niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział XVI „To zmienia bardzo dużo”

Wtorek. O dziwo, biorąc pod uwagę ostatnie zawirowania w moim życiu, wstałam wypoczęta. Może ze względu na to, iż wczoraj cały czas się obijałam i ogarniałam mój opłakany wygląd? Tak, pewnie dlatego. Tym razem obyło się bez spóźnień , a co za tym idzie, udałam się spokojnie na zajęcia. Po przeczytaniu wczorajszej rewelacji, trudno mi było się jednak skupić. Cały czas zastanawiałam się, czy nie wyobrażam sobie za dużo. Może to kolejna akcja promocyjna czy coś innego? Rozstania i powroty przecież tak dobrze się sprzedają w dzisiejszych czasach… Złoty chłopiec show-biznesu i słodka gwiazdka, czego chcieć więcej? Jego słowa mogły być wyciągnięte z kontekstu czy coś… Przecież określenie „Nie jesteśmy razem” w sumie nic nie zmienia w naszych relacjach. Cholera, kogo ja oszukuję? To zmienia bardzo dużo, on jest teraz wolnym człowiekiem! Nie ma narzeczonej, dziewczyny czy czegoś tam jeszcze. Nie muszę mieć wyrzutów sumienia, gdyby coś… Kurde, przyznałam się, że liczę na coś więcej. Jestem taka słaba, jeśli chodzi o niego.

-Co tam dziewczyno? Zawiesiłaś się? – Klepnięcie w bark otrzeźwiło mnie.
Siedziałam w kafejce, bezcelowo mieszając w ostygłej już kawie, patrząc w jeden punkt. Tak,  zdecydowanie się zawiesiłam. To szczęście, że przed fakultetami z profesorem Brownem miałam okienko, bo spóźniłabym się na zajęcia. A z tego co zdążyłam się dowiedzieć, profesor nienawidzi spóźnialskich. Poza tym – ja nigdy się nie spóźniam, to znaczy przed spotkaniem Justina nigdy się nie spóźniałam i nie opuszczałam zajęć. Cholerny idiota, sprowadza mnie na złą drogę i wodzi na pokuszenie…   Zamrugałam powiekami i lekko się uśmiechnęłam. Przede mną stała, jak zwykle perfekcyjnie wyglądająca, Jasmine i czekała na jakąś odpowiedź z mojej strony.

- Po prostu zamyśliłam – odpowiedziałam i wstałam by ją uścisnąć.
Zajęłam swoje miejsce i obserwowałam  jak dziewczyna z wrodzoną gracją, odkłada torebkę i siada naprzeciwko mnie.
- Dobra. Teraz powiesz mi, jak księdzu na spowiedzi, dlaczego zwiałaś z imprezy i zmieniłaś numer – zarządziła blondynka i popatrzyła na mnie z ponaglaniem. Trochę zdziwił mnie jej nieustępliwy ton. Przecież mówiłam, że źle się czuję…
Wzięłam głęboki oddech i przez chwilę myślałam o tym co jej powiedzieć. Prawdę? Nie to zbyt niebezpieczne. Kłamać? Nie to też złe rozwiązanie. Nie lubię kłamać. Matko, co zrobić? W sumie mogę trochę pokoloryzować.
- Miałam problem z chłopakiem, a w zasadzie znajomym – wypaliłam i od razu palnęłam się w czoło za mój niewyparzony jęzor – przecież będzie chciała wiedzieć więcej...
Jasmine spojrzała na mnie zaciekawiona. Obudziłam w niej jej sukowatą, lubiącą ploteczki stronę, Boże ratuj.
- Masz kogoś i nic mi nie mówiłaś? – zapytała z urażoną miną. No i klops, zaczną się pytania. Cholera , jak z tego wybrnąć?

Graj Claire! – syknęła podświadomość. Przewróciłam oczami i popatrzyłam na nią z politowaniem.

- Nie było o czym mówić. Jakiś koleś przyczepił się do mnie na imprezie, jakiś czas temu. Dałam mu swój numer, ale był strasznie irytujący, więc go olałam. Przez jakiś czas dał mi spokój, ale spotkałam go ponownie u Jacka i znów zaczął być wkurwiającym, małym palantem – oznajmiłam i rozparłam się wygodniej na tym niewygodnym plastikowym krzesełku w kafejce. Starałam się zachować minę niewiniątka. W sumie nie czułam się winna. Nie skłamałam… o tym wkurwiającym, małym palancie. 
Dziewczyna popatrzyła na mnie sceptycznie, ale nie skomentowała mojej rewelacji. Czyli jednak moja gra aktorska daje radę. Dzięki Ci Boże.
- To trochę dziwne, bo wybiegłaś z imprezy jak oparzona, ale w sumie faceci potrafią być małymi, irytującymi kutasami, więc ci wierzę. – Uśmiechnęła się, a ja w duchu wypuściłam powietrze. Uff Mission Complete!

