niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział XXII „Selfie”

Siedzieliśmy z Archerem w jednej z chińskich knajpek w centrum Seattle. Zawsze po lekcjach chodziliśmy tutaj coś zjeść i poplotkować. Za oknem padał deszcz, który zmył wszystkie dowody na to, że jeszcze parę godzin wcześniej leżała tu cienka warstwa śnieżnego puchu, którego próżno było szukać w Los Angeles. Ludzie biegali po ulicach, prawdopodobnie wracając z pracy lub zakupów, starając się uciec przed nieprzyjemnymi kroplami deszczu, które w połączeniu z dość silnym i mroźnym wiatrem nie zachęcały do spacerów.

Od kilku chwil wgapiałam się w obraz za oknem, czekając aż zamówiony przez nas posiłek będzie gotowy. Archer z wielkim skupieniem na twarzy, przeglądał na zmianę twittera i instagrama, obczajając jak zawsze, jakiś gorących kolesi.

Zaraz po tym jak dotarłam do mieszkania i przywitałam się z moją wiecznie zapracowaną mamą, która akurat była w domu po jakieś dokumenty czy inne gówno, postanowiliśmy udać się z Archerem do naszej ulubionej knajpki. Miałam ambitny plan żeby wyciągnąć z niego jaki ma problem, ale on za każdym razem mnie zbywał. W jego zachowaniu było coś niepokojącego, wiedziałam, że coś jest nie tak. Po ośmiu latach przyjaźni dostrzega się takie rzeczy, drobne zmiany w zachowaniu, mimice… Uznałam, więc, że dobrym pomysłem będzie wyjście na coś do jedzenia.

Kiedy tylko miseczki z najlepszą chińszczyzną w mieście stanęły przed nami, wzięłam głęboki oddech i popatrzyłam na Archera. Tak, to jest ten moment.
- Wiem, że coś jest nie tak – powiedziałam i zaczęłam jeść, przyglądając się mojemu przyjacielowi, który przeżuwał pierwszy kęs.
Nawet nie mrugnął.

- Wiem, że wiesz – odpowiedział lakonicznym tonem, nawet na mnie nie patrząc.
Przewróciłam oczami, zirytowana jego zachowaniem. Archer zawsze był uparty i wiele czasu musiałam poświęcić by wydobyć z niego jakieś informacje. Szczególnie jeśli chodziło o coś poważnego.
- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? – zapytałam z pretensją w głosie. – Znamy się od tylu lat i nigdy nie mieliśmy przed sobą tajemnic!

Chłopak popatrzył na mnie spod swoich zabójczych rzęs, których zazdrościłam mu najbardziej na świecie. Położył ręce na stoliku i wygodnie rozparł się na krzesełku.
- Nie mieliśmy tajemnic? – Parsknął śmiechem i pokręcił głową. – Kto jak kto, ale ty nie powinnaś tego mówić.
Zmarszczyłam brwi, starając sobie przypomnieć kiedy do cholery go okłamałam, ale nic nie przychodziło mi do głowy.

- O co ci chodzi? Kiedy cię okłamałam? – Przejechałam ręką po splątanym kosmyku włosów i patrzyłam na niego wyczekująco.
Archer zaśmiał się pod nosem i wrócił do swojej miski, biorąc kolejny kęs. Oblizał usta i spojrzał na mnie z kpiącym uśmieszkiem.
- Oj nie okłamałaś mnie Claire – powiedział powoli – po prostu zataiłaś prawdę – oznajmił ponownie zajmując się swoim posiłkiem.

Złapałam się za głową zupełnie nie rozumiejąc jego zachowania. O co do cholery chodziło temu człowiekowi?
Zagryzłam wargę i popatrzyłam na niego wyczekująco. Zawsze go to irytowało. Starałam się go złamać, aby sam powiedział o co mu chodzi.

Chłopak podniósł głowę i popatrzył na mnie z miną ‘Claire, ogarnij się’, ale ja nadal niewzruszona, wpatrywałam się w niego. W końcu, wiedząc, że ze mną nie wygra, przewrócił oczami i wziął głęboki oddech.
-Wiem, że kogoś masz – powiedział z niewyraźną miną. – Jestem zraniony, bo nic mi nie powiedziałaś – oznajmił i wziął łyka wody.

Przez chwilę siedziałam bez ruchu, zastanawiając się co mogę mu powiedzieć. Kłamstwo nie wchodziło w grę – Archer był moim przyjacielem i nie miałam zamiaru wciskać mu kitu, poza tym nie widziałam nawet takiej potrzeby. Myślałam po prostu o tym, jak mu przekazać, że mam kolegę od pieprzenia i jest on światową gwiazdą. Do tego, było mi przykro, że go zraniłam.
- Masz rację – powiedziałam prosto i wyprostowałam się na krześle. – Mam kogoś, ale nie w takim sensie jak myślisz – dodałam wymijająco.

