jasnej koszuli i białych koturnach czułam się odrobinę dziwnie, będąc otoczona kujonami. Mówi się trudno, na pewno nie znaczne wyglądać jak oni, o co to to nie. 
Już pierwszego dnia okazało się, że czeka nas dużo nauki i musimy przeczytać mnóstwo książek. Nie przejęłam się tym zbytnio – kocham czytać. Profesorowie zapowiedzieli nam, że powinniśmy przykładać się od początku, bo studia to nie przelewki. Od tego zależy nasza przyszłość. Na jaką aplikację uda nam się dostać itp. Oczywiście w stu procentach się z nimi zgadzałam i nawet nie myślałam o tym by się obijać czy coś… Frajerka – szepnął głos w mojej głowie, ale zignorowałam go. Zależy mi na mojej przyszłości, więc nie będę się tego wstydzić.
Po wykładach dowlekłam się do domu ledwie żywa – autobus mi uciekł i musiałam pędzić na pieszo w moich koturnach. Całe szczęście, że uniwersytet nie był usytuowany daleko, bo miałabym nie lada problem. Zaczęłam rozmyślać o tym, czy aby nie kupić sobie samochodu, ale stwierdziłam, że najpierw muszę znaleźć pracę – nie chcę żyć utrzymywana przez mojego obrzydliwie bogatego, angielskiego ojca. Nieważne… W myślach przeklinałam wybór swojego obuwia, ale postanowiłam się nie mazać i po wzięciu prysznica i zjedzeniu szybkiej kolacji, zaczęłam czytać jedną z książek, którą polecił nam jeden z profesorów. Lektura tak mnie ‘wciągnęła’, że nim się obejrzałam i już było wpół do pierwszej w nocy. Jak oparzona odłożyłam książkę i położyłam się do miękkiego łóżka i przymknęłam oczy, automatycznie pogrążając się w niewesołych dla mnie myślach. 
Justin się nie odezwał. Nie zadzwonił, nie napisał, nie przyszedł. Starałam się zepchnąć myśli o nim do jednej z rzadko używanych, zakurzonych szufladek w moim umyśle. Dopóki miałam jakieś zajęcie ta sztuka mi się udawała, ale kiedy tylko położyłam się do łóżka wspomnienia o nim wracały. Tęskniłam za nim. Za jego ciałem, jego ironią, pewnością siebie i delikatnością, a zarazem brutalnością, z jaką mnie całował czy dotykał. Justin uzależniał. Mimo, że był wredny i chamski to i tak coś mnie do niego ciągnęło. On widocznie nie czuł tego samego, bo po prostu mnie olał. Naprawdę próbowałam skończyć o nim myśleć. To było prawdopodobnie najlepsze rozwiązanie. Zapomnę o nim i wszystko będzie super, tak jak wcześniej. 
***
Pierwszy tydzień minął bardzo spokojnie. Poznałam kilka naprawdę ciekawych osób, z którymi nawiązałam bardzo interesującą nic porozumienia. Powoli odzyskiwałam swój spokój i wreszcie trzymałam się mojego tygodniowego harmonogramu dnia. Sean pisał do mnie i zaproponował mi wyjście na drinka, aby uczcić mój pierwszy tydzień. Na początku nie byłam zbyt pozytywnie nastawiona do jego pomysłu, ale po przemyśleniu wszystkiego postanowiłam, że warto czasem wyjść gdzieś i rozerwać się ze znajomymi. Żyję w nowym mieście, więc powinnam mieć jakiś przyjaciół i czasem wychodzić z domu. Standardowo mieliśmy spotkać się w H&F. Byłam trochę zestresowana, bo nie chciałam nadziać się na Justina z jakąś jego nową panną do pieprzenia, ale postanowiłam, aż tak bardzo się tym nie przejmować. Jeśli go spotkam, po prostu go zignoruję i będę udawać, że między nami nic nigdy nie było. A jeśli mnie zaczepi czy coś, nie żebym miała na to nadzieję, o nie, nie, ale po prostu gdyby tak się stało, to udam, że boli mnie głowa, noga, oko czy coś tam jeszcze innego i najnormalniej w świecie wrócę do domu. Dobry plan? Teoretycznie - perfekcyjny, zobaczymy jak będzie z praktyką. 
Dziś postanowiłam nie szaleć i nie zakładać sukienki (bo np. miałam tylko jedną, która pomimo tego, że ją wyprałam straciła swój urok i miała uroczą plamę po drinku Biebera na przodzie) więc ubrałam się w ciemne, fabrycznie pościerane jeansy, ciężkie, rockowe buty z ćwiekami, białą bokserkę, a na to koszulę z ciemnozielonym wzorem moro. Trochę biżuterii, eyeliner, mascara, czerwona szminka i już byłam gotowa. Wyglądałam jak jedna z tych ‘rockowych lasek’, ale nie przeszkadzało mi to. Jeśli mam być szczera, to nawet czułam się bardzo pewna siebie. Do kieszeni włożyłam jeszcze telefon oraz trochę pieniędzy na ewentualne drinki, a następnie wyszłam z mieszkania kierując się pod H&F. 
Klub standardowo był strasznie zatłoczony. Na główne wejście napierał rozszalały i zdeterminowany tłum młodych ludzi, którzy za wszelką cenę chcieli dostać się do środka i zaznać trochę ‘luksusu’ i tego tzw. fejmu, aby następnego dnia móc powiedzieć o tym znajomym lub napisać na jakimś portalu społecznościowym, budząc powszechny pseudo- respekt. Nieważne. Sama lubię ten klub, ale nie dlatego, że jest taki elitarny, ale… hmm jednak chyba dlatego. Lubię w nim to, że nie ma tu bijących się lub ledwo utrzymujących się na nogach kolesi, a ludzie są bardziej z klasą. 
Moje przemyślenia przerwała Angie, która wyrosła przede mną kiedy byłam już wprawie przy tylnym wejściu. 
- Cześć Claire! – zawołała wesoło i przyciągnęła mnie do koleżeńskiego uścisku. – Jak pierwszy tydzień szkoły? Podoba ci się? Są jakieś ciacha? – zaczęła swoje przesłuchanie.
- Hej, miło cię widzieć – zaczęłam i uśmiechnęłam się do niej. Lubię tę dziewczynę, jest strasznie otwarta i urocza. – W porządku, szkoła jest bardzo nowoczesna i ogromnie mi się podoba. 
