„Houston mamy
problem” ta myśl pojawiła mi się w głowie, kiedy Justin z determinacją ruszył w
naszym kierunku. Dzielił nas kawałek drogi, poza tym musiał przeciskać się
przez tłum pijanych nastolatków, więc miałam kilka sekund przewagi by
zastanowić się co mogę zrobić by uniknąć niewątpliwego rozlewu krwi. Popatrzyłam
na szeroko uśmiechniętego Seana, który nie był jeszcze świadomy czyhającego na
niego niebezpieczeństwa. Ten pocałunek nie powinien mieć miejsca. Szybko się od
niego odsunęłam i wymamrotałam ciche ‘to nie powinno się wydarzyć’ nawet nie
patrząc mu w oczy. Kolejny raz dałam mu jakąś nadzieję, po raz kolejny się
całowaliśmy chociaż nie powinniśmy tego robić. Sean chyba nie był zbyt świadomy
tego co dzieje wokoło niego, bo nie odpowiedział mi tylko znów zaczął tańczyć,
jakby miało nie być jutra, z idiotycznym uśmiechem na ustach. Alkohol to pieprzona dziwka. Na
szczęście kilka sekund później pojawiła się przy nas Lana, która pociągnęła go
w głąb parkietu. Miałam głęboką nadzieję, że nie widziała jak się z nim
obściskiwałam i że zabrała go z zasięgu wzroku Justina, który właśnie stanął
przede mną.
Nie miałam odwagi by
spojrzeć na jego twarz, domyślając się co mogę tam zastać. Poczułam mocny ucisk
na nadgarstku, który sprawił, że moje serce na sekundę zamarło i już chwilę
później byłam ciągnięta do wyjścia. Nie opierałam się, bo zdawałam sobie
sprawę, że może być tylko gorzej. Lepiej nie drażnić wściekłego tygrysa.
Nawet nie
przejmowałam się tym, że ktoś mógłby zobaczyć nas razem. Szłam za nim jak
wierna suka, która nabroiła i musi zostać ukarana przez swojego Pana. Wiedziałam,
że zasługuję na karę. Ta sytuacja nie powinna mieć miejsca i byłam strasznie
wdzięczna Lanie, że zabrała gdzieś Seana, bo jego konfrontacja z Justinem mogłaby
się skończyć w szpitalu. Nie chciałam wciągać przyjaciół do moich osobistych
rozterek sercowych.
Justin nawet na mnie
nie spojrzał, trzymał mocno moją rękę prawie zatrzymując mi dopływ krwi do
dłoni. Powiedzenie, że byłam przestraszona było niedopowiedzeniem. Czułam
przerażenie, bo mimo, iż już kilka razy wcześniej wyprowadziłam go z równowagi,
to zawsze był on pod wpływem jakiś używek i jego brak kontroli mógł być tym
spowodowany, ale nie tym razem. Był czysty, trzeźwy, wiedziałam o tym, ale
przekroczyłam granicę i czułam, że obudziłam w nim tę stronę jego osobowości,
której poznać nie chciałam. Po sile uścisku na mojej ręce, przeczuwałam jak
bardzo się stara by nie stracić kontroli w środku klubu. Nie chciał robić scen
przy ludziach. Modliłam się żeby wystarczyło mu dyscypliny i żeby nic mi nie
zrobił.
Droga na zewnątrz
trwała zdecydowanie zbyt krótko. Już po kilku chwilach byliśmy na parkingu przy
jego wymuskanym Bugatti. Justin puścił moją rękę, a ja zatrzymałam się niepewna
co zrobić. Obserwowałam jak chłopak uderza dłońmi w maskę samochodu, a
następnie opiera się o nią. Widziałam jak próbuje się kontrolować i zdawałam
sobie sprawę, że teraz lepiej się do niego nie zbliżać. Stałam z opuszczoną
głową raz po raz na niego zerkając. Po chwili podniósł głowę i skierował wzrok
na mnie.
