sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział IX "Dobranoc kochanie"

Reszta weekendu minęła mi na czytaniu i powtarzaniu materiału, który już zdążyliśmy przerobić na zajęciach. Z racji tego, że nie było go wiele, szybko się z tym uporałam. Wymieniłam kilka smsów z Justinem i dowiedziałam się, że zaczyna pracę nad nową płytą. Pisał, że będzie miał strasznie mało czasu, ale że wpadnie do mnie niedługo. Może i byłam idiotką, ale strasznie się ucieszyłam. Mimo, że był skończonym palantem, lubiłam spędzać z nim czas. 
Poniedziałek nadszedł zdecydowanie za szybko. Po wypiciu mocnej herbaty popędziłam na przystanek by móc dostać się na uniwersytet. Moje wykłady zaczynały się od 10.30, ale chciałam jeszcze wpaść do biblioteki. 

Zdecydowanie podróże publicznymi środkami transportu nie należały do przyjemnych. Autobusy były pełne hałaśliwych studentów, którzy zupełnie z nieznanych dla mnie powodów postanowili iść na uniwersytet. Siedząc w fotelu obok chłopaka z nastroszonymi, farbowanymi na niebiesko włosami i słuchającym muzyki na słuchawkach, tak głośno, że miałam możliwość dowiedzieć się, że jest fanem black metalu, postanowiłam, że kupie sobie samochód. To byłoby najlepsze wyjście z tej sytuacji. Myślałam o tym wcześniej, ale nigdy nie mogłam się zdecydować. Miałam pieniądze, tzn. mój ojciec je miał i co miesiąc wpłacał mi „kieszonkowe” na konto. Chyba myślał, że dzięki temu nadrobi stracony czas i może zacznę z nim normalnie rozmawiać, bez grymasu na twarzy. Tak jakby drogie prezenty i pieniądze miały mi zastąpić ojcowską miłość i zainteresowanie w czasie kiedy byłam dzieckiem. Niedoczekanie jego. Postanowiłam o tym nie rozmyślać i skupić się na wyobrażeniu wymarzonego samochodu. Miałam kilka wizji jego idealnego wyglądu, ale wiedziałam, że jestem niedoświadczona w tych sprawach i pewnie jakiś sprytny sprzedawca wciśnie mi jakiś bubel. 

Wysiadając z autobusu poczułam jak jakiś koleś klepie mnie w tyłek i to przelało czarę goryczy. Postanowiłam, że zaraz po zajęciach udam się do jakiegoś komisu samochodowego. 

***
Nie uśmiechało mi się samej wybierać auta. Na szczęście na pomoc przyszedł mi Sean. Powiedział, że chętnie doradzi mi w sprawie modelu itp. gdy do niego napisałam. Umówiliśmy się, że zaraz po wykładach Sean po mnie przyjedzie i tak też zrobił. 
Podczas podróży czułam dystans między nami. Może Seanowi było głupio przez ten pocałunek? Nie żartował, nie pytał o nic…
-Sean. – zwróciłam jego uwagę, a on zerknął na mnie. – Jeśli chodzi o to..
- Claire, spoko – przerwał mi i lekko się uśmiechnął. – Jesteśmy przyjaciółmi, tylko. Rozumiem. Wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- Naprawdę? – zapytałam. Czułam się odrobinę winna. Bardzo lubiłam Seana, ale nie chciałam tworzyć z nim związku. Oczywiście, skoro w twojej głowie jest cały czas boski Justin – szepnęła podświadomość.  Pokręciłam głową, próbując wyrzucić z głowy tę myśl. Tu nie chodziło o niego. A może jednak chodziło? – Naprawdę bardzo sobie cenię twoją przyjaźń – wyszeptałam i uśmiechnęłam się nieśmiało. 
- Ja też cenie sobie twoją. – uśmiechnął się. – Jak na studentkę prawa jesteś całkiem spoko – oznajmił i puścił mi oczko. 
- Całkiem spoko? – zapytałam rozbawiona, a on przytaknął. 
Reszta podróży nie była już tak niezręczna. Sean opowiadał mi różne śmieszne historyjki ze swojego życia. Zdecydowanie był szaloną osobą – średnio co trzydzieści sekund wybuchałam śmiechem. Przez chwilę zupełnie zapomniałam o Justinie. 
***
Po odwiedzeniu kilku auto-komisów i obejrzeniu masy zupełnie nietrafionych w mój gust modeli samochodów znalazłam perełkę. Cudownego, turkusowego garbusa. Sean otaksował go wzrokiem i stwierdził, że „szału nie ma, ale może być”. Ja uważałam, że jest przepiękny, idealny, super, ekstra, retro itp. itd. Zapłaciłam należne pieniądze nieco dziwnemu sprzedawcy, który bez przerwy patrzyła na mój biust i wreszcie obracałam w dłoni kluczyki do mojego pierwszego, własnego samochodu. Byłam niesamowicie zadowolona. 
- Trzeba to opić! – wykrzyknął Sean, kiedy wyszliśmy na zewnątrz i z uśmiechem na ustach zaproponował, abyśmy wybrali się do jakiegoś pubu. Byłam odrobinę sceptyczna, ale Sean potrafił być bardzo przekonujący.