- To wspaniale! – krzyknęła i złapała mnie za ręce. – A są jacyś przystojniacy? – zapytała konspiracyjnym szeptem, na co ja mimowolne parsknęłam śmiechem. 
- Jeśli mam być szczera to nie zwróciłam na to uwagi – powiedziałam przepraszająco. – Większość studentów to totalne kujony, ale pewnie gdybyś dobrze poszukała znalazłabyś kogoś ciekawego. 
- Aha. Nie wierzę, że nie zwróciłaś na to uwagi. Jesteś laską, my kochamy obczajać facetów! – oznajmiła i wyrzuciła ręce w powietrze. 
Zrobiłam zbolałą minę i wzruszyłam ramionami …jeśli w głowie cały czas mam jednego faceta, to po co mi inni… - kurde, zamknij się!
- Dobra, dobra, dość pogaduszek. Wchodzimy do klubu. – Dziewczyna pociągnęła mnie za rękę do tylnego wejścia. Zapukała trzy razy i naszym oczom ukazał się, znajomy już dla mnie ochroniarz, który wpuścił nas do środka.  Przechodząc Angie puściła mu oczko i zagryzła wargę. Ta dziewczyna serio jest niewyżyta. 
Tak jak ostatnim razem przedarłyśmy się przez tłum na parkiecie, kierując się do bardziej prywatnego miejsca. Rozglądałam się na boki podświadomie szukając wzrokiem Justina. Cały czas miałam wrażenie, że zaraz zobaczę go w tym tłumie z jakąś laską uwieszoną na jego szyi, którą poderwał w wiadomym dla mnie celu. Na szczęście nigdzie go nie zauważyłam, więc będąc już blisko ‘naszej’ loży odetchnęłam z ulgą.
- Claire, skarbie! – krzyknął rozradowany Sean, gdy tylko mnie zobaczył. Od razu wstał ze swojego miejsca i szybko mnie przytulił. Uśmiechnęłam się do niego szeroko. Jejku, uwielbiam tego kolesia, jest taki kochany. Przez cały tydzień pisał do mnie i pytał jak na uniwerku itp. Chyba serio złapałam z nim dobry kontakt.
- Sean! Jak miło cię widzieć. Was oczywiście też – dodałam patrząc na wszystkich obecnych w loży. Lana pomachała do mnie i uśmiechnęła się szeroko. Chłopaki byli zajęci rozmową ze sobą, więc tylko mruknęli do mnie ‘cześć’ i wrócili do swojej konwersacji. 
- Co pijesz? – zapytał Sean. – Ja dziś stawiam.
Popatrzyłam na niego sceptycznie. – Sean… nie musisz…
Przerwał mi. – Claire, zaprosiłem cię, więc kupuję ci drinki. Bez dyskusji – oznajmił z pewną miną. – No, więc co chcesz? Mojito? 
Przewróciłam oczami i pokiwałam głową z uśmiechem. – Okej Sean, niech będzie to mojito, ale następnym razem ja stawiam. – Puściłam mu oczko.
- Trzymam cię za słowo – odpowiedział i udał się w stronę baru. 
Usiadłam na jednej z kanap w loży. Obok mnie siedziała Lana trzymając w dłoni drinka, ‘kręcąc’ w nim słomką. 
- Hej, co u ciebie? – zagadnęłam ją i uśmiechnęłam się niepewnie. 
Lana wzruszyła ramionami i wzięła głęboki wdech. – Wszystko w porządku. Jestem trochę zestresowana, bo mój chłopak wraca jutro z podróży służbowej. 
Zmarszczyłam brwi. To Lana ma chłopaka? W sumie skąd mogłam to wiedzieć…
- Nie chcę być ciekawska, ale dlaczego jesteś zestresowana? – zapytałam ostrożnie. – Wiesz, chyba powinnaś się cieszyć, że go zobaczysz…
- To… skomplikowane – zaczęła i znów westchnęła. – Nie widzieliśmy się długi czas, strasznie za nim tęskniłam, ale on dziwnie się zachowywał kiedy rozmawialiśmy przez telefon czy skype’a. 
Uśmiechnęłam się do niej delikatnie. – Hej, to na pewno nic poważnego – próbowałam ją pocieszyć. – Spotkacie się jutro i wszystko sobie wyjaśnicie.
- Mam nadzieję… wiesz, cały czas się boje, że on mnie zostawi…- wyszeptała i wzięła łyk swojego drinka.
- Lana, co ty mówisz! – krzyknęłam i złapałam ją za dłoń. – Jesteś świetną dziewczyną (ahahaha widzę cię drugi raz w życiu, ale okokok).
Uśmiechnęła się nieporadnie. – Dzięki Claire – szepnęła, a ja lekko ścisnęłam jej dłoń po czym ją puściłam. 
Nie miałyśmy czasu dłużej rozmawiać, bo pojawił się Sean z drinkami dla siebie i dla mnie. 
- Dla pani mojito – powiedział z szerokim uśmiechem i postawił przede mną szklaneczkę z kolorową cieczą. 
- Dzięki Sean – puściłam mu oczko. 
***
Cały wieczór świetnie się bawiłam z Seanem i jego znajomymi. Wypiłam kilka drinków, pośmiałam się, potańczyłam i przez cały wieczór nie myślałam o Justinie i jego głupich pomysłach oraz o swojej głupocie i braku asertywności względem niego. Rozluźniłam się i przez chwilę żyłam jak normalna studentka. 
Około drugiej w nocy postanowiłam wrócić do domu. Sean uparł się, że odprowadzi mnie pod mieszkanie ‘dla bezpieczeństwa’. Na początku trochę się opierałam – nie chciałam odciągać go od zabawy, ale z drugiej strony lepiej, abym nie wracała do domu tak późno, sama. 
- Jak się masz? – zapytał Sean kiedy wyszliśmy z klubu. 
Spojrzałam na niego z podniesionymi brwiami, trochę zdziwił i rozbawił mnie swoim pytaniem. – Dobrze, tak myślę… - zaczęłam i popatrzyłam na niego. – A co?
- Nic. – Zaśmiał się. – Po prostu byłaś taka zestresowana kiedy kontaktowaliśmy się ostatnio, tak bardzo nie chciałaś iść na tę imprezę, więc pytam, tak dla pewności…
- Sean… - Uśmiechnęłam się do niego. – Naprawdę wypad do klubu by świetnym pomysłem. Dziękuję ci, że mnie zabrałeś. 
- Ahh… Wiedziałem, że to genialny pomysł ! – wykrzyknął. – Jestem geniuszem i twoim wybawicielem! – oznajmił.
- Tak, a to dlaczego? – zapytałam rozbawiona.
- Ponieważ, gdyby nie ja, to siedziałabyś cały wieczór z dłonią w książce, nudząc się niemiłosiernie i marnotrawiąc czas. – Wyszczerzył się do mnie. 