-Jesteś zadowolona? –
wysyczał i popatrzył na mnie z chłodem w oczach. Szybko pokręciłam głową,
czując łzy pod powiekami. To chyba przez ten alkohol stałam się taka
emocjonalna. –Odpowiedz mi! – krzyknął, uderzając ponownie dłońmi w maskę Bogu
ducha winnego samochodu. Na jego słowa, aż ścisnęło mi się w brzuchu.
-Nie – odpowiedziałam
cicho, niepewna swojego głosu, nadal patrząc w ziemię.
Usłyszałam kroki i
chwilę później w zasięgu mojego wzroku pojawiły się czarne supry należące do
Justina. Złapał mnie za brodę i pozbawionym delikatności ruchem zwrócił w swoją
stronę. Mój przestraszony wzrok spotkał się z jego zimnym i nieobliczalnym.
-Wsiadaj do
samochodu, a ja pójdę poszukać tego dupka – oznajmił surowym tonem i odsunął
się ode mnie, na co automatycznie się spięłam.
-Nie – wyszeptałam
łapiąc go za rękę. Musiałam go powstrzymać! Cholera jeśli zrobiłby coś Seanowi
to byłaby tylko i wyłącznie moja cholerna wina. To przecież mój przyjaciel i
mimo jego głupiego czynu nie chciałam by coś się między nami zmieniało. Poza
tym, Sean był pijany, nie miałby szans z rozwścieczonym Justinem.
-Co?! – zapytał
niebezpiecznie cichym głosem i odwrócił się w moją stronę z trudem hamując
wściekłość. Mimowolnie cofnęłam się do tyłu i przełknęłam ślinę. – A może coś
cię łączy z tym dupkiem, co?
Zaczęłam kręcić głową
i się tłumaczyć. – To tylko przyjaciel, on…ja…byliśmy pijani, ale nic więcej…-
przerwałam kiedy zbliżył się do mnie. Złapał moje włosy i odchylił moją głowę
do tyłu na co jęknęłam z bólu.
-Mam dać spokój temu
frajerowi, tak? – wyszeptał mi do ucha pozornie spokojnym głosem, a ja
delikatnie kiwnęłam głową, niepewna jego reakcji. – W takim razie to ty
dostaniesz podwójną karę – oznajmił, a mi zrobiło się słabo. – Teraz wsiadaj do
samochodu – rozkazał i złapał mnie za rękę, a następnie praktycznie wrzucił do
auta.
***
Przez całą drogę nie
odzywaliśmy się do siebie ani słowem. Cały dobry humor, który był w nas
poprzednio zniknął. Zestresowana patrzyłam w okno i zastanawiałam się o jaką karę mu chodziło i czy wyjdę z niej w
jednym kawałku. Przez alkohol krążący w moich żyłach, nawet nie próbowałam się
mu sprzeciwiać – wiedziałam, że zasłużyłam na karę. Nie byliśmy oficjalnie
parą, ale łączyły nas jakieś relacje, więc czułam się jakbym go zdradziła. Ktoś
dostał coś co należało tylko do niego. A wszyscy wiemy, że Justin nie lubi się
dzielić. Byłam tak zestresowana, że nawet nie pomyślałam o tym, że chłopak
traktuje mnie jak przedmiot. Bezradną, szmacianą lalkę, którą może się bawić
według swoich chorych potrzeb.
Droga nie była długa,
więc po chwili już byliśmy na moim osiedlu. Kiedy tylko samochód się zatrzymał,
odrobina spokoju, którą poczułam podczas jazdy, wyparowała, tworząc między nami
atmosferę tak gęstą i nieprzyjemną jak jeszcze nie była nigdy. Kierunek naszych
relacji, który tak skrzętnie staraliśmy się obrać, zupełnie się zmienił po tym
fatalnym wieczorze i już w tej chwili można było poczuł chłód między nami. Nie
wiem czy mogło być gorzej. Miliony niewypowiedzianych słów i pretensji krążyły
wokół nas. Żadne z nas nie było zupełnie bez winy.
-Wysiadaj. –
Usłyszałam komendę i bez sprzeciwu ją wypełniłam. Nawet gdybym chciała się
przeciwstawić to wiedziałam, że każde moje staranie byłoby bezowocne. Poza tym
alkohol robił ze mnie zupełnego mięczaka, pozbawionego własnego zdania.
