sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział XXVIII "...co się właściwie stało?"

Poniedziałkowe zajęcia były przykrym powrotem do rzeczywistości i rozbiły cudowną bańkę szczęścia w której się znalazłam.

Pierwszy raz w życiu przyszłam nieprzygotowana na zajęcia i zamiast słuchać oraz udzielać się na wykładzie musiałam robić notatki, aby nie zostać w tyle, czyli coś czego nie robiłam nigdy wcześniej. Błąd, nawet nie myślałam, że będę kiedyś w takiej sytuacji.

Mogłam za to winić jedynie Justina i jego zajmującą osobowość, która przysłaniała mi cały świat i zaburzyła zdolność racjonalnego i przyszłościowego myślenia.
Przysłoniła mi także widok na ekran, w który z zaciekawieniem się wpatrywałam.

-Justin, zabierz swój gruby tyłek z ekranu. Nie jesteś przezroczysty, do cholery! - warknęłam próbując zmienić pozycję i poprawić swoją widoczność.
Chłopak parsknął śmiechem i wskoczył na kanapę na której leżałam.
 
-Justin - pisnęłam, zanosząc się śmiechem kiedy zaczął mnie łaskotać. - Boże, uspokój się! Przestań! - walczyłam z nim próbując zachować powagę.
-Ha! Mam - wykrzyknął zaprzestając swojej czynności i z dumą pokazując pilot, który wyjął z pod moich pleców. Szeroko otworzyłam oczy i rzuciłam się w jego stronę.
-Co?! Oddaj mi go! - wykrzyknęłam próbując dostać się do mojej własności.

Chłopak zrobił unik i robiąc mi na złość wyłączył telewizor. - Nie ma oglądania - skwitował z głupim uśmieszkiem, a ja miałam ochotę wydrapać mu oczy.
- Jak mogłeś?! - zapytałam przejętym głosem i udałam zranienie. - Mario Casas miał właśnie zdjąć koszulkę! - założyłam ręce na piersi robiąc obrażoną minę.

-Ojojoj - zacmokał Justin i wciągnął mnie na swoje kolana. Zaczął muskać mnie wargami po policzku. - Jest sobota, chodźmy do klubu. Potańczymy, wyszalejemy się. Hmm, co ty na to? - zapytał mnie, przesuwając zabłąkany kosmyk włosów z mojej twarzy.
Przygryzłam wargę zastanawiając się nad jego pomysłem. Chłopak przewrócił oczami i bardziej do mnie przywarł.

-Dalej Claire, no nie daj się prosić! - wyszeptał do mojego ucha, lekko gryząc płatek.
-Okej - powiedziałam i zeszłam z jego kolan. - No to w co mam się ubrać? - zapytałam przeczesując włosy. - Co to za klub?

Justin wstał z kanapy i poprawił sobie spodnie w  kroku - rzecz, którą często robi - i ustał przede mną.
-Załóż lepiej coś swobodniejszego, bo wbijemy na parkiet - zarządził i puścił mi oczko. - Ja jadę do domu, bo nie mam tutaj imprezowych ubrań - oznajmił i przycisnął do mnie swoje usta w szybkim pocałunku. - Będę o 9 - rzucił tylko i wyszedł z mojego mieszkania.
Przewróciłam oczami i wyklinałam Justina w drodze do sypialni. Cholerny urokliwy Bieber i jego pomysły. A ja miałam spędzić spokojny wieczór...

***

-Wchodzimy tylnym wejściem, znam właściciela - powiedział Justin, a ja prychnęłam, oczywiście, że zna...
Każdy szanujący się menadżer klubu stawał na głowie, aby go poznać. Przecież Justin Bieber to wspaniała promocja.

Ruszyłam za nim do drzwi, podziwiając jego wygląd i wyrzeźbione plecy.
Chłopak był ubrany w szary podkoszulek w serek i czarne rurki. Żeby nie było nudno odstawił się w neonowo-zielone buty i oczywiście gangsterskie łańcuchy na szyi. Włosy tworzyły standardowy nieład, którego układanie zajmowało około pół godziny.

-Wchodź pierwsza,chce popatrzeć na twój tyłek - zarządził Justin, przepuszczając mnie pierwszą w drzwiach. Typowy Justin - dżentelmen tylko wtedy kiedy widzi swoją korzyść.
-Justin czy ty masz jakiś tyłkowy fetysz? - zapytałam rozbawiona i spojrzałam przez ramię żeby zobaczyć jak Justin pożera wzrokiem moją pupę, oblizując przy tym swoje pulchne wargi.

Przewróciłam oczami na jego brak subtelności, ale nie skomentowałam tego, zdążyłam się przyzwyczaić. Chłopak oderwał wzrok od mojej tylnej części i spojrzał z zadowoleniem na moją twarz.
-Przecież wiesz, że tak - odpowiedział posyłając mi jednoznaczne spojrzenie, a ja pokręciłam głową.
Co ja z nim mam...

***

Już po pierwszych dwóch godzinach wiedziałam, że nie zabawimy tu długo. Justin rzucił się w wir zabawy, zamawiając coraz to nowe kolejki i pochłaniając alkohol w zawrotnym tempie. Ja trochę oszukiwałam, wypiłam dwa drinki, bo wiedziałam, że muszę zachować trzeźwy umysł, by jakoś przetransportować kompletnie pijanego Justina do mieszkania.

- Claire, kochanie, jesteś kurwa, taka seksowna - powiedział chłopak ocierając się o mnie w rytm brudnego bitu jednej z piosenek.
Parsknęłam śmiechem, bo przez alkohol tak zabawnie plątał mu się język. Wiedziałam, że trochę przesadził z procentami, ale zdawałam sobie sprawę, że to sposób na odreagowanie.

Za miesiąc zaczynał trasę koncertową i ciężko pracował, aby wszystko było dopięte na ostatni guzik, dlatego pozwoliłam mu na szaleństwo i starałam się nie dopuścić do tego by wylądował nosem na parkiecie.

-Mam ochotę cię przelecieć, tutaj, teraz, przy tych wszystkich ludziach - szeptał mi do ucha, wędrując swoimi dłońmi po moim ciele. - Oni mogliby tylko patrzeć kiedy wbijam się w ciebie z całej siły, a ty mogłabyś tylko krzyczeć moje imię, bo byłoby ci tak dobrze. - Składał pocałunki na mojej szyi.

Klimat klubu pobudził moje zmysły i czułam jak roztapiam się pod jego dłońmi i słowami. Próbowałam to sobie wyobrazić i czułam podniecenie budujące się gdzieś w moim ciele.

Powrót do domu może być ciekawy...

***

-Justin do cholery, idź prosto - krzyknęłam kiedy tylko zdołałam wyciągnąć go z klubu. Chłopak tylko głupkowato zachichotał nadal trzymając się mojego ramienia. - Boże, Justin, opanuj się! - powiedziałam kiedy przytulił się do mnie prawie mnie zgniatając i przewracając.

Szybko wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam po taksówkę, która miała przyjechać za 10 min. Przewróciłam oczami zirytowana. Jeszcze przez cholerne 10 min będę musiała męczyć się z tym nietrzeźwym idiotą.


-Czy to Justin Bieber? - usłyszałam z boku i zamarłam. Na chodniku stało dwóch paparazzich z aparatami w ręku.
Jeden z nich uśmiechnął się cwanie i z pewnością siebie podszedł do nas i podniósł aparat. - Pan Bieber, jak miło - powiedział z ironią, na co Justin podniósł na niego zamglony wzrok.

-Spierdalaj - rzucił krótko i czułam jak zaczął się spinać.Złapałam go za rękę starając się trochę uspokoić.

Mężczyzna tylko parsknął śmiechem i podniósł aparat. -Grzeczniej panie Bieber, chyba nie chcesz żeby twoje cudowne fanki zobaczyły jutro zdjęcia na których jesteś zupełnie schlany - powiedział z sugestywnym uśmiechem.

Drgnęłam niespokojnie, w myślach błagając aby taksówka przyjechała szybciej i wyklinając głupi pomysł Justina.

- Daj mi kurwa spokój - rzucił chłopak i wziął głęboki oddech próbując się jakoś uspokoić i zapanować nad gniewem.

Na szczęście paparazzi nie zdążył mu odpowiedzieć, bo zauważyłam podjeżdżającą taksówkę.
Odetchnęłam z ulgą i ścisnęłam rękę Justina. - Chodź, jest już taksówka, jedziemy - oznajmiłam mu i pociągnęłam za jego dłoń, ciesząc się, że jakoś wykręciliśmy się z tej rozmowy. Niestety byłam w błędzie.

-Tak Bieber, wracaj do domu, ze swoją kolejną dziwką - rzucił na odchodne fotograf, a ja poczułam tylko jak ręka Justina wyrywa się z mojej.

Wszystko działo się tak szybko. Zdążyłam tylko zauważyć lecącą pięść Justina, a między nimi już toczyła się regularna szarpanina.
-Ona nie jest dziwką, kutasie! - krzyknął Justin kopiąc go.

Nie wiedziałam co mam zrobić, popatrzyłam błagalnie na taksówkarza, który pośpieszył mi z pomocą i w jakiś sposób ich rozdzielił. Oczywiście drugi z fotografów nie stracił okazji do zrobienia "dobrego" zdjęcia. Naciskał migawkę tak szybko, że myślałam, że zaraz pójdzie z niej ogień.

Złapałam Justina za bark, jedną ręką szukając w torebce chusteczek, które zatamowałyby krwawienie z jego łuku brwiowego.
-Wsiadaj do taksówki - rzuciłam szybko i nakazałam ruszyć taksówkarzowi.

 Wiedziałam, że Justin będzie miał problemy, a zdjęcia obiegną cały internet, ale wolałam zacząć myśleć o tym jutro.

***

Całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. Byłam zła na Justina i jego lekkomyślność, powinien być przyzwyczajony do takich sytuacji i zignorować tego kretyna, a nie wdawać się w bójkę!

Kiedy podjechaliśmy pod moje mieszkanie chłopak szybko wyszedł z taksówki nawet na mnie nie patrząc. Westchnęłam i zapłaciłam kierowcy, dając mu hojny napiwek i gorąco dziękując za pomoc - nie wiem co bym bez niego zrobiła...

Justin stał na klatce pod moimi drzwiami i czekał, aż je otworzę. Kiedy tylko to zrobiłam wparował do środka, mocno przyciskając chusteczkę do swojej rany.

-Nie powinieneś tego robić. Będziesz miał kłopoty - powiedziałam spokojnie i złapałam go za ramię. Chłopak odwrócił się do mnie z furią w oczach, a ja mimowolnie zrobiłam krok w tył. Coś w jego spojrzeniu sprawiało, że przestałam czuć się pewnie.

-Co ty powiedziałaś? - zapytał niebezpiecznie cicho i ruszył w moją stronę, a ja konsekwentnie posuwałam się w tył do momentu, kiedy poczułam za plecami zimną ścianę. Bałam się go w tym momencie.

-Nie powinieneś tego robić - powtórzyłam cicho, nie wiedząc czy odnoszę się do bójki z paparazzi czy do obecnej sytuacji.

-Nie będziesz mi mówić co mam robić! - krzyknął chłopak łapiąc mnie za ramiona i przyciskając do ściany. Poczułam ból w plecach kiedy zetknęły się one z twardą powierzchnią. - Zrozumiałaś?! - zapytał ze złością.