Klepnęłam go lekko w ramię i popatrzyłam na niego z udawaną powagą. 
- Nie jest tak źle – odparłam i stłumiłam parsknięcie śmiechem. – Książki są super. 
- Aaaa! – wykrzyknął, a ja popatrzyłam na niego jak na idiotę. – Nie wierze, że to powiedziałaś! Książki i super w jednym zdaniu. Nie to nie brzmi dobrze. – Oznajmił z uśmiechem.
Pokręciłam głową rozbawiona. Sean jest taki dziwny, ale uwielbiam to u niego. 
Chwile szliśmy w całkiem przyjemnej ciszy. Po pięciu minutach byliśmy już na moim osiedlu. 
- Tutaj cię pozostawię, o urocza białogłowo – powiedział Sean i ukłonił się przede mną z głupkowatym uśmiechem.
Parsknęłam śmiechem i popatrzyłam na niego z podniesioną brwią. 
Sean wyprostował się i popatrzył mi prosto w oczy. W mojej głowie pojawiła się czerwona lampka, ale zanim zdążyłam zareagować poczułam usta Seana na moich. Sparaliżowało mnie i w pierwszej chwili nie wykonałam żadnego ruchu. Po kliku sekundach jednak, dotarło do mnie co się właśnie zdarzyło. Odsunęłam się szybko od Seana.
- Przepraszam muszę już iść – rzuciłam krótko i weszłam do swojej klatki nawet na niego nie patrząc. Szybko ruszyłam do swojego mieszkania. Byłam już prawie przy drzwiach kiedy usłyszałam, że ktoś wchodzi do środka budynku. W pierwszej chwili nie zwróciłam na to uwagi – pewnie to jakiś sąsiad. Wszystko było w porządku dopóki nie zostałam przyciśnięta do ściany przez sporo wyższego ode mnie osobnika.  Chciałam krzyknąć, ale głos zamarł mi w ustach. Strach sparaliżował wszystkie komórki mojego ciała. Nie wiedziałam co się zaraz stanie. Przymknęłam powieki, a do mojego nosa doszedł zapach, który już kiedyś czułam…
- Co robiłaś z tym małym chujkiem? – Usłyszałam zachrypnięty głos, który mógł należeć tylko do jednej osoby. Poczułam niewiarygodną ulgę. To nie był żaden gwałciciel, tylko Justin… Gdy tylko o nim pomyślałam od razu wezbrał we mnie gniew. 
- To nie powinno cię interesować, Bieber – oznajmiłam i próbowałam się wyrwać z jego silnego uścisku, co niestety na nic się nie zdało.
Justin szybkim ruchem odwrócił mnie twarzą w swoją stronę. 
- Otwórz drzwi – rozkazał zimnym tonem. Mogłam dostrzec w jego oczach niebezpieczne iskierki. Kurde, był strasznie wkurzony…
Wyrwałam się mu i szybko otworzyłam moje mieszkanie. Chłopak nie czekał długo tylko wparował do niego przede mną. Pieprzony dżentelmen. Taa… chyba tylko w piosenkach i teledyskach… Kolejny raz przewróciłam oczami i sama weszłam do środka, zamykając za sobą drzwi wejściowe. Zdjęłam buty i kurtkę w przedpokoju, a następnie udałam się w stronę salonu. Bieber siedział na mojej sofie i właśnie odpalał skręta. Zagotowało się we mnie.
- Czyś ty oszalał?! – wrzasnęłam i podbiegłam do niego, wyrywając mu ‘zioło’. – Nie będziesz palił tego gówna w moim domu.
- Bo co? – zapytał i wstał, górując nade mną. W tej chwili poczułam się bardzo niepewnie. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. – Tak myślałem – parsknął i zabrał mi swoją własność. Zmrużyłam oczy kiedy wkładał skręta do ust i podpalił go czerwoną zapalniczką, którą przed chwilą wyjął ze swoich spodni. Mocno się zaciągnął ( co wyglądało, o zgrozo! Cholernie seksownie) i wypuścił dym praktycznie prosto w moją twarz. Z miną, która ukazywała moje skrajne niezadowolenie i zdegustowanie, odgoniłam od siebie ten śmierdzący dym.
- Opanuj się – warknęłam i podeszłam do okna, a następnie otworzyłam je na szerz. Odwróciłam się w stronę mojego niechcianego gościa. – Czego chcesz? – zapytałam i założyłam ręce na piersi, patrząc na niego sceptycznie. Chłopak ponownie usiadł na kanapie.
Justin rzucił na mnie okiem z rozbawieniem i ponownie się zaciągnął. Wypuścił z ust tzw. kółeczka z dymu i spojrzał na mnie. – Czego chcę? – zapytał z chytrym uśmieszkiem. – Dobrze wiesz czego skarbie. A jeśli nie to już ci mówię. Chcę ciebie. Teraz, zaraz. Chociaż najpierw muszę cię chyba ukarać, za to , że całowałaś się z jakimś fagasem, a ja już wspominałem ci, że należysz tylko do mnie. A ja się nie dzielę moją własnością.
Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem w oczach. Czy on sobie, kurwa żartuje?! 
- Myślisz, że jestem jakąś dziwką ? – wykrzyknęłam. 
- Czy ja to powiedziałem? – Uśmiechnął się do mnie z pewnością siebie. – Dziwką trzeba płacić, a ja mam cię za free – oznajmił.
W tym momencie moja szczęka opadła. Nie wierzyłam, w to co usłyszałam. Co za głupi i chamski kutas! W mojej głowie pojawiło się tysiąc myśli. Spuściłam wzrok, a więc on tak o mnie myśli. Jak o jakiejś seksualnej własności. Nic nie wartej rzeczy...
- Wyjdź stąd – powiedziałam cichym głosem.
Justin wstał i podszedł do mnie. Wyrzucił skręta przez okno i złapał mnie za biodra.
Próbowałam się mu jakoś wyrwać, ale on mocno do mnie przywarł.
- Kochanie, nie gniewaj się – wyszeptał mi do ucha. – To był tylko żart, skarbie.
Popatrzyłam na niego i już miałam mu powiedzieć, żeby wypierdalał stąd i nigdy nie wracał, ale on standardowo, aby mnie uciszyć przycisnął swoje usta do moich. To był gwałtowny i przepełniony namiętnością pocałunek. A ja… znów nie potrafiłam się mu oprzeć. 
_____________________________________________________________________