Archer spojrzał na mnie z podniesionymi brwiami i machnął ręką na znak żebym kontynuowała.
Nie byłam do tego zbyt chętna, więc zabrałam się za jedzenie, aby trochę zyskać na czasie. Archer przewrócił oczami obserwując jak nieudolne staram się opóźnić moment odpowiedzi. Po chwili jednak, zdeterminowana podniosłam głowę. Po co miałam robić z tego jakąś tajemnicę?
- Mam kumpla od pieprzenia - powiedziałam po prostu i czekałam na jego reakcję.
Archer spojrzał na mnie zaskoczony. Przez chwilę panowała cisza.

 – Jest gorący? – zapytał poruszając brwiami na co parsknęłam śmiechem.
- Gdyby nie był to bym się nim nie zainteresowała – odpowiedziałam z miną ‘jestem suką’.

- Sądząc po twojej minie, ma dużego kutasa z którego umie zrobić użytek – podsumował, a ja otworzyłam usta rozbawiona jego komentarzem. – Czy obwód twoich ust, który teraz prezentujesz jest równy jego grubości? – zapytał poważnie, a ja zaczęłam się niekontrolowanie śmiać. Archer chwilę później do mnie dołączył i tak, śmieliśmy się w najlepsze jak dwa czubki.

- Jesteś niemożliwy – powiedziałam próbując opanować rozbawienie. – Nie zamierzam zdradzać ci takich szczegółów – oznajmiłam i spojrzałam na zegarek w celu sprawdzenia godziny.
- Oboje dobrze wiemy, że i tak wszystko mi wyśpiewasz – stwierdził z pewnością w głosie, a ja tylko pokiwałam głową. Prędzej czy później i tak wszystko mu powiem. Wolałam jednak, żeby tożsamość mojego przyjaciela wyszła na jaw ‘później’.

- Jak tam Jessie? – zapytałam mimochodem, biorąc do ust kolejną porcje wybornego jedzenia.
Archer próbował zachowywać się normalnie, ale zauważyłam ból, który błysnął w jego oczach. Zmartwiona złapałam go za rękę. - Co się stało?

Archer i Jessie byli w otwartym związku od około dwóch lat. Zdarzało im się sypiać z kimś innym, ale na ogół byli sobie wierni. Mocno wierzyłam, że kiedy oboje się wyszumią, zbudują trwały i solidny związek, na który zasługują. Wnioskując jednak po nietęgiej minie Archera, coś musiało pójść nie tak.
- Jessie znalazł sobie dziewczynę – powiedział szybko i zaczął dłubać w prawie pustej miseczce.

Wzięłam głęboki wdech. Wiedziałam, że Jessie był biseksualny, ale wydawało mi się, że dominuje w nim bardziej ‘gejowska’ strona.
Ścisnęłam mocno dłoń Archera próbując dodać mu otuchy. Nie naciskałam na niego – jeśli były gotowy żeby powiedzieć mi więcej na pewno by to zrobił.

Wyczułam wibrację mojego telefonu i wyjęłam go by sprawdzić kto do mnie dzwoni.  Kiedy zobaczyłam nadawcę podniosłam się z miejsca.
- Idę do łazienki – powiedziałam Archerowi i zostawiłam go na chwilę.

Szybko wcisnęłam przycisk odbierania i przyłożyłam komórkę do ucha.
- Co tam? – zapytałam i otworzyłam drzwi od damskiej toalety.
- Cześć. Jesteś już w domu? – zapytał Justin, a mnie mocnej zabiło serce. Interesuje go moje życie!
- Tak, już dawno – odpowiedziałam i przejrzałam się w lusterku. Moje oczy błyszczały i każdy mógł zauważyć, że jestem szczęśliwa. – A co stęskniłeś się?
Usłyszałam jego śmiech po drugiej stronie. – Oczywiście, że tak – powiedział, a ja uśmiechnęłam się jak idiotka. – No, ale nie po to dzwonię. Wracasz do domu na sylwestra, prawda?

Zmarszczyłam brwi w konsternacji. – Nie wiem. Nie mam planów na sylwestra w LA, wiec pewnie zostanę jeszcze w domu – oznajmiłam, zastanawiając się do czego dąży.
- No, więc już masz plany. Idziemy na imprezę – powiadomił mnie Justin, a ja przygryzłam wargę.
- Naprawdę? – zapytałam zdezorientowana.
- Do klubu. Będzie kilku moich kumpli z dziewczynami, więc stwierdziłem, że wezmę moją ulubioną koleżankę – powiedział dając nacisk na ulubioną.
Przewróciłam oczami i poprawiłam włosy.  – A co jeśli nie chcę?

Usłyszałam głośny wdech. – To pojadę do pieprzonego Seattle i zabiorę cię ze sobą.
Parsknęłam śmiechem, chociaż wiedziałam, że byłby do tego zdolny. – Dobra, przyjadę.
- Wiedziałem, że się zgodzisz – oznajmił z samozadowoleniem w głosie, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. – Dobra, jestem w pracy, skarbie, więc później się zdzwonimy. Baw się dobrze.
- Taa cześć – powiedziałam i odsunęłam telefon od ucha. Czułam pieprzone motylki w brzuchu kiedy powiedział do mnie ‘skarbie’, co było cholernie irytujące.

