sobota, 31 maja 2014

Rozdział XIX „W takim razie to ty dostaniesz podwójną karę” Część I

„Houston mamy problem” ta myśl pojawiła mi się w głowie, kiedy Justin z determinacją ruszył w naszym kierunku. Dzielił nas kawałek drogi, poza tym musiał przeciskać się przez tłum pijanych nastolatków, więc miałam kilka sekund przewagi by zastanowić się co mogę zrobić by uniknąć niewątpliwego rozlewu krwi. Popatrzyłam na szeroko uśmiechniętego Seana, który nie był jeszcze świadomy czyhającego na niego niebezpieczeństwa. Ten pocałunek nie powinien mieć miejsca. Szybko się od niego odsunęłam i wymamrotałam ciche ‘to nie powinno się wydarzyć’ nawet nie patrząc mu w oczy. Kolejny raz dałam mu jakąś nadzieję, po raz kolejny się całowaliśmy chociaż nie powinniśmy tego robić. Sean chyba nie był zbyt świadomy tego co dzieje wokoło niego, bo nie odpowiedział mi tylko znów zaczął tańczyć, jakby miało nie być jutra, z idiotycznym uśmiechem na ustach. Alkohol to pieprzona dziwka. Na szczęście kilka sekund później pojawiła się przy nas Lana, która pociągnęła go w głąb parkietu. Miałam głęboką nadzieję, że nie widziała jak się z nim obściskiwałam i że zabrała go z zasięgu wzroku Justina, który właśnie stanął przede mną.
Nie miałam odwagi by spojrzeć na jego twarz, domyślając się co mogę tam zastać. Poczułam mocny ucisk na nadgarstku, który sprawił, że moje serce na sekundę zamarło i już chwilę później byłam ciągnięta do wyjścia. Nie opierałam się, bo zdawałam sobie sprawę, że może być tylko gorzej. Lepiej nie drażnić wściekłego tygrysa.  
Nawet nie przejmowałam się tym, że ktoś mógłby zobaczyć nas razem. Szłam za nim jak wierna suka, która nabroiła i musi zostać ukarana przez swojego Pana. Wiedziałam, że zasługuję na karę. Ta sytuacja nie powinna mieć miejsca i byłam strasznie wdzięczna Lanie, że zabrała gdzieś Seana, bo jego konfrontacja z Justinem mogłaby się skończyć w szpitalu. Nie chciałam wciągać przyjaciół do moich osobistych rozterek sercowych.
Justin nawet na mnie nie spojrzał, trzymał mocno moją rękę prawie zatrzymując mi dopływ krwi do dłoni. Powiedzenie, że byłam przestraszona było niedopowiedzeniem. Czułam przerażenie, bo mimo, iż już kilka razy wcześniej wyprowadziłam go z równowagi, to zawsze był on pod wpływem jakiś używek i jego brak kontroli mógł być tym spowodowany, ale nie tym razem. Był czysty, trzeźwy, wiedziałam o tym, ale przekroczyłam granicę i czułam, że obudziłam w nim tę stronę jego osobowości, której poznać nie chciałam. Po sile uścisku na mojej ręce, przeczuwałam jak bardzo się stara by nie stracić kontroli w środku klubu. Nie chciał robić scen przy ludziach. Modliłam się żeby wystarczyło mu dyscypliny i żeby nic mi nie zrobił.

