Beep-Beep-Beep–Beep-
Nacisnęłam
przycisk drzemki w budziku i otworzyłam oczy. Chciałam wstać, ale para silnych
ramion mi to uniemożliwiała. Co do cho… A
tak. Bieber.
Przewróciłam
oczami i niezbyt lekko wbiłam chłopakowi łokieć w żebro.
-Kurwa, co
jest? - krzyknął zaspany i usiadł. –
Claire, masz wpierdol – powiedział i przetarł pięściami oczy jak to robią małe
dzieci. Aww… to było takie słodkie.
-Muszę wstać
do szkoły, a ty byłeś owinięty wokół mnie jak bluszcz – wytłumaczyłam mu spokojnie.
-Więc to
był powód twojego ataku na mnie? – zapytał sceptycznie. – Serio, nie mogłaś
spróbować obudzić mnie inaczej? – wyjęczał z miną małego dziecka.
Wzruszyłam
ramionami i wyszłam z łóżka. To tylko Bieber. Co mam się przejmować jego
gadaniem i samopoczuciem.. Zebrałam potrzebne rzeczy i udałam się do łazienki.
Wychodząc z sypialni, kątem oka zauważyłam jak Justin ponownie rzuca się na
poduszki i zamyka oczy. Zirytowana pokręciłam tylko głową i postanowiłam, że po
przygotowaniu się, zajmę się problemem w postaci śpiącego chłopaka i ciągłym
jego przebywaniem w moim domu, pokoju, łóżku.
***
-Zrobisz
naleśniki? – zapytał mnie z miną szczeniaczka Justin, po tym jak bezczelnie
zdarłam z niego kołdrę i jakoś wypchnęłam z łóżka. Musiałam posłużyć się groźbami
‘wyłaź z łóżka ty bezczelny kretynie, bo wyleję szklankę wody na twoje głupie
włosy!’ itp. zanim łaskawie ruszył swój tyłek.
Popatrzyłam
na niego z miną ‘serio?’ i pokręciłam głową.
-Dlaczego?
Claire, proszę, proszę, proszę – jęczał mi nad uchem.
Zazwyczaj na
śniadania jadam np. płatki z jogurtem greckim posypane jakimiś owocami, więc
nie uśmiechało mi się zmieniać swoich przyzwyczajeń dla tego idioty, ale kiedy
popatrzył na mnie z tą swoja słodką minką nie mogłam mu odmówić. Cholera, serio
wpadłam po uszy…
Zerknęłam na
zegarek 7:34. Zajęcia zaczynają się o 8:50 więc chyba zdążę zrobić mu te
naleśniki.
- Doobra –
przeciągnęłam ‘o’ i niechętnie zabrałam się do robienia tych nieszczęsnych
naleśników.
- Claire,
jesteś najlepsza. Odpłacę ci się w naturze – oznajmił z pewnym siebie
uśmiechem, a ja popatrzyłam na niego jak
na kosmitę. On tylko wyszczerzył się jeszcze bardziej i usiadł przy stoliku w
kuchni z telefonem w ręku.
- Kobieta
przy garach. Tak powinno być – powiedział i rozsiadł się wygodniej. Na jego
twarzy nadal widniał pyszałkowaty uśmieszek, który miałam ochotę mu zetrzeć.
-Jeszcze
jeden taki komentarz i robisz wypad – powiadomiłam go z miną zabójcy.
On tylko
przewrócił oczami i wysłał mi ‘całusa’. Idiota.
***
O godzinie
8:46 wjechałam na uniwersytecki parking. Niedorozwinięty kretyn, znany także
jako Justin Bieber wymyślił sobie bitwę na jedzenie. Cała moja kuchnia
wyglądała jak pobojowisko i musiałam to posprzątać. Kompletnie wściekła
wyrzuciłam go z domu i kazałam nigdy więcej nie wracać. On skwitował to krótkim
‘nie umiesz się bawić, skarbie’. Pieprzony idiota. Określenie, że mężczyźni to
wieczne dzieci, a tylko zabawki im się zmieniają, jest cholernie trafne.
Biegłam jak
szalona pod salę wykładową. Miałam szczęście, profesor się spóźnił, więc nie
straciłam wykładu.
***
-Zaspałaś? –
zapytała mnie w trakcie przerwy, Jasmine. Popatrzyłam na nią niepewnie. Co mam
powiedzieć: Nie, po prostu pewien skretyniały gwiazdor zrobił mi burdel w
kuchni i musiałam to sprzątać. Och, co to to nie.
- Można tak
powiedzieć. Miałam pewne komplikacje rano – oznajmiłam i uśmiechnęłam się z
lekkim przymusem.
- Ah, pewnie
jakieś kobiece sprawy. Nie wnikam – powiedziała z uśmiechem. – Co robisz w
weekend?
