Wtorek. O dziwo, biorąc pod uwagę ostatnie
zawirowania w moim życiu, wstałam wypoczęta. Może ze względu na to, iż wczoraj
cały czas się obijałam i ogarniałam mój opłakany wygląd? Tak, pewnie dlatego.
Tym razem obyło się bez spóźnień , a co za tym idzie, udałam się spokojnie na
zajęcia. Po przeczytaniu wczorajszej rewelacji, trudno mi było się jednak
skupić. Cały czas zastanawiałam się, czy nie wyobrażam sobie za dużo. Może to
kolejna akcja promocyjna czy coś innego? Rozstania i powroty przecież tak
dobrze się sprzedają w dzisiejszych czasach… Złoty chłopiec show-biznesu i
słodka gwiazdka, czego chcieć więcej? Jego słowa mogły być wyciągnięte z
kontekstu czy coś… Przecież określenie „Nie jesteśmy razem” w sumie nic nie
zmienia w naszych relacjach. Cholera, kogo ja oszukuję? To zmienia bardzo dużo,
on jest teraz wolnym człowiekiem! Nie ma narzeczonej, dziewczyny czy czegoś tam
jeszcze. Nie muszę mieć wyrzutów sumienia, gdyby coś… Kurde, przyznałam się, że
liczę na coś więcej. Jestem taka słaba, jeśli chodzi o niego.
-Co tam dziewczyno? Zawiesiłaś się? – Klepnięcie w
bark otrzeźwiło mnie.
Siedziałam w kafejce, bezcelowo mieszając w ostygłej
już kawie, patrząc w jeden punkt. Tak,
zdecydowanie się zawiesiłam. To szczęście, że przed fakultetami z
profesorem Brownem miałam okienko, bo spóźniłabym się na zajęcia. A z tego co
zdążyłam się dowiedzieć, profesor nienawidzi spóźnialskich. Poza tym – ja nigdy
się nie spóźniam, to znaczy przed spotkaniem Justina nigdy się nie spóźniałam i
nie opuszczałam zajęć. Cholerny idiota, sprowadza mnie na złą drogę i wodzi na
pokuszenie… Zamrugałam powiekami i lekko się uśmiechnęłam.
Przede mną stała, jak zwykle perfekcyjnie wyglądająca, Jasmine i czekała na
jakąś odpowiedź z mojej strony.
- Po prostu zamyśliłam – odpowiedziałam i wstałam by
ją uścisnąć.
Zajęłam swoje miejsce i obserwowałam jak dziewczyna z wrodzoną gracją, odkłada
torebkę i siada naprzeciwko mnie.
- Dobra. Teraz powiesz mi, jak księdzu na spowiedzi,
dlaczego zwiałaś z imprezy i zmieniłaś numer – zarządziła blondynka i
popatrzyła na mnie z ponaglaniem. Trochę zdziwił mnie jej nieustępliwy ton.
Przecież mówiłam, że źle się czuję…
Wzięłam głęboki oddech i przez chwilę myślałam o tym
co jej powiedzieć. Prawdę? Nie to zbyt niebezpieczne. Kłamać? Nie to też złe
rozwiązanie. Nie lubię kłamać. Matko, co zrobić? W sumie mogę trochę
pokoloryzować.
- Miałam problem z chłopakiem, a w zasadzie znajomym
– wypaliłam i od razu palnęłam się w czoło za mój niewyparzony jęzor – przecież
będzie chciała wiedzieć więcej...
Jasmine spojrzała na mnie zaciekawiona. Obudziłam w
niej jej sukowatą, lubiącą ploteczki stronę, Boże ratuj.
- Masz kogoś i nic mi nie mówiłaś? – zapytała z
urażoną miną. No i klops, zaczną się pytania. Cholera , jak z tego wybrnąć?
Graj Claire! – syknęła podświadomość. Przewróciłam
oczami i popatrzyłam na nią z politowaniem.
- Nie było o czym mówić. Jakiś koleś przyczepił się
do mnie na imprezie, jakiś czas temu. Dałam mu swój numer, ale był strasznie
irytujący, więc go olałam. Przez jakiś czas dał mi spokój, ale spotkałam go
ponownie u Jacka i znów zaczął być wkurwiającym, małym palantem – oznajmiłam i
rozparłam się wygodniej na tym niewygodnym plastikowym krzesełku w kafejce.
Starałam się zachować minę niewiniątka. W sumie nie czułam się winna. Nie
skłamałam… o tym wkurwiającym, małym palancie.
Dziewczyna popatrzyła na mnie sceptycznie, ale nie
skomentowała mojej rewelacji. Czyli jednak moja gra aktorska daje radę. Dzięki
Ci Boże.