- Justin, zostaw mnie! - Próbowałam się wyrwać, ale on jeszcze mocnej na mnie napierał i ponownie odbił od ściany. Nawet pijany miał więcej siły ode mnie. - To boli! - krzyknęłam ze strachem w głosie, nie wiedząc do czego może być zdolny w takim stanie.

-Zapytałem czy zrozumiałaś! - warknął ponownie uderzając moim ciałem o ścianę i nieświadomie jeszcze bardziej zacieśniając uścisk na moich ramionach.

-Tak - pisnęłam słabo, nie wiedząc jak się bronić i poczułam łzy pojawiające się pod moimi powiekami. Jak z żartobliwego i czułego faceta mógł tak szybko zmienić swoje postępowanie?
Chłopak gwałtownie mnie puścił, a ja natychmiast zaczęłam rozcierać bolące miejsce. Byłam przerażona i zdezorientowana jego zachowaniem.

Pokonał w kilku krokach drogę do sypialni, a ja stałam pod ścianą ze łzami w oczach, zastanawiając się co się właściwie stało?

__________________________________________________________________________

Mikołajkowo jest! Po raz kolejny przepraszam za tak długi odstęp między rozdziałami, ale szkoła nieźle daje w kość. Poza tym jest on dość krótki, ale nie mam głowy do szczegółów. Jesteśmy już w strefie końcowej opowiadania, zostały może 3-5 do epilogu. Nie wiem kiedy będzie kolejny, niedługo święta, więc postaram się spiąć :)
Wesołych Mikołajek(?)!


PS. Co sądzicie o nowym kolorze włosów Justina? Czy tylko ja jestem nim załamana?

Polecam na życzenie! http://just-believe-in-your-dream.blogspot.com/


niedziela, 2 listopada 2014

Rozdział XXVII "Wyluzuj, skarbie. Oni są naprawdę w porządku"

- Mam nadzieję, że te hieny nigdzie się nie czają - powiedział Justin kiedy tylko podjechaliśmy pod całkiem uroczy jednorodzinny dom.

 Malownicza i spokojna okolica wydawała mi się bardzo przyjazna i to bardzo mnie zdziwiło. Wyobrażałam sobie, że jego znajomy mieszka w bloku, apartamencie czy czymś w podobnie, a tutaj taka niespodzianka. Uroczy domek, idealny dla statecznej rodziny z dziećmi.

Domyśliłam się, że komentarz Justina dotyczy wszędobylskich paparazzi, którzy tylko czekają na jakąś sensację. A jestem pewna, że nowa i zupełnie niepopularna dziewczyna u boku Justina Biebera wzbudziłaby zainteresowanie.

Rozejrzałam się nerwowo po okolicy próbując zlokalizować nieporządnych osobników, ale teren był czysty. Może paparazzi też świętowali Nowy Rok?
- Chodź, Claire - rzucił Justin kiedy tylko wyszliśmy z jego bajeranckiego samochodu.

Weszłam na chodnik starając się nie potknąć o jakąś nierówność i wzięłam głęboki oddech. Justin uśmiechnął się do mnie pocieszająco i złapał moją rękę, jednocześnie rozpalając w moim wnętrzu przyjemne ciepło.
 Ten pozornie mały gest znaczył dla mnie bardzo wiele i nie mogłam uspokoić nierównego bicia mojego serca. To takie banalne, ale czułam się naprawdę wyjątkowo kiedy z nim byłam.
Wolnym krokiem podeszliśmy pod drzwi, a Justin bez zbędnych sygnałów po prostu wszedł do środka. Znaleźliśmy się w schludnym korytarzu. Beżowe ściany i idealnie komponujące się z tym kolorem obrazy nadawały wnętrzu ciepły klimat. Z pokoju obok było słychać zagłuszone głosy i śmiechy. Momentalnie spięłam się w środku.

Justin musiał być naprawdę blisko z właścicielem domu, skoro wbijał się od tak do jego mieszkania. Poczułam jeszcze większe zdenerwowanie, bo jeśli jego znajomi mnie nie polubią, nasz związek nie miał szans. To nie jacyś tam kumple tylko bliscy przyjaciele, którzy mają wpływ na jego decyzje...

Justin chyba wyczuł moje zdenerwowanie, bo delikatnie pogładził mnie po dłoni. - Wyluzuj, skarbie. Oni są naprawdę w porządku - oznajmił i złożył słodki pocałunek na moim czole. To było tak urocze, że mimowolnie kąciki moich warg uniosły się ku górze. Justin odwzajemnił mój gest i pociągnął mnie za rękę w głąb pokoju. Prosto do paszczy lwa...


***


Siedziałam na skórzanej kanapie, sącząc drugiego już drinka i uśmiechając się do Xaviera - jednego z przyjaciół Jaya, który opowiadał o jakieś zadymie na imprezie z jego udziałem. Był zabawny i bardzo "dotykalski", ale nie wyglądał groźnie, więc pozwalałam mu od czasu do czasu dotknąć mojego ramienia, albo poklepać po kolanie w przyjaznym geście.

Okazało się, że nie taki diabeł straszny i szybko znalazłam wspólny język z nowo poznanymi ludźmi. Nie byłam jedyną dziewczyną na tej domówce, więc to był dodatkowy plus. Dziwnie bym się czuła w otoczeniu samych facetów.

Nie była to też żadna huczna impreza. Po prostu kilkoro znajomych postanowiło spędzić ostatni dzień w roku w swoim towarzystwie. Reasumując, siedzieliśmy, rozmawialiśmy i słuchaliśmy uwielbianej (przez chłopaków), muzyki. Coś czego w ogóle nie spodziewałabym się po Justinie. Strzelałam, że zabierze mnie do zatłoczonego i zadymionego klubu, a jego kolesie będą palić trawkę i pić do upadłego. Rzeczywistość pozytywnie mnie zaskoczyła.
Okazało się, że Dante - właściciel domu jest odrobinę starszy od Justina i ma już rodzinę - żonę, córkę i synka.
Jego partnerka, Sara wyglądała jakby była w moim wieku, ale sprawiała wrażenie bardziej dojrzałej i sympatycznej.

-Skąd znasz Bizzle'iego - zapytał Xavier, nazywając Justina jakimś dziwnym przezwiskiem. Wiedziałam, że chodzi o niego, bo kiedy wszedł do pokoju wszyscy krzyczeli "hej Bizzle", " co tam Bizzle" itp. Zupełnie nie rozumiem skąd wytrzasnęli tą głupią ksywkę, może to od nazwiska?
Otrząsnęłam się z myśli i popatrzyłam na chłopaka. - Poznaliśmy się w H&F na jednej z imprez - odpowiedziałam przypominając sobie to zdarzenie. Jak ja go wtedy nienawidziłam! Co tak nagle się zmieniło? Aha zakochałam się w nim. To jednak nie zmienia faktu, że nadal go nienawidzę.
-Naprawdę? - zapytał szczerze zaskoczony Xavier, a ja popatrzyłam na niego z pytaniem w oczach. Co w tym takiego dziwnego? - Myślałem, że nie wiem, poznaliście się na jakiejś oficjalnej imprezie czy coś - wyjaśnił.

Zaśmiałam się lekko zaintrygowana jego tokiem myślenia. - Nie bywam na oficjalnych imprezach, bo nie jestem sławna, ani nie należę do branży - wytłumaczyłam.
Chłopak wyglądał na szczerze zaszokowanego. - Cholera, to dziwne. Justin nigdy nie spotykał się z nikim   z poza szołbizu - zatrzymał się na chwilę robiąc minę 'myśliciela'. Po chwili jednak ocknął się i ponownie zwrócił w moim kierunku. - Tak w ogóle to czym się zajmujesz?

- Jestem studentką i zanim zapytasz, studiuje prawo - oznajmiłam dumnie. Tak, zawsze marzyłam o tym kierunku i ciężko pracowałam, aby dostać szansę spełnienia tych marzeń.
Xavier uśmiechnął się przyjaźnie. - To fajnie, na pewno się kiedyś przydasz Justinowi. On ma nieustannie jakieś problemy z prawem - powiedział puszczając mi oczko.
Przewróciłam oczami na jego słowa. - Tak, słyszałam. Jak można być tak kłótliwym?
-Nie chodzi tylko o kłótliwość. - Machnął ręką chłopak. - Najczęściej o za szybką jazdę i posiadanie narkotyków - dodał jak gdyby nigdy nic, a ja uchyliłam usta ze zdziwienia.

Justin miał sprawę za posiadanie narkotyków? Cholera, jego menager musiał się ostro napracować żeby to nie wyszło na światło dzienne. - No i nie dostał żadnej kary? - zapytałam.
- Jakiąś grzywnę czy coś. Justin ma dobrego adwokata, który potrafi załatwić wszystko. W dodatku jest gwiazdą, oni zawsze mają taryfę ulgową. - Wzruszył ramionami i pociągną łyk piwa.

Wzięłam głęboki wdech, próbując przyswoić nowe informacje. Oczywiście, wiedziałam, że Justin bierze jakieś narkotyki, ale myślałam o jakiś małych ilościach i oczywiście o miękkich narkotykach, jakaś trawka czy coś. Cholera, ale skoro go złapali i miał sprawę to musiała być jakaś większa ilość, albo coś jeszcze gorszego, coś czego nie można zakwalifikować za niską szkodliwość społeczną.
Rozejrzałam się w poszukiwaniu Justina, ale  wyszedł dwadzieścia minut temu odebrać telefon i jeszcze nie wrócił.

-Nie przejmuj się - usłyszałam i spojrzałam w stronę Xaviera. - Bizzle to dobry gość, tylko czasem mu odpierdala. - Uśmiechnął się pocieszająco, a ja niemrawo odwzajemniłam jego gest. Chłopak zaśmiał się i poklepał mnie po kolanie.
- Za, łapy precz od mojej laski. - Odwróciłam się i zobaczyłam  Justina, który zmierzał w naszym kierunku.

Xavier uniósł ręce w geście poddania. - Spoko stary, już spływam. Idę się dotlenić - dodał mając na myśli zapalenie papierosa i wyszedł na zewnątrz. Sara nie tolerowała palenia w miejscu w którym przebywają dzieci, dzięki czemu uzyskała u mnie ogromny szacunek.
- Co ten frajer ci nagadał? - zapytał Justin łapiąc za nieotwartą puszkę pepsi. Obiecał, że dziś nie będzie pił i bezpiecznie odwiezie nas do domu. Cóż za szlachetny gest!
-Dlaczego miał mi coś nagadać? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie i napiłam się drinka.

Justin oblizał usta i popatrzył na mnie z rozbawieniem. - Przecież to oczywiste. Popatrzyłaś na mnie z taką miną, że wiem, że coś zbroiłem - zaśmiał się, a ja przewróciłam  oczami.
-Porozmawiamy o tym później, teraz nie jest czas na rozgrzebywanie tej sprawy - odpowiedziałam i lekko się do niego uśmiechnęłam próbując zlikwidować napięcie w moim ciele. Nie chciałam psuć wieczoru na rozpamiętywanie jakieś sprawy z przeszłości.
- Dobra jak chcesz - wzruszył ramionami Justin i przyciągną mnie do siebie. - Za pół godziny wybije północ, chodźmy się zabawić ostatni raz w tym roku.

***


-Czego sobie życzysz w Nowym Roku? - zapytał szeptem Justin, kiedy staliśmy w ogródku czekając na wybicie północy.
Uśmiechnęłam się pod nosem. - Nie powiem ci, bo się nie spełni - odpowiedziałam obserwując jak przewraca oczami.