Przez chwilę
zastanowiłam się nad odpowiedzią. Pewnie będę czytać, albo uczyć się…
- Znając
życie nic ciekawego… Nauka, obijanie się i tak dalej. A ty?
- Idę na
imprezę do mojego kumpla, może chcesz dołączyć? – zaproponowała z uśmiechem.
Spojrzałam
na nią sceptycznie. – Nie wiem, czy to najlepszy pomysł… Idziesz do kumpla…
- Claire, to
żaden problem! Jack mówił żebym zabrała znajomych. – posłała mi uspokajający
uśmiech. – Ma duży dom na obrzeżach miasta.
No, cóż.
Może to dobry pomysł… Jeśli Sean lub dziewczyny nie chcieliby się gdzieś
spotkać i wyjść spędziłabym dzień obijając się. Chyba, że Justin by mnie
odwiedził...
- Wiesz, to
dobry pomysł. Bardzo chętnie gdzieś z tobą wyjdę. – zgodziłam się z uśmiechem.
- Naprawdę?
To cudownie! Musimy iść na zakupy! – paplała, a ja z uśmiechem na ustach jej
przytakiwałam. Kiedy tylko poznałam Jasmine, od razu ją polubiłam. Była urocza
i miała świetny gust. Czemu miałabym nie iść z nią na zakupy?
- Jutro ci
odpowiada? – zapytała podekscytowana dziewczyna, kończąc swoją tyradę na temat
wyższości szpilek nad koturnami.
Pokiwałam z
rozbawieniem głową. – Jasne.
***
- Te będą
świetne. Nie, nie, lepiej weź te. A może jednak nie…. Te szpilki muszę
koniecznie kupić! – trajkotała Jasmine. Była w amoku kupowania, ogarnęła ją
zakupomania, szał zakupów… nie wiem która nazwa była adekwatna do stanu w jaki
wpadła dziewczyna. Z całą pewnością była zakupoholiczką, ale w sumie mi to nie
przeszkadzało. Moim przyjacielem był Archer, Fan Number One zakupów, więc
mogłam spokojnie rzecz, że widok amoku w jaki wpadła Jass był dla mnie chlebem
powszednim. Z racji tego, że rzeczywiście miała wspaniałe wyczucie stylu, ja
również na tym skorzystałam. Dziewczyna dobrała mi kilka naprawdę cudownych
zestawów. Zawsze miałam problem z wybieraniem dodatków, ale Jasmine była w tym
mistrzynią. Posiadała ciuchowy szósty zmysł – jak mawiał Archer.
- Jejku,
Claire, zajebiście wyglądasz! – wykrzyknęła zadowolona Jasmine, kiedy wyszłam z
przymierzalni w wybraną przez nią wcześniej sukienką.
- Tak
myślisz? – zapytałam nieco sceptycznie. Rzeczywiście, sukienka leżała jak ulał,
ale coś mi w niej nie pasowało…
Jasmine
szeroko się uśmiechnęła i wyjęła zza pleców cudowne buty. Podała mi je i
puściła do mnie oczko. Szybko je założyłam i spojrzałam w lustro. Oczywiście,
wybór dziewczyny okazał się bezbłędny. Szpilki dodały mi centymetrów, co było
bardzo wskazane przy moim niskim wzroście i niezbyt szczupłych nogach. Sukienka
opinała się na moich krągłościach, ale nie wyglądała wulgarnie czy niesmacznie.
- Tak,
wiedziałam, że te buty będą idealne – oznajmiła Jasmine z samozadowoleniem
wypisanym na twarzy.
- Jejku,
dziewczyno, czemu nie robisz kariery w wielkim świecie mody? – zapytałam
szczerze zdumiona. Ona naprawdę miała do tego talent. Mogłaby nieźle zarobić na
stylizowaniu mniej doświadczonych kobiet.
-Skąd wiesz,
że nie robię? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, wygładzając jakąś zmarszczkę
na mojej sukience.
Popatrzyłam
na nią zdziwiona. Ona uśmiechnęła się do mnie lekko. – Prowadzę bloga modowego.
- Och,
jesteś bloggerką?
- Tylko nie
mów szafiarką, bo uderzę cię w twarz. – powiedziała z groźnym wyrazem twarzy,
ale za chwilę się uśmiechnęła. – To fajna zabawa.
- Nie
wątpię. Musisz wysłać mi adres swojego bloga. Może mnie zainspirujesz –
rzuciłam z uśmiechem, a ona z zadowoleniem pokiwała twierdząco głową.
***
-Wejdę do
kiosku po jakieś gazetki – oznajmiłam Jasmine, kiedy po około trzech godzinach
zakupowego szaleństwa zbierałyśmy się do domu.
- O spoko,
ja też muszę kupić sobie Vogue’a , albo tę nową gazetę Anji Rubik.