Odwzajemniłam jej gest, biorąc łyka zimnej kawy. Zrobiłam zdegustowaną minę i odłożyłam kubeczek na bok. Zimna kawa, ble ohyda. Przez chwilę towarzyszyła nam przyjemna cisza, ale niestety Jasmine to gadatliwa osoba, więc przebywanie w ciszy jej nie kręci. Ona musi mówić…dużo.
- Wiesz kogo poznałam kiedy już wyszłaś? – zapytała podniecona, a ja wzruszyłam ramionami. Na tej imprezie było wiele sławnych osób, więc nie wiedziałam o którą z nich może jej chodzić.
-Nie wiem, ale zaraz pewnie mi powiesz – rzuciłam rozbawiona jej entuzjazmem.
-Oczywiście, że ci powiem, bo cholera dziewczyno to największa gwiazda ostatnich lat – wykrzyknęła i podniosła ręce do góry, w geście emmm… zwycięstwa? Popatrzyłam na nią z lekkim niedowierzaniem jak połowa ludzi obecnych w  kafejce. Ta dziewczyna studiuje na poważnym uniwersytecie? Aha, nie mam więcej pytań.
Lekko zawstydzona, odchrząknęła i opuściła ręce. Parsknęłam śmiechem, bo jej mina była arcyzabawna.
-Tak, zdecydowanie to musi być ktoś ważny, bo zrobiłaś z siebie kretynkę – oznajmiłam szczerze i popatrzyłam na nią z politowaniem.
-Zaraz zapomną, wyluzuj – odpowiedziała szybko, już zupełnie nieprzejęta.
-Nieważne – powiedziałam. – Kogoż to ciekawego spotkałaś na tej imprezie, że jarasz się jak pochodnia?
Dziewczyna wzięła głęboki wdech i przybliżyła się do mnie, jakby miała zamiar zdradzić mi tajemnicę jakiejś międzynarodowej rangi. 
-Dobra tylko nie krzycz. – Popatrzyła na mnie ostrzegawczym wzrokiem, a ja przewróciłam oczami i skinęłam głową. No powiedz wreszcie o kogo kurde chodzi!
-Szłam do łazienki i cholerka nie uwierzysz. Spotkałam…- zrobiła pauzę i pisnęła jak jakaś gimnazjalistka widząca swojego idola bez koszulki.
-No mówże kogo spotkałaś! – powiedziałam autentycznie ciekawa. No co? Jestem kobietą, lubię plotki.
-Okey – ponownie wzięła głęboki oddech. – Szłam sobie do łazienki i on z niej wychodził.
-Kto do kurwy, Jasmine?! – zapytałam będąc na granicy wytrzymałości. Kim ona się tak jara? Mam nadzieję, że nie…
-No Justin Bieber! – wydusiła podnieconym szeptem, a ja przymknęłam oczy.
Cholera, cholera, cholera! Mam kłamać, że go nie znam? Od tych kłamstw jeszcze urośnie mi nos i będę wyglądać jak Pinokio – o nie, nie.
-Wow – wykrztusiłam z wymuszonym uśmiechem. – I co było dalej?
- Myślałam, że o to nie zapytasz! – wykrzyknęła ponownie skupiając na sobie uwagę tłumu, ale zupełnie się tym nie przejęła. – Puścił do mnie oczko!
Mimowolnie parsknęłam śmiechem. Czymże się jarasz? Ze mną robił dużo ciekawszych rzeczy…-szepnęła podświadomość z miną godną królowej angielskiej i rozparła się na swoim tronie zwycięstwa. Uch, zdecydowanie muszę poskromić moją fantazję. – Aha. To wszystko? Koniec twojej jakże poruszającej historii? – zapytałam z trudem próbując opanować rozbawienie.
-Śmiej się, śmiej. To było naprawdę emocjonujące wydarzenie – oznajmiła z miną urażonej księżniczki, ale po chwili się zaśmiała. – Dobra, przegięłam. Ale koleś jest naprawdę gorący!
-Kwestia gustu – odparłam z udawanym niezainteresowaniem. Gorący jak piekło, słońce i cholera jeszcze wie co! No, ale przecież nie powiem tego głośno..-A co z tym kolesiem z którym rozmawiałaś, no wiesz, kiedy wychodziłam? – Starałam się odwrócić jej uwagę.
Zmarszczyła brwi próbując sobie przypomnieć o kim mówię.
-A! Marcus! No cóż…było całkiem przyjemnie – odparła i poruszyła zabawnie brwiami.
-Kolacja ze śniadaniem? – zapytałam, a ona pokiwała głową z szelmowskim uśmiechem. – Jesteś niepoprawna! Pewnie narobiłaś chłopakowi nadziei na jakiś wspaniały związek, a później go spławiłaś.
-Nie spławiłam – szybko zaprzeczyła. – Byliśmy u niego. Po prostu wyszłam – dodała nie wiedzieć dlaczego, bardzo zadowolona z siebie.
Przewróciłam oczami i popatrzyłam na nią z uśmiechem.  – Oj Jasmine.