Widziałyście ?! <3<3!!!!! <3333 Ja. CHCĘ. TEN. KLUCZYK!!!! 
ok nieważne xD
Dziękuję za wszystkie wyświetlenia i komentarze to naprawdę miłe. Martwi mnie to, że z rozdziału na rozdział jest ich coraz mniej i często myślę o tym czy nie zakończyć tego opowiadania na 10 rozdziale... Ja naprawdę bardzo się dla was staram, ale widocznie nie podoba wam się to co piszę czy coś... eh nieważne. 
Trzymajcie się ciepło :)
Bootylicious 

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział VI „Zacznij się przyzwyczajać. Ja nie zrezygnuję.”

Obudziłam się o poranku, czując promyki słońca ‘tańczące’ na mojej twarzy. Chciałam przekręcić się na drugi bok i spać dalej, ale niestety nie mogłam wykonać tego manewru, gdyż do mojego boku przyciśnięte było, sądząc po dotyku, męskie ciało. Osobnik trzymał mnie pewnie w swoich ramionach, a na moim odkrytym przedramieniu czułam jego oddech. Delikatnie rozchyliłam powieki i ujrzałam wtulonego we mnie jak w pluszowego misia, Justina. Wydarzenia z wczorajszego dnia szybko znalazły się w moim umyśle. Nie rozumiałam jednak jednego, jak to możliwe, że kładłam się na kanapie, a obudziłam w mojej sypialni? Kątem oka popatrzyłam na Biebera, wiedziałam,  że to jego sprawka. Musiał mnie przenieść w nocy, kiedy mocno spałam. Westchnęłam i potrząsnęłam ramieniem chłopaka. Otworzył oczy. Chwilę zajęło mu ogarnięcie sytuacji. Rozejrzał się do wokoło, a po chwili jego wzrok padł na mnie. Uśmiechnął się leniwie i podniósł na swoim łokciu, co sprawiło, że patrzył na mnie z góry. To nienormalne, że wyglądał tak perfekcyjnie i seksownie zaraz po obudzeniu. Kolejny powód dla którego go nienawidzę..
- No hej skarbie, jak się spało ? – zapytał rozbawiony i puścił mi oczko. Kiedyś mu wydrapię te oczy, nich mi puści jeszcze raz to pieprzone „oczko”!!!
- Cudownie – odpowiedziałam z sarkazmem i przewróciłam oczami. 
- Wiesz co ci powiem? Nawet rano wyglądasz zajebiście seksownie – oznajmił i usiadł, a następnie przeciągną się przez  co wszystkie jego mięśnie napięły się. 
Aww... jego tors bez koszulki… na widoku dla mojego głodnego wzroku mmmm i te tatuaże… – pomyślałam i szybko uderzyłam się w myślach w twarz. Zamknij się napalona suko. 
- Mógłbyś mi wytłumaczyć, co ja robię w tym łóżku? – zapytałam zirytowana jego zachowaniem i kierunkiem jaki obrały moje niesforne myśli. W sumie nawet bardziej tym drugim…
-Z tego co wiem to leżysz, a przed chwilą spałaś. To twoje łóżko, więc nie widzę w tym nic dziwnego – błysną elokwencją i wyszczerzył swoje idealnie białe i równe zęby. Zamknij usta, bo zaraz pozbędziesz się swojego uzębienia, palancie. 
- Dobrze wiesz, o co mi chodzi, więc nie rób z siebie idioty – powiedziałam i przewróciłam oczami. – Pytam serio, kiedy mnie przeniosłeś?
O dziwo spoważniał na moment i przygryzł wargę. 
- Obudziłem się w nocy i nie wiedziałem gdzie jestem – zaczął, a ja skinęłam głową by kontynuował. – Później sobie wszystko przypomniałem i zacząłem zastanawiać się gdzie jesteś. Wstałem i poszedłem do kuchni po wodę, trochę mnie suszyło – wyszczerzył się, ale widząc mój sceptyczny wzrok opanował się od głupich komentarzy. – No więc wziąłem tę wodę, poszedłem do salonu, zobaczyłem ciebie, obudziły się we mnie instynkty opiekuńcze, więc cię przeniosłem do sypialni i znów położyłem się spać – opowiedział i podrapał się po głowie.
Westchnęłam zrezygnowana, czyli wiele się nie pomyliłam. Moja wcześniejsza teoria była słuszna, przeniósł mnie gdy spałam.
Przez chwilę między nami panowała nieprzyjemna cisza, której żadne z nas nie wiedziało jak przerwać. 
- Umm… - w końcu zaczął Justin. – Skoro już jesteśmy w łóżku to może wiesz… - poruszył brwiami – wykorzystalibyśmy to? – zapytał z chytrym uśmieszkiem i przybliżył się do mnie. Tyl zostało z poważnego Justina..
Dobrze wiedziałam o co mu chodzi i nie zamierzałam tym razem ulec jego urokowi osobistemu. 
- Opanuj się erotomanie – ostudziłam jego zapędy i szybko wstałam z łóżka. – Moja gościnność i dobre wychowanie są na wyczerpaniu, więc mnie nie irytuj. Ubieraj się, spadaj do siebie i daj mi spokój – zarządziłam, chociaż to co powiedziałam mijało się z prawdą. NIE CHCIAŁAM spokoju, chciałam JEGO. Wiedziałam jednak, że to bezsensu. 
- Skarbie, nie bądź taka oschła i nierób takiej miny, bo dostaniesz zmarszczek – uśmiechnął się wredne.
- A ty zaraz dostaniesz kopa – oznajmiłam mu. – Justin, ja naprawdę nie mam ochoty kłócić czy przegadywać się z tobą od rana, sorry, błąd, nie mam ochoty robić tego nigdy, więc z łaski swojej idź sobie – zarządziłam i odwróciłam się na pięcie, udając się w stronę kuchni. 
Justin szybko poszedł za mną, dodam, że w samych szarych bokserkach. Kurde kiedy on zdążył się rozebrać? Przecież kładł się spać w ubraniu… Starałam się nie okazywać jakie wrażenie wywarł na mnie widok jego prawie nagiego ciała, bardzo przyjemny widok…. 
- Robić czego, skarbie? – zapytał z ironicznym uśmieszkiem, przybliżył się do mnie do granic możliwości i oparł ręce o blat szafki kuchennej, która była za mną. Trzymał mnie w potrzasku. Miał przewagę, cholerną i dobrze o tym wiedział. – Parę dni temu robiliśmy coś razem i wcale nie narzekałaś – uniósł brwi i popatrzył na mnie wyzywająco.
Motyle i inne cholerstwo w moim brzuchu dało o sobie znać. Traciłam zdolność myślenia kiedy on był tak blisko. Nie mogłam jednak tym razem się mu poddać. Muszę go raz na zawsze wyrzucić ze swojego życia, bo później będzie jeszcze gorzej. Wzięłam drżący oddech, czując w powietrzu jego zapach, tak seksowny, że samo przebywanie w jego pobliżu rozpalało zmysły.
- Justin, to co zdarzyło się ostatnio było błędem – zaczęłam i położyłam ręce na jego klatce piersiowej w celu odepchnięcia go od siebie. Zrobił krok w tył, ale nadal stał niebezpiecznie blisko mojego ciała. Patrzył prosto w moje oczy, a po chwili pokręcił głową rozbawiony.
- Jakoś wtedy tak nie uważałaś – powiedział niebezpiecznie cicho.
- Byłam zaskoczona i dałam się ponieść. Dobrze wiesz, że ta sytuacja nie powinna mieć nigdy miejsca – broniłam się. – Poza tym nie wiem o co ci chodzi. Chciałeś mnie przelecieć. Więc mnie przeleciałeś. Powinieneś być zadowolony i dać mi spokój, a nie przychodzić nawalony w środku nocy i się kurde awanturować.
- Myślisz, że to koniec ? – zapytał i przechylił lekko głowę w jedną stronę. – Seks z tobą jest bardzo przyjemny. Twoje ciało jest perfekcyjne. Nie zamierzam odbierać sobie przyjemności i rezygnować z naszej wspólnej zabawy, skarbie – oznajmił. – Wczoraj potrzebowałem trochę towarzystwa, więc przyszedłem do ciebie. Zacznij się przyzwyczajać. Ja nie zrezygnuję.
- Z czego ty chcesz rezygnować? – Popatrzyłam na niego jak na wariata. – To tylko seks.
- Oczywiście, że tylko seks, ale za to jaki… Bardzo mi się podoba to co widzę, tobie też, więc możemy zawrzeć układ. – Spojrzał mi prosto w oczy. – Tylko seks. Kiedy mam ochotę przychodzę do ciebie. Ty masz orgazm, ja mam orgazm i wszyscy są zadowoleni.
Wytrzeszczyłam oczy. Czy on mi właśnie zaproponował jakiś seks-układ, bo ja chyba się  przesłyszałam… Już kiedyś mi o tym wspominał, ale myślałam, że żartował czy coś… Ten facet jest oderwany od rzeczywistości. Co mu chodzi po głowie? On liczy na to, że się zgodzę? Pff… po moim trupie. Jednak świadomość, że mogłabym go już więcej nie spotkać jakoś nie napawała mnie szczęściem, wręcz przeciwnie – pragnęłam jego bliskości. Ten układ jednak był zbyt destrukcyjny, a ja byłam tego aż nadto świadoma.
- Ty nie wiesz co mówisz – zaczęłam i pokręciłam głową. – Nie jestem jakąś dziwką, na której możesz rozładować swoje napięcie seksualne.
-Oj niunia, nie używaj takich ostrych słów, oczywiście, że nie jesteś dziwką. Ja będę twoim jedynym partnerem seksualnym. Twoje ciało będzie należało do mnie – wyszeptał i zbliżył się do mnie z jednoznacznym spojrzeniem.