Wzięłam głęboki wdech i wróciłam do mojego stolika. Archer właśnie zapalił papierosa i drugą ręką starał się zrobić selfie. Parsknęłam śmiechem kiedy zobaczyłam jego poczynania, a on strzelił do mnie minę.
- Chyba coś ci nie wychodzi – powiedziałam, kiedy zajęłam miejsce obok niego i spojrzałam jak nieudolnie próbuje ustawić aparat. – Daj mi to. – Wzięłam jego ‘sprzęt’ i zrobiłam mu kilka fotek. – Cały czas coś dodajesz… - Rzuciłam krótko, nie rozumiejąc jak można cały czas wrzucać zdjęcia na instagrama.
- Ostatnio selfie wstawiłem dzisiaj rano, więc wybacz, ale muszę zadowolić moich fanów – oznajmił i dalej pozował, udając, że wcale nie wie, że robię mu zdjęcia.

Pokręciłam głową. – Gardzę twoją płytkością – powiadomiłam go, na co wystawił mi język. Uśmiechnęłam się pod nosem. – Poza tym, wiadomość z ostatniej chwili. Ty nie masz fanów.
Archer parsknął śmiechem i wrzucił papierosa do popielniczki. – Oczywiście, że mam. Jestem gorącym towarem. Na insta obserwują mnie całe rzesze gorących facetów i niezłych babek – stwierdził, robiąc dzióbek.

Przewróciłam oczami i odłożyłam telefon na stolik. – Już dosyć, bo popadniesz w samozachwyt- powiedziałam.

Chłopak tylko wzruszył ramionami i zaczął przeglądać zdjęcia, które mu zrobiłam. Ja w tym czasie, wyciągnęłam swój telefon i włączyłam przednią kamerkę.

- Chodź modelu, zrobimy sobie wspólne zdjęcie – rzuciłam i przybliżyłam się do niego.
Archer strzelił mi uśmiech i objął mnie ramieniem. – Chcesz się pokazać w towarzystwie takiego gorącego kolesia jak ja, prawda? Doby ruch Claire, dobry ruch – powiedział, a ja prychnęłam.

Zrobiliśmy sobie kilka zdjęć, a ja wrzuciłam jedno z nich, na którym Archer wyglądał ‘jak pieprzony Bóg seksu i rozpusty’ – to jego słowa.

- Napisz ‘cześć, kochanie’ – zarządził Archie, a ja popatrzyłam na niego sceptycznie. – No napisz tak. Twoje przyjaciółeczki z LA umrą kiedy zobaczą cię z takim towarem – stwierdził i poprawił sobie włosy. – Poza tym, prawie dotykam tam twojego cycka. Fajne są.

Przewróciłam oczami i uderzyłam go w ramię. Dodałam zdjęcie i zaczęłam zbierać swoje rzeczy.
- Dobra zbieramy się do domu – powiedziałam i wstałam ze swojego miejsca.

***

Skończyłam brać prysznic i udałam się do łóżka z myślą, że wreszcie będę mogła się wyspać po podróży. Zdążyłam jedynie wyłączyć światło i przykryć się kołdrą kiedy usłyszałam brzęczenie telefonu. Zirytowana sięgnęłam ręką i podniosłam świecący prostokącik. Zmrużyłam oczy. Justin. Czego on chce o tej porze?

- Ha… - zaczęłam, ale nie dane było mi skończyć.
- Myślałaś, że się kurwa nie dowiem?! – krzyknął Justin, a ja podskoczyłam, nieprzygotowana na atak z jego strony. – Co to jest za kutas?!

Przymknęłam oczy i z jękiem rzuciłam się na łóżko. Znowu mnie kontroluje i bezpodstawnie oskarża. W co ja się wplątałam?

 ______________________________________________________________________________

Dobry wieczór! Nie zabijajcie mnie. Wiem, że rozdział miał być wcześniej, ale ostatni tydzień był dla mnie bardzo pracowity, więc nie chciało mi się nawet otwierać worda i czegoś pisać. Przepraszam! 
Dziękuję, że nie pośpieszaliście mnie i nie obdarzaliście niegrzecznymi epitetami, jestem Wam wdzięczna:)

Zostałam nominowana w ankiecie Blog Miesiąca na stronie Spis Fanfiction i jeśli macie ochotę to możecie tam na mnie zagłosować :) 

Na twitterze pod hashtag'iem #ArrangementFF możecie zostawić swoje opinię, napisać co wam się podoba w opowiadaniu co nie i tak dalej. Chętnie poczytam co macie mi do powiedzenia :) 

Poza tym proszę Was o komentarze - to niesamowicie zachęca do dalszej pracy! 

btw. Jak Wam się podoba szablon? Wolicie ten, czy wrócić do poprzedniego? ;)
Za błędy przepraszam! 

poniedziałek, 7 lipca 2014

Informacja!