Droga na zewnątrz trwała zdecydowanie zbyt krótko. Już po kilku chwilach byliśmy na parkingu przy jego wymuskanym Bugatti. Justin puścił moją rękę, a ja zatrzymałam się niepewna co zrobić. Obserwowałam jak chłopak uderza dłońmi w maskę samochodu, a następnie opiera się o nią. Widziałam jak próbuje się kontrolować i zdawałam sobie sprawę, że teraz lepiej się do niego nie zbliżać. Stałam z opuszczoną głową raz po raz na niego zerkając. Po chwili podniósł głowę i skierował wzrok na mnie.
-Jesteś zadowolona? – wysyczał i popatrzył na mnie z chłodem w oczach. Szybko pokręciłam głową, czując łzy pod powiekami. To chyba przez ten alkohol stałam się taka emocjonalna. –Odpowiedz mi! – krzyknął, uderzając ponownie dłońmi w maskę Bogu ducha winnego samochodu. Na jego słowa, aż ścisnęło mi się w brzuchu.
-Nie – odpowiedziałam cicho, niepewna swojego głosu, nadal patrząc w ziemię.
Usłyszałam kroki i chwilę później w zasięgu mojego wzroku pojawiły się czarne supry należące do Justina. Złapał mnie za brodę i pozbawionym delikatności ruchem zwrócił w swoją stronę. Mój przestraszony wzrok spotkał się z jego zimnym i nieobliczalnym.
-Wsiadaj do samochodu, a ja pójdę poszukać tego dupka – oznajmił surowym tonem i odsunął się ode mnie, na co automatycznie się spięłam.
-Nie – wyszeptałam łapiąc go za rękę. Musiałam go powstrzymać! Cholera jeśli zrobiłby coś Seanowi to byłaby tylko i wyłącznie moja cholerna wina. To przecież mój przyjaciel i mimo jego głupiego czynu nie chciałam by coś się między nami zmieniało. Poza tym, Sean był pijany, nie miałby szans z rozwścieczonym Justinem.
-Co?! – zapytał niebezpiecznie cichym głosem i odwrócił się w moją stronę z trudem hamując wściekłość. Mimowolnie cofnęłam się do tyłu i przełknęłam ślinę. – A może coś cię łączy z tym dupkiem, co?
Zaczęłam kręcić głową i się tłumaczyć. – To tylko przyjaciel, on…ja…byliśmy pijani, ale nic więcej…- przerwałam kiedy zbliżył się do mnie. Złapał moje włosy i odchylił moją głowę do tyłu na co jęknęłam z bólu.
-Mam dać spokój temu frajerowi, tak? – wyszeptał mi do ucha pozornie spokojnym głosem, a ja delikatnie kiwnęłam głową, niepewna jego reakcji. – W takim razie to ty dostaniesz podwójną karę – oznajmił, a mi zrobiło się słabo. – Teraz wsiadaj do samochodu – rozkazał i złapał mnie za rękę, a następnie praktycznie wrzucił do auta.

***

Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie ani słowem. Cały dobry humor, który był w nas poprzednio zniknął. Zestresowana patrzyłam w okno i zastanawiałam się  o jaką karę mu chodziło i czy wyjdę z niej w jednym kawałku. Przez alkohol krążący w moich żyłach, nawet nie próbowałam się mu sprzeciwiać – wiedziałam, że zasłużyłam na karę. Nie byliśmy oficjalnie parą, ale łączyły nas jakieś relacje, więc czułam się jakbym go zdradziła. Ktoś dostał coś co należało tylko do niego. A wszyscy wiemy, że Justin nie lubi się dzielić. Byłam tak zestresowana, że nawet nie pomyślałam o tym, że chłopak traktuje mnie jak przedmiot. Bezradną, szmacianą lalkę, którą może się bawić według swoich chorych potrzeb.
Droga nie była długa, więc po chwili już byliśmy na moim osiedlu. Kiedy tylko samochód się zatrzymał, odrobina spokoju, którą poczułam podczas jazdy, wyparowała, tworząc między nami atmosferę tak gęstą i nieprzyjemną jak jeszcze nie była nigdy. Kierunek naszych relacji, który tak skrzętnie staraliśmy się obrać, zupełnie się zmienił po tym fatalnym wieczorze i już w tej chwili można było poczuł chłód między nami. Nie wiem czy mogło być gorzej. Miliony niewypowiedzianych słów i pretensji krążyły wokół nas. Żadne z nas nie było zupełnie bez winy.