-Dziesięć, dziewięć! - usłyszeliśmy końcowe odliczanie.
Przymknęłam powieki przypominając sobie jak wiele zdarzyło się w tym roku. Koniec szkoły średniej. Mieszkanie na drugim końcu świata. Studia. No i Justin.

-Zero! - poczułam jak usta Justina odnajdują moje i zatraciłam się w tym. Wow, to dzieje się naprawdę. Jesteśmy razem, po tych wszystkich problemach i nieporozumieniach. Bałam się tylko jak długo będzie trwać ta sielanka.

***

-Głupio mi, że jest sylwester, impreza i w ogóle, a ty musisz zachować trzeźwość - zaczęłam, kiedy tylko rozlaliśmy szampana i razem z Justinem usiedliśmy na ławce.
Chłopak popatrzył na mnie badawczo. - Wyluzuj Claire, przecież sam to zaproponowałem.
Przewróciłam oczami i westchnęłam. - Wiem, ale nadal mi głupio, że nie możesz się napić nawet szampana - powiedziałam. - Może po prostu wezwiemy później taksówkę i pojedziemy do mnie - zaproponowałam.

Justin poruszył brwiami z irytującym uśmieszkiem. - Zapraszasz mnie do siebie ? Mmm Claire, a może od razu tam pojedziemy i będziemy świętować, sami - ostatnie słowo powiedział bardzo sugestywnie.
- Nie wiem co ci chodzi po głowie - broniłam się.
- Tak, tak - pokiwał głową - a do tego chcesz mnie zamroczyć alkoholem, żeby mi się później dobrać do spodni - oznajmił z pewną siebie miną, a ja próbowałam ukryć śmiech. - Nie wiedziałem, że z ciebie taka niegrzeczna kocica - dodał, a ja wybuchnęłam śmiechem.

-Jesteś takim idiotą Justin! - stwierdziłam i pokręciłam głową rozbawiona. - Czasem mam ochotę cię udusić za te twoje komentarze.
- Uuu Claire, lubisz takie zabawy? - zapytał z przesadnym zainteresowaniem i zrobił zaszokowaną minę. - Wiesz, ja jeszcze tego nie próbowałem, ale może być fajnie - poruszył brwiami, a ja pacnęłam go w tył głowy.

Wstałam z ławki i podałam mu rękę. - Chodź Justin, jednak nie będziesz pić alkoholu, bo już bez niego masz fazę.
Chłopak złapał moją dłoń i ruszyliśmy w stronę wejścia.

*** 


Oczywiście Justin skorzystał z mojej wcześniejszej propozycji i już o godzinie pierwszej był tak pijany, że ledwo stał na nogach.
- Kochanie - wymruczał do mojego ucha, obejmując moje biodra. - Masz ochotę się stąd ulotnić? - zapytał muskając ustami mój policzek.

Odwróciłam głowę w jego stronę i potarłam dłonią jego policzek. - Masz już dość na dziś?

Justin przewrócił oczami i mocniej przycisnął mnie do siebie. - Chcę skorzystać z twojej niemoralnej propozycji - poruszył zabawnie brwiami, a ja westchnęłam zrezygnowana. - No wiesz. Ja, ty i twoje mieszkanie - powiedział sugestywnym tonem, a ja pacnęłam go w głowę.

-Dobra Justin, zbieramy się, bo chyba naprawdę masz już dość - oznajmiłam, łapiąc go za rękę. - Zamów taksówkę, a ja pójdę po nasze rzeczy.

- Jak sobie życzysz, księżniczko - odpowiedział i wyciągnął telefon z kieszeni.
Udałam się do sąsiedniego pokoju, aby wziąć moją torebkę, sweterek i koszulę Justina.
-Wychodzicie? - zapytała Sara kiedy tylko zobaczyła jak zbieram nasze rzeczy.

Odwróciłam się do niej z delikatnym uśmiechem. - Tak, Justin już ledwo chodzi, a ja nie mam zamiaru zbierać go z podłogi - oznajmiłam, a dziewczyna parsknęła śmiechem.
-Masz rację, trochę go wzięło. - Zgodziła się ze mną, a ja przytaknęłam przewracając oczami.


***


-Bardzo dziękuję za gościnę - powiedziałam stojąc już przy drzwiach i żegnając się z Sarą i Dante.
Mężczyzna tylko puścił mi oczko, a następnie przybił żółwika z Justinem, który obejmował mnie w pasie.

-Musimy się kiedyś spotkać - powiedziała mi cicho Sara, a ja przytaknęłam jej z uśmiechem.
-Masz mój numer, jak tylko będziesz miała ochotę się spotkać to dzwoń - oznajmiłam jej.

-Dobra, widzę taksówkę. Nara, dzięki za dobrą imprezę - powiedział Justin i ruszyliśmy w stronę czekającego na nas auta.

____________________________________________________________________________

Najchętniej usunęłabym cały rozdział i napisała go od nowa, ale nie chcę Was zwodzić przez kolejny miesiąc. Przepraszam za zwłokę i obiecuję poprawę. Nie mam nic na swoją obronę.

wtorek, 23 września 2014

Rozdział XXVI "Może będzie dobrze? "

Stałam przed lustrem dokonując ostatnich poprawek w moim makijażu, kiedy poczułam dłonie oplatające mnie w tali.

-Świetnie wyglądasz - powiedział Justin i pocałował mnie w skroń, co było tak urocze, że mały uśmiech mimowolnie wkradł się na moje usta. Popatrzyłam w lustro i wewnętrznie westchnęłam. To może nieskromne, ale cholera, wyglądaliśmy tak dobrze…

Wreszcie nadszedł TEN dzień. Miałam poznać znajomych Justina i spędzić z nimi ostatni dzień roku. Byłam zdenerwowana, to oczywiste, bo co jeśli mnie nie polubią i będę się czuła jak wyrzutek? Nasz układ nie obejmował pokazywania się razem na jakiś imprezach, więc dlaczego to tak nagle się zmieniło? Dlaczego Justin, tak nagle chciał, abym poznała jego znajomych? Nie znałam odpowiedzi na te pytania i nawet nie miałam ochoty o tym teraz myśleć, bo mogłaby rozboleć mnie głowa.

-Mam coś dla ciebie - usłyszałam, a chwilę potem miałam już na szyi srebrny łańcuszek z zawieszką. Złapałam za podarunek i zaskoczona odwróciłam się do Justina.
Chłopak uparł się, że kupi mi sukienkę na sylwestra, chociaż stanowczo odmawiałam, a teraz to. Dlaczego on daje mi prezenty? Mówiłam mu, że nie czuję się z tym komfortowo.

-Co to jest Justin? - zapytałam zdezorientowana i spojrzałam na niego w odbiciu lustra. Jak zawsze prezentował się wspaniale. Jego niby niedbały i ‘gangsterski’ styl bardzo mnie ruszał.  
Chłopak popatrzył na mnie bez emocji i wzruszył ramionami. - Jak to co? Łańcuszek - powiedział jak gdyby  nigdy nic i wtulił głowę w moją szyję. Zauważyłam, że lubił to robić, kiedy tylko miał okazję to przylepiał się do mojej szyi, drażniąc swoim gorącym oddechem moją skórę.
Po moich plecach przeszedł niekontrolowany dreszcz, ale nie zwróciłam na niego uwagi i nie dałam się rozproszyć. Nie wtedy kiedy mieliśmy coś sobie wyjaśnić.

-Wiem, że to łańcuszek, Jay - odpowiedziałam zirytowana. - Pytam, dlaczego mi go dajesz?
Chłopak przewrócił oczami i odsunął się ode mnie.
-Cholera, Claire, daje ci go, bo chcę, okej? - oznajmił i przeczesał swoje świeżo ułożone włosy w nerwowym geście.  To był jeden z jego odruchów. W razie zdenerwowania czochrał swoje włosy, przygryzał wargę, albo ewentualnie wrzeszczał – wszystko zależało od sytuacji i jego wyjściowego humoru.
Teraz jednak nie interesował mnie jego humor i samopoczucie. Wzięłam głęboki wdech starając się nie wybuchnąć.

-Nie jest 'okej', Justin. Mówiłam ci, że to nieodpowiednie. Czuję się jak dziwka! - krzyknęłam i schowałam twarz w dłoniach. Hahaha jesteś nią rzuciła zadowolona podświadomość, a ja nawet nie zaprotestowałam. Nie mogłam okłamywać samej siebie, kiedy miałam rację.

-Nawet tak nie mów, Claire - warknął Justin, a ja podniosłam na niego wzrok. Stał pod ścianą ze spojrzeniem wbitym w moją twarz. Zaczął się denerwować, co nie było dobrą wróżbą, ale ja nie zamierzałam się poddawać. Musieliśmy ustalić na jakich warunkach istnieje nasza relacja.
-Justin, mamy jakiś tam układ, który obejmuje seks, a ty kupujesz mi cholerne prezenty. Czuję się jakbyś  mi za niego płacił! - ponownie podniosłam głos i poczułam jak łzy kumulują się pod moimi powiekami, ale nie pozwoliłam im wypłynąć. Nie tym razem. Musiałam być silna i wreszcie to wyjaśnić. Właśnie dziś – ostatniego dnia roku.
Chłopak potarł dłonią czoło i westchnął.

-Claire, przepraszam. Kurwa, nie chciałem żebyś tak się czuła - wyszeptał i podszedł do mnie. - Przecież wiesz, że jesteś dla mnie ważna - oznajmił złamanym głosem, jakby to co przed chwilą powiedział sprawiło mu trudność.
Moje serce zaczęło bić w nienaturalnym tempie. Czy on naprawdę przed chwilą to powiedział?

-Jestem dla ciebie ważna? - zapytałam cicho, bojąc się, że źle usłyszałam, albo, że to tylko sen i zaraz się obudzę.
Justin podniósł głowę i popatrzył na mnie badawczo. - Myślałem, że to oczywiste - oznajmił i odwrócił mnie do siebie. Pokręciłam głową niczego nie rozumiejąc.

-Co jest między nami, Justin? Dezorientujesz mnie! - powiedziałam nieco głośniej niż zamierzałam.
Chłopak milczał, a ja wzięłam głęboki wdech. Między nami zapanowała cisza i już myślałam, że na tym zakończymy naszą rozmowę.

- Chcę żeby było coś więcej - wypalił w końcu Justin, zupełnie mnie zaskakując.
Nie wiedziałam co mam o tym myśleć, kiedy rzucił mi taką podkręconą piłkę! Coś więcej? Kurwa!
-Ale mówiłeś... - plątałam się w słowach.
-Wiem co mówiłem, ale zmieniłem zdanie - przerwał mi i wziął głęboki wdech- Chcę żeby między nami było coś więcej niż tylko seks - oznajmił pewnym głosem.
-Co masz na myśli? - zapytałam głupio, ale musiałam wiedzieć na czym stoję.
-Nie wiem, cholera - zaczął i pokręcił głową. - Chcę spędzać z tobą czas, wychodzić na imprezy, do kina i cholera nie wiem gdzie, ale po prostu chce mieć cię blisko! - krzyknął i zaczął chodzić w tę i z powrotem po pokoju.

Zaskoczona otworzyłam usta i patrzyłam jak chłopak nerwowym gestem przeczesuje włosy.  Nie spodziewałam się takiej szczerości z jego strony. Westchnęłam i spuściłam wzrok na podłogę.
Przez chwilę między nami panowała cisza, którą w końcu zdecydowałam się przerwać.