Stanęłam na
chwiejnych nogach i ruszyłam do wejścia. Wiedziałam, że Justin jest kilka
kroków za mną, mogłam wyczuć jego obecność, gdzieś za moimi plecami. Sposób w
jaki się poruszał był strasznie charakterystyczny. Wyluzowany, pewny siebie i
taki…Jego. Chociaż czasem śmiałam się, że ma ruchy podobne do kaczki, która stara
się nie trząść kuperkiem, to uwielbiałam tą jego nonszalancję. Idę, spodnie
mnie niosą…
Kiedy stanęłam pod
drzwiami i wyjęłam klucz z tylnej kieszeni, mogłam poczuć zapach Jego perfum.
Był bardzo blisko, nigdzie nie poszedł, kara mnie nie opuści.
Weszłam do mieszkania
niepewna co może się stać za zamkniętymi drzwiami. Teraz zostaliśmy tylko ja i
on. Sami. Ja – pijana i rozchwiana emocjonalnie, pełna wyrzutów sumienia i On –
wściekły i władczy. Wiedziałam, że zrobię dziś wszystko co będzie chciał.
Byleby tylko mi wybaczył i bylebyśmy mogli kontynuować ten idiotyczny układ,
który z jednej strony był strasznie poniżający, ale z drugiej był spełnieniem
marzeń. Nawet jeśli nie powiedziałam tego głośno to oboje dobrze wiedzieliśmy,
że się na niego zgodziłam, a mój opór to tylko puste słowa. Byłam Jego, ale On
nie był mój.
-Do sypialni –
usłyszałam.
Przymknęłam powieki i
wzięłam głęboki oddech, a następnie zrobiłam to o co mnie prosił. Nie,
przepraszam, to co mi rozkazał.
Stanęłam pośrodku
przyciemnionego pokoju niepewna co robić dalej. Bałam się podnieść głowę, nie
chciałam spotkać jego zimnego wzroku, który był tak różny od tego który miałam
okazję podziwiać przed wejściem do klubu.
-Rozbierz się –
zabrzmiał głos gdzieś za mną. Usłyszałam jak Justin siada w moim fotelu, czułam
na sobie jego wzrok.
Powoli zaczęłam
odpinać guziki mojej jedwabnej koszuli.
Usłyszałam kpiący
śmiech. – Ale odwróć się do mnie. Chcę cię widzieć.
Niepewnie odwróciłam
się w jego stronę i zaczęłam kontynuować przerwaną przeze mnie czynność. Po
chwili moja koszula leżała już przy moich stopach, a ja przeniosłam ręce w
stronę rozporka moich skórzanych spodni.
Wzrok Justina niemal
palił moją skórę. Zerknęłam na niego i dostrzegłam w jego oczach błysk
pożądania pomieszanego ze złością. Podobno zły sex to najlepszy sex, prawda?
-Zatrzymaj się tutaj
– powiedział kiedy tylko zsunęłam z siebie spodnie i buty. Stałam przed niem w
samej bieliźnie. Justin wstał z fotela
podchodząc do mnie. Nie miałam pojęcia co za chwilę się wydarzy.
Justin ustał przede
mną i przejechał koniuszkami palców po moim policzku. – Tak strasznie mnie
dzisiaj wkurzyłaś. Ten kutas miał szczęście, że jesteś taką dobrą duszyczką i
wzięłaś całą winę na siebie, bo gdybym go znalazł to myślę, że mógłby się nie
pozbierać – cicho oznajmił. Odsunął się ode mnie i usiadł na łóżku. – Uklęknij
– usłyszałam i momentalnie po moich plecach
przeszedł dreszcz niepokoju. On znowu chce to zrobić! Od razu w mojej
głowie pojawiły się sceny z tej nieszczęsnej imprezy u Jacka. Widząc moją
przerażoną minę Justin tylko uniósł brwi do góry, jakby nie mógł uwierzyć, że
nie wykonałam jego polecenia. W moich oczach zgromadziły się łzy, które
desperacko starałam się ukryć. Nie wiedziałam dlaczego zgadzałam się na takie
traktowanie. Chciałam zrzucić winę na alkohol, ale to było coś innego. Coś o
czym jeszcze nie miałam pojęcia.