Arrangement został nominowany do bloga miesiąca na stronie Spis Fanfiction, więc jeśli macie czas i ochotę proszę wejdźcie w link i zagłosujcie na moją historię w ankiecie po lewej stronie :)

sobota, 5 lipca 2014

Rozdział XXI "Nareszcie w domu"

- To była twoja wina – powiedziałam Justinowi, który nerwowo chodził po kuchni i mruczał coś pod nosem. 

Byłam odrobinę rozśmieszona jego reakcją, bo przecież tam nic nie było!  Jakiś paparazzi zrobił nam zdjęcie przed wejściem do klubu i od razu w Internecie powiły się spekulacje dotyczące charakteru naszej relacji. Oczywiście ani jedna nie była właściwa. Ludzie twierdzili, że jestem ‘sekretną dziewczyną’, albo przypadkową wyznawczynią, belieber czy jakoś tam, Biebera. Żadna z ‘oddanych fanek’ Justina nie wpadła na pomysł, że po prostu czasem ze sobą sypiamy bez żadnych zobowiązań i uczuć…przynajmniej z jego strony.

- Moja, kurwa, wina? – zapytał mnie z mordem w oczach. Wyglądał tak komicznie, że niemal parsknęłam śmiechem. Z trudem udało mi się pohamować. Ubrany tylko w bokserki, z nieułożonymi włosami, które odejmowały mu lat, sterczącymi w każdą stronę świata oraz z miną zabójcy, która bardziej przypominała minę obrażonego dziecka.  – Z czego się kurwa śmiejesz? – dodał i pokręcił głową.

-Boże, Justin! Przecież na tych zdjęciach nic nie ma! To chyba normalne, że masz jakiś znajomych z którymi wychodzisz i niekoniecznie są to faceci! – powiedziałam mu i przewróciłam oczami.
Kurde, robi aferę o nic. Jasne, na początku też byłam zaszokowana. Gdyby na jakimś zdjęciu było widać moją twarz, czy gdyby ktoś podał moje nazwisko to nie miałabym życia, ale na szczęście się tak nie stało. Pozostałam anonimowa i nie musiałam się niczym martwić. Poza tym, lepiej, że zrobili nam zdjęcia kiedy wchodziliśmy do klubu, niż gdyby zrobili je kiedy wychodziliśmy. Myślę, że to ‘małe spięcie’, które między nami zaistniało mogłoby wywołać burzę i wtedy przestałoby być tak miło.

- To nie o to chodzi Claire – stwierdził Justin i usiadł przede mną przy stole.
Złapałam się za głowę i wzięłam głęboki wdech. Czemu on jest taki trudny?
-No, więc o co chodzi? – przerwałam milczenie, kiedy stało się jasne, że chłopak z własnej woli nie zacznie mówić.

Podniósł głowę i przez chwilę po prostu na mnie patrzył, jakby zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Dobra o to – powiedział cicho i podrapał się po głowie. – Nie chcę, żebyś miała przeze mnie problemy. Wiem, jakie są moje fanki. Walczą o mnie jak lwice i kiedy tylko jakaś dziewczyna kręci się wokół mnie po prostu atakują – oznajmił z poważną miną.

Zaśmiałam się i popatrzyłam na niego z politowaniem. – Justin, wyluzuj. Nie uchwycili mojej twarzy, a w klubie nie byliśmy w swoim towarzystwie, więc nikt nas nie widział.
-Oprócz momentu, kiedy całowałaś się z tym dupkiem, a ja musiałem zainterweniować – syknął Justin, a na mojej twarzy pojawił się rumieniec. Musiał znów wywlekać ten temat?
Justin wziął głęboki wdech, który chyba miał go uspokoić i przygryzł wargę patrząc na stół. Po chwili, ponownie popatrzył na mnie. – Ktoś mógł nas zobaczyć w klubie, wiesz, kiedy ciągnąłem cię do wyjścia – dodał, a ja w duchu przewróciłam oczami. Mało mi ręki nie wyrwał! Ale cholera, miał rację. Ktoś mógł mnie widzieć.
-Ludzie mnie tutaj nie znają – powiedziałam cicho i założyłam kosmyki, wpadające mi do oczu, za ucho. Przecież byłam anonimowa, a przynajmniej starałam się taka być. Nikt z obecnych na imprezie, z wyjątkiem moich znajomych, nie wiedział jak się nazywam…
-Claire, to jest jeden problem – oznajmił Justin i przeczesał ręką włosy. – Pomyślałaś o tym, że ktoś mógł nagrywać, albo robić zdjęcia kiedy się kłóciliśmy? – zapytał, a ja na moment wstrzymałam powietrze. Oczywiście, że o tym pomyślałam, ale nie powiedziałam tego na głos, żeby nie stało się realne.
Złapałam  jego rękę w geście pocieszenia. – Hej, nawet jeśli to coś wymyślimy. Nie przejmuj się. – Starałam się go uspokoić.