-Co się tak nagle zmieniło? - zapytałam szeptem i spojrzałam na niego. Chłopak odwrócił się w moją stronę.
-Boże, Claire, nie pytaj mnie o takie rzeczy! Po prostu czuję, że może być między nami coś więcej. Nie wiem co się zmieniło. Lubię cię, mówiłem już - powiedział i popatrzył na mnie, czekając na jakąś reakcję.
Przygryzłam wargę i przymknęłam oczy, próbując jakoś to ogarnąć. Jeszcze niedawno liczył się dla niego tylko seks, a teraz chce spędzać ze mną każdą chwilę. Z jednej strony bardzo mi to pochlebiało, ale z drugiej cały czas moja podświadomość szukała w tym jakiegoś podstępu, który miał mnie jeszcze bardziej zranić.

-To jest popieprzone - wyszeptałam wreszcie chowając twarz w dłoniach. Nie mogłam zrozumieć co do cholery się działo? Skąd ta nagła zmiana zdania?  W co on do cholery gra? To jakiś chwyt marketingowy?
-Kochanie, proszę - zaczął Justin, a ja mimowolnie parsknęłam śmiechem - te czułe słówka zupełnie do niego nie pasowały.
Chłopak niepewnie przytulił mnie do siebie, a ja schowałam twarz w jego szyi. Tak, wreszcie czułam, że jestem na swoim miejscu, z nim.

- Chcę zacząć jeszcze raz. Jak normalna para - oznajmił cicho i wziął moją twarz w swoje dłonie. - Oczywiście nie będzie łatwo. Paparazzi nadal za mną łażą, szalone fanki pewnie będą cię hejtować i musisz to zaakceptować jeśli chcesz żeby nasz związek wszedł na wyższy poziom - skończył swoją przemowę dotykając dłonią mojej twarzy. - To zależy od ciebie.

Przymknęła m powieki czując jak bardzo jestem wyprana z energii. Niby wreszcie stało się to o czym skrycie marzyłam, ale czy to nie jest tylko złudna nadzieja, albo idealnie zaplanowane zagranie z jego strony? Normalna para, to brzmiało śmiesznie. My nigdy nie moglibyśmy być normalną parą – więcej niż połowę czasu, który spędzamy razem, kłócimy się, a drugą połowa zarezerwowana jest na seks. Co w tym normalnego?

-Nie wiem czy to zadziała – powiedziałam szeptem okrutną prawdę, czując jak robi mi się słabo. Chciałam być z nim, to oczywiste, ale czy byłam na to gotowa? Czy on był gotowy dać mi związek, którego pragnę?

Justin popatrzył na mnie oskarżycielskim wzrokiem. – To tobie od początku nie podobał się układ oparty na seksie, a teraz kiedy chce to zmienić masz jakieś pretensje! – oznajmił podniesionym głosem robiąc kilka kroków do tyłu.

-Justin, dobrze wiesz, że to nie tak. Proszę, zostawmy tę rozmowę na jutro. Mieliśmy iść do twoich znajomych. – Próbowałam załagodzić sytuację.  Podeszłam do chłopaka i położyłam rękę na jego ramieniu. Widziałam jak wiele go kosztuje próba uspokojenia się i przystania na moje warunki. Bo czego jak czego, ale kompromisu to Justin nienawidził.


-Dobra, chodźmy – w końcu oznajmił i złapał mnie za rękę, czym zupełnie mnie zaskoczył. Ten niby zwyczajny gest, sprawił, że zapaliła się we mnie iskierka nadziei. Może będzie dobrze? 

___________________________________________________________________________
Głupio mi, że po tak długim czasie przychodzę z tak krótkim rozdziałem, ale jak widzicie jest on przełomowy. Chciałam opisać tu jeszcze scenę z sylwestra, ale stwierdziłam, że nie będę Was trzymać w niepewności. W weekend się za to wezmę. Nie wiem kiedy kolejny, to wszystko zależy od komentarzy. Wierzcie lub nie, ale one naprawdę motywują. Kiedy widzę, że poświęcacie te kilka sekund na napisanie kilku słów, łatwiej mi usiąść przed komputerem na te 3-4 godziny i napisać rozdział. Bardzo chętnie poczytam wasze propozycje co do kolejnych rozdziałów, muszę zapełnić lukę, którą mam! xD 
Dziękuję za wejścia i komentarze. Kocham Was:) 

środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział XXV "Lubię na Ciebie patrzeć"

Przez dwa dni dosłownie mieszkałam u Justina. 
Dwudziestego siódmego grudnia, chłopak zarządził, że muszę zabrać swoje rzeczy z mojego mieszkania i wprowadzić się do niego, bo jak twierdzi 'nie chce się ze mną rozstawać nawet na chwilę'. No cóż, to wyznanie sprawiło, że prawie zeszłam na zawał. Byłam strasznie zaskoczona, że moja obecność jest dla niego ważna.
Cholera, czy ten człowiek musi tak uzależniać? Z jednej strony wiem, że jest skończonym skurwielem i dla niego te czułe słówka i gesty, to tylko gra. Chce zasmakować 'życia w związku' czy cholera wie co, i dobrze wiem, że na własne życzenie mogę sobie spieprzyć życie, zgadzając się na te jego gierki. Z drugiej strony to takie cholernie niewiarygodne, że ktoś może być tak uroczy i kochany. Czuję się przy nim jak księżniczka i wpadam coraz głębiej w to chore i destrukcyjne uczucie. 
Bo Justin Bieber i jego urok jest dla kobiet jak Mekka dla muzułmanów, Święty Graal dla chrześcijan czy Wedy dla hindusów. Jest po prostu bóstwem i facetem na którego czeka się całe życie. To on jest utożsamieniem bohatera literackiego z gorącego romansu. Jest drugą połówką jabłka.
Czy muszę dodawać, że jest również Bogiem Seksu? Tak, jakby jego inne nadzwyczajne umiejętności nie wystarczały...
Bo wiecie, zdarzają się faceci, którzy mimo swojego świetnego wyglądu nie pobudzają twoich zmysłów, oraz niekoniecznie przystojni, przy których twoje hormony wariują. On nie ma tego problemu.
Podsumowując, Justin Bieber ma cały pakiet.
Oczywiście jeśli ma dobry humor. A ja właśnie, spędzając z nim czas, na taki trafiłam.
  
***


-Myślałaś o tym skoku? - zapytał Justin podnosząc głowę z mojego brzucha i zwracając zaspany wzrok w moją stronę.
Właśnie urządziliśmy sobie maraton z serialami i całe popołudnie spędziliśmy wylegując się na kanapie w jego niezwykle luksusowym pokoju kinowym.
Odwróciłam uwagę od ogromnego telewizora i Ericka z Czystej krwi, który właśnie pojawił się na ekranie, aby na niego spojrzeć.

-Kiedy miałam o tym pomyśleć? - Podniosłam brwi do góry. - Jesteśmy cały czas razem. Nie mam nawet chwili na myślenie - rzuciłam i wplotłam swoje palce w jego włosy, które, cholera są takie miękkie bez tych wszystkich pianek i lakierów.
Justin zachichotał, a ja wewnętrznie westchnęłam, był taki uroczy... - Właśnie przyznałaś, że nie myślisz - parsknął, a ja wywróciłam oczami na jego infantylność. Czasem tak strasznie mnie irytował...

- O seks się zaczyna! - wykrzyknął zadowolony chłopak, ponownie wracając wzrokiem na ekran.
Pokręciłam głową z politowaniem. Ten osobnik ma 21
czy 11 lat?
Uśmiechnęłam się pod nosem i wróciłam do oglądania Erica, który z niezwykłą szybkością zadowalał stojącą do niego tyłem, jasnowłosą dziewczynę. Zrobiło mi się gorąco. Głupio mi się do tego przyznać, ale jedną z moich erotycznych fantazji był właśnie seks z wampirem, oczywiście nie dosłownie wampirem, ale w stylu wampira. Ta, nieważne...
Zęby wpijające się w szyję i właśnie ta szybkość, która obezwładnia. Samo myślenie o takim stosunku, wzbudzało we mnie dreszcze.

Poczułam jak ręce Justina zaczęły wędrować po moich żebrach. Przymknęłam oczy i poczułam jak oblewa mnie fala gorąca. To niesamowite jak działa na mnie, jego tak niewinny dotyk.
- Zaczerwieniłaś się - szepnął chłopak patrząc na mnie z rozbawieniem, a ja zagryzłam wargę. - Podnieca cię taki seks? - zapytał powoli, wskazując głową na ekran i unosząc się na łokciach, nad moim rozgrzanym ciałem. Zaczęłam ciężej oddychać. - Taki brutalny i zniewalający? - wychrypał tuż przy moim uchu.

Uniosłam głowę do góry by ułatwić mu dostęp do mojej szyi. - Chciałabyś czuć moje zęby na sobie, kiedy bez hamulców bym cię pieprzył? - zadał pytanie i wpił się stanowczo w moją delikatną skórę.
Stłumiłam jęk, bo cholera, to było tak przyjemne. Wygięłam delikatnie plecy, napierając moim biustem na jego umięśnioną, nieosłoniętą żadnym materiałem, klatkę.
- Chcesz tego, prawda? - zachichotał przy mojej szyi i podniósł głowę, by spojrzeć mi w oczy. - Grasz taką ułożoną, ale w rzeczywistości jesteś taką niegrzeczną dziewczynką - wyszeptał i złożył delikatny pocałunek na moich ustach.
Jęknęłam niezadowolona kiedy po sekundzie się ode mnie oderwał. - Chcesz tego, Claire? Chcesz żebym ostro cię pieprzył ? - zapytał z uśmiechem, który obiecywał grzeszne przyjemności, a ja skinęłam głową. - Chcesz tego? No, więc to powiedz - zarządził i ułożył swoje krocze na wprost swojego. Mogłam poczuć jaki jest podniecony.
- Justin - jęknęłam kiedy zaczął się o mnie ocierać. Bawił się mną, jak zwykle wykorzystując swoją oczywistą przewagę.
- Słucham, skarbie. Powiedz czego chcesz - zanucił i jeszcze mocnej do mnie przywarł. Zacisnęłam powieki czując słodkie pulsowanie.
- Proszę - zaskomlałam i wbiłam palce w jego nagie plecy. Poczułam kilka zadrapań, które zostawiłam podczas naszych wcześniejszych zbliżeń i uśmiechnęłam się w duchu. Oznaczyłam go i przez pare cennych dni był tylko mój. To świadomość napawała mnie przeogromnym szczęściem.
Przejechałam dłońmi po jego barkach, kiedy ponownie otarł się o mnie, wysyłając małe wyładowania elektryczne do wszystkich komórek mojego ciała.
-Justin, proszę - ponowiłam prośbę, wijąc się pod nim i przyciskając go swoimi dłońmi do własnego ciała.
- O co prosisz? - zaśmiał się i potarł swoim nosem o mój.