Pełna lęku osunęłam
się na kolana obok jego nóg. Justin złapał mnie za ramiona i ułożył mój brzuch
na swoich kolanach. – Byłaś niegrzeczną dziewczynką, a niegrzeczne dziewczynki
dostają klapsy – poinformował mnie z chłodem w głosie.
Na
jego słowa spięłam się jeszcze bardziej. Klapsy? Nigdy w życiu nie dostałam
klapsów. Moi rodzice nigdy nie stosowali kar cielesnych, poza tym sado-maso też
mnie raczej nie kręciło. Cholera, czy Justin chciał się bawić w pana Greya?
To dopiero pierwsza
część. Obiecałam, że dodam dziś rozdział, no więc obietnicy (z wielkim bólem)
dotrzymuje. Niestety zabrakło mi czasu i weny na drugą część i gdy tylko ją
skończę możecie być pewni, że automatycznie ją dodam. Wiem już co się będzie
działo dalej, ale ciężko jest mi to ubrać w słowa (osoby, które piszą własne
opowiadania pewnie mnie zrozumieją). Tak bardzo chciałam napisać ten rozdział
do końca, ale wiem, że dziś to byłoby raczej niemożliwe, chyba że w nocy, ale
wtedy nie mam dostępu do komputera…
+Po lewej stronie
pojawiła się ankieta i byłoby fajnie, gdyby każdy kto czyta kliknął ‘tak’.
Skoro nie chcecie komentować to chociaż w taki sposób mogę zobaczyć ile osób
czyta moje wypociny. Co nie znaczy, że nie chcę abyście komentowali! Naprawdę
cieszą mnie i motywują Wasze opinie i nawet, krótkie zdania, słowa.
Dziękuję za 80
tysięcy wyświetleń! Jsdoihfsudihfvsidj dziękuję, dziękuję <3
O Mój Boże! Nie mogę w to uwierzyć :D
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że Sean pozna Justina :P
PS: Jestem wielką fanką Pana Grey'a :D NAPRAWDĘ wielką fanką ^^
OMB! Nie wierzę ! O.o kocham to opowiadanie! Nie mogę doczekać się drugiej części!! <3
OdpowiedzUsuńBtw, uwielbiam Greya! :D
Jeju chcę więcej! Uwielbiam.
OdpowiedzUsuńomg o co chodzi ??? xd chyba już wiem :D
OdpowiedzUsuńhaha od razu jak przeczytałam że dostanie kare to skojarzyło mi się z Grey'em, lol >.< cudo, uwielbiam to xx
OdpowiedzUsuńJezu, zabiję cię. Jak mogłaś skończyć w takim momencie :'))))
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale gdy wyczytam w opowiadaniu coś o karze to automatycznie mi się kojarzy z Grey'em haha co ta książka robi z ludźmi. Niemniej jednak ta część wyszła Ci genialnie! :)
OdpowiedzUsuń@bieberauss
KOCHAM TO :D
OdpowiedzUsuńIdealne.:) jesteś cudowna.! @forevermindSwAG
OdpowiedzUsuńlovelovelove
OdpowiedzUsuńNie komentuję każdego rozdziału z czystego lenistwa za co przepraszam i postaram się poprawić, bo zdecydowanie to opowiadanie na to zasługuje :D Jak zwykle świetne i z każdym przeczytanym zdaniem żałowałam, ze koniec rozdziału jest coraz bliżej. Chce się to czytać ! :D
OdpowiedzUsuńWspaniały :)
OdpowiedzUsuńczekam nn :D
Całuje Ania :*
Zapraszam do siebie : borntobedifferentfromthemb.blogspot.com
Umarlam zawal wez dodaj kolejny bo nie wytzrymuje psychicznie wchodze tu co godzine i sprawdzam czy jest kolejny rozdzial prosze skroc moja meczarnie
OdpowiedzUsuńo boże o boże o boże ;d
OdpowiedzUsuńProszę dodaj kolejny..... Kocham ten rozdział całe opowiadanie i ciebię!!!
OdpowiedzUsuń