-Wysiadaj. – Usłyszałam komendę i bez sprzeciwu ją wypełniłam. Nawet gdybym chciała się przeciwstawić to wiedziałam, że każde moje staranie byłoby bezowocne. Poza tym alkohol robił ze mnie zupełnego mięczaka, pozbawionego własnego zdania.
Stanęłam na chwiejnych nogach i ruszyłam do wejścia. Wiedziałam, że Justin jest kilka kroków za mną, mogłam wyczuć jego obecność, gdzieś za moimi plecami. Sposób w jaki się poruszał był strasznie charakterystyczny. Wyluzowany, pewny siebie i taki…Jego. Chociaż czasem śmiałam się, że ma ruchy podobne do kaczki, która stara się nie trząść kuperkiem, to uwielbiałam tą jego nonszalancję. Idę, spodnie mnie niosą…

Kiedy stanęłam pod drzwiami i wyjęłam klucz z tylnej kieszeni, mogłam poczuć zapach Jego perfum. Był bardzo blisko, nigdzie nie poszedł, kara mnie nie opuści.
Weszłam do mieszkania niepewna co może się stać za zamkniętymi drzwiami. Teraz zostaliśmy tylko ja i on. Sami. Ja – pijana i rozchwiana emocjonalnie, pełna wyrzutów sumienia i On – wściekły i władczy. Wiedziałam, że zrobię dziś wszystko co będzie chciał. Byleby tylko mi wybaczył i bylebyśmy mogli kontynuować ten idiotyczny układ, który z jednej strony był strasznie poniżający, ale z drugiej był spełnieniem marzeń. Nawet jeśli nie powiedziałam tego głośno to oboje dobrze wiedzieliśmy, że się na niego zgodziłam, a mój opór to tylko puste słowa. Byłam Jego, ale On nie był mój.
-Do sypialni – usłyszałam.
Przymknęłam powieki i wzięłam głęboki oddech, a następnie zrobiłam to o co mnie prosił. Nie, przepraszam, to co mi rozkazał.
Stanęłam pośrodku przyciemnionego pokoju niepewna co robić dalej. Bałam się podnieść głowę, nie chciałam spotkać jego zimnego wzroku, który był tak różny od tego który miałam okazję podziwiać przed wejściem do klubu.
-Rozbierz się – zabrzmiał głos gdzieś za mną. Usłyszałam jak Justin siada w moim fotelu, czułam na sobie jego wzrok.
Powoli zaczęłam odpinać guziki mojej jedwabnej koszuli.
Usłyszałam kpiący śmiech. – Ale odwróć się do mnie. Chcę cię widzieć.
Niepewnie odwróciłam się w jego stronę i zaczęłam kontynuować przerwaną przeze mnie czynność. Po chwili moja koszula leżała już przy moich stopach, a ja przeniosłam ręce w stronę rozporka moich skórzanych spodni.
Wzrok Justina niemal palił moją skórę. Zerknęłam na niego i dostrzegłam w jego oczach błysk pożądania pomieszanego ze złością. Podobno zły sex to najlepszy sex, prawda?
-Zatrzymaj się tutaj – powiedział kiedy tylko zsunęłam z siebie spodnie i buty. Stałam przed niem w samej bieliźnie.  Justin wstał z fotela podchodząc do mnie. Nie miałam pojęcia co za chwilę się wydarzy.
Justin ustał przede mną i przejechał koniuszkami palców po moim policzku. – Tak strasznie mnie dzisiaj wkurzyłaś. Ten kutas miał szczęście, że jesteś taką dobrą duszyczką i wzięłaś całą winę na siebie, bo gdybym go znalazł to myślę, że mógłby się nie pozbierać – cicho oznajmił. Odsunął się ode mnie i usiadł na łóżku. – Uklęknij – usłyszałam i momentalnie po moich plecach  przeszedł dreszcz niepokoju. On znowu chce to zrobić! Od razu w mojej głowie pojawiły się sceny z tej nieszczęsnej imprezy u Jacka. Widząc moją przerażoną minę Justin tylko uniósł brwi do góry, jakby nie mógł uwierzyć, że nie wykonałam jego polecenia. W moich oczach zgromadziły się łzy, które desperacko starałam się ukryć. Nie wiedziałam dlaczego zgadzałam się na takie traktowanie. Chciałam zrzucić winę na alkohol, ale to było coś innego. Coś o czym jeszcze nie miałam pojęcia.