Znalazłam
nowy numer Newsweek’a i już miałam udać się do kasy kiedy moje oczy trafiły na
jakąś typowo plotkarską gazetę. Na okładce pysznił się Justin Bieber ze swoją
dziewczyną. Krzykliwy czerwony napis głosił : Będzie ślub? Mój żołądek skurczył
się w nieprzyjemny sposób i czułam jak robi mi się niedobrze. Zgarnęłam gazetę
i podeszłam z nią do kasy. Musiałam się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi.
- Jejku,
Claire, jesteś strasznie blada. Dobrze się czujesz? – zapytała zmartwiona
Jasmine kiedy dołączyłam do niej po kupieniu prasy.
- Tak,
jasne. Po prostu te zakupy odrobinę mnie zmęczyły – odpowiedziałam z wymuszonym
uśmiechem. Chyba byłam świetną aktorką, bo Jass ciepło się do mnie uśmiechnęła
i pokiwała głową na znak zrozumienia.
- Masz
rację. Dawno się tak nie nachodziłam – wyznała.
-
Zdecydowanie. No cóż, ja będę się już zbierać – muszę odkryć czy facet z którym
sypiam bierze ślub – dodałam w myślach.
- Jasne. To
do jutra. Trzymaj się – powiedziała zadowolona i przytuliła mnie na pożegnanie.
Jadąc
samochodem nie mogłam wyrzucić z głowy tego nagłówka. Cholera dlaczego nie
pomyślałam o tym wcześniej. Kurde, przecież On ma dziewczynę. Od kilku lat.
Gdyby jej nie kochał nie byłby z nią. Tylko dlaczego zabawia się na boku? Może
jednak jej nie kocha… no, ale przecież mają wziąć ślub… Zadręczałam się
podobnymi myślami całą drogę na moje osiedle. Całe szczęście, że przez moje
roztargnienie nie spowodowałam jakiegoś wypadku…
Gdy tylko
znalazłam się w mieszkaniu i zrzuciłam buty, natychmiast wzięłam do ręki
kolorowe czasopismo. W spisie treści znalazłam interesującą mnie stronę i
zaczęłam czytać artykuł.
Po chwili z
drżącym sercem odłożyłam pisemko na kolana. Byłam załamana. Okazało się, że
Serena czy jakoś tam, dodała zdjęcie pierścionka na instagram i wszystko
wskazywało na to, iż jest to pierścionek zaręczynowy. Pismacy rozpisywali się
jaka to cudowna para. Młodzi, piękni, zakochani. Nie miałam więcej pytań.
Musiałam zerwać z Justinem wszelki kontakt. Powinnam zrobić to już na początku,
ale byłam idiotką, którą kierowały hormony. Jejku, jak mogłam być taka ślepa?
Postanowiłam odrobinę się zabawić i wyluzować i co z tego mam? Złamane serce.
Bo to co czułam do tego idioty było czymś więcej niż tylko zauroczeniem. Chociaż
przez cały czas zachowywał się jak idiota, dzieciak i tak dalej, lubiłam z nim
przebywać. Moje życie było zdecydowanie prostsze kiedy wszystko dokładnie
analizowałam. Poczułam wibrowanie telefonu w moich spodniach. Niechętnie
wyjęłam go z kieszeni i zobaczyłam sms’a. Nadawcą była ostatnia osoba z jaką
chciałabym mieć coś wspólnego. Justin. Bez przeczytania usunęłam wiadomość i
wyłączyłam telefon. Wiedziałam, że jest w Londynie i pracuje nad płytą, co
dawało mi pewność, że nie zjawi się u moich drzwi tak jak ostatnio, a
przynajmniej nie dzisiaj.
Musiałam
wziąć prysznic. Długi, oczyszczający prysznic, który oczyści mój umysł i
sprawi, że zapomnę o bólu. Tylko tyle mogłam zrobić.
_____________________________________________________________________
Siema,
siema. Tak, wiem miał być już dawno, ale nawaliłam. Nie mogłam zmusić się do
napisania czegokolwiek. Kilka razy otwierałam worda, ale kończyło się to tylko kilkoma
nowymi słowami, ewentualnie zdaniami. Przepraszam. Jednym z czynników przez
które straciłam motywacje było zdjęcie naszego kochanego Justina, które wstawił
niedawno. Nie będę ukrywać, że zazdrość po prostu mnie rozsadziła i przez kilka
dni byłam w stanie młodzieńczej depresji. Jednakże emocje opadły i wszystko
jest już OK J.
Nie będę
obiecywać kiedy dodam kolejny, bo nie mam pojęcia.
Szukam kogoś
kto potrafi robić szablony! Dajcie mi znać na twitterze!
Trzymajcie
się ciepło
Bootylicious