***

Nawet nie zauważyłam kiedy minął mi cały tydzień. Byłam tak zajęta zajęciami i górami materiałów, które musiałam przerobić, że nie miałam nawet czasu myśleć o panu B. No dobra, przyznaję się – czasem o nim myślałam i aby być do końca szczerą dodam, że sprawdziłam co obecnie robi. Jak się okazało był w Nowym Yorku z powodu premiery jakiś majtek, czy coś. Nie żebym oglądała jego zdjęcia z sesji dla Calvina Kleina, och co to to nie. Em…coś się zrobiło gorąco…

Nie miałam pomysłu co robić w sobotę, a ze względu na moje kujońskie przyzwyczajenia – odrabianie pracy domowej na zapas – miałam wolny wieczór. Postanowiłam napisać do Seana. Trochę było mi głupio, bo zmieniłam numer i nawet go o tym nie powiadomiłam, a bądź co bądź to jednak mój, dość dobry, znajomy. Wystukałam kilka zdań i czekałam na odpowiedź, ubrana jak menel, w rozciągniętym, starym dresie, białej koszulce i rozpadającym się warkoczu, patrząc przez okno, na jakże piękny krajobraz rozciągający się przed moim oknem. Plac zabaw i kosz na śmieci – zawsze marzyłam o takim wysublimowanym widoku. Nie mogłam jednak narzekać, ojciec chciał kupić mi apartament w centrum LA, ale stanowczo odmówiłam i sama wynajęłam sobie mieszkanko na obrzeżach miasta.  Nie muszę chyba mówić, że ojciec nie był zbyt zadowolony, ale nie miał nic do gadania. Mój telefon prawie wylądował na podłodze, gdy poczułam nagłą wibrację. Spojrzałam na wyświetlacz. Sean do mnie dzwonił. Szybko dotknęłam zielonej słuchawki i przyłożyłam Antonio to ucha.

-Cześć Sean – powiedziałam radośnie.
-Masz wpierdol Claire – usłyszałam po drugiej stronie słuchawki. Zmarszczyłam brwi nie wiedząc o co chodzi.
-Okej? – odpowiedziałam trochę zmieszana. – Mogę wiedzieć dlaczego?
-Dlaczego? – krzyknął, a ja skrzywiłam się i odsunęłam telefon od ucha. – Próbowałem się do ciebie dodzwonić przez cały tydzień! Wiesz jak się martwiłem?!
Uniosłam brwi do góry i czekałam na dalszą część jego reprymendy. To jak się o mnie martwił było urocze.
- Pytam dziewczyn czy coś wiedzą, ale nie wiedziały! Co się z tobą działo Claire? – zapytał już trochę spokojniej.
-Sean ja studiuje. Miałam strasznie dużo zajęć i po prostu nie miałam głowy do niczego innego – wytłumaczyłam. – Zmieniłam numer chyba w niedziele, ale zupełnie zapomniałam porozsyłać go do znajomych, więc przepraszam. Przykro mi, że, nie wiem, martwiłeś się, ale to zupełnie niepotrzebne.
Usłyszałam jak Sean wziął głęboki oddech. – Cholera Claire, myślałem, że się coś ci się stało. Chwała Bogu, że wszystko jest ok. Co do twojej wiadomości to tak. Mam dziś wolny wieczór – powiedział kusicielskim tonem, a ja parsknęłam śmiechem.
- To dobrze, bo nie mam z kim iść do klubu – oznajmiłam i usiadłam na kanapie. – Zbierz ekipę i spotkajmy się w H&F około 21.
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. – usłyszałam rozbawiony głos Seana. – Będziemy gotowi na 21. Trzymaj się.
- Do zobaczenia – rzuciłam krótko i rozłączyłam się.

Nareszcie w moim studenckim życiu zaczęło robić się fajnie. 

________________________________________________________________________

Nie sprawdziłam błędów, więc jak jakieś będą to dajcie mi znać :)
Dziękuję Wam za prawie 57 tys. wyświetleń! WOW Jesteście niesamowici :)
Trochę mi przykro, że jest tak mało komentarzy, ale być może to moja wina. Rozdziały są rzadko itp. 
Jeśli macie jakieś pytania zapraszam na aska lub twittera (linki po prawej xd)
Trzymajcie się :)