Wręcz perfidnie starał się wyprowadzić mnie z równowagi. Nęcił mnie, aby później zupełnie zniewolić. Wiedziałam, że moja nagroda będzie bardzo przyjemna, więc cicho powiedziałam to czego ode mnie wymagał - Pieprz mnie.
Chłopak zaśmiał się z zadowoleniem. - Już się robi, kochanie.
Justin podniósł się na łokciach i wstał z kanapy. Szybko złapał mnie za ręce i pociągnął do góry. Posłałam mu zdezorientowaną minę. - Chce cię związać - wyjaśnił z samozadowoleniem wypisanym na twarzy.
Przełknęłam ślinę i dałam się mu zaciągnąć do jego sypialni. W centrum stało królewskie łoże, zakryte czarną narzutą.
- Kładź się - usłyszałam i po chwili zawahania, wykonałam polecenie. Położyłam się na plecach i obserwowałam jak Justin szukał czegoś w szufladzie. Po chwili chyba znalazł to czego szukał, bo odwrócił się do mnie z zadowoloną miną.
- Ta dam! - Uśmiechną się i wyjął zza pleców kajdanki. Parsknęłam śmiechem na jego entuzjazm, chociaż w środku poczułam podniecenie. Lubiłam być od niego zależna, oczywiście w granicach rozsądku.
Z każdym kolejnym jego krokiem w moją stronę, robiłam się bardziej mokra. Ten facet potrafił rozpalić mnie samym lubieżnym spojrzeniem. Zacisnęłam biodra kiedy tylko jego kolana znalazły się na łóżku. Kierował się powoli w moją stronę, aby chwilę później usiąść na mnie okrakiem.
Justin bez słowa, ale nadal mając na ustach swój seksowny uśmieszek, złapał moją rękę i z precyzją przytwierdził ją kajdanką do ramy łóżka. Zrobił to samo z drugą, a ja czułam jak metal delikatnie wpija mi się w skórę.
Chłopak popatrzył na mnie z góry oblizując usta. - Nie masz pojęcia jak bardzo jesteś teraz seksowna.
Zagryzłam wargę, czując się niesamowicie dobrze ze świadomością, że jestem pociągająca dla kogoś tak doświadczonego jak Justin. Bądźmy szczerzy, liczba dziewczyn, która przewinęła się przez jego łóżko musi być ogromna.
Czułam jak jego dłonie wędrują w stronę mojej cienkiej koszulki i wczepiają się w jej krańce. - Kupię ci nową. - Puścił mi oczko i mocno pociągnął za materiał. Chwilę później moja klatka była całkiem odkryta dla jego wzroku, a ja otworzyłam usta w szoku.
- Mówiłem już, że uwielbiam twoje cycki? - zapytał jak gdyby nigdy nic i wziął w dłonie moje 'dziewczynki'. Westchnęłam zadowolona, kiedy zaczął je ugniatać. Och tak, to co ten facet robi ze swoimi rękami...

Z uśmiechem na twarzy, przeniósł się niżej.
Poczułam jak moje legginsy zostają ściągnięte z mojego ciała, razem z bielizną.
Leżałam pod nim naga i rozpalona, czekając na przyjemność, którą miał mi zafundować.
Chłopak popatrzył na mnie  z przymkniętymi powiekami. - Lubię na ciebie patrzeć - powiedział, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. - Dość gadania. Ktoś tu zamawiał wampiryczny seks? - zapytał, a ja parsknęłam śmiechem. Justin przejechał językiem po górnych zębach i rzucił się w moją stronę. Pisnęłam kiedy wpił się w moją szyję.
Wiłam się pod nim, niezdolna do żadnego innego ruchu. Przeklinałam Justina i jego pomysł z wiązaniem.
Jego usta z mojej szyi kierowały się coraz niżej. Poczułam zęby wbijające się w skórę na mojej piersi i krzyknęłam zaskoczona. Justin zaczął chuchać na bolące miejsce co dało mi ulgę. Wiedziałam, że zostanie mi malinka.
Oznaczał mnie. Z jednego miejsca przenosił się w drugie. Ból mieszał się z przyjemnością, a ja mogłam tylko leżeć i jęczeć. Było mi tak dobrze.
Justin uniósł głowę i z zadowolonym uśmieszkiem zaczął się ze mnie podnosić.
Stanął przy rogu łóżka cały czas na mnie patrząc. Złapał za swoje dresowe spodnie i ściągnął je z siebie, ani na chwilę nie spuszczając ze mnie wzroku. Już sobie wyobrażałam jak muszę wyglądać. Dysząca i spragniona, oznaczona przez niego.
Chłopak wszedł na łóżko i jak drapieżnik, który czyha na swoją ofiarę zaczął się do mnie zbliżać. Widziałam jak bardzo był podniecony.
Nie czekając na nic delikatnie złapał mnie za kolana i rozszerzył moje nogi wchodząc we mnie z całej siły. Wygięłam się czując jego niespodziewany ruch. Zabolało, ale chwilę później zupełnie zapomniałam o bólu. Justin zaczął niestrudzenie pracować swoimi biodrami, kierując nas w stronę spełnienia. Jego usta weszły ponownie w kontakt z moją skórą, a ja odchyliłam głowę by ułatwić mu do siebie dostęp.
W pokoju było słychać odgłosy zderzających się ze sobą ciał i moich jęków. Chwała Bogu, że każde pomieszczenie w willi Justina było wyciszone. W innym wypadku zrobiłabym niesamowity koncert dla jego sąsiadów.

***

Wyczerpana leżałam na klatce Justina wsłuchując się w jego równy oddech. Kiedy tylko spektakularnie zakończyliśmy swój bieg ku spełnieniu, chłopak uwolnił mnie z kajdanek. Na nadgarstkach miałam siniaki, ale zupełnie się nimi nie przejęłam.
- Jestem cała w malinkach - wymruczałam, kiedy spojrzałam na swój dekolt. - Wyglądam jak ofiara wypadku - dodałam marszcząc nos.
Justin zaśmiał się pod nosem i jeszcze bardziej mnie do siebie przysunął. - Przynajmniej każdy będzie wiedział, że jesteś tylko moja - powiedział całując mnie w skroń. Poczułam motylki w moim brzuchu i uśmiechnęłam się, czując erupcję szczęścia.
Czy to oznacza, że on też coś do mnie czuje?
_____________________________________________________________
Na osłodę pierwszego września. Podziękujcie Beyonce, bo jej piosenki były dla mnie inspiracją :D
Przepraszam za zwłokę, ale tak po prostu wyszło. Mogą zdarzyć się błędy, bo nawet dokładnie go nie sprawdzałam. Scena +18 nie do końca jest taka jaką chciałam, ale nic więcej dziś bym nie wymyśliła.
Trzymam za Was kciuki w roku szkolnym i mam nadzieję, że te dziesięć miesięcy minie nam tak szybko jak wakacje ;)
Zaznaczam, że na kolejny rozdział będziecie musieli trochę poczekać. Mam rozszerzoną historię i wos, więc będę miała niezły zapierdol, ale postaram się Was nie zaniedbać. 
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem i proszę o powtórkę! :D

*scena inspirowana (bardzo) opowiadaniem Million Dollar Baby

niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział XXIV "Skoczymy razem"

Świąteczny okres minął mi zaskakująco szybko i zanim się obejrzałam już wracałam z deszczowego Seattle do słonecznego Miasta Aniołów. Zmiana klimatu była trochę szokująca, pierwszy raz miałam spędzić koniec roku ze słoneczną pogodą, ale nie narzekałam. Byłam naładowana pozytywną energią i nie mogłam doczekać się spędzenia Sylwestra z Justinem, który codziennie zalewał mnie falą najróżniejszych fotografii. A to zrobił zdjęcie swojego świątecznego posiłku (który jadł tylko w towarzystwie swojego kota), a to wysłał mi swoje selfie w stroju Mikołaja, tysiąc pięćset zdjęć swojej gołej klaty oraz oczywiście Jerry’ego uwięzionego w materiałowym więzieniu.

Kiedy tylko zobaczyłam to intymne ujęcie jego nierozłącznego przyjaciela, natychmiast wybuchłam śmiechem, co było odrobinę nie na miejscu, ponieważ właśnie jadłam obiad z mamą oraz jej wspólniczką. Wytłumacz dwóm wpatrującym się w ciebie, jak w nadprzyrodzone zjawisko, kobietom, że twój chłopak-nie chłopak, właśnie wysłał ci zdjęcie swojego napęczniałego fiutka i podpisał 'Jerry tęskni'. Trudne zadanie. Nawciskałam im, że Archie wstawił zdjęcie z dzieciństwa na którym wyszedł jak lemur. Uwierzyły.

Z jednej strony byłam szczęśliwa, że Justin zwraca na mnie uwagę. Niesamowicie mi pochlebiało, to że nie zapominał o mnie. Codziennie wysyłał mi jakieś urocze wiadomości, albo fotorelacje ze swojego dnia. To było miłe, tak jakby mu na mnie zależało, jakbym była kimś znaczącym.
Z drugiej strony nie byłam pewna czy jestem jedynym odbiorcą jego zainteresowania. Przecież Justin mógł mieć jeszcze kogoś z kim miał podobne relacjach, co ze mną. Niezobowiązujący seks. Ta myśl była dla mnie tak destrukcyjna, że nawet nie miałam ochoty o niej myśleć. 

Poza tym było mi go szkoda. Spędzał święta sam. Jego przyjaciele wrócili do rodzinnych domów, zupełnie go olewając. A jego rodzina? Z tego co udało mi się od niego wyciągnąć, wiedziałam, że pokłócił się z matką, o jej nowego faceta, a ojca nie było w Stanach. Wyjechał na wycieczkę do Europy. Jedynym kompanem jego doli był jego uroczy kociak, którego już zdążyłam pokochać. Był tak strasznie uroczy. Niemal jak sam właściciel...
Justin niby nie narzekał na samotne święta, tylko na to, że mu się nudzi, ale mogłam sobie wyobrazić, że nie czuje się z tym dobrze. Namawiał mnie do wcześniejszego powrotu, a ja oczywiście nie mogłam mu odmówić.

Dlatego też, skróciłam o jeden dzień mój pobyt w Seattle i zaprosiłam go do siebie.

***

-Tak mamo, jestem już na miejscu. Nie musisz się martwić - powiedziałam z westchnieniem, kiedy tylko przekroczyłam próg swojego mieszkania.

Moja matka wymusiła na mnie obietnicę, abym gdy tylko dostanę się do domu zadzwoniła do niej i potwierdziła, że wszystko jest w porządku. Zaskakujące jak bardzo zbliżyłyśmy się do siebie przez te kilka dni. Mama specjalnie zostawiła wszystko na głowie swojej wspólniczki Arabell, by móc spędzić ze mną trochę czasu w święta. Jednym z powodów jej zainteresowania moim życiem była oczywiście chęć ‘przebicia’ mojego ojca, który zaprosił mnie do siebie i przy kolacji oznajmił, że musimy wyjechać gdzieś wspólnie na wakacje. Nawet zamówił już jacht i załatwił sobie zastępstwo w firmie. Odmowa nie wchodziła w grę. Tato, tłumaczył, że chce lepiej poznać swoją jedyną córkę i naprawić nasze relacje. Razem z jego nową partnerką Marią byłyśmy nieco zdziwione jego entuzjazmem, ale nie skomentowałyśmy tego.

Gdy tylko moja mama dowiedziała się o tej rewelacji, natychmiast wzięła urlop i starała się sprawić, aby tytuł ‘Rodzica Roku’ przypadł do niej. Zabierała mnie na zakupy do SPA i obiecała, że wygospodaruje tydzień w wakacje, abyśmy mogły wylecieć razem do Europy. Rywalizacja, o uwagę dziecka, to takie typowe.
Oczywiście zgodziłam się na to, bo  nie chciałam robić jej przykrości, poza tym, kto nie lubi być rozpieszczany?