Zrobiło mi się niemożliwie gorąco, czułam jak między nami pryskają zahamowania. 
- Justin nie rób tego – zdołałam tylko wykrztusić. 
On jednak nie przejął się moim sprzeciwem. Złapał mnie władczym gestem za biodra i podniósł do góry, sadzając na blacie kuchennym. Nie dał mi czasu na jakikolwiek ruch i po prostu pocałował mnie. Nasze usta poruszały się w idealnej synchronizacji. W moim podbrzuszu obudziło się pożądanie nad którym nie miałam żadnej władzy. Moje ciało poddawało się mu. Ostatkiem sił próbowałam się przeciwstawić, ale niestety nie potrafiłam. 
Justin zaczął wędrować swoimi rękoma po moim ciele, podczas gdy jego język próbował dostać się do moich ust. Opierałam się mu tak długo jak zdołałam. Mój ostatni mur przyzwoitości runął kiedy złapał mnie mocno za tyłek i ścisnął. Jęknęłam mimowolnie i rozchyliłam usta, co on bezczelnie wykorzystał. Wsunął swój wyćwiczony język i zaczął nim masować moje podniebienie. Nasze języki zaczęły z góry przegraną przeze mnie walkę o dominację. Moja klatka piersiowa poruszała się w nienaturalnym rytmie. Już nie potrafiłam dłużej się opierać. W końcu wsunęłam swoje palce w jego włosy. Justin zszedł swoimi ustami najpierw na mój podbródek, a następnie na szyję. Zaczął ssać, lizać i podgryzać moją cholernie wrażliwą skórę. Czułam jak bardzo jestem podniecona.
- Pachniesz tak zajebiście…-wymruczał Justin i potarł nosem moją szyję. Zaczął ściągać moją koszulkę, a ja po prostu mu na to pozwoliłam. Jesteś taką idiotką – powtarzała moja podświadomość, ale zignorowałam ją. Nie mogłam teraz zrezygnować, nawet nie chciałam…. 
Po chwili siedziałam już bez koszulki, a Justin zajął się moim dekoltem. Nie miałam na sobie stanika, co chłopak przyjął z aprobatą. Czułam przyjemne ciepło kiedy zaczął całować moją pierś omijając jednak twardy do granic możliwości sutek. Moje ręce powędrowały na jego plecy, zaczęłam delikatnie go po nich drapać. 
Chyba Justin nie miał ochoty na długą grę wstępną, bo po chwili zaczął zdejmować ze mnie spodenki. Siedziałam na blacie kuchennym w samych skąpych figach zdana całkowicie na jego łaskę. Justin nie zamierzał dłużej czekać i jednym zdecydowanym ruchem zdarł ze mnie majtki, przecierając mi przez to wrażliwą skórę. Przygryzłam wargę z wyczekiwaniem. Oczy Justina były strasznie ciemne, widziałam w nich ogromne, niemal zwierzęce podniecenie. Chłopak szybko ściągnął z siebie bokserki i już po chwili był we mnie. Moje plecy wygięły się w łuk, a ręce znalazły drogę do jego bioder, w które z całej siły wbiłam swoje paznokcie. Justin syknął i zaczął się we mnie poruszać. Szybko, wściekle, ale cholernie precyzyjnie. Jego ręce trzymały moje pośladki. Lekko podniósł mnie do góry i jeszcze bardziej nakierował na swojego bezlitosnego, twardego jak stal penisa. 
Jęczałam bezwstydnie, czerpiąc niesamowitą przyjemność z jego zajebiście precyzyjnych ruchów.
- O tak skarbie… - Justin wysapał. – Jesteś taka ciasna.. ooo… tak zaciśnij się bardziej – prosił.
Wykonałam jego polecenie i zostałam nagrodzona jego cholernie seksownym warknięciem. 
Właśnie pieprzyłam się z zajebiście przystojnym facetem, którego ledwo znałam na moim blacie kuchennym i wiecie co? Zupełnie mi to nie przeszkadzało. 
Wbijałam palce w jego nieustępliwe biodra, a Justin przysunął swoją twarz do mojej i mocno mnie pocałował. Przeniosłam ręce na jego szyję i przycisnęłam go bardziej do siebie. Oderwałam się od jego ust i szybko przeniosłam na szyję. Justin odchylił się do tyłu dając mi  lepszy dostęp, a ja mocno się do niego przyssałam. Chłopak warknął i przyśpieszył swoje ruchy. Byłam już bardzo blisko spełnienia i sądząc po pulsowaniu jego członka – on również. 
Justin przeniósł jedną ze swoich rąk z mojej pupy na łechtaczkę i zaczął ją pocierać miarowo i w rytm ruchu jego bioder. Czując jak zakreśla precyzyjne kółeczka na moim wyjątkowo wrażliwym splocie nerwowym dosłownie wariowałam. Jęczałam bezwstydnie, poruszając biodrami, by być bliżej jego gorącego ciała. 
- Dojdź dla mnie – zarządził Justin i wpił się w moją szyję. Praktycznie natychmiast zrobiłam to o co prosił. W moim ciele wybuchły miliony fajerwerków jak w sylwestra. Moje ciało wyginało się we wszystkie strony, a ja odruchowo wbiłam zęby w skórę na jego ramieniu. To wystarczyło by i on zaczął dochodzić. Poczułam jak doznaje spełnienia głęboko we mnie. Na naszych ciałach widać było kropelki potu i oboje ciężko oddychaliśmy. Podniosłam głowę i popatrzyłam na niego. Przez moment na jego twarzy widniała typowo męska duma, po chwili jednak szeroko rozszerzył źrenice jakby był w szoku.
- Kurwa – wyszeptał i pobladł. – Nie założyłem gumki – oznajmił i szybko się ze mnie wysunął. 
Delikatnie się skrzywiłam przez jego niedelikatny ruch. Zeskoczyłam z blatu i przewróciłam oczami patrząc na niego jak na idiotę, którym w sumie był. 
- Czy ty serio jesteś taki głupi czy tylko udajesz? – zapytałam go zirytowana. – Może jestem naiwna i uległa, ale nie jestem idiotką – oznajmiłam.
Popatrzył na mnie z pytaniem w oczach.
- Myślisz, że uprawiałabym seks bez zabezpieczenia? – Zobaczyłam zdziwienie w jego oczach. – To chyba oczywiste, że stosuję jakąś antykoncepcję – oświeciłam go i pacnęłam lekko dłonią w czoło. 
Justin popatrzył na mnie i z ulgą wypuścił powietrze.
- Jezu, chwała Bogu – powiedział. – Już myślałem, że muszę zapierdalać do jakiegoś ginekologa po tabletkę PO czy jakieś inne gówno.
Przewróciłam oczami i wyminęłam go paradując bez ubrania. Marzyłam o prysznicu. Gorącym, długim prysznicu, który zmyłby ze mnie rodzące się w środku poczucie winy.
- Gdzie idziesz skarbie? – zapytał Justin i ruszył za mną. Czułam jego świdrujący wzrok na moich nieosłoniętych żadnym materiałem pośladkach.
- Pod prysznic – odpowiedziałam po prostu.
- Masz ochotę na drugą rundę, prawda kochanie? Taka z ciebie niegrzeczna kocica.. – Zaśmiał się za moimi plecami. – Lubię seks pod prysznicem. 
Odwróciłam głowę w jego kierunku i popatrzyłam mu w oczy. Czułam się strasznie skrępowana swoją i jego nagością, ale starałam się tak bardzo tego nie okazywać. 
- Szczerze Justin? Nie. Nie mam ochoty na żadną drugą rundę – powiedziałam pewnie i szybko weszłam do łazienki zamykając za sobą drzwi na klucz zanim ten idiota wszedłby tu za mną. – Kiedy skończę prysznic ciebie ma nie być w moim mieszkaniu – krzyknęłam przez drzwi i weszłam do kabiny. 
Usłyszałam jego śmiech. – Jak sobie życzysz księżniczko – powiedział i znów się zaśmiał. 
Zirytowana odkręciłam najbardziej gorącą wodę jaką mogłam znieść i weszłam pod jej strumienie z trudem hamując wściekłość. Znów prawiłam sobie kazania. Nie mogłam uwierzyć, że po raz kolejny okazałam się taką napaloną i nie potrafiącą się kontrolować kretynką. Powinnam dostać medal, albo jakieś inne gówno za mój idiotyzm. Po skończeniu prysznica owinęłam się w ręcznik i niepewnie wyjrzałam przez drzwi. Teren był czysty. Justin, chyba po raz pierwszy wykonał moje polecenie i po prostu sobie poszedł. Byłam mu za to wdzięczna – nie wiem jak mogłabym spojrzeć mu w oczy. 
Szybko ubrałam się w pierwsze lepsze ciuchy, a następnie udałam się do kuchni i z zamrażalnika wyjęłam wielkie pudło lodów waniliowych. Rozsiadłam się na kanapie i włączyłam jakiś beznadziejny film. Nie oglądałam go jednak. Skupiona byłam na opłakiwaniu mojego marnego losu i tego jak mogłam być taką łatwą idiotką. Nawet prysznic nie zmył ze mnie brudu, który na sobie czułam. Pewnie wyglądałam jak kupa nieszczęścia, w rozciągniętym dresie i z kubłem lodów, ale w tej chwili to nie miało dla mnie żadnego znaczenia. Jestem zwykłą dziwką. Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że tęskniłam za jego ironicznym uśmiechem i pewnym siebie wzrokiem. Ten facet to moje przekleństwo. 

