Siedzieliśmy z Archerem w jednej z chińskich knajpek
w centrum Seattle. Zawsze po lekcjach chodziliśmy tutaj coś zjeść i poplotkować.
Za oknem padał deszcz, który zmył wszystkie dowody na to, że jeszcze parę
godzin wcześniej leżała tu cienka warstwa śnieżnego puchu, którego próżno było
szukać w Los Angeles. Ludzie biegali po ulicach, prawdopodobnie wracając z
pracy lub zakupów, starając się uciec przed nieprzyjemnymi kroplami deszczu,
które w połączeniu z dość silnym i mroźnym wiatrem nie zachęcały do spacerów.
Od kilku chwil wgapiałam się w obraz za oknem,
czekając aż zamówiony przez nas posiłek będzie gotowy. Archer z wielkim
skupieniem na twarzy, przeglądał na zmianę twittera i instagrama, obczajając
jak zawsze, jakiś gorących kolesi.
Zaraz po tym jak dotarłam do mieszkania i
przywitałam się z moją wiecznie zapracowaną mamą, która akurat była w domu po
jakieś dokumenty czy inne gówno, postanowiliśmy udać się z Archerem do naszej
ulubionej knajpki. Miałam ambitny plan żeby wyciągnąć z niego jaki ma problem,
ale on za każdym razem mnie zbywał. W jego zachowaniu było coś niepokojącego, wiedziałam,
że coś jest nie tak. Po ośmiu latach przyjaźni dostrzega się takie rzeczy,
drobne zmiany w zachowaniu, mimice… Uznałam, więc, że dobrym pomysłem będzie
wyjście na coś do jedzenia.
Kiedy tylko miseczki z najlepszą chińszczyzną w
mieście stanęły przed nami, wzięłam głęboki oddech i popatrzyłam na Archera. Tak,
to jest ten moment.
- Wiem, że coś jest nie tak – powiedziałam i
zaczęłam jeść, przyglądając się mojemu przyjacielowi, który przeżuwał pierwszy
kęs.
Nawet nie mrugnął.
- Wiem, że wiesz – odpowiedział lakonicznym tonem,
nawet na mnie nie patrząc.
Przewróciłam oczami, zirytowana jego zachowaniem.
Archer zawsze był uparty i wiele czasu musiałam poświęcić by wydobyć z niego
jakieś informacje. Szczególnie jeśli chodziło o coś poważnego.
- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? – zapytałam z
pretensją w głosie. – Znamy się od tylu lat i nigdy nie mieliśmy przed sobą
tajemnic!
Chłopak popatrzył na mnie spod swoich zabójczych
rzęs, których zazdrościłam mu najbardziej na świecie. Położył ręce na stoliku i
wygodnie rozparł się na krzesełku.
- Nie mieliśmy tajemnic? – Parsknął śmiechem i
pokręcił głową. – Kto jak kto, ale ty nie powinnaś tego mówić.
Zmarszczyłam brwi, starając sobie przypomnieć kiedy
do cholery go okłamałam, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
- O co ci chodzi? Kiedy cię okłamałam? –
Przejechałam ręką po splątanym kosmyku włosów i patrzyłam na niego wyczekująco.
Archer zaśmiał się pod nosem i wrócił do swojej
miski, biorąc kolejny kęs. Oblizał usta i spojrzał na mnie z kpiącym
uśmieszkiem.
- Oj nie okłamałaś mnie Claire – powiedział powoli –
po prostu zataiłaś prawdę – oznajmił ponownie zajmując się swoim posiłkiem.
Złapałam się za głową zupełnie nie rozumiejąc jego
zachowania. O co do cholery chodziło temu człowiekowi?
Zagryzłam wargę i popatrzyłam na niego wyczekująco.
Zawsze go to irytowało. Starałam się go złamać, aby sam powiedział o co mu
chodzi.
Chłopak podniósł głowę i popatrzył na mnie z miną ‘Claire,
ogarnij się’, ale ja nadal niewzruszona, wpatrywałam się w niego. W końcu,
wiedząc, że ze mną nie wygra, przewrócił oczami i wziął głęboki oddech.
-Wiem, że kogoś masz – powiedział z niewyraźną miną.
– Jestem zraniony, bo nic mi nie powiedziałaś – oznajmił i wziął łyka wody.
Przez chwilę siedziałam bez ruchu, zastanawiając się
co mogę mu powiedzieć. Kłamstwo nie wchodziło w grę – Archer był moim
przyjacielem i nie miałam zamiaru wciskać mu kitu, poza tym nie widziałam nawet
takiej potrzeby. Myślałam po prostu o tym, jak mu przekazać, że mam kolegę od
pieprzenia i jest on światową gwiazdą. Do tego, było mi przykro, że go
zraniłam.
- Masz rację – powiedziałam prosto i wyprostowałam
się na krześle. – Mam kogoś, ale nie w takim sensie jak myślisz – dodałam wymijająco.
Archer spojrzał na mnie z podniesionymi brwiami i
machnął ręką na znak żebym kontynuowała.