Umówiliśmy się, że o 20.00 spotkamy się w H&F. Sean miał zadzwonić do Lany, Angie i chłopaków z zapytaniem czy nie chcieliby pobalować z nami. Nie byłam pewna co do ich decyzji, (na Boga, był dopiero poniedziałek!) ale cała ekipa odpowiedziała z wielkim entuzjazmem na nasze zaproszenie. Podjechałam moim uroczym, słodkim autkiem pod moje mieszkanie. Wyszłam na zewnątrz i przez chwilę podziwiałam to cudo. Kochałam klasyczne samochody. Do tego ten kolor, który błyszczał w wieczornym słońcu. Byłam totalnie oczarowana moim nowym nabytkiem. Z samozadowoleniem wpadłam na szatański plan. Wyjęłam mój telefon i zrobiłam zdjęcie, a następnie wstawiłam je na instagrama. A co, lansik musi być. Jejku, czasem zaskakiwała mnie moja głupota i pustota. Spojrzałam na zegarek i otworzyłam szerzej oczy. 18.54. Kurde muszę biec do domu i się przygotować. 
***
W różowych szpilkach, szarej koszulce, skórzanej kurtce i spodniach wysiadłam z mojego pięknego, turkusowego autka. Pod klubem było nieco mniej tłoczno niż w weekend, ale nadal przy oficjalnym wejściu tłoczył się spory tłum. Ci ludzie nie mają co robić w domu? – zapytałam siebie w myślach i potrząsnęłam głową. Sama tu jesteś, frajerko – odpowiedziałam sobie. Nieważne. 
Lana i Angie stały przy tylnym wejściu i zaczęły machać i szczerzyć się kiedy tylko mnie zobaczyły.
- No i gdzie to cudo? – zapytała roześmiana Lana i przytuliła mnie na powitanie.     
-Stoi na parkingu. Musiałam je zostawić, niestety – odpowiedziałam ze smutną minką. 
Angie roześmiała się i przyciągnęła mnie do uścisku. – Hej Pinky! Świetnie wyglądasz.
- Pinky? – zapytałam z uśmiechem. – Dlaczego Pinky? 
- No przez buty, laska! – oznajmiła z miną znawcy. – Są tak neonowe, że widziałam je z daleka. 
- Ej nie śmiej się. One są urocze – powiedziałam lekko obrażona. Po chwili jednak parsknęłam śmiechem.  Miała rację – buty było widać z daleka, ale co mogłam na to poradzić? Kochałam neonki!
-Wchodzimy? – zapytała Lana. Angie i ja, zgodnie przytaknęłyśmy głowami.
***
Standardowo zajęłyśmy miejsca w loży. Chłopaków jeszcze nie było, co odrobinę mnie zdziwiło – to przecież kobiety zawsze się spóźniają… 
- Co pijecie? – zapytałam dziewczyn wstając z miejsca. – Dzisiaj ja stawiam. 
- To co zawsze – oznajmiła Lana i uśmiechnęła się do mnie. 
Udałam się do baru. Czułam jak ciężki bit przenika do mojego ciała. Zamówiłam dwa mojito i soczek pomarańczowy dla mnie (byłam kierowcą, nie mogłam pić) . Kiwałam się jak pingwin w rytm muzyki i obserwowałam tłum. To co zawsze – napruci ludzie, ocierający się o siebie, ewentualnie liżący się lub coś podobnego, standard w klubie. Zapłaciłam barmanowi i nie bez problemu zabrałam nasze zamówienie. Cały czas bałam się, że ktoś mnie popchnie i trunki się wyleją. Na szczęście dotarłam do dziewczyn bez przykrych przygód. 
- Soczek? – zapytała zaszokowana Lana i wskazała na moją szklankę. – Żartujesz sobie?
- Lana, ja prowadzę, nie mogę pić – odpowiedziałam. 
Lana podniosła brwi do góry i popatrzyła na mnie z miną ‘ serio?’, ale nie powiedziała już nic więcej.
- Dobra Pinky, pij ten swój soczek i idziemy na parkiet – oznajmiła Angie. – Czas pokazać które dziunie są królowymi parkietu i kręcą najlepiej swoimi boskimi tyłeczkami!
Popatrzyłyśmy na siebie z Laną i parsknęłyśmy śmiechem – Angie była czasem taka dziwna. 