Justin popatrzył na mnie i zanim zdążyłam się zorientować, pociągnął mnie za rękę, a ja wylądowałam na jego kolanach.
-Justin – pisnęłam, łapiąc go za szyję i popatrzyłam na niego z góry. Strasznie zdziwił mnie swoim zachowaniem. Nigdy nie siedziałam mu na kolanach, oczywiście nie licząc momentów kiedy uprawialiśmy seks.
Chłopak objął mnie w pasie i przytulił się do mojej szyi.
- Co ty robisz? – zapytałam zaskoczona i nieco rozbawiona.
Justin wzruszył ramionami i jeszcze bardziej się we mnie wtulił. – Ładnie pachniesz.
- Dzięki – powiedziałam i przejechałam ręką po jego włosach. Były jeszcze delikatnie wilgotne po prysznicu, który brał kiedy spałam.
-Lubię cię przytulać. – Oznajmił mi i podniósł głowę patrząc na mnie z lekkim uśmiechem.
Nie poznawałam go. Czy on coś brał? Od kiedy był taki miły i słodki?

- Kto by pomyślał, że taki twardziel, jak ty jest w rzeczywistości dużym misiem, który lubi się przytulać – zażartowałam i złapałam go za policzek tak jak robią to starsze babcie.
Justin parsknął śmiechem i zabrał moją rękę ze swojej twarzy. – Nie moja wina, że jesteś taka mięciutka – oznajmił i puścił mi oczko.

Popatrzyłam na niego z udawanym oburzeniem. – Czy ty sugerujesz, że jestem gruba? – zapytałam, a w mojej głowie pojawiła się czerwona lampka. Cholera, a jeśli rzeczywiście ostatnio przytyłam?
- Nie gruba, ale pulchniutka – zaśmiał się i mocno objął kiedy próbowałam zejść z jego kolan, obrażona. – Claire, przecież żartuję! Jesteś idealna – powiedział z rozbawieniem w głosie i uszczypnął mnie w brzuch.

Z urażoną miną odwróciłam głowę w drugą stronę. Tak naprawdę nie byłam obrażona. Jeśli mam być szczera to poczułam straszną radość kiedy powiedział, że jestem idealna. Erupcja szczęścia wypełniła dosłownie każdy skrawek mojego ciała, ale musiałam zachować pozory. Gdyby Justin zobaczył, że jego słowa tak na mnie działają to miałby nade mną jeszcze większą władzę niż w tym momencie.

-Claire, kochanie nie obrażaj się – szepnął cicho i wziął moją twarz w swoje dłonie powoli odwracając ją w jego kierunku. Przewróciłam oczami i popatrzyłam z góry, na jego uśmiechniętą twarz.
Justin przysunął się do mnie i pocałował. Czy tak nie mogło być zawsze?

***

Kolejne dni minęły bardzo szybko. Moje życie było zapełnione nauką, wykładami i ukradkowymi spotkaniami z Justinem, w moim mieszkaniu. Smsowałam z Seanem, który nic nie pamiętał z imprezy (a przynajmniej tak twierdził) i dziewczynami, a kilka razy wychodziłam z Jasmine. Nie miałam kiedy myśleć o tych nieszczęsnych zdjęciach. Żaden paparazzi nie czyhał na mnie w krzakach, a Justin nie wywlekał tego tematu. Czas mijał, a wizja zdemaskowania odchodziła w niepamięć.

***

Święta zbliżały się wielkimi krokami. W sklepach już od listopada pojawiły się ozdoby, irytująca muzyczka i Mikołaje w kąpielówkach.  Klimat w LA różnił się od tego w Seattle dlatego tak dziwnie się czułam. Nie wyobrażałam sobie świat bez śniegu i strasznie tęskniłam za domem. Podczas kilku rozmów z mamą ustaliłam, że jadę do domu już pierwszego dnia ferii świątecznych. Nie mogłam się doczekać kiedy spotkam się z Archerem i innymi znajomymi. Smsy i skype były marnym substytutem prawdziwego kontaktu. Poza tym spędziłabym ten czas bez Justina, który ciągle mieszał mi w głowie. To mogło być dla mnie oczyszczające. Przez dwa tygodnie nie będziemy się widzieć. Byłam ciekawa jak to wpłynie na naszą kruchą relację.

***

Moja walizka była już spakowana, a ja pisałam z Justinem, który miał lecieć do Kanady żeby spędzić święta z rodziną. Mimo kilku kłótni, nasz układ nadal dobrze działał. Nie licząc oczywiście tego, że coraz bardziej się w nim zakochiwałam. Kiedy nie był dupkiem, potrafił być uroczym chłopakiem.

Przez jakiś miesiąc zastanawiałam się co mu kupić, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Szukałam inspiracji w Internecie, próbowałam delikatnie wybadać co chciałby dostać, ale moje starania nie przynosiły owoców. Postanowiłam, że znajdę coś w Seattle, kiedy pójdę na wielkie zakupy z Archerem. Był facetem i mimo, że jego orientacja była inna wiedziałam, że dobrze mi doradzi. Był królem zakupów.

Spojrzałam w okno i zobaczyłam, że taksówka, którą zamówiłam stała już na podjeździe. Schowałam telefon do kieszeni i złapałam za walizkę.