***

- Claire, mała zmiana planów. – Usłyszałam, gdy tylko odebrałam przychodzące połączenie od Justina. Zdezorientowana zmarszczyłam brwi. Mieliśmy się spotkać za półtorej godziny u mnie.
- Cześć, Justin. Miło, że pytasz. U mnie w porządku, a jak u ciebie? – rzuciłam sarkastycznie na co chłopak tylko prychnął.
- Nie mam czasu na takie pierdoły – oznajmił, na co przewróciłam oczami. – Nie przyjadę do ciebie – powiedział.
- Uff to dobrze – odpowiedziałam ironicznie, chociaż zrobiło mi się trochę przykro. Ja dla niego wracam wcześniej, a on ma mnie w dupie. Typowy Justin.
-HA HA – usłyszałam. – Claire, ja nie przyjadę do ciebie, ale za to ty przyjedziesz do mnie! – Wyczułam w jego głosie samozadowolenie.
Przez chwilę nic nie mówiłam. On mnie zaprasza do siebie? Yay! Cóż za ogromne wyróżnienie.
-Dlaczego? – zapytałam niepewnie. Zupełnie nie nadążałam za tym człowiekiem i zmiennością jego decyzji.
Chłopak teatralnie westchnął. – Bo po prostu plany się zmieniły. Poza tym nigdy u mnie nie byłaś, a ja byłem u ciebie…- zaczął się jąkać, a ja parsknęłam śmiechem.
-Dobra, dobra. Podaj mi adres – zarządziłam z uśmiechem.

***

-Cholera, może też zostanę gwiazdą pop, to całkiem opłacalne – rzuciłam, kiedy tylko Justin otworzył mi drzwi do swojej wypasionej willi.
Chłopak zaśmiał się pod nosem i teatralnym gestem zaprosił mnie do środka. – Jeszcze nie widziałaś najlepszego – oznajmił.
-Pokoju zabaw? – poruszyłam zabawnie brwiami, nawiązując do bestseleru pani James.
Justin tylko pokręcił głową rozbawiony. – I kto tu jest niewyżyty seksualnie, ja czy ty? – zapytał z irytującym uśmieszkiem.
Popatrzyłam na niego bez emocji. – Skąd wiedziałeś o jakim pokoju zabaw mówię? Czyżbyś był fanem literatury erotycznej?

Usłyszałam jego głośny śmiech i kąciki moich warg automatycznie wygięły się ku górze. – Zaraz przełożę cię przez kolano, Claire – zażartował, a ja pacnęłam go w ramię chichocząc.
-Już raz to zrobiłeś – przypomniałam mu rozbawiona. – Nie dziękuję, nie chcę więcej. 
-Jak to było? Klapsy za karę, bolą bardziej niż te zmysłowe? – zapytał unosząc brwi.
-Nie wiedziałam, że taki z ciebie Greyomaniak, Justin. To coś nowego. Justin Bieber lubi literaturę dla gospodyń domowych – oznajmiłam z bezczelnym uśmiechem.
Chłopak popatrzył na mnie bez emocji i uraczył klapsem w tyłek, na co zrobiłam krok do przodu. – Ał, to bolało – krzyknęłam patrząc na niego groźnie i pocierając obolałe miejsce.
- Bo miało – rzucił i ruszył w kierunku jakiegoś pokoju.
Nie chciałam się zgubić, więc automatycznie ruszyłam za nim.

Justin zaprowadził mnie do swojego salonu, jak mniemam. W rogu stała duża choinka, pod którą leżał samotny prezent, obłożony czerwonym papierem. Chłopak wskazał mi kanapę na której usiadłam, a sam podniósł pudełko, a następnie zajął miejsce obok mnie. Tak, to jest prezentowy moment, którego tak bardzo się obawiałam.
-To dla ciebie – powiedział Justin i wyciągnął w moją stronę rękę.
-Poczekaj – rzuciłam szybko i sięgnęłam do mojej torebki, próbując zlokalizować mój podarunek. Gdy tylko mi się to udało podałam mu fioletowe pudełko i zagryzłam wargę. Nie wiedziałam czy będzie się mu podobać.
Chłopak podał mi prezent i puścił oczko. – Ty pierwszy – zarządziłam i wstrzymałam oddech kiedy Justin powoli odwijał papier.

W środku była książka ‘Sekrety 50 Twarzy Greya dla Prawdziwego Faceta’ taki mój mały żarcik. Chłopak popatrzył na mnie z dezaprobatą i prychnął pod nosem, ale widziałam iskierki rozbawienia w jego oczach. To jednak nie było wszystko. Pod książką, znajdowało  się pudełko zawierające jeden z najtrudniejszych do zdobycia miniaturowy model samochodu. Był wyjątkowy, ponieważ konstruktor zadbał o każdy, nawet najmniejszy detal. Sama nie znałam się na autach i pewnie nie wpadłabym na to by kupić go Justinowi, ale powiedział w jednym z wywiadów, że kolekcjonuje modele samochodów. Byłam pewna, że tego jeszcze nie ma w swojej kolekcji, gdyż każdy z nich miał przypisanego właściciela i numer seryjny. A tak się składa, że mój tata miał znajomego, który zajmuje się sprzedawaniem takich małych cudeniek.

- O kurwa – powiedział chłopak, kiedy tylko uświadomił sobie co to jest i popatrzył na mnie zaszokowany. – Gdzie ty go znalazłaś? – zapytał, a oczy świeciły mu, jak dziecku w sklepie ze słodyczami.
Parsknęłam śmiechem, rozbawiona jego entuzjazmem. – Ma się te znajomości – rzuciłam i strzepnęłam niewidzialny pyłek z ramienia.
Justin pokręcił głową, z uśmiechem na ustach. – Jest idealny. Skąd wiedziałaś, że kolekcjonuję modele?
-Wspominałeś o tym, w jednym z wywiadów – odpowiedziałam, zgodnie z prawdą.
Chłopak poruszył brwiami. – Jesteś ukrytą belieberką? – zapytał z pewnym siebie uśmiechem, a ja pokręciłam głową.
- Znam twoje dwie piosenki, więc nie, nie jestem – oznajmiłam i pokazałam mu język.
Justin wzruszył ramionami i ponownie zaczął oglądać swój nowy, kolekcjonerski nabytek.
Kamień spadł mi z serca, już się bałam, że prezent może się mu nie spodobać.

-Otwórz swój – rzucił Justin i uśmiechnął się wskazując na czerwoną paczkę leżącą na moich kolanach.
Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam otwierać pudełko. Co ten człowiek, znów wymyślił?
- Ojej – udało mi się wykrztusić kiedy zobaczyłam co jest w środku. Srebrna bransoletka z kilkoma zawieszkami. Parsknęłam śmiechem kiedy zobaczyłam, że jedną z nich są maleńkie naleśniki i popatrzyłam na Justina.
-No co? – zapytał zdziwiony. – Robisz najlepsze naleśniki – oznajmił, a ja poczułam rozchodzące się po moim wnętrzu ciepło. – Zobacz dalej.
Zaintrygowana jego poleceniem rzuciłam okiem w stronę pudełka i rzeczywiście, było coś jeszcze. Jakaś koperta.
- Co to? – Popatrzyłam na Justina z pytaniem w oczach i wzięłam papier do ręki.
Chłopak uśmiechnął się tajemniczo. – Otwórz i sama sprawdź.

Nie zwlekając rozdarłam kopertę. W środku zobaczyłam bilet na skok ze spadochronem. Z otwartymi ustami popatrzyłam na roześmianą twarz Justina.
-Skoczymy razem – powiedział niemożliwie z siebie zadowolony, a ja ponownie zwróciłam wzrok na bilet. Byłam przerażona!
-Justin, ale ja się boję! – wykrzyknęłam.
Chłopak wzruszył ramionami. – No i co? Przecież będziesz ze mną.
Parsknęłam śmiechem. Gdyby to było takie proste. Przez chwilę między nami panowała cisza.
-No weź Claire, chociaż się nad tym zastanów – usłyszałam nagle.
Poczułam jak chłopak zbliżył się do mnie i przełożył moje włosy na jedną stronę. Przymknęłam powieki, gdy zaczął składać delikatne pocałunki na moim odkrytym ramieniu.
-Pomyśl o tym – wyszeptał i zbliżył usta do mojej szyi.
Pokiwałam delikatnie głową.

-Tak sobie myślę, nawet się dzisiaj porządnie nie przywitaliśmy – stwierdził chłopak i złapał za mój podbródek, kierując go w swoją stronę.
Musnął moje usta i zjechał swoimi rękami na moje biodra. – Tęskniłem za tobą – powiedział przesuwając swoje wargi na mój policzek i delikatnie sadzając mnie na swoich kolanach.
Przeniosłam dłonie na jego twarz i spojrzałam mu w oczy. – Jak mógłbyś nie tęsknić? Przecież jestem taka cudowna – odpowiedziałam z rozbawieniem. Chłopak parsknął śmiechem i przyciągnął mnie do pocałunku.

A później się witaliśmy. Długo i namiętnie. 
____________________________________________________________________________

Yeeeeah udało mi się skończyć rozdział! Miał być wcześniej, ale wiecie jak to jest - w wakacje człowiek jest mniej zorganizowany niż w roku szkolnym. Co do następnego to nie wiem kiedy się pojawi, ale mam już na niego pewien pomysł. Chcecie scenę +18 czy nie? To zależy od Was. 
Jeśli macie jakieś pytania to piszcie ask i twitter jest do Waszej dyspozycji :)
Prosiłabym, aby każdy kto czyta ten rozdział skomentował go. Chociażby słowem 'czytam' - chce wiedzieć ile Was jest, bo opowiadanie jest już praktycznie w końcowym etapie. 
Pracuję nad nowym projektem, ale do jego publikacji jeszcze daleko. Może niedługo zdradzę Wam fabułę? ;) 
Dziękuję Wam za wszystkie komentarze i wyświetlenia - to naprawdę budujące :) 

Wygraliśmy w konkursie na blog miesiąca na http://spisfanfiction.blogspot.com/ !!! 
Dziękuję, dziękuję, dziękuję!!! <3

PS. Panno sekjut. z bloga http://love-is-hard-baby.blogspot.com/ , kiedy będzie rozdział?! Ja tu usycham! :D

niedziela, 3 sierpnia 2014

Rozdział XXIII "Co dać człowiekowi, który ma wszystko?"