_______________________________________

Jest nowy xD 
Emm... nie wiem co mogłabym napisać... dziękuję za wszystkie wejścia i komentarze :) 
Możecie zostawiać swoje blogi w odpowiedniej zakładce - bardzo chętnie zajrzę :)
Informuję o nowych rozdziałach na tt .
Jeśli macie jakieś pytania zapraszam na ask.fm (link w zakładkach) 
Mam pytanie, chcielibyście zdjęcia/gify innych bohaterów? Jeśli tak to napiszcie mi jak sobie ich wyobrażacie xD 
Do następnego (w sobotę)
Booty
PS. Za błędy/ literówki przepraszam!

sobota, 9 listopada 2013

Rozdział V "Justin czegoś chce, to Justin to dostaje..."

Kolejne dni były tak monotonne i nudne jak zawsze. Justin nie zadzwonił. W sumie dlaczego miałby to zrobić? Osiągnął swój cel. Przeleciał mnie. Jednak maleńka część we mnie miała nadzieję, że zadzwoni. Naiwna suka.  Nieubłaganie zbliżał się początek mojego roku akademickiego. Już za dwa dni miałam stać się pełnoprawną studentką prawa. Jejku… moje marzenia wreszcie się spełnią. 
W sobotnie popołudnie siedziałam spokojnie w salonie i oglądałam jakieś powtórki „Gossip Girl”, gdy dostałam wiadomość od Seana z pytaniem czy nie chciałabym wybrać się z nim do H&F dziś wieczorem. Po odpisaniu, że sorry, ale nie i odłożeniu telefonu na stolik przy łóżku wróciłam do oglądania TV. Po niecałych dwóch minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Przewróciłam oczami i niezdarnie wstałam z kanapy, a następnie udałam się do przedpokoju.
- Dzień dobry. Mam pani zamówienie – powiedział znudzony chłopak, na oko w moim wieku, z firmy kurierskiej. – Proszę tu podpisać.
- Dzień dobry – odpowiedziałam i złożyłam podpis w wyznaczonym miejscu, a następnie odebrałam moją przesyłkę. – Dziękuję – rzuciłam tylko przed zamknięciem drzwi i udałam się salonu. No nareszcie – pomyślałam. W kartonie były książki – konstytucja i inne niezbędne mi prawnicze wydawnictwa. Zamówienie złożyłam już chyba z miesiąc temu, ale dopiero dziś łaskawie mi je dostarczono. Dwa dni przed rozpoczęciem. Zerknęłam na swój telefon i zobaczyłam, że mam nową wiadomość.

Od: Sean
Claire, no weź, dlaczego nie? Będzie fajnie! Niedługo zaczynasz studia i nie będziesz miała czasu na zabawę itd. No dalej ! Nie bądź nudziarą Claire!

Wzięłam głęboki wdech i przygryzłam wargę. Sean ma rację.  Kiedy zacznę studia nie będę miała w ogóle czasu na zabawę. Pokręciłam szybko głową. Nigdzie nie idę. Ostatnim razem gdy byłam na imprezie spotkałam Biebera. Nie chce go więcej widzieć i jeżeli to znaczy, że nie mogę chodzić na imprezy to niech tak będzie. Moje zdrowie psychiczne i fizyczne (nadal mam siniaki na udach) jest ważniejsze niż jakaś głupia impreza. 