Nie byłam do tego zbyt chętna, więc zabrałam się za
jedzenie, aby trochę zyskać na czasie. Archer przewrócił oczami obserwując jak
nieudolne staram się opóźnić moment odpowiedzi. Po chwili jednak, zdeterminowana
podniosłam głowę. Po co miałam robić z tego jakąś tajemnicę?
- Mam kumpla od pieprzenia - powiedziałam po prostu
i czekałam na jego reakcję.
Archer spojrzał na mnie zaskoczony. Przez chwilę
panowała cisza.
– Jest gorący?
– zapytał poruszając brwiami na co parsknęłam śmiechem.
- Gdyby nie był to bym się nim nie zainteresowała –
odpowiedziałam z miną ‘jestem suką’.
- Sądząc po twojej minie, ma dużego kutasa z którego
umie zrobić użytek – podsumował, a ja otworzyłam usta rozbawiona jego
komentarzem. – Czy obwód twoich ust, który teraz prezentujesz jest równy jego
grubości? – zapytał poważnie, a ja zaczęłam się niekontrolowanie śmiać. Archer
chwilę później do mnie dołączył i tak, śmieliśmy się w najlepsze jak dwa
czubki.
- Jesteś niemożliwy – powiedziałam próbując opanować
rozbawienie. – Nie zamierzam zdradzać ci takich szczegółów – oznajmiłam i
spojrzałam na zegarek w celu sprawdzenia godziny.
- Oboje dobrze wiemy, że i tak wszystko mi
wyśpiewasz – stwierdził z pewnością w głosie, a ja tylko pokiwałam głową.
Prędzej czy później i tak wszystko mu powiem. Wolałam jednak, żeby tożsamość
mojego przyjaciela wyszła na jaw ‘później’.
- Jak tam Jessie? – zapytałam mimochodem, biorąc do
ust kolejną porcje wybornego jedzenia.
Archer próbował zachowywać się normalnie, ale zauważyłam
ból, który błysnął w jego oczach. Zmartwiona złapałam go za rękę. - Co się
stało?
Archer i Jessie byli w otwartym związku od około
dwóch lat. Zdarzało im się sypiać z kimś innym, ale na ogół byli sobie wierni.
Mocno wierzyłam, że kiedy oboje się wyszumią, zbudują trwały i solidny związek,
na który zasługują. Wnioskując jednak po nietęgiej minie Archera, coś musiało
pójść nie tak.
- Jessie znalazł sobie dziewczynę – powiedział szybko
i zaczął dłubać w prawie pustej miseczce.
Wzięłam głęboki wdech. Wiedziałam, że Jessie był
biseksualny, ale wydawało mi się, że dominuje w nim bardziej ‘gejowska’ strona.
Ścisnęłam mocno dłoń Archera próbując dodać mu
otuchy. Nie naciskałam na niego – jeśli były gotowy żeby powiedzieć mi więcej na
pewno by to zrobił.
Wyczułam wibrację mojego telefonu i wyjęłam go by sprawdzić
kto do mnie dzwoni. Kiedy zobaczyłam
nadawcę podniosłam się z miejsca.
- Idę do łazienki – powiedziałam Archerowi i
zostawiłam go na chwilę.
Szybko wcisnęłam przycisk odbierania i przyłożyłam
komórkę do ucha.
- Co tam? – zapytałam i otworzyłam drzwi od damskiej
toalety.
- Cześć. Jesteś już w domu? – zapytał Justin, a mnie
mocnej zabiło serce. Interesuje go moje życie!
- Tak, już dawno – odpowiedziałam i przejrzałam się
w lusterku. Moje oczy błyszczały i każdy mógł zauważyć, że jestem szczęśliwa. –
A co stęskniłeś się?
Usłyszałam jego śmiech po drugiej stronie. –
Oczywiście, że tak – powiedział, a ja uśmiechnęłam się jak idiotka. – No, ale
nie po to dzwonię. Wracasz do domu na sylwestra, prawda?
Zmarszczyłam brwi w konsternacji. – Nie wiem. Nie
mam planów na sylwestra w LA, wiec pewnie zostanę jeszcze w domu – oznajmiłam,
zastanawiając się do czego dąży.
- No, więc już masz plany. Idziemy na imprezę –
powiadomił mnie Justin, a ja przygryzłam wargę.
- Naprawdę? – zapytałam zdezorientowana.
- Do klubu. Będzie kilku moich kumpli z
dziewczynami, więc stwierdziłem, że wezmę moją ulubioną koleżankę – powiedział dając
nacisk na ulubioną.
Przewróciłam oczami i poprawiłam włosy. – A co jeśli nie chcę?
Usłyszałam głośny wdech. – To pojadę do pieprzonego
Seattle i zabiorę cię ze sobą.
Parsknęłam śmiechem, chociaż wiedziałam, że byłby do
tego zdolny. – Dobra, przyjadę.
- Wiedziałem, że się zgodzisz – oznajmił z samozadowoleniem
w głosie, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. – Dobra, jestem w pracy, skarbie,
więc później się zdzwonimy. Baw się dobrze.