- To trochę dziwne, bo wybiegłaś z imprezy jak
oparzona, ale w sumie faceci potrafią być małymi, irytującymi kutasami, więc ci
wierzę. – Uśmiechnęła się, a ja w duchu wypuściłam powietrze. Uff Mission Complete!
Odwzajemniłam jej gest, biorąc łyka zimnej kawy.
Zrobiłam zdegustowaną minę i odłożyłam kubeczek na bok. Zimna kawa, ble ohyda. Przez
chwilę towarzyszyła nam przyjemna cisza, ale niestety Jasmine to gadatliwa
osoba, więc przebywanie w ciszy jej nie kręci. Ona musi mówić…dużo.
- Wiesz kogo poznałam kiedy już wyszłaś? – zapytała
podniecona, a ja wzruszyłam ramionami. Na tej imprezie było wiele sławnych
osób, więc nie wiedziałam o którą z nich może jej chodzić.
-Nie wiem, ale zaraz pewnie mi powiesz – rzuciłam
rozbawiona jej entuzjazmem.
-Oczywiście, że ci powiem, bo cholera dziewczyno to
największa gwiazda ostatnich lat – wykrzyknęła i podniosła ręce do góry, w
geście emmm… zwycięstwa? Popatrzyłam na nią z lekkim niedowierzaniem jak połowa
ludzi obecnych w kafejce. Ta dziewczyna
studiuje na poważnym uniwersytecie? Aha, nie mam więcej pytań.
Lekko zawstydzona, odchrząknęła i opuściła ręce.
Parsknęłam śmiechem, bo jej mina była arcyzabawna.
-Tak, zdecydowanie to musi być ktoś ważny, bo
zrobiłaś z siebie kretynkę – oznajmiłam szczerze i popatrzyłam na nią z
politowaniem.
-Zaraz zapomną, wyluzuj – odpowiedziała szybko, już
zupełnie nieprzejęta.
-Nieważne – powiedziałam. – Kogoż to ciekawego
spotkałaś na tej imprezie, że jarasz się jak pochodnia?
Dziewczyna wzięła głęboki wdech i przybliżyła się do
mnie, jakby miała zamiar zdradzić mi tajemnicę jakiejś międzynarodowej
rangi.
-Dobra tylko nie krzycz. – Popatrzyła na mnie
ostrzegawczym wzrokiem, a ja przewróciłam oczami i skinęłam głową. No powiedz
wreszcie o kogo kurde chodzi!
-Szłam do łazienki i cholerka nie uwierzysz.
Spotkałam…- zrobiła pauzę i pisnęła jak jakaś gimnazjalistka widząca swojego
idola bez koszulki.
-No mówże kogo spotkałaś! – powiedziałam
autentycznie ciekawa. No co? Jestem kobietą, lubię plotki.
-Okey – ponownie wzięła głęboki oddech. – Szłam
sobie do łazienki i on z niej wychodził.
-Kto do kurwy, Jasmine?! – zapytałam będąc na
granicy wytrzymałości. Kim ona się tak jara? Mam nadzieję, że nie…
-No Justin Bieber! – wydusiła podnieconym szeptem, a
ja przymknęłam oczy.
Cholera, cholera, cholera! Mam kłamać, że go nie
znam? Od tych kłamstw jeszcze urośnie mi nos i będę wyglądać jak Pinokio – o
nie, nie.
-Wow – wykrztusiłam z wymuszonym uśmiechem. – I co
było dalej?
- Myślałam, że o to nie zapytasz! – wykrzyknęła
ponownie skupiając na sobie uwagę tłumu, ale zupełnie się tym nie przejęła. –
Puścił do mnie oczko!
Mimowolnie parsknęłam śmiechem. Czymże się jarasz?
Ze mną robił dużo ciekawszych rzeczy…-szepnęła podświadomość z miną godną
królowej angielskiej i rozparła się na swoim tronie zwycięstwa. Uch,
zdecydowanie muszę poskromić moją fantazję. – Aha. To wszystko? Koniec twojej
jakże poruszającej historii? – zapytałam z trudem próbując opanować
rozbawienie.
-Śmiej się, śmiej. To było naprawdę emocjonujące
wydarzenie – oznajmiła z miną urażonej księżniczki, ale po chwili się zaśmiała.
– Dobra, przegięłam. Ale koleś jest naprawdę gorący!
-Kwestia gustu – odparłam z udawanym
niezainteresowaniem. Gorący jak piekło, słońce i cholera jeszcze wie co! No,
ale przecież nie powiem tego głośno..-A co z tym kolesiem z którym rozmawiałaś,
no wiesz, kiedy wychodziłam? – Starałam się odwrócić jej uwagę.
Zmarszczyła brwi próbując sobie przypomnieć o kim
mówię.
-A! Marcus! No cóż…było całkiem przyjemnie – odparła
i poruszyła zabawnie brwiami.