Do: Sean
Sorry Sean, ale odpadam. Naprawdę  nie mam ochoty na żadną imprezę. Baw się dobrze ;)

Odłożyłam telefon i udałam się do kuchni w celu zrobienia sobie czegoś do jedzenia. Okazało się, że jedyne co mogę znaleźć w mojej lodówce to światło i jogurt naturalny. Uh… głupia ja! Dlaczego nie zrobiłam żadnych zakupów? Byłam tak zaabsorbowana Bieberem, że nawet nie pomyślałam o mojej pustej lodówce. No nic trzeba iść po jakieś produkty spożywcze. 
Weszłam do łazienki i zebrałam moje włosy w niechlujnego koka, a na rzęsy nałożyłam troszkę mascary. Poszłam do sypialni i wyjęłam z szafy jasne szorty i jakiś t-shirt ze śmiesznym stworkiem na przodzie – musiałam się przebrać ponieważ przez cały dzień chodziłam w rozciągnięty, wyblakniętym i w ogóle starym dresie. Chwilę później byłam gotowa, aby pokazać się ludziom. Założyłam tylko różowe vansy i udałam się w drogę do supermarketu będącego w okolicy. Pogoda była piękna. Idealna na spacer. Świeciło słońce, a ja żałowałam, że nie wzięłam okularów przeciwsłonecznych. Postanowiłam skorzystać z dogodniej temperatury i poszłam dłuższą drogą prowadzącą przez park. Ludzie korzystali z pięknej sobotniej pogody i wygrzewali się na słońcu, grali w piłkę lub czytali. Całość tworzyło naprawdę sielankowy obrazek. 
Po chwili byłam już w supermarkecie. Wzięłam koszyk na zakupy i udałam się na poszukiwanie interesujących mnie produktów spożywczych. 
*******************************************************************************
- 32,50 $ - powiedziała miła pani w kasie, a ja wręczyłam jej należne pieniądze. Zrobiłam zakupy na cały tydzień i teraz trochę żałowałam, że nie zabrałam ze sobą jakiegoś plecaczka czy coś. Siatki nie były lekkie, a ja do mieszkania miałam jakieś dziesięć minut drogi. Pożegnałam się ze sprzedawczynią i udałam się do mojego osiedla. Pogoda już mnie tak nie cieszyła. Jedyne na czym mogłam się skupić to to, abym nie upuściła moich zakupów. Zrezygnowałam z drogi przez park i ruszyłam chodnikiem. Ganiłam się w myślach za moją głupotę. Czyżby Bieber wyssał moje szare komórki? Bo nigdy nie zdarzyło mi się nie być przygotowaną na jakąś okoliczność. Dlaczego nie wzięłam jakiegoś plecaka, dlaczego nie wzięłam jakiegoś plecaka, albo ewentualnie torby… - powtarzałam w myślach jak mantrę i próbowałam wbić to sobie do głowy. 
Na szczęście udało mi się dostać do mieszkania bez rozsypania zakupów na ulicy. Dumna z siebie rozpakowałam wszystko i zabrałam się do gotowania. Postanowiłam zrobić sobie lasagne. Ułożyłam wszystkie potrzebne składniki, zakasałam rękawy i wzięłam się do roboty. W celu umilenia sobie pracy włączyłam radio. Z głośników popłynęła jakaś piosenka Adele. 
Byłam właśnie w trakcie jedzenia kiedy zadzwonił dzwonek przy moich drzwiach. Przerwałam wykonywaną przeze mnie czynność i zerknęłam na zegarek wmontowany w piekarnik naprzeciwko mnie 8:36 pm. Kto do cholery o tej porze? – pomyślałam i podniosłam się z miejsca w myślach przeklinając tę osobę, że przeszkodziła mi w jedzeniu. Wyobrażałam sobie właśnie, że wkładam głowę tego człowieka do muszli klozetowej, gdy otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazał się tragicznie – komiczny widok. Za drzwiami zobaczyłam ostatnią osobę, którą chciałabym widzieć. Przed  moim progiem stał Justin Bieber we własnej postaci, a raczej próbował stać. Ten palant był tak pijany, że ledwie mógł utrzymać się na nogach. 
- Witaj kochanie – wybełkotał nieskładnie. – Tęskniłaś za mną? – zapytał retorycznie i zrobił krok w moją stronę. Omal się na mnie nie wywrócił! Stałam jak sparaliżowana z prawdopodobnie lekko uchylonymi ustami. Bieber wykorzystał sytuację i zamknął za sobą drzwi, a następnie oparł się o nie. 
- Wyglądasz kurewsko seksownie – powiedział i wyciągnął ręce w moją stronę. W mojej głowie jakby coś kliknęło i szybko zrobiłam krok do tyłu, tym samym odsuwając się od niego.
- Nie dotykaj mnie! Co ty sobie w ogóle myślisz co? – krzyknęłam na niego. – Przychodzisz sobie tutaj jak gdyby nigdy nic, pijany i prawdopodobnie naćpany,  po co? Czego chcesz? – zapytałam.
On popatrzył na mnie zdziwiony, a następnie oblizał wargi.
- Kochanie jesteś taka trudna. – Pokręcił głową. Chwilę zajęło mu prawdopodobnie zebranie myśli. – Czego chce skarbie? Chce ciebie – wyszeptał i popatrzył mi prosto w oczy, muskając przy tym górne zęby swoim językiem. To takie seksowne… Kurwa weź przestań myśleć o jego języku. – Nie mogę zapomnieć o tym jak mi było w tobie. Jak twoje usta układały się na moim kutasie.
Popatrzyłam na niego jak na szaleńca.
- Justin, jesteś pijany, a poza tym transakcja zakończona. Przeleciałeś mnie? Tak. Więc czego chcesz więcej? – zapytałam. 
Bieber oblizał swoje usta i zrobił szybki krok w moim kierunku, objął mnie w tali i przycisną do ściany. Nie miałam szans go zablokować, bo zaraz po tym złapał mnie za ręce uniemożliwiając mi ucieczkę.
- Wiesz, kochanie, zazwyczaj zaliczam laskę, a następnego dnia ona dzwoni do mnie i prosi o więcej. Ja ją olewam i znajduję sobie inną – wyszeptał mi prosto do ucha. Wyczułam w jego oddechu słodki zapach. Marihuana – dobrze wnioskowałam, że jest naćpany. 
- Justin nie interesują mnie twoje seksualne podboje – powiedziałam pewnie i próbowałam się od niego odsunąć, to było jednak niemożliwe, bo trzymał mnie niewiarygodnie mocno jak na kogoś pijanego. 
- Kochanie… - wymruczał i przejechał swoim nosem po moim policzku, a na nim pojawiła się gęsia skórka. - Jesteś taka słodka. Tak zajebiście pachniesz – powiedział i wtulił się w moją szyję. 
Nie wiedziałam co się dzieje i o co mu w ogóle chodzi. 
- Po co tu przyszedłeś ? – zapytałam już spokojniej. 
- Mam na ciebie taką ochotę skarbie. To do mnie nie podobne… - wyszeptał i popatrzył mi w oczy. Pochylił lekko głowę i chyba chciał mnie pocałować, ale uniemożliwiłam mu to i odwróciłam głowę w innym kierunku przez co swoimi ustami trafił w mój policzek. 