***

W Seattle wylądowałam około 7. Zmęczona podróżą wyszłam na lotnisko i ruszyłam na poszukiwania mojej walizki. Kiedy tylko znalazła się w moich rękach ruszyłam szukać Archera, który miał po mnie przyjechać. Nie mogłam się doczekać kiedy zobaczę jego i mamę. Miałam też zaplanowany obiad z tatą, ale wolałam o nim nie myśleć.

-Claire. – Usłyszałam gdzieś z tyłu. Szybko odwróciłam się w tamtym kierunku i szeroko uśmiechnęłam. Mój przyjaciel stał z rękami w kieszeniach i bujał się na piętach patrząc na mnie. Podeszłam do niego i nie zwracając uwagi na walizkę, rzuciłam się mu w ramiona.

- Cześć suczko – powiedział chłopak, obejmując mnie w pasie. Podniósł mnie do góry i zaczął kręcić dookoła. Pisnęłam zaskoczona i zaczęłam się śmiać z jego entuzjazmu. Zupełnie nie przejmował się ludźmi i oczywiście musiał zrobić coś by zwrócić na nas uwagę. Kochałam go za ten jego luz.

-Archer, tęskniłam! – krzyknęłam kiedy postawił mnie na ziemię. – Co ty zrobiłeś z włosami? – zapytałam kiedy zobaczyłam jego pasemka. – Założyłeś się z kimś? – zażartowałam i pstryknęłam go w nos.
-Nie podobają ci się? – zapytał z urażoną miną i dotknął swoich włosów, chociaż wiedziałam, że tak naprawdę się nie gniewa. Archer był dumny ze swojego koloru i zawsze śmiał się z mojego naturalnego mysiego brązu, dopóki nie przefarbowałam włosów. Co go skłoniło do takich zmian?

Chłopak westchnął i z jego ust zniknął jego popisowy uśmiech. Złapał mnie za rękę, biorąc w drugą walizkę. – To długa historia. Opowiem ci w domu – powiedział, a ja już wiedziałam, że zataił coś przede mną kiedy nie widzieliśmy się twarzą w twarz. Chciałam by rozwiał moje wątpliwości, ale postanowiłam poczekać, aż będziemy u mnie.


Wyglądając niczym para udaliśmy się w stronę otwartego parkingu, gdzie Archer zaparkował swojego granatowego Mustanga z 1967 roku. Wychodząc na zewnątrz ujrzałam śnieg, który łagodnie spadał z nieba. Wzięłam głęboki oddech i delikatnie się uśmiechnęłam. Nareszcie w domu.  

_____________________________________________________________________________
Siema, elo. Pierwszy raz dodaję tak szybko rozdział, ale to tylko dlatego, że dobiliśmy do 100 tys!! UHUHU! 

Dobra koniec. Rozdział jest chujowy i jest duży przeskok w czasie, ale tak miało być. Kiedy kolejny? Wszystko zależy od Was. Komentujecie to rozdział dostajecie. Nie komentujecie to nie dostajecie. Ja nie publikuję tego opowiadania dla siebie, tylko dla Was. 
Dziękuję Wam za te 100 tys., komentarze itd. Jesteście najlepsi :) 
Ja
PS. Nie spamujcie komentarzami. Wolę dostać jeden, a porządniejszy niż dwa czy trzy z jednym słowem :)


wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział XX "Co się stało?"

Obudziły mnie delikatne pocałunki składane przez kogoś na mojej szyi. Zdezorientowana  otworzyłam oczy, jednakże szybko tego pożałowałam. Ból niemal rozsadzał mi czaszkę.
-Ał – wykrztusiłam i złapałam się za głowę. Cholera, po co tyle piłam?

Usłyszałam za sobą cichy śmiech, który automatycznie przypomniał mi o wczorajszych wydarzeniach. Impreza. Pocałunek z Seanem. Złość Justina. Klapsy i sex. Aż zakręciło mi się w głowie. Żałowałam, że nie wypiłam więcej, nawet jeśli groziłoby to gorszym kacem, bo może dzięki temu nie pamiętałabym o tym co się działo poprzedniej nocy.

Z westchnieniem przekręciłam się na plecy i przymknęłam oczy.
-Pierwszy raz widzę cię na kacu – oznajmił Justin wesołym głosem, w którym słychać było poranną i bądźmy szczerzy, seksowną chrypkę. – Pierwszy raz to ja jestem tym grzecznym i ułożonym – dodał z samozadowoleniem.

Otworzyłam jedno oko i popatrzyłam na niego z powątpiewaniem, nie mówiąc jednak ani słowa. Bałam się, że to mogłoby jeszcze bardziej pogorszyć mój stan.

Justin zaśmiał się głośno na co ja automatycznie się skrzywiłam i zakryłam twarz poduszką. Ten cholerny ból głowy to chyba pokuta, jaką muszę odbyć za wczorajsze, popełnione przeze mnie grzechy. Starałam się nie myśleć o tym co wyprawiałam , bo z każdą kolejną dawką informacji czułam się jeszcze gorzej.
Poczułam jak Justin zdejmuje mi poduszkę z głowy, więc otworzyłam oczy i spojrzałam na niego udręczonym wzrokiem.