- Myślałaś, że się kurwa nie dowiem?! – krzyknął
Justin, a ja podskoczyłam, nieprzygotowana na atak z jego strony. – Co to jest za kutas?!
Przymknęłam oczy i z jękiem rzuciłam się na łóżko.
Znowu mnie kontroluje i bezpodstawnie oskarża. W co ja się wplątałam?
-Gdybym nie była zmęczona zaczęłabym się śmiać – powiedziałam zrezygnowana i opadłam na poduszki.Zachowanie Justina dawno przekroczyło granicę ‘kumpli do pieprzenia’. Jego wieczne wyrzuty zaczynały mnie irytować. Niby jest zazdrosny, ale nie wiem czy to z powodu tego, że zależy mu na mnie, czy po prostu nie lubi się dzielić i znając moje szczęście odpowiedź numer dwa jest bliższa prawdzie.
-Claire, daje słowo, że za chwilę wsiądę w samolot i znajdę cię w tym pieprzonym Seattle, jeśli nie powiesz mi co to za frajer na tym zdjęciu? – usłyszałam.
Był zły, ale to żadna nowość. Lata obcowania w półświatku showbiznesu, mogły nadszarpnąć jego psychikę.
Ziewnęłam i podrapałam się po głowie próbując wymyślić najprostsze wyjście z sytuacji. Mogłabym po prostu powiedzieć mu prawdę, ale znając jego charakter mógł mi nie uwierzyć i zrobić coś głupszego niż zazwyczaj.
-Wejdź w osoby, które obserwuje na insta i znajdź Archera – w końcu powiedziałam i przymknęłam powieki, rozkoszując się chwilową ciszą.
-Po co? – zapytał zdezorientowany, a ja głęboko westchnęłam.
-Po prostu to zrób, Justin. A teraz, przepraszam, ale idę spać – oznajmiłam i rozłączyłam się.
Położyłam telefon na szafce nocnej, a następnie wygodnie ułożyłam na poduszce.
Pięć minut później, kiedy byłam już w półśnie, usłyszałam wibrację. Z jękiem podniosłam telefon i
odebrałam wiadomość od Justina. 
                                   Przepraszam ;(
                                   Wybaczysz mi?
                                       (załącznik)
Uśmiechnęłam się pod nosem i ponownie rzuciłam na poduszki. Problem rozwiązany.
                                         ***
-No pomóż mi do cholery – powiedziałam maksymalnie zirytowana.
Od dwóch godzin chodziliśmy po galerii próbując znaleźć jakiś prezent dla Justina. Zdradziłam Archerowi, że mój kumpel jest obrzydliwie bogaty, więc prezent nie może być banalny.
-Może po prostu wskocz w jakąś seksowną bieliznę, owiń się kokardką i pozwól mu decydować – rzucił spokojnie Archer przeglądając jakieś idiotyczne koszulki. Na jego słowa przewróciłam oczami i prychnęłam<i>. O tak, jemu to by się spodobało.</i>
- Archer, to nie może być nic banalnego, mówiłam ci już. – Wzięłam głęboki wdech i próbowałam coś wymyślić, ale nic nie przychodziło mi do głowy. <i>Co dać człowiekowi, który ma wszystko? </i>Pokręciłam głową, zupełnie zrezygnowana. Nagle pomysł Archiego przestał być taki głupi.
- Nie możesz kupić mu czegoś, nie wiem, zabawnego? – zapytał w końcu Archer i podrapał się po głowie. – Ile w ogóle ten koleś ma lat?
- Dwadzieścia dwa - powiedziałam, nie do końca pewna swojej odpowiedzi.
Archer przewrócił oczami. – Kumple od pieprzenia – wymamrotał pod nosem i zaczął przyglądać się
jedwabnemu sweterkowi, który prawdopodobnie przypadł mu do gustu, bo jego oczy przybrały radosny wyraz.
- Ten zabawny prezent to może być całkiem niezły pomysł – wymamrotałam i mimochodem przygryzłam wargę. – Justin , jest jak duży dzieciak, więc jakaś głupota może się mu spodobać – oznajmiłam.
-A więc ma na imię Justin, tak? – Archer spojrzał na mnie unosząc brwi, a ja mentalnie uderzyłam się w twarz. Pokiwałam głową i poprawiłam włosy.
-Chodź, kupię sobie to cudo i wejdziemy obok – zarządził chłopak i nie czekając na mnie popędził do
kasy z zielonym sweterkiem na ramieniu. Pokręciłam tylko głową i udałam się do wyjścia.
                                          ***
-Naprawdę myślisz, że kupiłabym mu coś takiego? - zapytałam rozbawiona.
Archer trzymał w rękach zielone...kąpielówko-szelki?  - Co to w ogóle jest? - zaśmiałam się kiedy Archer pokazał mi tył tego cudeńka i poruszył zabawnie brwiami. - O Boże, czy to stringi?
Popatrzyliśmy na siebie z Archerem i wybuchneliśmy śmiechem.
- Dobra, to chyba przesada - powiedział chłopak i odłożył ten dziwny gadżet, nadal trzęsąc się ze śmiechu. W mojej głowie pojawiła się wizja Justina w tym uroczym wdzianku przez co ponownie zaczęłam się śmiać. Archer popatrzył na mnie z uśmiechem.
- Dobra Claire, idziemy stąd. Znajdziemy coś w internecie - rzucił i złapał mnie za rękę.
- Archie, ale ja nawet nie mam pomysłu. - Pokręciłam głową i ruszyłam za nim. - Mamy mało czasu, a ja jestem w ciemnej dupie.
- Zostaw to mnie mała. Archer, król zakupów coś znajdzie dla twojego kochanka - usłyszałam od mojego przyjaciela.
Popatrzyłam na niego morderczym wzrokiem. - Zamknij się - rzuciłam, a on parsknął śmiechem.
- Claire ma kochanka - naśmiewał się ze mnie, a ja zmroziłam go spojrzeniem. - No co, może nie mówię prawdy? - zapytał z irytującym uśmieszkiem na ustach.  Uderzyłam go w ramię i ruszyłam przed siebie.
- Zaczekaj kochanie - powiedział rozbawiony Archer i zrównał ze mną tempo.
Przewróciłam oczami i razem udaliśmy się do domu mojej matki.
                                           ***
- Tak, mamo - odpowiedziałam znudzona na pytanie o treści "Masz jakiś kontakt ze swoim ojcem" i obserwowałam jak mama chodzi w dwunastocentymetrowych szpilkach po kuchni. "Robiła" kolację, co w jej świecie znaczyło, że wykładała kupione wcześniej jedzenie na talerz. Przewróciłam oczami na jej lenistwo. To nie tak, że nie umie gotować. Po prostu uważa się za zbyt ważną, by wykonywać tak przyziemną czynność jak gotowanie.
- Masz dla niego jakiś prezent? - zapytała pozornie niezainteresowana, ale wiedziałam, że umiera z ciekawości. Była zazdrosna. Chciała wiedzieć czy prezent , który dostanie ojciec jest bardziej wartościowy niż jej.
- Ponownie tak, mamo - powiedziałam i ziewnęłam, czekając na posiłek.
Kobieta posłała mi ponaglające spojrzenie, a ja westchnęłam.  - Tato dostanie złoty zegarek. Wiesz jak uwielbia zegarki - oznajmiłam i zajęłam się jedzeniem mojego posiłku.
Mama usiadła przede mną, chyba zadowolona z odpowiedzi. Zegarek był wygodną i całkiem bezpieczną alternatywą. Tato ma w swojej kolekcji całe mnóstwo Rolexów i innych drogocennych świecidełek, ale lubi dostawać nowe. Jest zupełnym materialistą.
Natomiast moja mama sprawia tylko wrażenie osoby dla której liczą się tylko pieniądze. W rzeczywistości jest kochaną i wrażliwą kobietą, która była beznadziejnie zakochana i straciła wiarę w miłość.
Całe życie modliłam się, aby nie być w takiej samej sytuacji jak ona i popatrzcie na mnie. Facet, którego kocham chce mnie tylko pieprzyć. Nic dla niego nie znaczę. Przypadek? Nie sądzę.

 ***

- Justin, nie wiem kiedy przylecę - powiedziałam do monitora i zrobiłam smutną minkę.
Od dwóch godzin rozmawiam z Justinem na skypie. Najpierw zachciało mu się jakiś sex-telefonów (co nie powiem, było przyjemne), a później tak się napalił, że kazał mi wracać. Próbowałam tłumaczyć mu, że są święta i to czas spędzania czasu z rodziną, ale on oczywiście nie chciał przyjąć tego do wiadomości.
- Claire, kochanie, nie siedź tam tak długo. Przyjedź w pierwszy dzień świąt - prosił. Westchnęłam.
Ponownie zachowywał się jak dziecko.
- Przyjadę zaraz po świętach - oznajmiłam pewnym głosem, a on przeklną pod nosem. Parsknęłam śmiechem, patrząc na jego niezadowoloną minę. - dlaczego w ogóle chcesz żebym tak szybko przyjechała? Nie wyjechałeś do domu? - zapytałam autentycznie zaciekawiona. Podobno Justin ma wspaniałe kontakty z rodziną.
- Nie, nie wyjechałem - rzucił ze zirytowaną miną, a następnie wziął głęboki wdech. - Brakuje mi Ciebie, Claire - oznajmił i popatrzył na mnie tymi swoimi cudownymi oczami, a ja poczułam jak moje serce zaczyna morderczy bieg.
______________________________________________________________
Przepraszam, że taki krótki.
Przepraszam, że tak późno.
Przepraszam, że nie informuję. (Jak tylko będę w domu to to zrobię)
Przepraszam, że są błędy.

niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział XXII „Selfie”

Siedzieliśmy z Archerem w jednej z chińskich knajpek w centrum Seattle. Zawsze po lekcjach chodziliśmy tutaj coś zjeść i poplotkować. Za oknem padał deszcz, który zmył wszystkie dowody na to, że jeszcze parę godzin wcześniej leżała tu cienka warstwa śnieżnego puchu, którego próżno było szukać w Los Angeles. Ludzie biegali po ulicach, prawdopodobnie wracając z pracy lub zakupów, starając się uciec przed nieprzyjemnymi kroplami deszczu, które w połączeniu z dość silnym i mroźnym wiatrem nie zachęcały do spacerów.

Od kilku chwil wgapiałam się w obraz za oknem, czekając aż zamówiony przez nas posiłek będzie gotowy. Archer z wielkim skupieniem na twarzy, przeglądał na zmianę twittera i instagrama, obczajając jak zawsze, jakiś gorących kolesi.

Zaraz po tym jak dotarłam do mieszkania i przywitałam się z moją wiecznie zapracowaną mamą, która akurat była w domu po jakieś dokumenty czy inne gówno, postanowiliśmy udać się z Archerem do naszej ulubionej knajpki. Miałam ambitny plan żeby wyciągnąć z niego jaki ma problem, ale on za każdym razem mnie zbywał. W jego zachowaniu było coś niepokojącego, wiedziałam, że coś jest nie tak. Po ośmiu latach przyjaźni dostrzega się takie rzeczy, drobne zmiany w zachowaniu, mimice… Uznałam, więc, że dobrym pomysłem będzie wyjście na coś do jedzenia.

Kiedy tylko miseczki z najlepszą chińszczyzną w mieście stanęły przed nami, wzięłam głęboki oddech i popatrzyłam na Archera. Tak, to jest ten moment.
- Wiem, że coś jest nie tak – powiedziałam i zaczęłam jeść, przyglądając się mojemu przyjacielowi, który przeżuwał pierwszy kęs.
Nawet nie mrugnął.

- Wiem, że wiesz – odpowiedział lakonicznym tonem, nawet na mnie nie patrząc.
Przewróciłam oczami, zirytowana jego zachowaniem. Archer zawsze był uparty i wiele czasu musiałam poświęcić by wydobyć z niego jakieś informacje. Szczególnie jeśli chodziło o coś poważnego.
- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? – zapytałam z pretensją w głosie. – Znamy się od tylu lat i nigdy nie mieliśmy przed sobą tajemnic!

Chłopak popatrzył na mnie spod swoich zabójczych rzęs, których zazdrościłam mu najbardziej na świecie. Położył ręce na stoliku i wygodnie rozparł się na krzesełku.
- Nie mieliśmy tajemnic? – Parsknął śmiechem i pokręcił głową. – Kto jak kto, ale ty nie powinnaś tego mówić.
Zmarszczyłam brwi, starając sobie przypomnieć kiedy do cholery go okłamałam, ale nic nie przychodziło mi do głowy.