- Z czego się śmiejecie? – zapytał Sean przysiadając się do nas. – Mike nie mógł przyjść, ale Alan powiedział, że może wpadnie później – oznajmił. 
- Pewnie Mike spędza czas ze swoją lady – powiedziała Angie z grymasem na twarzy. 
- Ta dziewczyna to totalna porażka – westchnęła Lana. 
- Dlaczego? – zapytałam lekko zdezorientowana. Zupełnie nie wiedziałam o co im chodzi. 
- Mike ma dziewczynę, ale ona jest z nim tylko dlatego żeby zrobić na złość Bieberowi – oznajmiła, a ja poczułam nieprzyjemny skurcz w brzuchu. Co?
- Idiotka – stwierdziła Lana. – Liczy na to, że on jeszcze zwróci na nią uwagę. 
- Byli razem? – zapytałam słabym głosem. 
- Nieoficjalnie. – powiadomiła mnie Angie. – To był tylko sex, spotkania w domu i tak dalej. Oficjalnie cudowny Justinek jest w związku z tą całą gwiazdką Gomez czy jakoś tam jej było, są idealną, szczęśliwą parą. W rzeczywistości Bieber śpi z kim popadnie, czasem „wiąże się” z jakąś laską na dłużej, ale zwykle nie trwa to więcej niż miesiąc. 
Poczułam jak robi mi się słabo, ale musiałam wiedzieć coś jeszcze. – Skąd to wiecie? 
Angie i Lana parsknęły śmiechem. 
- Mieszkamy tutaj nie od dziś. Znamy ludzi. Poza tym Justin często tu bywa, zazwyczaj z inną laską – oznajmił Sean. – Dobrze, że wtedy go olałaś. – złapał mnie za rękę i lekko uścisnął. 
Taa olałam go, pewnie…. 
- Uderzał do ciebie? – zapytała Lana i puściła do mnie oczko. – To dziwne, że mu odmówiłaś, chyba byłaś pierwsza – zaśmiała się. 
- Nie wiem – odpowiedziałam. Nagle zrobiło mi się duszno i muzyka stała się zdecydowanie za głośna. – Bardzo was przepraszam, ale muszę już wracać. 
- Co? Już? Dlaczego? – zapytał zmartwiony Sean. – Dobrze się czujesz?
- Tak Sean jest super. – wymusiłam uśmiech. – Jutro mam zajęcia od rana. 
- Aha, ok – zaśmiał się chłopak. – To jedź do domu kujonie. Spotkamy się w sobotę. 
- Tak jasne – szybko powiedziałam. Pożegnałam się z wszystkimi uściskiem i udałam się w stronę wyjścia. Chciałam jak najszybciej wyjść z tej ciasnej przestrzeni i znaleźć się w domowym zaciszu. 
Znalazłam swoje auto na parkingu i ruszyłam w kierunku mieszkania. Starałam się powstrzymać łzy podczas podróży, bo nie chciałam spowodować wypadku. 
Będąc już w domu szybko zdjęłam z siebie ubrania i udałam się pod prysznic. Pod ciepłymi strumieniami wody wreszcie dałam ujście emocjom. Łzy popłynęły kaskadami i mieszały się z kroplami wody. Po chwili wyszłam spod prysznica i wytarłam się z miękki ręcznik wiszący na wieszaku. Zmyłam rozmazany makijaż i nago ruszyłam do sypialni po bieliznę i piżamę, idealną na takie sytuacje. Już ubrana udałam się do kuchni i z szafki wyjęłam czerwone wino. Nie trudniłam się szukaniem kieliszka – i tak nie był mi potrzebny. Zerknęłam na zegarek, dziesięć po dziesiątej. Mam jeszcze czas na zapijanie smutków. 
Usiadłam na kanapie, a w mojej głowie pojawiły się tysiące myśli. Jak mogłam być taką idiotką? To było zbyt piękne, aby być prawdziwe. Skąd w ogóle pomysł, że mogłabym być dla niego kimś wyjątkowym? Jestem taka naiwna. Wierzyłam, że chociaż trochę mu zależy. Łzy ponownie popłynęły z moich oczu, a ja nie zatrzymywałam ich. Popijałam wino prosto z butelki, siedząc na czerwonej kanapie w moim salonie. Musiałam wyglądać żałośnie. Sama, ze złamanym sercem. A może po prostu byłam rozczarowana? Przecież to niemożliwe żebym zakochała się tak łatwo… 