-Przyniosłem ci jakieś tabletki i wodę – powiedział i uśmiechnął się kącikiem wargi.
Jaki troskliwy – pomyślałam i podniosłam się do góry. Syknęłam kiedy usiadłam. Mój tyłek mnie piekł! Zamknęłam oczy i w myślach policzyłam do dziesięciu, próbując wyrzucić z głowy cholerne pulsowanie oraz przeogromną chęć, by nawrzeszczeć na Justina za jego głupie pomysły i głupie kary. Klapsów mu się zachciało….

-Boli? – zapytał z irytującym uśmiechem kiedy podał mi zbawienny płyn i tabletki.
Przewróciłam oczami przed połknięciem ich i popatrzyłam na niego z mordem w oczach. – To wszystko twoja wina – powiedziałam cichym głosem i złapałam się za głowę. Cholera, czemu kac morderca musiał mnie dopaść?
-Moja wina? – parsknął śmiechem i popatrzył na mnie jak na idiotkę. – Trzeba było nie pić.
- Trzeba było mnie nie irytować swoimi dziwnymi propozycjami – odparłam próbując nie myśleć o pulsowaniu w mojej czaszce.

-Aha – pokiwał głową – czyli zirytowałem cię, a ty żeby odreagować lizałaś się z jakimś idiotą?
Popatrzyłam na niego zdezorientowana. Po co znów wywlekał ten temat? Przecież dostałam już ‘karę’.
-Byłam pijana! Nie myślałam trzeźwo! – próbowałam się bronić, chociaż dobrze wiedziałam, że to co zrobiłam było złe. Powinnam odepchnąć Seana, a nie dawać mu jakąś złudną nadzieję.
Justin tylko parsknął śmiechem i przez moment nic nie mówił. Chwilę później popatrzył na mnie z jakby…żalem w oczach. - A gdybym ja po pijaku lizał się z jakąś panną to ty nie miałabyś z tym problemu?

Prychnęłam, rozbawiona jego pytaniem. – Jakbyś tego nie robił.. – wymamrotałam. Wiem jaka z niego męska dziwka i wiem, że on się nie ogranicza jeśli chodzi o dziewczyny.
-Co? – zapytał jakby urażony, po usłyszeniu moich słów.

Pokręciłam głową i popatrzyłam na niego z politowaniem.
-Chyba o to właśnie chodzi w naszym układzie. Nie musimy być sobie wierni itp. – stwierdziłam i obserwowałam jak jego postawa się zmienia. O cholera, chyba się zdenerwował. Niech tylko nie zacznie krzyczeć, bo to może rozsadzić mój mózg.

Wziął głęboki oddech i na moment przymknął oczy, jakby próbował się opanować. Po chwili ponownie zwrócił wzrok w moją stronę i popatrzył na mnie przenikliwie. -Co ty sugerujesz? Że pieprzysz się z kimś za moimi plecami? – zapytał z trudem hamując złość.

Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem. Wiem, że to co zrobiłam wczoraj było głupie, ale chyba Justin dobrze wie, że zależy mi na nim i nigdy nie przespałabym się z kimś innym, będąc znim w jakiejś relacji.
-Co? Nie! Niby z kim miałabym się pieprzyć? Boże, Justin opanuj się – pokręciłam głową i wzięłam głęboki wdech. - Poza tym, nawet jeśli, to ciebie nie powinno to obchodzić – dodałam i zakryłam twarz dłońmi. Wiedziałam, że stąpam po cienkim lodzie, odpowiadając mu w ten sposób, ale nie mogłam się powstrzymać. Cholera, od kiedy jestem taką suką?

- Nie powinno mnie to obchodzić?! Ty sobie kurwa żartujesz?! – syknął i wstał z łóżka. Wsunął palce we włosy i zaczął ciągnąć za końcówki. Po chwili odwrócił się do mnie z wściekłością - Jesteś moja rozumiesz?! – krzyknął, ale na mnie nie zrobiło to wrażenia. Już nie raz słyszałam kiedy krzyczał i wyładowywał na mnie swoją złość. Próbowałam nie myśleć o przyjemnym uczuciu, które rozprzestrzeniło się wewnątrz mnie po usłyszeniu jego słów. On dobrze wiedział jaki ma na mnie wpływ i bezczelnie z tego korzystał.

Przewróciłam oczami i popatrzyłam na niego przez palce. - Łączy nas tylko seks. Ty pieprzysz kogo chcesz i ja też – oznajmiłam i przeczesałam ręką włosy.
-Chyba żartujesz – powiedział niebezpiecznie cichym głosem. – Myślisz, że pozwolę na to żeby jakiś fagas cię dotykał?