- O co ci chodzi? Kiedy cię okłamałam? – Przejechałam ręką po splątanym kosmyku włosów i patrzyłam na niego wyczekująco.
Archer zaśmiał się pod nosem i wrócił do swojej miski, biorąc kolejny kęs. Oblizał usta i spojrzał na mnie z kpiącym uśmieszkiem.
- Oj nie okłamałaś mnie Claire – powiedział powoli – po prostu zataiłaś prawdę – oznajmił ponownie zajmując się swoim posiłkiem.

Złapałam się za głową zupełnie nie rozumiejąc jego zachowania. O co do cholery chodziło temu człowiekowi?
Zagryzłam wargę i popatrzyłam na niego wyczekująco. Zawsze go to irytowało. Starałam się go złamać, aby sam powiedział o co mu chodzi.

Chłopak podniósł głowę i popatrzył na mnie z miną ‘Claire, ogarnij się’, ale ja nadal niewzruszona, wpatrywałam się w niego. W końcu, wiedząc, że ze mną nie wygra, przewrócił oczami i wziął głęboki oddech.
-Wiem, że kogoś masz – powiedział z niewyraźną miną. – Jestem zraniony, bo nic mi nie powiedziałaś – oznajmił i wziął łyka wody.

Przez chwilę siedziałam bez ruchu, zastanawiając się co mogę mu powiedzieć. Kłamstwo nie wchodziło w grę – Archer był moim przyjacielem i nie miałam zamiaru wciskać mu kitu, poza tym nie widziałam nawet takiej potrzeby. Myślałam po prostu o tym, jak mu przekazać, że mam kolegę od pieprzenia i jest on światową gwiazdą. Do tego, było mi przykro, że go zraniłam.
- Masz rację – powiedziałam prosto i wyprostowałam się na krześle. – Mam kogoś, ale nie w takim sensie jak myślisz – dodałam wymijająco.

Archer spojrzał na mnie z podniesionymi brwiami i machnął ręką na znak żebym kontynuowała.
Nie byłam do tego zbyt chętna, więc zabrałam się za jedzenie, aby trochę zyskać na czasie. Archer przewrócił oczami obserwując jak nieudolne staram się opóźnić moment odpowiedzi. Po chwili jednak, zdeterminowana podniosłam głowę. Po co miałam robić z tego jakąś tajemnicę?
- Mam kumpla od pieprzenia - powiedziałam po prostu i czekałam na jego reakcję.
Archer spojrzał na mnie zaskoczony. Przez chwilę panowała cisza.

 – Jest gorący? – zapytał poruszając brwiami na co parsknęłam śmiechem.
- Gdyby nie był to bym się nim nie zainteresowała – odpowiedziałam z miną ‘jestem suką’.

- Sądząc po twojej minie, ma dużego kutasa z którego umie zrobić użytek – podsumował, a ja otworzyłam usta rozbawiona jego komentarzem. – Czy obwód twoich ust, który teraz prezentujesz jest równy jego grubości? – zapytał poważnie, a ja zaczęłam się niekontrolowanie śmiać. Archer chwilę później do mnie dołączył i tak, śmieliśmy się w najlepsze jak dwa czubki.

- Jesteś niemożliwy – powiedziałam próbując opanować rozbawienie. – Nie zamierzam zdradzać ci takich szczegółów – oznajmiłam i spojrzałam na zegarek w celu sprawdzenia godziny.
- Oboje dobrze wiemy, że i tak wszystko mi wyśpiewasz – stwierdził z pewnością w głosie, a ja tylko pokiwałam głową. Prędzej czy później i tak wszystko mu powiem. Wolałam jednak, żeby tożsamość mojego przyjaciela wyszła na jaw ‘później’.

- Jak tam Jessie? – zapytałam mimochodem, biorąc do ust kolejną porcje wybornego jedzenia.
Archer próbował zachowywać się normalnie, ale zauważyłam ból, który błysnął w jego oczach. Zmartwiona złapałam go za rękę. - Co się stało?

Archer i Jessie byli w otwartym związku od około dwóch lat. Zdarzało im się sypiać z kimś innym, ale na ogół byli sobie wierni. Mocno wierzyłam, że kiedy oboje się wyszumią, zbudują trwały i solidny związek, na który zasługują. Wnioskując jednak po nietęgiej minie Archera, coś musiało pójść nie tak.
- Jessie znalazł sobie dziewczynę – powiedział szybko i zaczął dłubać w prawie pustej miseczce.

Wzięłam głęboki wdech. Wiedziałam, że Jessie był biseksualny, ale wydawało mi się, że dominuje w nim bardziej ‘gejowska’ strona.
Ścisnęłam mocno dłoń Archera próbując dodać mu otuchy. Nie naciskałam na niego – jeśli były gotowy żeby powiedzieć mi więcej na pewno by to zrobił.

Wyczułam wibrację mojego telefonu i wyjęłam go by sprawdzić kto do mnie dzwoni.  Kiedy zobaczyłam nadawcę podniosłam się z miejsca.
- Idę do łazienki – powiedziałam Archerowi i zostawiłam go na chwilę.

Szybko wcisnęłam przycisk odbierania i przyłożyłam komórkę do ucha.
- Co tam? – zapytałam i otworzyłam drzwi od damskiej toalety.
- Cześć. Jesteś już w domu? – zapytał Justin, a mnie mocnej zabiło serce. Interesuje go moje życie!
- Tak, już dawno – odpowiedziałam i przejrzałam się w lusterku. Moje oczy błyszczały i każdy mógł zauważyć, że jestem szczęśliwa. – A co stęskniłeś się?
Usłyszałam jego śmiech po drugiej stronie. – Oczywiście, że tak – powiedział, a ja uśmiechnęłam się jak idiotka. – No, ale nie po to dzwonię. Wracasz do domu na sylwestra, prawda?

Zmarszczyłam brwi w konsternacji. – Nie wiem. Nie mam planów na sylwestra w LA, wiec pewnie zostanę jeszcze w domu – oznajmiłam, zastanawiając się do czego dąży.
- No, więc już masz plany. Idziemy na imprezę – powiadomił mnie Justin, a ja przygryzłam wargę.
- Naprawdę? – zapytałam zdezorientowana.
- Do klubu. Będzie kilku moich kumpli z dziewczynami, więc stwierdziłem, że wezmę moją ulubioną koleżankę – powiedział dając nacisk na ulubioną.
Przewróciłam oczami i poprawiłam włosy.  – A co jeśli nie chcę?

Usłyszałam głośny wdech. – To pojadę do pieprzonego Seattle i zabiorę cię ze sobą.
Parsknęłam śmiechem, chociaż wiedziałam, że byłby do tego zdolny. – Dobra, przyjadę.
- Wiedziałem, że się zgodzisz – oznajmił z samozadowoleniem w głosie, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. – Dobra, jestem w pracy, skarbie, więc później się zdzwonimy. Baw się dobrze.
- Taa cześć – powiedziałam i odsunęłam telefon od ucha. Czułam pieprzone motylki w brzuchu kiedy powiedział do mnie ‘skarbie’, co było cholernie irytujące.

Wzięłam głęboki wdech i wróciłam do mojego stolika. Archer właśnie zapalił papierosa i drugą ręką starał się zrobić selfie. Parsknęłam śmiechem kiedy zobaczyłam jego poczynania, a on strzelił do mnie minę.
- Chyba coś ci nie wychodzi – powiedziałam, kiedy zajęłam miejsce obok niego i spojrzałam jak nieudolnie próbuje ustawić aparat. – Daj mi to. – Wzięłam jego ‘sprzęt’ i zrobiłam mu kilka fotek. – Cały czas coś dodajesz… - Rzuciłam krótko, nie rozumiejąc jak można cały czas wrzucać zdjęcia na instagrama.
- Ostatnio selfie wstawiłem dzisiaj rano, więc wybacz, ale muszę zadowolić moich fanów – oznajmił i dalej pozował, udając, że wcale nie wie, że robię mu zdjęcia.

Pokręciłam głową. – Gardzę twoją płytkością – powiadomiłam go, na co wystawił mi język. Uśmiechnęłam się pod nosem. – Poza tym, wiadomość z ostatniej chwili. Ty nie masz fanów.
Archer parsknął śmiechem i wrzucił papierosa do popielniczki. – Oczywiście, że mam. Jestem gorącym towarem. Na insta obserwują mnie całe rzesze gorących facetów i niezłych babek – stwierdził, robiąc dzióbek.

Przewróciłam oczami i odłożyłam telefon na stolik. – Już dosyć, bo popadniesz w samozachwyt- powiedziałam.

Chłopak tylko wzruszył ramionami i zaczął przeglądać zdjęcia, które mu zrobiłam. Ja w tym czasie, wyciągnęłam swój telefon i włączyłam przednią kamerkę.

- Chodź modelu, zrobimy sobie wspólne zdjęcie – rzuciłam i przybliżyłam się do niego.
Archer strzelił mi uśmiech i objął mnie ramieniem. – Chcesz się pokazać w towarzystwie takiego gorącego kolesia jak ja, prawda? Doby ruch Claire, dobry ruch – powiedział, a ja prychnęłam.

Zrobiliśmy sobie kilka zdjęć, a ja wrzuciłam jedno z nich, na którym Archer wyglądał ‘jak pieprzony Bóg seksu i rozpusty’ – to jego słowa.

- Napisz ‘cześć, kochanie’ – zarządził Archie, a ja popatrzyłam na niego sceptycznie. – No napisz tak. Twoje przyjaciółeczki z LA umrą kiedy zobaczą cię z takim towarem – stwierdził i poprawił sobie włosy. – Poza tym, prawie dotykam tam twojego cycka. Fajne są.

Przewróciłam oczami i uderzyłam go w ramię. Dodałam zdjęcie i zaczęłam zbierać swoje rzeczy.
- Dobra zbieramy się do domu – powiedziałam i wstałam ze swojego miejsca.

***

Skończyłam brać prysznic i udałam się do łóżka z myślą, że wreszcie będę mogła się wyspać po podróży. Zdążyłam jedynie wyłączyć światło i przykryć się kołdrą kiedy usłyszałam brzęczenie telefonu. Zirytowana sięgnęłam ręką i podniosłam świecący prostokącik. Zmrużyłam oczy. Justin. Czego on chce o tej porze?

- Ha… - zaczęłam, ale nie dane było mi skończyć.
- Myślałaś, że się kurwa nie dowiem?! – krzyknął Justin, a ja podskoczyłam, nieprzygotowana na atak z jego strony. – Co to jest za kutas?!

Przymknęłam oczy i z jękiem rzuciłam się na łóżko. Znowu mnie kontroluje i bezpodstawnie oskarża. W co ja się wplątałam?

 ______________________________________________________________________________

Dobry wieczór! Nie zabijajcie mnie. Wiem, że rozdział miał być wcześniej, ale ostatni tydzień był dla mnie bardzo pracowity, więc nie chciało mi się nawet otwierać worda i czegoś pisać. Przepraszam! 
Dziękuję, że nie pośpieszaliście mnie i nie obdarzaliście niegrzecznymi epitetami, jestem Wam wdzięczna:)

Zostałam nominowana w ankiecie Blog Miesiąca na stronie Spis Fanfiction i jeśli macie ochotę to możecie tam na mnie zagłosować :) 

Na twitterze pod hashtag'iem #ArrangementFF możecie zostawić swoje opinię, napisać co wam się podoba w opowiadaniu co nie i tak dalej. Chętnie poczytam co macie mi do powiedzenia :) 

Poza tym proszę Was o komentarze - to niesamowicie zachęca do dalszej pracy! 

btw. Jak Wam się podoba szablon? Wolicie ten, czy wrócić do poprzedniego? ;)
Za błędy przepraszam!