- Oj mała… - zaśmiał się, a chwilę później wyraz jego twarzy znacznie się zmienił, jego rysy  napięły się. – Nie mam zamiaru bawić się z tobą w kotka i myszkę, lepiej mnie nie irytuj i nie graj takiej niedostępnej – warknął, a ja zesztywniałam przestraszona.
- To co stało się ostatnio, nie powinno mieć miejsca – zdołałam tylko wyszeptać.
- Gówno mnie obchodzi twoje zdanie, rozumiesz. Jak Justin czegoś chce, to Justin to dostaje – powiedział ostro i zrobił nalot na moje usta. Przewidział mój ruch i uwolnił moje ręce ze swoich i szybko złapał mnie za głowę, unieruchamiając ją. Drugą zjechał na mój tyłek i mocno go ścisnął, przez co wzięłam głęboki wdech, a on skorzystał z sytuacji i wepchnął mi swój język do gardła. Wyczułam alkohol, papierosy i jak wcześniej przypuszczałam marihuanę (skąd wiem jak smakuje marihuana ? kiedyś ze znajomymi postanowiliśmy zaszaleć i spróbowaliśmy jointów – nic specjalnego, nie polecam). Jak on mógł to wszystko pomieszać?! 
Mogłam przyznać jedno, nawet narąbany całował zajebiście. Nie miałam jednak czasu rozmyślać o tym jakim to on jest mistrzem cielesnych igraszek. Miałam wolne ręce, więc szybko odepchnęłam go od siebie. Justin zatoczył się do tyłu i wpadł na ścianę, popatrzył na mnie i zaczął się śmiać, próbując utrzymać równowagę opierając się o nią. Zaskoczyła mnie jego błyskawiczna zmiana nastroju. 
-Oj niunia – wybełkotał i ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu odwrócił się w stronę drzwi do mojej sypialni i chwiejnym krokiem podszedł do nich i złapał za klamkę. Cały czas śmiał się głupio sam do siebie.
- Co ty robisz Bieber? – zapytałam zaszokowana i ruszyłam za nim. 
Chłopak wszedł do mojej sypialni i niezdarnie zdjął buty, a następnie rzucił się na moje łóżko. 
- Kurwa mać, Bieber spierdalaj z mojego łóżka ! – krzyknęłam i szybkim krokiem podeszłam do niego. 
Moje krzyki nie zrobiły na nim wielkiego wrażenia. Gdy tylko przyłożył głowę do poduszki już spał. 
Przewróciłam oczami zrezygnowana. Teraz i tak już go nie dobudzę, musi przespać tu noc. Pokręciłam z rozdrażnieniem głową. Co mam teraz zrobić? Nie mam zamiaru spać z tym pacanem w jednym łóżku, to zbyt upokarzające i niebezpieczne – jeszcze obudziłby się w środku nocy i zapragnął skorzystać z okazji. Rozdrażnionym gestem przeczesałam włosy i wzięłam głęboki wdech. No nic, prześpię się na kanapie. 
Otworzyłam swoją szafę i zabrałam z niej potrzebne mi rzeczy : koc i poduszkę oraz bieliznę i coś do spania. Jeszcze przez chwilę popatrzyłam na Biebera, wyglądał tak słodko kiedy spał… Nie miałam serca zostawiać go bez żadnego przykrycia, więc z lekką trudnością okryłam jego ciało kołdrą na której leżał. 
Udałam się do salonu, gdzie odłożyłam koc i poduszkę na kanapie, a następnie skierowałam się w stronę łazienki. Wzięłam prysznic, a po nim wmasowałam w moje ciało balsam. Rozczesałam swoje, wilgotne jeszcze włosy i udałam się do mojego tymczasowego miejsca do spania. Zdecydowanie kanapa nie była wymarzonym miejscem do odpoczynku i do pięt nie dorastała mojemu łóżku, ale na pewno nie zamierzałam spać z Bieberem, o co to to nie. 
Zmęczona całym dniem i konfrontację z Justinem ułożyłam się na moim posłaniu. Byłam strasznie zirytowana zachowaniem Biebera, co on sobie myślał przychodząc do mnie w takim stanie? Pewnie nic mądrego… Ten chłopak mnie wykończy. A ta jego zmienność nastroju. Jejku, on czasem mnie przeraża. Najgorsze w tym wszystkim było to, że czułam przyjemność kiedy mnie dotykał i gdzieś wewnątrz ucieszyłam się, że dziś do mnie przyszedł. Oczywiście, nigdy nie powiedziałabym tego głośno, ale sam fakt, że wrócił do mnie, a zazwyczaj olewał zaliczone laski, wywoływał u mnie pozytywne uczucia… Może byłam dla niego chociaż trochę wyjątkowa? Kurde, co ja w ogóle robię? Nawalona gwiazda pop śpi w moim łóżku, a ja zajmuje kanapę. Jezu, co się dzieje w moim życiu? Nigdy nie było tak skomplikowane… Przyjazd do LA chyba nie był takim wspaniałym pomysłem jak myślałam na początku. Oczywiście, miasto jest piękne, ale te wszystkie sytuacje wokół mnie są dezorientujące. Nie powinnam pozwolić Bieberowi przekroczyć progu mojego mieszkania. Za pierwszym razem mnie przeleciał, a za drugim zajął moje łóżko. Kurde, on chyba serio wyssał moje szare komórki. Zachowuje się jak idiotka. Zerknęłam na zegarek 10:20 pm.  No i znowu się nie wyśpię. Boże, a co będzie jak on się obudzi? O tym nie pomyślałam… to będzie tak cholernie niezręczne. Mam mu zrobić śniadanie, czy np. wyrzucić go na zbity pysk z mojego domu? To takie popieprzone. Na pewno nie zrobię mu śniadania, kurde niby dlaczego miałabym? Wbił mi się chamsko do domu i jeszcze mam okazywać mu miłosierdzie. Zdecydowanie nie. Tylko co ja mam zrobić. Powiedzieć „Hej Justin, dobrze się spało na moim łóżku?” ta pewnie, jasne. Kurde po co ja w ogóle o tym teraz myślę. Zamknęłam oczy, ale zbawienny sen nie chciał nadejść. Cały czas nasłuchiwałam, czy aby Justin się nie budzi i czy nie wychodzi do łazienki czy coś w tym rodzaju. Około pierwszej w nocy byłam tak zmęczona, że w końcu zasnęłam. 

______________________________________________________________________________
Czeeeść ! Niewiele się dzieje w tym rozdziale, ale... no cóż, to taki przerywnik czy coś... Trochę z weną ostatnio miałam problem więc przepraszam. 
Głosowaliście na Justina na EMA? xD Ja trochę tak, ale mam problem z internetem.. nieważne. 
Kolejny rozdział będzie prawdopodobnie w SOBOTĘ
Dziękuję ja 2300 wyświetleń bloga. Jejku przy ostatnim rozdziale pisałam o 1000, a teraz jest już o 1300 więcej. Kocham Was strasznie mocno ! <3 
Dziękuję za wszystkie komentarze, ale proszę o jedno NIE spamujcie, bo to widać, a mnie nie zależy na 'pustych' komentarzach. Oczywiście, wasze opinie baardzo mnie motywują i dzięki temu mam większą ochotę pisać itp., ale jeśli komentować ma dziesięć razy pod rząd, jedna osoba to odpuście sobie... 

OK. Informuje o nowych rozdziałach na tt! Piszcie w odpowiedniej zakładce. 

Możecie podawać swoje opowiadania - uwielbiam czytać, więc chętnie do was zajrzę :)
Love 
Bootylicious 
PS. W poniedziałek nowa piosenka Justina ! xD