Pokręciłam głową rozbawiona jego słowami.
- Justin nie mam ochoty się z tobą kłócić. Po prostu daj sobie z tym spokój, przynajmniej dziś – poprosiłam i podniosłam się z łóżka, chcąc udać się do łazienki.
Chłopak złapał mnie za rękę i odwrócił w swoją stronę. – Wrócimy do tej rozmowy – oznajmił, na co pokiwałam głową i udałam się do łazienki.
Ta...chyba w twoich snach.

***

Zostałam pod ciepłymi strumieniami nieco dłużej niż zazwyczaj, próbując ułożyć sobie w głowie, wczorajsze wydarzenia. Zaborczość Justina zaczynała mnie irytować. Jesteśmy dorosłymi ludźmi i oboje zgodziliśmy się na to, aby między nami był tylko sex. Dobra, wiem, że z mojej strony to jest coś więcej, ale on nie musi o  tym wiedzieć.

Miłość to dziwka i nawet jeśli próbowałabym się od niej uwolnić to i tak nie dam rady. Wolałam egzystować w tym toksycznym związku/relacji niż płakać w poduszkę i obserwować go z daleka. Dobrze wiem, że nie mamy przyszłości, ale hej! Jestem młoda, mam prawo się bawić i korzystać z życia!
Znużona wyszłam z pod prysznica. Na uprzednio wytarte ciało założyłam miękki dres, a na nogi wsunęłam słodkie kapcie. Nie zawracałam sobie głowy makijażem – Justin i tak widział mnie już bez niego, a nadal spędzał ze mną czas. Wychodzi na to, że nie jest ze mną tak źle.

W kuchni zastałam mojego gościa. Siedział przy stole w samych bokserkach i jadł moje ukochane musli z kawałkami banana i jogurtem naturalnym. To niesamowite, ale zdecydowanie bardziej wolałam go w domowym wydaniu niż idealnie wystylizowanego. Jego nieułożone i sterczące we wszystkie strony włosy, wydawały się zdecydowanie jaśniejsze niż ułożone toną żelu. To dodawało mu uroku i zdecydowanie odejmowało lat.

Chłopak podniósł głowę i jego spojrzenie spotkało się z moim.
-Nie masz nic przeciwko? – zapytał wskazując na swoją miskę, na co pokręciłam głową. Byłam szczęśliwa, że czuje się dobrze i swobodnie w moim mieszkaniu. To uświadomiło mi, że nigdy nie byłam u niego i jeśli moja intuicja działała poprawnie to przeczuwałam, że nie będę miała okazji zobaczyć jak mieszka. Kolejny gwóźdź do trumny, naszego pseudo związku.
Wyjęłam z lodówki jogurt naturalny i usiadłam naprzeciwko Justina, który właśnie zaczął bawić się swoją komórką.

Jadłam jogurt obserwując jego twarz. Prawdopodobnie czytał jakieś komentarze na swój temat, bo cały czas się uśmiechał. Po chwili jednak wyraz jego twarzy zmienił się,
- O kurwa – wyszeptał i automatycznie pobladł na twarzy.
- Co się stało? – zapytałam zaalarmowana jego zachowaniem. Nigdy wcześniej nie widziałam, żeby ktoś bladł w tak szybkim tempie.
Justin przełknął ślinę i popatrzył na mnie z trudnym do odczytania wyrazem twarzy. Znów popatrzył na ekran komórki, a następnie pokręcił głową.

- Justin, co się stało? – ponowiłam pytanie, coraz bardziej przestraszona. Cholera o co chodzi? Czy stało się coś złego? Wypadek, pożar…w mojej głowie zaczęły pojawiać się najróżniejsze wizje.
Chłopak ponownie zwrócił swój wzrok na mnie i podał mi swój telefon. Zdezorientowana spojrzałam na ekran i już wiedziałam co jest grane.


-No to mamy przesrane – komentował krótko Justin, a mnie pozostało tylko się z nim zgodzić. 

__________________________________________________________________________
Dawno mnie nie było, ale rozdział nie chciał się napisać. Za błędy przepraszam, ale nawet nie chce mi się go sprawdzać. Tyłek mnie boli od siedzenia i nic mi się nie chce, a jeszcze powiadomienia na tt. ojesus
Podoba Wam się szablon? Lubię różowy, więc...no cóż dlatego go zmieniłam. 
Nie będę się zbytnio rozwodzić, dodam tylko, że niedługo dobijamy do 100 tys. wyświetleń i cieszę się jak cholera i wgl. Chciałabym Wam jakoś to wynagrodzić, ale zobaczymy jak to będzie. 
Kopnijcie w tyłek moją wenę to może będzie lepiej :)
Inni autorzy tak robią, więc i ja postanowiłam się w to pobawić.... Pod hashtagiem na tt #ArrangementFF możecie pisać swoje sugestie, odczucia, ulubione momenty itp. z tej historii. Chciałabym mieć rozeznanie na temat tego co myślicie, co można zmienić/poprawić itp. Ponad to mogę wstawiać tam cytaty itp. z nadchodzących rozdziałów. Wszystko zależy od Was.
Dziękuję
Ja
20 komentarzy = Następny rozdział