- Taa cześć – powiedziałam i odsunęłam telefon od
ucha. Czułam pieprzone motylki w brzuchu kiedy powiedział do mnie ‘skarbie’, co
było cholernie irytujące.
Wzięłam głęboki wdech i wróciłam do mojego stolika.
Archer właśnie zapalił papierosa i drugą ręką starał się zrobić selfie.
Parsknęłam śmiechem kiedy zobaczyłam jego poczynania, a on strzelił do mnie
minę.
- Chyba coś ci nie wychodzi – powiedziałam, kiedy
zajęłam miejsce obok niego i spojrzałam jak nieudolnie próbuje ustawić aparat. –
Daj mi to. – Wzięłam jego ‘sprzęt’ i zrobiłam mu kilka fotek. – Cały czas coś
dodajesz… - Rzuciłam krótko, nie rozumiejąc jak można cały czas wrzucać zdjęcia
na instagrama.
- Ostatnio selfie wstawiłem dzisiaj rano, więc
wybacz, ale muszę zadowolić moich fanów – oznajmił i dalej pozował, udając, że
wcale nie wie, że robię mu zdjęcia.
Pokręciłam głową. – Gardzę twoją płytkością –
powiadomiłam go, na co wystawił mi język. Uśmiechnęłam się pod nosem. – Poza tym,
wiadomość z ostatniej chwili. Ty nie masz fanów.
Archer parsknął śmiechem i wrzucił papierosa do popielniczki. – Oczywiście, że mam.
Jestem gorącym towarem. Na insta obserwują mnie całe rzesze gorących facetów i
niezłych babek – stwierdził, robiąc dzióbek.
Przewróciłam oczami i odłożyłam telefon na stolik. –
Już dosyć, bo popadniesz w samozachwyt- powiedziałam.
Chłopak tylko wzruszył ramionami i zaczął przeglądać
zdjęcia, które mu zrobiłam. Ja w tym czasie, wyciągnęłam swój telefon i
włączyłam przednią kamerkę.
- Chodź modelu, zrobimy sobie wspólne zdjęcie –
rzuciłam i przybliżyłam się do niego.
Archer strzelił mi uśmiech i objął mnie ramieniem. –
Chcesz się pokazać w towarzystwie takiego gorącego kolesia jak ja, prawda? Doby
ruch Claire, dobry ruch – powiedział, a ja prychnęłam.
Zrobiliśmy sobie kilka zdjęć, a ja wrzuciłam jedno z
nich, na którym Archer wyglądał ‘jak pieprzony Bóg seksu i rozpusty’ – to jego
słowa.
- Napisz ‘cześć, kochanie’ – zarządził Archie, a ja
popatrzyłam na niego sceptycznie. – No napisz tak. Twoje przyjaciółeczki z LA
umrą kiedy zobaczą cię z takim towarem – stwierdził i poprawił sobie włosy. –
Poza tym, prawie dotykam tam twojego cycka. Fajne są.
Przewróciłam oczami i uderzyłam go w ramię. Dodałam
zdjęcie i zaczęłam zbierać swoje rzeczy.
- Dobra zbieramy się do domu – powiedziałam i
wstałam ze swojego miejsca.
***
Skończyłam brać prysznic i udałam się do łóżka z
myślą, że wreszcie będę mogła się wyspać po podróży. Zdążyłam jedynie wyłączyć
światło i przykryć się kołdrą kiedy usłyszałam brzęczenie telefonu. Zirytowana
sięgnęłam ręką i podniosłam świecący prostokącik. Zmrużyłam oczy. Justin. Czego
on chce o tej porze?
- Ha… - zaczęłam, ale nie dane było mi skończyć.
- Myślałaś, że się kurwa nie dowiem?! – krzyknął
Justin, a ja podskoczyłam, nieprzygotowana na atak z jego strony. – Co to jest
za kutas?!
Przymknęłam oczy i z jękiem rzuciłam się na łóżko.
Znowu mnie kontroluje i bezpodstawnie oskarża. W co ja się wplątałam?
______________________________________________________________________________
Dobry wieczór! Nie zabijajcie mnie. Wiem, że rozdział miał być wcześniej, ale ostatni tydzień był dla mnie bardzo pracowity, więc nie chciało mi się nawet otwierać worda i czegoś pisać. Przepraszam!
Dziękuję, że nie pośpieszaliście mnie i nie obdarzaliście niegrzecznymi epitetami, jestem Wam wdzięczna:)
Zostałam nominowana w ankiecie Blog Miesiąca na stronie Spis Fanfiction i jeśli macie ochotę to możecie tam na mnie zagłosować :)
Na twitterze pod hashtag'iem #ArrangementFF możecie zostawić swoje opinię, napisać co wam się podoba w opowiadaniu co nie i tak dalej. Chętnie poczytam co macie mi do powiedzenia :)
Poza tym proszę Was o komentarze - to niesamowicie zachęca do dalszej pracy!
btw. Jak Wam się podoba szablon? Wolicie ten, czy wrócić do poprzedniego? ;)