-Kolacja ze śniadaniem? – zapytałam, a ona pokiwała
głową z szelmowskim uśmiechem. – Jesteś niepoprawna! Pewnie narobiłaś
chłopakowi nadziei na jakiś wspaniały związek, a później go spławiłaś.
-Nie spławiłam – szybko zaprzeczyła. – Byliśmy u
niego. Po prostu wyszłam – dodała nie wiedzieć dlaczego, bardzo zadowolona z
siebie.
Przewróciłam oczami i popatrzyłam na nią z uśmiechem. – Oj Jasmine.
***
Nawet nie zauważyłam kiedy minął mi cały tydzień.
Byłam tak zajęta zajęciami i górami materiałów, które musiałam przerobić, że
nie miałam nawet czasu myśleć o panu B. No dobra, przyznaję się – czasem o nim
myślałam i aby być do końca szczerą dodam, że sprawdziłam co obecnie robi. Jak
się okazało był w Nowym Yorku z powodu premiery jakiś majtek, czy coś. Nie
żebym oglądała jego zdjęcia z sesji dla Calvina Kleina, och co to to nie.
Em…coś się zrobiło gorąco…
Nie miałam pomysłu co robić w sobotę, a ze względu
na moje kujońskie przyzwyczajenia – odrabianie pracy domowej na zapas – miałam
wolny wieczór. Postanowiłam napisać do Seana. Trochę było mi głupio, bo
zmieniłam numer i nawet go o tym nie powiadomiłam, a bądź co bądź to jednak mój,
dość dobry, znajomy. Wystukałam kilka zdań i czekałam na odpowiedź, ubrana jak
menel, w rozciągniętym, starym dresie, białej koszulce i rozpadającym się
warkoczu, patrząc przez okno, na jakże piękny krajobraz rozciągający się przed
moim oknem. Plac zabaw i kosz na śmieci – zawsze marzyłam o takim
wysublimowanym widoku. Nie mogłam jednak narzekać, ojciec chciał kupić mi
apartament w centrum LA, ale stanowczo odmówiłam i sama wynajęłam sobie
mieszkanko na obrzeżach miasta. Nie
muszę chyba mówić, że ojciec nie był zbyt zadowolony, ale nie miał nic do
gadania. Mój telefon prawie wylądował na podłodze, gdy poczułam nagłą wibrację.
Spojrzałam na wyświetlacz. Sean do mnie dzwonił. Szybko dotknęłam zielonej
słuchawki i przyłożyłam Antonio to ucha.
-Cześć Sean – powiedziałam radośnie.
-Masz wpierdol Claire – usłyszałam po drugiej
stronie słuchawki. Zmarszczyłam brwi nie wiedząc o co chodzi.
-Okej? – odpowiedziałam trochę zmieszana. – Mogę
wiedzieć dlaczego?
-Dlaczego? – krzyknął, a ja skrzywiłam się i
odsunęłam telefon od ucha. – Próbowałem się do ciebie dodzwonić przez cały
tydzień! Wiesz jak się martwiłem?!
Uniosłam brwi do góry i czekałam na dalszą część
jego reprymendy. To jak się o mnie martwił było urocze.
- Pytam dziewczyn czy coś wiedzą, ale nie wiedziały!
Co się z tobą działo Claire? – zapytał już trochę spokojniej.
-Sean ja studiuje. Miałam strasznie dużo zajęć i po
prostu nie miałam głowy do niczego innego – wytłumaczyłam. – Zmieniłam numer
chyba w niedziele, ale zupełnie zapomniałam porozsyłać go do znajomych, więc
przepraszam. Przykro mi, że, nie wiem, martwiłeś się, ale to zupełnie
niepotrzebne.
Usłyszałam jak Sean wziął głęboki oddech. – Cholera
Claire, myślałem, że się coś ci się stało. Chwała Bogu, że wszystko jest ok. Co
do twojej wiadomości to tak. Mam dziś wolny wieczór – powiedział kusicielskim
tonem, a ja parsknęłam śmiechem.
- To dobrze, bo nie mam z kim iść do klubu –
oznajmiłam i usiadłam na kanapie. – Zbierz ekipę i spotkajmy się w H&F
około 21.
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. – usłyszałam
rozbawiony głos Seana. – Będziemy gotowi na 21. Trzymaj się.
- Do zobaczenia – rzuciłam krótko i rozłączyłam się.
Nareszcie w moim studenckim życiu zaczęło robić się
fajnie.
________________________________________________________________________
Nie sprawdziłam błędów, więc jak jakieś będą to dajcie mi znać :)
Dziękuję Wam za prawie 57 tys. wyświetleń! WOW Jesteście niesamowici :)
Trochę mi przykro, że jest tak mało komentarzy, ale być może to moja wina. Rozdziały są rzadko itp.
Jeśli macie jakieś pytania zapraszam na aska lub twittera (linki po prawej xd)
Trzymajcie się :)