Usłyszałam dźwięk SMS’a i niechętnie ruszyłam do przedpokoju gdzie zostawiłam kurtkę. Z kieszeni wyjęłam telefon i odblokowałam go. Chociaż nie wiedziałam, że to możliwe, ale zaczęłam płakać jeszcze bardziej kiedy zobaczyłam treść wiadomości. 

Od: Justin 
Dobranoc kochanie ;**

_____________________________________________________

Na początek przepraszam. Wiem miałam dodać rozdział tydzień temu, później mówiłam o środzie, a dodałam dopiero dziś. Nie mam nic na swoją obronę - no może tylko to, że nie miałam ochoty, ani pomysły żeby coś napisać. Rozdział to taki 'zapychacz'. Nienajlepszy, ale po prostu brakuje mi weny. Dziękuję za wszystkie wejścia i komentarze. Mamy prawie dziesięć tysięcy odwiedzin!! aaaaa! <3 Kocham was wszystkich! <33
Trzymajcie się, 
Bootylicious 

13 komentarzy:

  1. Ciekawe co bedzie dalej?;)
    Kocham to!!<33
    Nie mogę się doczekać nexta!*.
    Dziękuję ,że to tłumaczysz!;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale z tego Justina zły chłopczyk :D Ciekawe jak to się potoczy dalej :D
    Czekam na następny mam nadzieję ze szybko dodasz. To opowiadanie jest BOSKIE :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedna Claire :( Szkoda mi jej. Ciekawi mnie co Justin w ogóle o niej myśli :D Czekam na kolejny!

    ( www.collision-fanfiction.blogspot.com )

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko genialny <333!

    OdpowiedzUsuń
  5. acnqcnqcqucb cudowny ♥ no naprawdę ciekawe co Juju serio myśli o Claire *.* nie mogę się doczekać dalszych rozdziałów, kocham to czytać! oby szybko do następnego, pozdrawiam i życzę dużo weny, xoxo

    OdpowiedzUsuń
  6. O nowy *_______* KOCHAM TO ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  7. super rozdział czekam na nn :***

    OdpowiedzUsuń
  8. O jaaaa nie moge się doczekać ich następnego spotkania :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Boskiiii <3 czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Super rozdział :D
    Czekam na następny i zapraszam do siebie!

    OdpowiedzUsuń
  11. Boże, kocham ciebie i to opowiadanie *_* informuj mnie @BVictoriaHh
    ps: kiedy dasz nexta ? :) kocham te opowiadanie, będę je wszędzie promować jeśli ci to nie przeszkadza :) tylko proszę pisz dalej ... ;) ask.fm/sweetsugarrrr

    OdpowiedzUsuń
  12. BOZE ASDFGH
    Dosłowenie czytam to od dzisiaj i jest jednym z najlepszych ff.
    Kocham ,czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nic nie szkodzi, przeciez nie zawsze musisz mieć wene :-) A rozdział jest wspaniały, ale Jus w tej wersji mnie wkurza (grzecznie mówiąc xD), ale pewnie zmieni swoje zachowanie :-P

    OdpowiedzUsuń