Pełna lęku osunęłam się na kolana obok jego nóg. Justin złapał mnie za ramiona i ułożył mój brzuch na swoich kolanach. – Byłaś niegrzeczną dziewczynką, a niegrzeczne dziewczynki dostają klapsy – poinformował mnie z chłodem w głosie.
Na jego słowa spięłam się jeszcze bardziej. Klapsy? Nigdy w życiu nie dostałam klapsów. Moi rodzice nigdy nie stosowali kar cielesnych, poza tym sado-maso też mnie raczej nie kręciło. Cholera, czy Justin chciał się bawić w pana Greya?


To dopiero pierwsza część. Obiecałam, że dodam dziś rozdział, no więc obietnicy (z wielkim bólem) dotrzymuje. Niestety zabrakło mi czasu i weny na drugą część i gdy tylko ją skończę możecie być pewni, że automatycznie ją dodam. Wiem już co się będzie działo dalej, ale ciężko jest mi to ubrać w słowa (osoby, które piszą własne opowiadania pewnie mnie zrozumieją). Tak bardzo chciałam napisać ten rozdział do końca, ale wiem, że dziś to byłoby raczej niemożliwe, chyba że w nocy, ale wtedy nie mam dostępu do komputera…
+Po lewej stronie pojawiła się ankieta i byłoby fajnie, gdyby każdy kto czyta kliknął ‘tak’. Skoro nie chcecie komentować to chociaż w taki sposób mogę zobaczyć ile osób czyta moje wypociny. Co nie znaczy, że nie chcę abyście komentowali! Naprawdę cieszą mnie i motywują Wasze opinie i nawet, krótkie zdania, słowa.


Dziękuję za 80 tysięcy wyświetleń! Jsdoihfsudihfvsidj dziękuję, dziękuję <3

15 komentarzy:

  1. O Mój Boże! Nie mogę w to uwierzyć :D
    Już myślałam, że Sean pozna Justina :P
    PS: Jestem wielką fanką Pana Grey'a :D NAPRAWDĘ wielką fanką ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. OMB! Nie wierzę ! O.o kocham to opowiadanie! Nie mogę doczekać się drugiej części!! <3
    Btw, uwielbiam Greya! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju chcę więcej! Uwielbiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. omg o co chodzi ??? xd chyba już wiem :D

    OdpowiedzUsuń
  5. haha od razu jak przeczytałam że dostanie kare to skojarzyło mi się z Grey'em, lol >.< cudo, uwielbiam to xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezu, zabiję cię. Jak mogłaś skończyć w takim momencie :'))))

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem czemu, ale gdy wyczytam w opowiadaniu coś o karze to automatycznie mi się kojarzy z Grey'em haha co ta książka robi z ludźmi. Niemniej jednak ta część wyszła Ci genialnie! :)

    @bieberauss

    OdpowiedzUsuń
  8. Idealne.:) jesteś cudowna.! @forevermindSwAG

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie komentuję każdego rozdziału z czystego lenistwa za co przepraszam i postaram się poprawić, bo zdecydowanie to opowiadanie na to zasługuje :D Jak zwykle świetne i z każdym przeczytanym zdaniem żałowałam, ze koniec rozdziału jest coraz bliżej. Chce się to czytać ! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Wspaniały :)

    czekam nn :D
    Całuje Ania :*
    Zapraszam do siebie : borntobedifferentfromthemb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Umarlam zawal wez dodaj kolejny bo nie wytzrymuje psychicznie wchodze tu co godzine i sprawdzam czy jest kolejny rozdzial prosze skroc moja meczarnie

    OdpowiedzUsuń
  12. o boże o boże o boże ;d

    OdpowiedzUsuń
  13. Proszę dodaj kolejny..... Kocham ten rozdział całe opowiadanie i ciebię!!!

    OdpowiedzUsuń